Sand land: the series (2024) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Ostanie hurra Akiry Toriyamy
Jakoś tydzień temu, Kajetan przybliżał na portalu historię marki "Sand Land", od narysowanej z nudów mangi, przez film, po grę. A ponieważ już dosłownie jutro na portal wskoczy recenzja rzeczonej gry, a ostatni odcinek serialu dosłownie wczoraj pojawił się na Disney+, jest to idealna okazja, aby zachęcić wszystkich fanów japońskiego stylu do obejrzenia go!
Żeby się za bardzo nie powtarzać, napiszę krótko, że "Sand Land" to króciutka, jednotomowa manga (jakimś cudem nigdy u nas nie wydana...), którą autor hiciorów takich jak "Dr Slump" i "Dragon ball", Akira Toriyama, napisał sobie dla frajdy - bez żadnych planów na długą serię i kontynuacje, bez ciśnienia i zawiłych scenariuszy. Zamiast tego, jak za dawnych, dobrych lat, autor skupił się na poczuciu przygody i humorze. Pod tym względem można powiedzieć, że to taki trochę duchowy spadkobierca pierwszej sagi oryginalnego "Dragon balla".
Serial podzielony jest na dwie części. Pierwszych sześć odcinków to po prostu historia, którą szczęśliwcy znający mangę będą kojarzyli z rysunków Toriyamy (ewentualnie jeśli ktoś oglądał film z zeszłego roku, to tutaj mamy po prostu jego rozbudowaną wersję). Później natomiast otrzymujemy zupełnie nową opowieść, z grubsza samodzielną, z szeregiem zupełnie nowych postaci - spokojnie, ją również opracował autor oryginału. Nie doczekał jedynie premiery, umierając nagle dwa miesiące temu.
Sand land: the series (2024) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Dwa demony i szeryf wchodzą do baru i...
Głównymi bohaterami serialu są trzy osoby na misji znalezienia wielkiego źródła wody, której wystarczyłoby dla wszystkich. Beelzebub, książę demonów i syn samego Lucifera (który wygląda podejrzanie podobnie do Dabury, czy tam Kadabry, jak ochrzcił go autor polskiego tłumaczenia "Dragon balla"). Jako członek demoniej rodziny królewskiej, jest oczywiście zły, okropny, zepsuty do szpiku kości. Na przykład raz na jakiś czas nie chce mu się myć rąk po siusianiu albo mówi, że odda pożyczoną grę po tygodniu, a faktycznie zwraca ją dopiero po dziesięciu dniach. No, ewidentnie zło wcielone. Jego kompanem i pomocnikiem jest Rabuś, wyglądający bardzo wiekowo, ale całkiem sprytny, zręczny i zaradny kombinator, z jakiegoś powodu lubiący przebierać się za Świętego Mikołaja. Stawkę zamyka jedyny człowiek w ekipie - niejaki Rao, szeryf niewielkiej wioski, który zobowiązał się znaleźć swoim ludziom wodę, nawet jeśli będzie musiał współpracować z demonami, aby ten cel osiągnąć. Po drodze spotkają kilka szczerze dziwacznych oraz przynajmniej jedną sympatycznie niejednoznaczną postać, a historia, choć prosta, oferuje ze dwa-trzy podstawowe, przewidywalne zwroty akcji. Lekka rozrywka, utrzymana w duchu przyjaźni, przygody i niezobowiązującego humoru.
Toriyama słynął z tego, że jak dobrze się zakręcił, to potrafił zapomnieć co wcześniej napisał, porzucając zupełnie mniej istotne postacie, zapominając jak rysowało się włosy w ssj2, tworząc lekkie kontradykcje. Złośliwi mogą powiedzieć, że i biorąc się za kreślenie tej nowej, drugiej sagi "Sand Land", też męczyła go jakaś lekka skleroza, ponieważ w szerszej perspektywie, obie historie kończą się zaskakująco podobnie. Oczywiście w detalach są to już zupełnie różne przygody i nie ma mowy abyśmy nudzili się w trakcie oglądania, ale finalnie, przy oglądaniu ostatniego odcinka towarzyszyło mi jakieś takie lekkie uczucie deja vu.
Sand land: the series (2024) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Wyraziści bohaterowie
W drugiej sadze przenosimy się z Sand Landu do Forest Landu, gdzie tamtejsza rodzina królewska mierzy się z nie lada kłopotem. Otóż "bohaterski" anioł o tycich skrzydełkach, Muniel chce... Ściąć głowę królowi, obalonemu przez siebie i swojego pomagiera, olbrzymiego, zamaskowanego wojownika, imieniem Bred. Beelzebub i spółka muszą pomóc Ann, członkini ruchu oporu, opanować sytuację i powstrzymać Muniela, zanim ten... Zniszczy cały Sand Land.
Druga seria jest zdecydowanie bardziej żwawa od pierwszej. Praktycznie od samego początku czujemy, że bohaterów goni czas - od pierwszego niebezpieczeństwa związanego z pewnym wodospadem, przez zbliżającą się egzekucję, na ratowaniu całej krainy kończąc. Nowi bohaterowie bardzo dobrze współgrają z tymi już znanymi. Zwłaszcza Ann i Beelzebub są zabawni razem. Kiedy dwie tak uparte i narwane głowy muszą współpracować, rezultatem może być tylko chaos. Interesująca jest również rywalizacja Rao i Breda. Wiemy, że ten pierwszy jest dobrym człowiekiem, już chwilę go znamy, ale popełnił też w życiu kilka błędów, pod niektórymi względami będąc całkiem podobnym do Breda. Tworzy to napięcie między nimi, bo jeden ma już bagaż doświadczeń, których drugi nie chce nawet słuchać.
Tempo narracji nie pozwala się nudzić, zwariowane postacie i pojazdy przyklejają widzowi permanentny uśmiech do twarzy, a strona artystyczna... A, no właśnie! Tak jak w ogólnym rozrachunku serial wygląda dobrze - odrobinę jak gdyby korzystał z tych samych zasobów, co gra - ale do tej grafiki 3D udającej 2D trzeba się jednak przyzwyczaić. Praktycznie do samego końca przeszkadzało mi z jaką płynnością przesuwają się tła (a zazwyczaj marudzę w drugą stronę - i weź tu człowiekowi dogódź), jak kreski robiące za zmarszczki są wyraźnie "narysowane" pod oczami w pełni wymodelowanej przecież głowy Rao. Ma to oczywiście i swoje plusy - na przykład akcja, wybuchy, kolejne ciosy mogą dzięki temu wyglądać niedorzecznie wręcz dobrze, z czego twórcy serialu skrzętnie korzystają - zwłaszcza w ostatnich odcinkach. Jestem jednak przekonany, że jeśli powstanie kolejny sezon, to nawet nie zauważymy, że coś wygląda nie tak, jak powinno - przyzwyczaimy się. I choć nie wiem, czy powinien, to jednak ostatecznie chciałbym aby serial był kontynuowany. W tych postaciach drzemie jeszcze całkiem spory potencjał i aż szkoda byłoby go nie wykorzystać.
Atuty
- Humor;
- Ciekawi bohaterowie i ich wzajemne relacje;
- Wyraziste sceny akcji;
- Prosta, przygodowa historia z przymrużeniem oka;
- Potencjał tego świata.
Wady
- Grafika 3D potrafi wyglądać... Dziwnie;
- Powtarzające się motywy fabularne.
"Sand land: the series" to 13 odcinków przygody i humoru w wybitnie japońskim stylu. Lekka, ale wciągająca opowieść, przepełniona specyficznymi pomysłami, prosto z głowy Akiry Toriyamy. Jeśli tęsknisz za początkami "Dragon balla", to może być propozycja dla ciebie.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych