Reklama
Kradzież - recenzja filmu - Netflix

Kradzież (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Zimny dreszcz ze Szwecji

Łukasz Musialik | 15.04, 21:00

„Kradzież” (ang. „Stolen”) to nowy szwedzki thriller Netflixa, którego akcja rozgrywa się wśród społeczności. Saamów, czyli rdzennych mieszkańców północy, gdzie mówi się głównie po lapońsku. To poruszająca opowieść o dziedzictwie kulturowym rdzennej społeczności.

Tereny i cała sceneria, gdzie wokół tylko śnieg (i ewentualnie lasy) przypomniały mi o czwartym sezonie Detektywa. Motywem przewodnim nie jest kopalnia, choć w filmie także o niej wspomniano.

Dalsza część tekstu pod wideo

Poza tym tutaj akcja dzieje się głównie za dnia, a nie w nocy. I właściwie te dwie historie nie mają ze sobą nic wspólnego poza jednym — rdzenni mieszkańcy walczą o przetrwanie, tylko trochę w inny sposób.

Kradzież (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Nie jesteś moja. Tylko cię wypożyczam

Kradzież - recenzja filmu - Netflix

Elle Márjá Eira (norweska piosenkarka, kompozytorka, producentka filmowa i prezenterka telewizyjna), w swoim pierwszym tak wielkim debiucie reżyserskim, przedstawia historię Elsy (Elin Oskal), która jako dziecko była świadkiem brutalnego zabójstwa swojego cielęcia. Przeżycie to, skrywane w głębi duszy, w pewnym momencie powraca, gdy ktoś zaczyna brutalnie zabijać zwierzęta, a policja i społeczeństwo wydają się być obojętne na cierpienie jej rodziny. To zmusza ją do konfrontacji z przeszłością i obrony swojego dziedzictwa.

Eira, podobnie jak nasza bohaterka, pochodzi z rodziny hodowców reniferów. Znana z propagowania swojej kultury, głównie poprzez rdzenną muzykę (łączenie gatunków elektronicznych i joik), posługuje się swoim ojczystym językiem sápmi (język północnosaamski). Te wszystkie elementy wpłynęły na obraz, jaki stworzyła. W każdej scenie widać, że rozumie temat poważnie zagrożonej kultury rdzennej ludności, w dzisiejszym szybko rozwijającym się świecie, gdzie zwykle nie ma dla niej miejsca.

Zastosowała więc dość „strategiczne” tempo narracji, zanurzając widzów w surowym świecie, stopniowo odsłaniając nam jego tajemnice. I nie chodzi tu tylko o teren, ale i piękno swojskiego życia w typowej wiosce, gdzieś na zupełnym odludziu. Choć film może wymagać cierpliwości od widzów, którym ciężko się skoncentrować, skupić się na pewnych elementach, tudzież założeniach produkcji i przebrnąć przez pierwsze 30-minut, to jest on na tyle przekonujący, że utrzymuje zainteresowanie aż do końca. Tylko trzeba dać mu szansę i… poświęcić czas.

Kradzież (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Kino dwóch aktorów

Kradzież - recenzja filmu - Netflix

Kunsztowna kinematografia podkreśla trudności napotykane przez lud Sami, jednocześnie ukazując surowe piękno zaśnieżonych gór. Eira przedstawia świat pełen kontrastów, łącząc wspaniałe widoki z ponurą rzeczywistością.

Jednak jego siła tkwi w autentyczności – zarówno w kreacji postaci, jak i w przedstawieniu surowej rzeczywistości rdzennych mieszkańców Skandynawii. Główna bohaterka, Elsa (Elin Oskal), jest postacią wielowymiarową, której determinacja i ból są wręcz namacalne, ale jednocześnie subtelnie przekazują jej wrażliwość, dodając głębi i autentyczności całej fabule. Aktorstwo stoi więc na bardzo dobrym poziomie, a Martin Wallström (znany z serialu „Mr. Robot”) w roli antagonisty dostarcza przekonującego portretu człowieka pełnego uprzedzeń

Magnus Kuhmunen gra odpowiedzialnego ojca Elsy, Nilsa-Johana, który jest obrazem normalnego człowieka gotowego walczyć o swoją kulturową niezależność. Pavva Pittja w roli Lassego ma niewielki wkład w fabułę, ale całkiem dobrze prezentuj swoje zróżnicowane zdolności aktorskie. To w zasadzie kino dwóch aktorów (Elin Oskal i Martina Wallströma), niepozostawiających wiele miejsca innym, drugoplanowym postaciom. 

Reżyseria Eiry jest zarazem subtelna, ale i mocna. Używa ona krajobrazu północnej Skandynawii nie tylko jako tła, ale jako kluczowego elementu opowiadanej historii. Zdjęcia są piękne i surowe, odzwierciedlając emocjonalny stan bohaterów. Scenariusz Petera Birro i Ann-Helen Laestadius jest dobrze skonstruowany, choć miejscami zbyt „kompresyjny”. Film bardzo długo się rozkręca, żeby później szybko przejść do sedna sprawy i zanim się zorientujesz, jest już koniec. Po wszystkim. Finito.

Kradzież (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Coś dla miłośników skandynawskiego kina

„Kradzież” to nie tylko film o ochronie dziedzictwa kulturowego, ale także o wyzwaniach, z jakimi boryka się współczesny świat, takich jak ksenofobia, zmiany klimatyczne i społeczna rozpacz, zwłaszcza gdy zagrożone są tradycyjne hodowle reniferów. To serce bijące w rytmie kultury Sami, co doskonale słychać w idealnie dopasowanej do klimatu muzyce

Mimo pewnych niedociągnięć „Kradzież” pozostaje dziełem godnym uwagi i ciekawym tematem do dyskusji, ale nie jest to film dla każdego. Mimo to, jego uniwersalne przesłanie o tolerancji i zrozumieniu jest czymś, co w dzisiejszych czasach wydaje się być bardziej potrzebne niż kiedykolwiek wcześniej.

Atuty

  • Gra aktorska (protagonistki i antagonisty)
  • Muzyka
  • Krajobraz, sceneria i montaż
  • Ciekawie przedstawiona surowa rzeczywistości rdzennych mieszkańców Skandynawii

Wady

  • Brak napięcia
  • Długo się rozwija, przez co może znużyć
  • Niektóre postacie wydają się być zbędne, co sprawia, że narracja jest niepotrzebnie rozproszona
  • Czasami popada w stereotypy, które mogą być mylące dla widzów nieznających tematu

Nie będę jednak ukrywać, że jest to kino kameralne skierowane do wąskiego grona odbiorców, do których ja się nie zaliczam, ale zapewne znajdą się fani takich opowieści.

5,0
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper