Garfield (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Sierściuch schował pazury i bawi dzieci
Garfield, ten pomarańczowy kot, co to nie lubi poniedziałków, boi się pająków i kocha lasagne, to bardzo wdzięczny temat na film pełnometrażowy, choć jego pierwsze kinowe perypetie z 2004 roku nie warte były funta kłaków. I choć najnowszej produkcji również brakuje trochę do ideału, to na koniec dnia jest to po prostu uroczy film familijny, przy którym można mało myśleć i dobrze się bawić.
Historia opowiada niezbyt dobrze zgłębiony okres dzieciństwa Garfielda, który będąc małym kociakiem został porzucony przez ojca. Sierściucha przygarnął znany fanom uniwersum Jon (co ciekawe - to on był pierwotnie głównym bohaterem komiksu), pod opieką którego Garfield wyrósł na leniwego, wiecznie głodnego i wysługującego się wszystkimi na około kota.
Po latach sielanki w luksusie w życiu Rudego pojawia się ponownie zaginiony w akcji ojciec - niejaki Vic. Charakterem zupełnie do niego niepodobny, a na domiar złego wciągający go w wir pokręconych wydarzeń i konieczności spłaty zaciągniętego długu u psychopatycznej kotki planującej skok stulecia na mleczarnię. Nie da się ukryć, że osią scenariusza jest trudna, pełna oskarżeń i nieufności relacja ojca z synem. Nigdy jednak na tyle głęboka, by odciągnąć uwagę dzieciaków od dynamicznej akcji.
Garfield (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Zwierzyniec
Tym samym humor, tempo i realizacja bardziej trafiają do młodszej widowni. Historia nie jest specjalnie oryginalna, a co więcej, przedstawia Garfielda nieco inaczej niż starsi fani pamiętają z komiksu. Nie jest już tym zgryźliwych leniem, to postać bardziej kreskówkowa, współczesna, mająca trafić w gusta młodszego odbiorcy. Można też odnieść wrażenie, że Garfield, a zwłaszcza Jon, który dostał bardzo mało miejsca antenowego, są teraz tylko częścią większego uniwersum, co może zniechęcić wiernych fanów marki. W świecie Garfielda debiutuje kilka postaci na raz, poza wątkiem rodzinnym mamy też miłosny dramat byka Otto i krowy Olivii, historię trzęsącej półświatkiem Jinx oraz jej przezabawnych pomagierów (jeden wygląda jak Pudzian, drugi jak hiena z „Króla Lwa"), a czas kradnie też znany fanom pies Garfielda, Odie, który jako jedyny ze wszystkich zwierząt pozostaje niemy.
Mimo wszystko w filmie przemycono sporo żartów odnoszących się do rzeczywistości, na haczyk których złapią się rodzice. Napakowano też animacje całą masą odniesień do świata kina i podkultury. Mamy więc sekwencję mrugającą okiem w stonek „Kill Billa”, mamy akrobacje rodem z „Mission Impossible” i całkiem udaną, zwierzęcą wersję Toma Cruise'a, ale mamy też nawiązania do takich kultowych klasyków jak Looney Tunes. O Charlie Chaplinie nawet nie wspominam. Film akcji miesza się tu z klimatem noire, a miłosne podrywy taneczne przecinają z westernem. W jednej chwili grupa zwierzaków próbuje ukraść ciężarówkę z mleczarni, a w kolejnej toczy pojedynek na dachu pędzącego pociągu. Dużo. A może za dużo?
Garfield (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Familijne kino
Animacja cieszy jednak oko, jest kolorowa, dobrze udźwiękowiona, choć niczym w komiksie przez większość czasu unika szczegółowych kadrów. Te „tańsze”, sytuacyjne gagi napędzane są slapstickowym humorem, którego również raczej nie uświadczymy za bardzo w komiksach, co ponownie pokazuje, że marka obrała nowy kierunek. Jeśli czujecie, że w recenzji przebija trochę tęsknota za starym Garfieldem, to dobrze czujecie, z drugiej jednak strony moje dzieci widząc jak rudzielec odbija się od otoczenia niczym kauczukowa piłeczka bawiły się znakomicie. Z ich perspektywy to naprawdę udana animacja, na której nie sposób się nudzić. Ja, mimo dobrego tempa, nie obraziłbym się, gdyby film był bardziej skondensowany. Osobiście liczyłem na coś bardziej oryginalnego, a to po prostu kolejna animacja dla dzieci niewyróżniająca się specjalnie w tłumie współczesnych produckji.
Pochwalić muszę polski dubbing, choć trochę żałuję, że nie obejrzałem filmu w oryginale, gdzie w Garfielda wciela się sam Chris Pratt (przemawiał też głosem Mario w „Super Mario Brothers"), a w jego ojca - Samuel L. Jackson. Finalnie Garfield to tylko i aż niezobowiązujący, zabawny film familijny z uroczym bohaterem. Idealny na weekendowy wypad do kina, po którym zapewne skoczycie na pizzę. Koniecznie pepperoni.
Atuty
- Dobre wykonanie i tempo
- Nowe postacie są na swój sposób ciekawe
- Zabawna relacja Garfielda z ojcem
- Doskonale skrojona pod młodszych odbiorców
Wady
- Mało wyszukana fabuła
- Niektóre żarty są bardzo tanie
- To przede wszystkim film dla dzieci, a dopiero potem fanów oryginału
Współczesny Garfield to przede wszystkim kino familijne. Fani mogą kręcić nosem, ale dzieci będą zadowolone.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych