Królestwo Planety Małp (2024) - recenzja i opinia o filmie [Disney]. Umarł Król, niech żyje... Tyran
„Planeta Małp” po raz kolejny wraca do kin. Na szczęście nie z czwartym już restartem, ale kontynuacją poprzedniej trylogii. Na tyle zgrabną, że do szczęścia nie potrzeba w sumie znać nawet historii kończącej cykl z 2017 roku. Inna sprawa, że znać ją warto.
Świat od czasu wydarzeń w „Wojnie o planetę małp" mocno się zmienił. Minęło bowiem około 300 lat, zmieniały się pokolenia, tworzyły nowe klany małp, echa dawnej cywilizacji wybrzmiewają już tylko dzięki szkieletom dawnych budowli pochłoniętych do reszty przez matkę naturę. A ludzie? Ludzie do reszty zdziczali.
Widzowie śledzą losy jednego z małpich plemion, które próbuje żyć w spokoju zajmując się między innymi hodowlą ptactwa. Na pierwszy plan wysuwa się tu szympans imieniem Noe (Owen Teague), wrażliwy i oddany sprawie, ale jednocześnie bardzo uprzedzony do ludzi, którzy uważani są za prymitywną rasę niepotrafiącą nawet mówić. To właśnie Noe po ataku przeprowadzanym na jego wioskę przez goryle w tajemniczych maskach, rusza w podróż po nieznanym mu wcześniej świecie, opuszczając swoją strefę komfortu, by odnaleźć uprowadzoną rodzinę i pomścić śmierć tych, którzy polegli.
Królestwo Planety Małp (2024) - recenzja i opinia o filmie [Disney]. W klimacie The Last of Us
Fabuła nie jest specjalnie oryginalna - motyw zemsty wałkowany był już w filmach do znudzenia i w „Królestwie Planety Małp" znajdziecie sporo ogranych schematów. A jednak podróż z bohaterem przez nieznany jemu jak i nam, widzom, świat, poznawanie nowych przyjaciół i odkrywanie sekretów dawnych cywilizacji wciąga od samego początku. Na pewno spora w tym zasługa wykreowanego ekosystemu oraz scenografii, która nie raz przywoływała żywe wspomnienia z The Last of Us. Zniszczone wieżowce porośnięte roślinami, obrazy przejmującej kontrolę nad światem natury, przepiękne panoramy dolin, gór czy jezior będące domem dla różnych gatunków zwierząt, w końcu monumentalne ruiny galerii handlowych, wraków statków czy samolotów - to wszystko robi bardzo pozytywne wrażenie.
Jak na „Planetę Małp” przystało nie zawodzą też efekty specjalne. CGI stoi na wysokim poziomie, a sceny akcji, począwszy od pojedynków małp, a skończywszy na efektownych eksplozjach i katastrofach naturalnych, to kwintesencja popcornowego kina. Ponownie też udało się bezbłędnie odwzorować mimikę twarzy, tiki i ruchy małp, z których można bez problemu wyczytać emocje i detale pozwalające uwierzyć, że są to postacie z „krwi i kości”. Animacja stoi na naprawdę wysokim poziomie, czego nie można powiedzieć o grze aktorskiej Freyi Allan, jednej z niewielu postaci ludzkich, znanej z roli Ciri w serialowym Wiedźminie. Dziewczyna wypada dość blado i mało przekonywująco na tle wygenerowanych komputerowo małp. Ciężko zżyć się z tą postacią, czego nie można powiedzieć o towarzyszach Noego. Jak orangutan Raka (Peter Macon), który z miejsca wzbudza ogromną sympatię.
Królestwo Planety Małp (2024) - recenzja i opinia o filmie [Disney]. Oddajcie cesarzowi, co cesarskie
Wspomniałem, że film jest kontynuacją poprzedniej trylogii nie bez powodu, bo mimo iż obraz doskonale sprawdza się jako nowa, autonomiczna opowieść, to zadbano też o całą masę odniesień i smaczków, które wyłapią osoby znające serię. Szympans Cezar, bohater poprzedniej trylogii, po śmierci stał się kimś w rodzaju proroka, myśliciela, owianego legenda przywódcy, którego nauki odbierane są kilka pokoleń później w dwojaki sposób. Jedni traktują Cezara jak duchowego przywódcę dążącego do pokoju, inni przypisują sobie jego cechy uważając się za prawowitych następców, by budować tyraniczną władzę. I takim kimś jest właśnie czarny charakter nowej odsłony - Proximus Cezar (Kevin Durand).
Tworzy to swego rodzaju mitologię, która wzbogaca świat przedstawiony. Bo choć nie brakuje tu błędów logicznych, które można dość łatwo wyłapać, a ewolucja regresywna wśród ludzi i ich rozwarstwienie wydają się trochę naciągane, to ostatecznie mamy do czynienia z emocjonalnym i całkiem złożonym filmem, w którym nie brakuje wątków pokazujących międzygatunkową rywalizację na wielu poziomach. Nie tylko o terytorium, ale też dążenie do dalszej ewolucji i chęć poznania dziedzictwa dawnych cywilizacji. Widzimy też coś na wzór kształtującej się religii i kultu jednostki, dylematy egzystencjalne czy poszukiwania własnej tożsamości. To wszystko kryje się gdzieś w tle, ubrane w szaty blockbustera, ale dobrze rezonuje z wykreowanym światem. A czy małpy i ludzie mogą żyć w zgodzie?
Tego dowiemy się zapewne w kolejnych odsłonach „Planety Małp", bowiem reżyser, Wes Ball, widzi tu potencjał na kontynuowanie wątków i stworzenie nowej trylogii. Jeśli oczywiście bóg, przepraszam, „box office" pozwoli.
Atuty
- Znakomicie zaprojektowane lokacje i scenografia
- Efekty specjalne i sceny akcji
- Odkrywanie świata wraz z bohaterami
- Nawiązania do poprzednich odsłon
- Dobrze napisani małpie postacie
Wady
- Mało przekonująca rola Freyi Allan
- Błędy logiczne
- Początkowo prosta intryga
Choć otwarcie nowej trylogii Planety Małp nie ustrzegło się kilku błędów, to na koniec dnia nie zawodzi. To naprawdę dobrze zrealizowany i wciągający blockbuster.
Przeczytaj również
Komentarze (45)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych