The Outlast Trials - recenzja i opinia o grze [PC, PS4, PS5, XO, XSX|S]. Powrót do psychodelicznego koszmaru
The Outlast Trials to kooperacyjny survival horror, który przenosi nas do mrocznego uniwersum Outlast. Wcielamy się w rolę więźniów, którzy są poddawani okrutnym eksperymentom przez tajemniczą korporację Murkoff.
Naszym zadaniem jest przetrwać i uciec z piekła pełnego krwi, szaleńców i pułapek. Czy gra studia Red Barrels spełnia oczekiwania fanów serii i miłośników gatunku? Sprawdźmy, czy ten wieloosobowy „torture porn” jest tak groźny, jak go malują.
Atmosfera i fabuła, którą skądś znamy
The Outlast Trials stawia przede wszystkim na budowanie napięcia i psychopatycznego strachu poprzez całkiem nieźle dopracowaną oprawę wizualną i dźwiękową. Grając na PS5, możemy zwiedzać i podziwiać szczegółowo zaprojektowane ciasne pomieszczenia oraz otoczenie, które tworzy niesamowity klimat wprost wyjęty z zimnej wojny, czy tajnych baz, gdzie dokonywało się sadystycznych badań i zbrodni. Każda mapa ma swój własny charakter i styl, od opuszczonego sierocińca po fabrykę mięsa. Świetne cienie i zabawa światłem sprawiają, że jest bardziej „creepy”. Jednak przez ciągłe zakładanie noktowizora, który jest naszym nieodłącznym narzędziem do poruszania się w ciemnych zakamarkach gry (czyli właściwie w całej grze), ciężko jest docenić efekty specjalne. Właściwie cały czas musiałem mieć gogle na oczach, więc fajerwerki graficzne gdzieś tam po drodze znikały.
Jednym z większych atutów gry jest dźwięk. Potęguje on uczucie zagrożenia i niepewności. Zresztą praktycznie cała ścieżka audio składa się z niepokojących i nieprzewidywalnych dźwięków. Oj ciężko było grać w słuchawkach w kompletnej ciszy w domu przy wyłączonym świetle i z padem w rękach. Przez całe to uposażenie i nastrój praktycznie nigdy nie byłem pewien tego, kto, albo co czai się za rogiem. Słyszymy krzyki, jęki, odgłosy maszyn i narzędzi, a także głosy naszych prześladowców, którzy często paplą absurdalne i makabryczne rzeczy. Niemniej dodaje to większej immersji do rozgrywki, a namierzanie popaprańców, dzięki wydawanym przez nich odgłosom, pozwala nam lepiej planować każdy nasz ruch.
Co do fabuły gry. Ta jest dość prosta i niezbyt rozbudowana, ale stanowi dobrą podstawę do eksploracji świata w Outlast. Jesteśmy „ofiarami łapanki”, przez co trafiamy do tajnego laboratorium Murkoff Corporation. Tworzymy swoją postać, a wybór jest niewielki. Jest kilka gotowych buildów o innym wyrazie twarzy, kolorze skóry czy włosach. Sytuacje pogarsza wybór głosu — są dwa głosy męskie lub dwa damskie (co ciekawe facetowi można dobrać damski i na odwrót). To troszkę za mało, ale jakbym miał budować postać od podstaw, tak jak w grach od FromSoftware, to powróciłbym szybko do tego co oferuje nam Outlast. Kiedy postać jest już gotowa, a my przebrniemy przez psychopatyczne intro, możemy w końcu zacząć podejmować próby tytułowych wyzwań. Wykonując zadania, musimy unikać śmierci, a to łatwe, gdy za każdym rogiem czyha na nas niebezpieczeństwo. Fabuła nie jest więc może zbyt oryginalna ani zaskakująca, ale pasuje do klimatu gry i zachęca do odkrywania jej tajemnic.
Psychodeliczna rozgrywka w łapankę
W trzeciej odsłonie skupiono się głównie na kooperacji i przetrwaniu. Grać możemy sami lub z maksymalnie trzema innymi graczami. Podejmując się wyzwań, musimy pamiętać, że nie będziemy toczyć heroicznych walk z rurką w łapie. Gra daje nam jasny wybór — uciekniesz, ukryjesz się, albo spotka Cię śmierć. Musisz polegać na sobie (lub znajomych) oraz swojej intuicji i zręczności.
Przypomnę, o czym pisałem wcześniej — wyposażono Cię tylko w noktowizor. Używałem go przez większość gry, ale jest z nim jeden mały problem. Baterie, które wyczerpują się naprawdę bardzo szybko, co sprawia, że poruszanie się w ciemności będzie bardziej nerwowe. Oczywiście, nie ma problemu za znalezieniem nowych, co trochę poprawia naszą marną sytuację. Zresztą nawet kiedy baterie się wyczerpią to nasz noktowizor działa, tylko z dużo bardziej ograniczonym zasięgiem, ale zawsze to lepsze niż spacerowanie w zupełnej ciemności.
Po wykonaniu samouczku i nauczeniu się różnych mechanik, skakania, wyłamywania drzwi itp. odwiedzamy nasz wirtualny kompleks, czyli swoiste centrum lub jak kto woli lobby, z którego możemy zaplanować kolejne wyzwanie. Jest też i możliwość personalizacji naszej postaci. Zakupy ciuszków zwiększających nasze możliwości dokonujemy za walutę, którą zdobywamy w grze. Kiedy podejmujemy się jakiegoś wyzwania, zawsze warto mieć przy sobie leki, czy oślepiający dym.
A zadania są zróżnicowane i wymagają od nas zarówno zręczności, jak i logicznego myślenia. Na przykład, musimy znaleźć klucze do drzwi, rozwiązać zagadki, zebrać dowody, uruchomić generator prądu, czy też zniszczyć przeszkody. Niektóre zadania są opcjonalne i dają nam dodatkowe nagrody, takie jak baterie, czy apteczki. Kiedy wykonasz zadanie, zdobędziesz PD i komponenty, które możesz wykorzystać do ulepszania swoich umiejętności. Jednak wszystkie będą miały charakter defensywny. Więc jeśli wpadnie Ci do głowy myśl, aby zabić goniącego Cię zbira, to pamiętaj, że to fatalny pomysł, bo szybko skończy się Twoją śmiercią.
Dlatego też radzę uważać na naszych wrogów, ponieważ są niezwykle groźni i nieprzewidywalni. A do czego porównałbym tytułowe wyzwania? To escape roomu wypełnionego po brzegi ciemnością, szkłem i pułapkami. Wrogowie są również bardzo odporni i trudno ich zmylić lub zniechęcić — czasem wyskoczą z jakiś dziwnych kryjówek tylko po to, aby dźgnąć Cię nożem. Musimy więc być bardzo ostrożni i sprytni, aby uniknąć ich zasięgu i walających się wszędzie pułapek. Nie brak tu napadów psychozy, kiedy to zniekształca Ci ekran, aby po chwili ujrzeć naparzającego w Twoją stronę klauna.
Dobrze opanuj umiejętność chowania się w szafkach lub w pobliskich koszach na śmieci. Choć nie daje gwarancji na to, że nasz oponent Cię nie znajdzie, wywlekając z kryjówki, aby zadać Ci w geście przyjaźni porządny cios nożem. Przeciwnicy nie są jednak tak mądrzy, jakby można było się tego spodziewać. Dość łatwo ich zgubisz, albo przynajmniej powstrzymasz, kiedy przeskoczysz nad biurkiem i ukryjesz się w cieniu. Drugą możliwością jest zwyczajne zamknięcie drzwi. Początkowo zakres naszych ruchów pozostawia wiele do życzenia, ale z biegiem gry zaczniesz się poprawiać.
Wrażenia i ocena
The Outlast Trials z pewnością spodoba się fanom serii, jak i namiętnym miłośnikom horrorów. Gra ma świetną atmosferę i dobrą oprawę graficzną, potrafiącą wywołać niemały strach i napięcie. Rozgrywka jest ciekawa i zróżnicowana, a kooperacja z innymi graczami dodaje dynamiki i zabawy. Gra ma jednak też kilka wad, które mogą zniechęcić niektórych graczy. Po pierwsze, jak dla mnie jest mało zróżnicowana, a wyzwania takie sobie. Po drugie, natrafiłem na kilka błędów i niedopracowań, które były dość irytujące, jak choćby „zamarzająca” w miejscu postać, jakby ktoś ją lodem oblał. Wtedy pomaga tylko reset gry, ale być może tylko ja natrafiłem na taki błąd, a jeśli nie to sądzę, że twórcy szybko go naprawią. Mimo to uważam The Outlast Trials za bardzo dobrą grę, zwłaszcza w trybie kooperacji.
Ocena - recenzja gry The Outlast Trials
Atuty
- Ponure i przytłaczające otoczenia,
- Dobra grafika,
- Świetny, wręcz przerażający dźwięk,
- Dobrze zbalansowany poziom trudności,
- Atmosfera,
- Świetna zabawa ze znajomymi.
Wady
- AI naszych wrogów mogłoby być znacznie lepsze,
- Długie sesje są męczące i nudne,
- Kilka błędów, które mam nadzieje zostaną szybko załatane.
The Outlast Trials może nie jest dla wszystkich, ale mogę śmiało napisać, że Ci się spodoba, to naprawdę ją pokochasz, a biorąc pod uwagę podejście Red Barrels w kwestii słuchania opinii graczy, to z pewnością będzie to dobra, a nawet opłacalna inwestycja.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych