Unicorn Overlord - recenzja gry i opinia o grze [PS5, XSX|S, NS, PS4]. Vanillaware rusza na wojnę
Vanillaware wprawdzie wypuszcza swoje gry raz na ruski rok, ale gdy już do tego dochodzi, robi to z przytupem, ku uciesze zniecierpliwionych fanów. W 2019 roku otrzymaliśmy chociażby fenomenalne 13 Sentinels: Aegis Rim teraz jednak zmieniamy klimaty ze „współczesności” (upraszczając) na baśniowe średniowiecze. Czy Unicorn Overlord udźwignęło ciężar oczekiwań? O tym w poniższej recenzji.
O ile wspomniane we wstępie 13 Sentinels: Aegis Rim było swojego rodzaju hybrydą gatunkową z naciskiem na visual nowelkę, to w Unicorn Overlord twórcy postanowili pokazać, jak dobrze radzą sobie również z tematem strategicznego jRPG. Na szczęście nie próbowali wynaleźć koła na nowo, tylko zapożyczyli najlepsze rozwiązania od klasyków gatunku, (ale nie tylko), łącząc je ze sobą tak zgrabnie, iż można odnieść wrażenie jakby powstało coś unikalnego.
Baśniowe średniowiecze zawsze w cenie
Fabularnie Unicorn Overlord nie stanowi już takiego fenomenu, co w 13 Sentinels i jakiego oczekiwałem, ale opowieść nadal jest bardzo dobra, chociaż niczym oryginalnym nas nie zaskoczy. Zresztą deweloperzy pewnie celowo obniżyli trochę rangę scenariusza, by gracz skupił się bardziej na samej rozgrywce, o czym w dalszej części recenzji. Jeśli ktoś zaliczył którykolwiek Fire Emblem, Final Fantasy Tactics czy The DioField Chronicle będzie mniej więcej wiedział, o co chodzi.
Przechodząc do sedna, opowieść nawiązująca, jak to często bywa, do legend arturiańskich zabiera nas na podzielony na kilka królestw kontynent Fevris , zamieszkiwany nie tylko przez ludzi, napotkamy więc elfy, bestioludzi czy anioły. Wszystkie podbił cesarz Galerius, ogłaszając się odnowicielem starożytnego imperium Zenoiry. Ciężka ręka cesarza sprawiła jednak, że nie wszyscy poddali się jego władzy, więc co jakiś czas wybuchają bunty. Dziesięć lat później Alain – młody książę z dawnego królestwa Cornii postanawia upomnieć się o swoje dziedzictwo i odzyskać tron. Gromadzi więc wokół siebie przyjaciół i stronników, wyzwalając kolejne połacie kontynentu. Wojna zapowiada się na całkiem długą, a ponadto Alain posiada magiczny pierścień – Unicorn Ring, który odegra kluczową rolę w nadchodzących zmaganiach.
Przyznaje, iż na pierwszy rzut oka cała historia wydaje się sztampowa, ale wraz z rozwojem akcji coraz bardziej zyskuje na znaczeniu, kryjąc pod sobą wiele pomniejszych wątków i wyborów moralnych. Pomimo prostych założeń baśniowego średniowiecza, a może właśnie dlatego, śledzi się ją z dużym zaangażowaniem. Zasługa to również towarzyszy Alaina, których można zwerbować. Wprawdzie zarówno oni, jak i sam książę, nie mają złożonych osobowości, ale są całkiem sympatyczni i każdy znajdzie sobie kilku ulubieńców. Inna sprawa, że jest ich dużo, bo sześćdziesięciu, przez co większość ma przyznane dość mało czasu antenowego. Mimo to ich historie zachęcają do zaliczania zadań czy misji nieobowiązkowych, zamiast podążać tylko za główną linią fabularną, dzięki czemu nuda nam nie grozi. Widać, iż scenarzystom udało się znaleźć złoty środek pomiędzy przystępnością a rozbudowaniem całkiem przyzwoitego scenariusza gry.
Kontynent do odkrywania i wyzwolenia w Unicorn Overlord
Jednak recenzowane Unicorn Overlord nie fabułą a rozgrywką stoi. Cała jej otoczka jak żywo przywodzi mi na myśl pewnego klasyka sprzed ponad 30 lat – Ogre Battle: The March of the Black Queen. Właściwie, gdyby być złośliwy można by uznać dzieło Vanillaware za współczesną wersję tego tytułu, okraszoną własnymi pomysłami. Z drugiej strony to wielka zaleta, ponieważ jak coś zapożyczać to tylko od najlepszych. Zacznijmy od tego, że zabawa podzielona została na dwa tryby: eksploracyjny i bojowy. Wszystkie rozgrywają się na rozległej Mapie Świata upstrzonej licznymi miastami, fortami, ruinami czy innymi lokacjami, które będziemy przejmować w trakcie kampanii wojennej.
Świat Unicorn Overlord został naprawdę dobrze przemyślany i poza bitwami oferuje mnóstwo aktywności oraz spraw do załatwienia. Na mapie napotkamy pomniejsze wyzwania bojowe, mini-gry i zadania poboczne. W zależności od relacji pomiędzy bohaterami pojawiają się dodatkowe wydarzenia wzmacniające ich wspólne więzi, podobnie jak w serii Fire Emblem. Gra oferuje naprawdę wielką swobodę, lecz do niczego nas nie zmuszając. Możemy skupić się na głównym nurcie historii, odbijając tylko wyznaczone miasta, odblokowując kolejne jednostki do rekrutacji i zajmując tylko konieczne do zwycięstwa obszary, bądź znacznie poszerzyć spektrum naszych działań. Dzięki temu zdobywamy tak potrzebne na wojnie dodatkowe fundusze oraz Punkty Honoru, a co najważniejsze stajemy się coraz bardziej rozpoznawalni, dzięki czemu nasze możliwości werbunkowe rosną. To naprawdę fenomenalne uczucie mogąc prowadzić wojnę jak chcemy i gdzie chcemy, a ogranicza nas tylko siła posiadanej armii.
Kolejne wyzwolone miasto, kolejny region do zwiedzenia, ciekawość, co się zaraz wydarzy – jest w tym jakaś magia, nie pozwalająca nam oderwać się od ekranu telewizora. Posiadane włości da radę rozwijać, dostarczając mieszkańcom zaopatrzenie (i biorąc za to kasę) oraz postawić tam garnizon, który w zamian będzie dostarczał nam surowce. Takowe zbieramy też na Mapie Świata albo angażujemy się w mini-gry. Jedną z nich znamy, chociażby z Breath of Fire 4, czyli wykopywanie skarbów pod presją czasu. Inną ważną rzeczą, na jaką się w trakcie eksploracji natkniemy, to forty w pobliżu miast oferujące podobnie jak w „Hirołsach” masę unikatowych jednostek do wynajęcia jako uzupełnienie dla bohaterów fabularnych – od zwykłych rycerzy, jeźdźców, różnego rodzaju najemników, magów, czarownic, po jednostki latające, a nawet opancerzoną kawalerię. Jest ich taki multum, iż ciężko wspomnieć o wszystkich w tej recenzji.
Wojenne przygotowania
Po tym, jak się nachodzimy po mapie i pozałatwiamy poboczne kwestie, czas przejść do stricte wojennej zabawy. Batalie w Unicorn Overlord nie są wprawdzie zbytnio wymagające, mimo to przed bitwami należy odpowiednio przygotowywać posiadaną armię na nadchodzące wyzwania. Nasze siły zbrojne mogą składać się z dziesięciu drużyn po maksymalnie 6 wojaków każda, rozmieszczonych na siatce 3x2. Tutaj dwa lekkie zgrzyty. Po pierwsze, początkowo, nie da rady tworzyć pełnoetatowych drużyn oraz odblokowywać większej ilości dodatkowych oddziałów, nawet posiadając wystarczająco dużo punktów honoru do tego celu potrzebnych. Tu fabuła nakłada kaganiec w postaci prestiżu, który zwiększa się dość powoli. Po drugie gra nie pozwala tworzyć samodzielnych armii, by działać na kilku kierunkach, a szkoda, bo dałoby to całej zabawie większego rozmachu.
Mimo to planowania nam nie zabraknie, co ucieszy wielbicieli dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Trzeba wiedzieć bowiem, że formacja wojaków w danej drużynie ma kapitalnie znaczenie. Od ich rozmieszczenia i lidera zależy jak będą zachowywać się na polu walki, czyli poruszać się, zadawać i przyjmować obrażenia, decydować kogo i w jakich chronić bądź leczyć itd. Co ciekawe można samemu każdej postaci, wzorem gambitów z Final Fantasy XII, ustawić szczegółową taktykę i umiejętności według własnego uznania. Ponadto każda klasa wojowników ma swoje atuty oraz słabe strony i czułe punkty, które należy wykorzystywać. Jak powiedział dawno temu znany chiński strateg Sun Zi - wojny wygrywa się poprzez bitwy, ale w głowie i na mapie.
Unicorn Overlord jako sztuka wojny dla początkujących dowódców
Przejdźmy wreszcie w tej recenzji do trybu bojowego. Mając przygotowane wojsko, biorąc poprawkę na oddziały przeciwnika, ukształtowanie terenu, porę dnia i pogodę wydajemy wrogowi bitwę. Starcia toczą się na wycinku Mapy Świata, czyli jak to fachowo brzmi w wojskowości na ograniczonym teatrze działań pełnym miast, wiosek i innych punktów kluczowych. Będziemy starać się przejąć i wykorzystać dla własnych potrzeb, by ostatecznie dostać się do wrażej kwatery głównej, by pokonać tamtejszego dowódcę. Mamy tutaj strategicznego RPG w pełnym słowa tego znaczeniu, ponieważ, podobnie jak w serii Langrisher, nie dowodzimy wojskiem na poziomie taktycznym, tylko, właśnie, strategicznym wydając polecenia drużynom, a nie poszczególnym wojakom, co zwiększa frajdę z roli dowódcy.
Najlepsze jednak jest to, że akcja toczy się w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą, dzięki czemu namyślać możemy się jak długo chcemy, ale decyzje musimy podejmować szybko, trochę jak w The DioField Chronicle tylko w większej skali. Gdy zetkniemy się z wrogim oddziałem, walka przenosi się na animowaną scenę, w podobnym stylu jak w Soul Nomad & World Eaters, gdzie wojacy, samodzielnie toczą bój według ustalonych już przez nas schematów, aż do wyczerpania punktów akcji lub wybicia oddziału do nogi. Wtedy to oglądamy, jakie nasz kunszt wcześniejszego planowania dał efekty będąc z siebie bardzo dumni. To nie wszystko, bowiem kiedy inna jednostka naszej armii operuje w pobliżu może udzielić walczącym dodatkowego wsparcia: dla przykładu łucznicy czy magowie (jeśli mają odpowiedniego lidera) ostrzelają przeciwnika z dystansu, a uzdrowiciele wyleczą wojaków.
Wsparcie takie ma większy zasięg jeśli akurat objęta garnizonem jest pobliska wioska bądź obsadzona wieża obserwacyjna czy inna struktura militarna. Pomimo prostoty samej bitwy zagrywek i zależności strategicznych jest multum, Mogłoby się wydawać, że piekielnie droga opancerzona kawaleria jest remedium na wszystko, ale polegnie usmażona i podziurawiona, gdy na trafi na drużynę zwykłych, dobrze ustawionych złodziei i magów. Ci natomiast nie mają żadnych szans, jeśli przeciwko nim wyślemy oddział łuczników, którzy (zazwyczaj) nigdy nie pudłują. Poznaj wroga i poznaj siebie to najlepsza maksyma opisująca starcia w grze. Na szczęście dla nas przeciwnik nie jest jakoś specjalnie inteligentny, ale zachowuje się całkiem racjonalnie, nie porywa się z motyką na słońce, przyjmując pasywną taktykę, gdy jest mu to na rękę. Niestety poza bitwami wróg nie potrafi przeprowadzić samodzielnej kontrofensywy, a szkoda.
Przyciągające wzrok zmagania
Poziom trudności gry jest dobrze wyważony - nie irytuje, ale potrafi ukarać za bezmyślnie decyzje. W sukurs przychodzą elementy RPG, bohaterowie zdobywają rzecz jasna doświadczenie i zmieniają ekwipunek na mocniejszy, który potrafi nawet dodawać nowe umiejętności. Wizualnie tytuł, jak przystało na Vanillaware, na PlayStation jest graficzną ucztą dla oczu w stylu 2.5D. Mapa Świata wykorzystuje małe, urocze sprite'y przedstawiające Alaina i postacie niezależne, trochę jak w Triangle Strategy bądź planszowych gier typu Risk-Ryzyko z uproszczonym widokiem miast, ruin i punktów orientacyjnych, przypominających oldschoolowe konsolowe gry RPG. Potyczki, jak wspomniałem wcześniej w recenzji, przechodzą w dynamiczne animacje, które charakteryzują się bogatą w detale grafiką każdej postaci i jej ataków, będące ucztą dla oczu. Widać to zwłaszcza po Wiedźmach seksownie wywijających swoją talią.
Mnóstwo wizualnych dodatków i drobnych akcentów ogromnie podnoszą pozytywne wrażenia z rozgrywki, co widać przykładowo po różnych sprzedawcach i ich sklepach w wyzwalanych miastach. Ścieżka dźwiękowa również bardzo dobrze buduje klimat w Unicorn Overload. Każde królestwo ma swój motyw przewodni z których najbardziej polubiłem hymny śpiewane w Albionie. Sama gra aktorów głosowych, tak samo japońskich, czy angielskich jest na wysokim poziomie, skutecznie wpasowując się w atmosferę wykreowanego świata.
Będę szczery, Unicorn Overlord jak dla mnie nie przebiło zainteresowaniem 13 Sentinels: Aegis Rim, ale to wciąż niesamowita pozycja oferująca 50 godzin strategicznej zabawy. Nadal stanowi wartościowy nabytek dla fanów studia Vanillaware, zapewniający grywalność na wysokim poziomie oraz wszystkich wielbicieli strategii z elementami RPG, lubujących się w klimatach średniowiecznego fantasy. Tytuł oferuje naprawdę wciągający gameplay, z którego grzech nie skorzystać.
Ocena - recenzja gry Unicorn Overlord
Atuty
- Dający mnóstwo satysfakcji styl walki
- Wciąż ładna i pełna detali oprawa wizualna
- Wielu bohaterów do zwerbowania
- Otwarty świat pełen wyzwań
- Ogromne możliwości rozwoju i modyfikacji posiadanej armii
Wady
- Mimo wszystko przydałoby się więcej własnych pomysłów niż zapożyczeń
- Większości bohaterom przydałoby się więcej uwagi pod względem scenariusza
- Na poziomie planowania strategicznego przeciwnik nie wykazuje żadnej inicjatywy
Już dawno nie mieliśmy strategicznej gry RPG z tak interesującą i przemyślaną mechaniką walki. Chociaż Unicorn Overlord oferuje klasyczną do bólu opowieść pozwla nam podejść do niej z dużą swobodą. Nie zapomnijmy też o charakterystycznym dla Vanillaware stylu artystycznym oprawy, który nadal wywołuje opad szczęki swoim klimatem i detalami.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (44)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych