Mocny temat - recenzja filmu - Netflix

Mocny temat (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Sensacja i skandal to trochę za mało

Łukasz Musialik | 06.04, 20:00

W dzisiejszych czasach granice między prawdą a fikcją stają się coraz bardziej zamazane, dlatego „Mocny temat” („Scoop”) z 2024 roku, wyłania się jako dramatyczne przypomnienie o sile i konsekwencjach dziennikarstwa śledczego. 

Ten Netflixowy dramat, oparty na książce Sam McAlister „Scoops: Behind the Scenes of the BBC’s Most Shocking Interviews”, rzuca światło na kulisy jednego z najbardziej kontrowersyjnych wywiadów w historii brytyjskiej telewizji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Film w reżyserii Philipa Martina (m.in. „Nocne niebo”, „Poirot” i „The Crown”) opowiada historię m.in. ambitnej dziennikarki Emily Maitlis (Gillian Anderson), która ujawniła szokujące szczegóły skandalu seksualnego z udziałem księcia Andrzeja (Rufus Sewell).

Mocny temat (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Pióro w służbie prawdy, ale słaby rollercoaster

Mocny temat - recenzja filmu - Netflix

„Mocny temat” to film, który z pewnością wzbudzi wiele kontrowersji. Historia skandalu seksualnego z udziałem księcia Andrzeja wciąż jest świeża w pamięci wielu osób, a obraz Netflixa ujawnia kilka nieznanych dotąd szczegółów tej sprawy, „troszkę” je podkoloryzowując.

Scenariusz autorstwa Petera Morgana (m.in. „One Ordinary Day” i „Your Honor”) jest zręcznie napisany, choć brakuje mu polotu. Mimo że Morgan zręcznie połączył fakty z fikcją (podkręcono co nieco rzeczy), to nie wciągnął mnie na tyle, abym mógł napisać, że jest to pełna napięcia opowieść. Dialogi są całkiem niezłe. To głównie na nich opiera się film, jego tempo i dynamika

Postacie nakreślone z dużą dbałością o detale, także robią swoją robotę. I choć lubię przegadane filmy/seriale, to tutaj coś nie chwyciło. Nawet skandal nie był w stanie przezwyciężyć pustej, choć wydawać by się mogło, że dynamicznej akcji, która zaczyna się gdzieś na początku, zanika w połowie, aby na końcu kompletnie prysnąć. Sytuację ratuje kreacja Gillian Anderson, która wciela się w Emily Maitlis z iście aktorskim kunsztem, ale to marne pocieszenie. Jedna aktorka może skraść show, ale nie podniesie na wyżyny dość średniego filmu.

Mocny temat (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Obraz bez cenzury? Tak jakby

Mocny temat - recenzja filmu - Netflix

„Mocny temat” miejscami trzyma w napięciu, aby po chwili odpuścić. Ta rażąca niekonsekwencja powoduje, że człowiek gubi się w tej niby prostej, choć strasznej i znanej wszystkim historii. W rezultacie czułem, jakbym trwonił swój czas. Miała być poruszająca historia o odwadze, determinacji i walce o prawdę, a wyszedł średni wywiad na miarę lokalnej i mało znaczącej stacji telewizyjnej. Nie powiem, film ukazuje kulisy dziennikarskiego śledztwa i ogromną presję, jaką wywierają media na osoby publiczne, ale brakuje tu jakiś większych emocji, wzruszeń i dramatyzmu, które w obliczu tak ważnego tematu/skandalu powinny znaleźć się w filmie. 

Philip Martin nie boi się pokazywać mrocznych stron brytyjskiej arystokracji. Film ujawnia hipokryzję i zepsucie elit, a także bezwzględność tabloidalnej prasy. Tylko że to taka jakby lżejsza krytyka establishmentu. Apel o uczciwość i transparentność w mediach jest ważny, wręcz potrzebny i wymagany, ale chodzi tu o formę tego, jak podano to widzom

Elementy, które miały podkręcić dramaturgię, wcale tego nie robią. Wręcz przeciwnie — psują „show”. I trochę szkoda, bo Martin ma kilka znakomitych dzieł, które warto obejrzeć, a przez obraz Netflixa traci nieco swego reżyserskiego blasku. Ciężko było nie zauważyć Billie Piper w roli Sam McAlister, producentki programu BBC Newsnight, przedstawionej jako postać z krwi i kości, której ambicja i instynkt doprowadziły do zdobycia tytułowego „mocnego tematu”. Ale to wciąż jedna z niewielu atrakcji, tudzież zalet tego bardzo średniego dramatu.

Mocny temat (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Tylko dla wybranej grupy odbiorców

„Mocny temat” opowiada o sile ludzkiego ducha i triumfie prawdy nad kłamstwem. Film przedstawia jak ważną rolę pełnią media w społeczeństwie. To także historia o tym, że ludzie u władzy powinni brać odpowiedzialność za swoje czyny. Poza tym nowe dzieło Netflixa można interpretować na wiele sposobów. 

Dla jednych będzie to historia o upadku potężnego człowieka, dla innych o manipulacji i seksie jako narzędziach władzy. Jeszcze inni mogą zobaczyć w nim opowieść o sile dziennikarstwa i odwadze w walce o prawdę. I każdy będzie miał rację.

Chciałbym napisać, że „Mocny tytuł” to dzieło niemal bez skazy, a jego jedynym minusem może być długość - 1 godzina i 42 minuty to dla niektórych widzów i tak zbyt wiele, jak na tego typu produkcje. Jednakże film zwyczajnie nuży, więc najwidoczniej nie jest to propozycja dla każdego

Atuty

  • Kreacja Gillian Anderson
  • Ciekawie przedstawione aspekty dziennikarstwa
  • Ważny społecznie temat

Wady

  • Kiepska muzyka
  • Nierówne tempo
  • Film potrafi zainteresować, aby za chwilę znużyć

To zdecydowanie nie mój klimat. Jest dużo lepszych pozycji, zwłaszcza dramatów. Raczej nie marnowałbym na niego czasu.

4,5
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper