Młody Sheldon (2017)

Młody Sheldon (2017) - recenzja, opinia o finałowym sezonie serialu [HBO]. Słodko-gorzkie pożegnanie

Piotrek Kamiński | 24.05, 21:00

Sheldon i Mary próbują odnaleźć się w Niemczech, podczas gdy w domu jeden metaforyczny pożar goni drugi. Powrót do domu pozwala rodzinie odetchnąć choć przez chwilę, lecz przyszłość szykuje im jeszcze kilka ciężkich prób do zmierzenia się zanim tytułowy bohater uda się w końcu na uczelnię, na której poznaliśmy go w "Teorii wielkiego podrywu".

Ostatni sezon "Młodego Sheldona" miał niemałe wyzwanie przed sobą. To już ostatnia, mniejsza garstka odcinków, a my wciąż jeszcze nie widzieliśmy wielu formatywnych momentów z życia głównego bohatera, które wiedzieliśmy, że muszą nastąpić. Część z nich została na ten moment pominięta (w końcu mamy dostać kolejny spin-off, tym razem poświęcony Georgie'emu i jego rodzinie), inne zrekontekstualizowano - ale ze smakiem - o części najpewniej nie usłyszymy już nigdy, ale pewne rzeczy zwyczajnie trzeba było zrobić, aby nadać tym ostatnim odcinkom odpowiedni ton, aby pokazać, że pewna epoka kończy się właśnie i jest to proces nieodwracalny. I niby wiedziałem, ale i tak kompletnie nie byłem na ten moment gotowy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ten spin-off to dla mnie prawdziwa enigma. Bardzo szybko, praktycznie od pierwszych odcinków, stał się moim absolutnym faworytem, urzekając ciepłem przekazu, humorem, obsadą, wszystkim. Ale była to miłość absolutnie niespodziewana, jako że oryginalną "Teorię wielkiego podrywu" zdążyłem w ostatnich sezonach... Znienawidzić. I nawet nie w sensie, że podobała mi się mniej, niż wcześniejsze sezony. Dosłownie gardziłem tym, jak ewoluowały postacie, jak złośliwi i nudni stali się wszyscy po kolei, jak wiele jadu wylewało się z ich ust. Czy przestałem oglądać? No nie, bo jednak przyzwyczajenie zrobiło swoje i chciałem dociągnąć tę historię do końca. Dlatego też od razu zabrałem się za "Młodego Sheldona". I tak jak nie uważam, aby był to serial idealny, tak śmiało stwierdzam, że jest jako całość o niebo lepszą produkcją.

Młody Sheldon (2017) - recenzja, opinia o finałowym sezonie serialu [HBO]. Bardziej "Co słychać u Cooperów", ale nie ma w tym nic złego

Rodzinny obiad

To całkiem ciekawe, jak mocno ewoluowali ludzie otaczający Sheldona jako postacie. Podczas gdy główny bohater przez cały serial pozostał niemal tą samą postacią, jedynie z rzadka ucząc się czegoś nowego - ale zawsze pozostając w ramach wyznaczonych przez Jima Parsonsa - reszta obsady (może z wyjątkiem mamy) miała czystą kartę, mogła zostać napisana w dowolny, odpowiadający twórcom sposób, rozwinąć się we właściwie dowolną stronę. I twórcy serialu ewidentnie zdawali sobie z tego sprawę, ponieważ w tych ostatnich sezonach, tak naprawdę WSZYSCY byli ciekawsi od głównego bohatera. I nie inaczej jest i w finale.

Z istotnych wątków mamy więc problemy małżeńskie George'a (Lance Barber) i Mary (Zoe Perry), powolne, ale bardzo urocze budowanie wspólnej rodziny Georgie'ego (Montana Jordan) i Mandy (Emily Osment), wciąż rozwijający się, nielegalny biznes babci (Annie Potts), dalszy rozwój intelektualny Sheldona (Ian Armitage). Najsłabiej na tym podziale wychodzi Missy (Raegan Revord), która przez większą część sezonu jest jedynie ozdobą, gadającą głową reagującą na wydarzenia zainicjowane przez innych. Jasne, nawet w tej sytuacji dostała kilka ciekawych momentów, pozwalających jej zaprezentować się aktorsko, ale trudno nie odnieść wrażenia, że scenarzyści nie mieli za bardzo pomysłu, co z nią zrobić. Choć to niewyobrażalne, już doktor Sturgis (Wallace Shawn) i doktor Linklatter (Ed Begley jr.) mają więcej do roboty w tym sezonie.

Młody Sheldon (2017) - recenzja, opinia o finałowym sezonie serialu [HBO]. Kilka bardziej i mniej udanych decyzji

Nowi główni bohaterowie

Czuję się lekko zawiedziony tym, że tak wiele czasu poświęcono na ostatecznie mało istotne wątki, jak nowi koledzy ze studiów Sheldona, którzy zniknęli z serialu tak samo szybko, jak się w nim pojawili, a ominęli zupełnie wyimaginowany konflikt Coopera z Tamem, który pojawia się co prawda na moment w ostatnim sezonie, ale wyłącznie gościnnie. I niby to ich ostateczne rozstanie nie koliduje z faktem, że przestali się przyjaźnić, ale jest jakieś takie... Nijakie. Tak samo postanowiono zrezygnować z wątku kosy między Sheldonem a jego bratem. Tu akurat nie mam pretensji do twórców. Jak wspominałem wyżej, Georgie ewoluował w bardzo sympatyczną, zabawną postać, której daleko do łobuza, jakim malował go młodszy brat. Charakterystyka ta zwyczajnie nie pasowała do postaci i serialu w ogóle, więc twórcy podjęli najlepszą możliwą decyzję i... Olali ciągłość fabularną. Aż sam nie wierzę, że to napisałem. Z drugiej strony, może jeszcze dostaniemy ten wątek, ale przepisany na nieporozumienie wynikające z nieogarnięcia Sheldona w tych sprawach, jak udało się załatwić wątek zdrady George'a seniora nie psując przy tym postaci.

Trzeba jednak przyznać scenarzystom, że przynajmniej potrafili wykorzystać te mało istotne sceny do budowania dobrej jakości gagów. Nowi nerdzi wokół Sheldona są równie nieprzystosowani jak on sam, George prawie przekonująco udaje, że panuje nad sytuacją pod nieobecność żony, Dale (Craig T. Nelson) musi się chować żeby móc pograć na gitarze. Tylko od czasu do czasu robi się deczko zbyt złośliwie, czego uosobieniem jest postać matki Mandy, Audrey (Rachel Bay Jones). Ale i jej złośliwość zostaje ostatecznie wyrównana poziomem słodyczy i emocji z końcówki. Czy twórcy przesadzają odrobinę z tym, jak niemożliwie ciepli pod koniec są dla siebie wszyscy? Może odrobinę, ale przy tym zakończeniu, jakie nam zaserwowano, odrobina ckliwości jest jak najbardziej na miejscu. Zarówno komediowo, jak i dramatycznie był to bardzo dobry sezon. W większości przemyślany.

Z jednej strony jest mi trochę przykro, że to już koniec, z drugiej zdecydowanie pora była już kończyć. Armitage zaczął wyraźnie dorastać, zatracając gdzieś po drodze ten dziecięcy urok, którym odznaczał się w pierwszych sezonach, no i, tak między bogiem a prawdą... Na ile sposobów można przepakować ten sam żart, zanim stanie się nudny? Sheldon stał się gościem we własnym serialu. Lepiej skupić się teraz na kimś innym, a jemu dać już spokój. I tak udało się Lorre'emu dowieźć solidne zakończenie. Jestem przekonany, że jeszcze kiedyś wrócę do tego serialu.

Atuty

  • Świetni Georgie i Mandy;
  • Dużo, w większości bardzo skutecznego, uniwersalnego humoru;
  • Lance Barber jako George Sr.;
  • Masa uroczych, ciepłych, zaskakująco głębokich momentów;
  • Z początku irytujący, ale ostatecznie udany gościnny występ dorosłego Sheldona i Amy.

Wady

  • Sheldon i jego siostra stali się najmniej interesującymi postaciami w serialu;
  • Traci trochę czasu na kiepsko rozwinięte, niepotrzebne wątki;
  • Nie dostaliśmy kilku oczekiwanych scen (choć w kilku przypadkach jest to raczej dobra wiadomość).

Ostatni sezon "Młodego Sheldona" z początku powiela błędy poprzednika, lecz druga połowa sezonu dostarcza jeden świetny odcinek za drugim, finalnie dostarczając zakończenie w równej mierze odpowiednie, urocze, smutne i zabawne. Będę tęsknił. Jeśli finał jeszcze przed tobą, to zaopatrz się w paczkę chusteczek i do dzieła! Warto.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper