Jedno życie (2024) - recenzja filmu [Monolith]. Poruszająca historia Nicky'ego Wintona
Niedługo przed wybuchem 2. Wojny Światowej pewien Brytyjczyk odwiedził Czechosłowację, gdzie zastał kryzys humanitarny o skali, jakiej w życiu się nie spodziewał. Czując, że ma obowiązek wykorzystać swoją pozycję aby im pomóc, rozpoczyna oddolną pracę w kierunku wywiezienia stamtąd chociaż dzieci, zanim rozpęta się piekło.
Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o Nickym Wintonie. Jeśli w trakcie studiów pojawiła się gdzie o nim wzmianka, to albo przespałem ten wykład albo niezbyt uważnie czytałem podręczniki przed egzaminami. Ale może nie jest ze mną aż tak źle - może to po prostu przez fakt, że historia jego wysiłków tak naprawdę nie była szerzej znana jeszcze przez dobrych czterdzieści lat po zakończeniu wojny. Sam zainteresowany nigdy się nią nikomu nie pochwalił - nawet własnej żonie, która przypadkiem znalazła jego zapiski, pamiątki i wspomnienia z tamtego okresu i postanowiła zabrać je do telewizji.
Film przedstawia te bliższe naszym czasom wydarzenia odrobinę inaczej, dając samemu głównemu bohaterowi więcej siły sprawczej - podejrzewam, że po to, aby nie stał się postacią poboczną we własnej opowieści. Grunt, że ostatecznie nie niszczy to w żaden sposób ostatecznego wydźwięku tych wydarzeń, a ten, gwarantuję ci, niesie ze sobą taki ładunek emocjonalny, że i kamień uroniłby łzę albo nawet całe ich morze.
Jedno życie (2024) - recenzja filmu [Monolith]. Kto ratuje jedno życie...
Fabułę poznajemy dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy powolną, sympatyczną jesień życia Wintona w wykonaniu Anthony'ego Hopkinsa. Jego codzienność to wykłócanie się o wszystko co się da dla organizacji charytatywnych, w których się udziela, znoszenie do domu szmelcu, który "może się przydać" i spędzanie czasu z kochającą żoną, Grete (Lena Olin). Kiedy ma ona jednak dość tego, że ich dom zamienił się w rupieciarnię i prosi męża, aby coś z tym zrobił, pojawia się temat 'teczki' i co zrobić z jej zawartością. Cofamy się w czasie do roku 1939, gdzie młody Nicky (Johnny Flynn) żegna się z mamą (Helena Bonham Carter) i wyrusza na Czechosłowację. Od tej pory fabuła filmu skakać będzie między tymi dwoma okresami, raz pokazując tok rozumowania starszego pana, który pragnie zrobić ze swoimi wspomnieniami coś wartościowego, a kiedy indziej objaśniając widzowi co dokładnie te wspomnienia przedstawiają.
Opowieść pióra Lucindy Cox i Nicka Drake'a, w oparciu o książkę córki Nicky'ego, Barbary Winton, nie jest przesadnie szybka i nagląca. Niby zegar wciąż tyka, Hitler w każdej chwili może zacząć coś, o czym większość nie chcę nawet myśleć - a my, widzowie, dodatkowo znamy nawet datę i godzinę - ale przez większość filmu nie czuję się, że to już zaraz, za moment. Może ma to jakiś związek z faktem, że praca głównych bohaterów filmu to w większości nie typowe dla fikcji, widowiskowe akcje, przekradanie się z dziećmi po ciemnych uliczkach, po których spacerują czyhający na nich Niemcy, płomienne przemówienia w telewizji i wyrabianie się ze wszystkim na ostatnią sekundę. Prawdziwa praca nad ratowaniem ludzkiego życia miała znacznie mniej fajerwerkowy charakter i wiązała się ze staniem w kolejkach do urzędu imigracyjnego, pozyskiwaniem funduszy, rozmawianiem z ludźmi, którzy musieliby oddać swoje dzieci w obce ręce. Nic widowiskowego, ale ten upór wszystkich zainteresowanych i bardzo ludzka, miejscami niepowstrzymana, innymi razy kompletnie bezradna pasja sprawiają, że film i tak ogląda się z zapartym tchem.
Jedno życie (2024) - recenzja filmu [Monolith]. Ratuje cały świat
Oczywiście to nie tak, że Winton wszystko, co zrobił, osiągnął sam. O jego mamie już wspominałem, ale film przybliża nam również sylwetki jego przyjaciół, bohatersko działających na miejscu, w Czechosłowacji, podczas gdy Winton załatwiał wszystko w Anglii. Trevor Chadwick (Alex Sharp), Doreen Warriner (Romola Garai), Hana Hejdukova (Juliana Moska) to tylko garstka z nich. Nazwiska części z nich zginęły w mrokach dziejów, a złośliwi mówią, że to wręcz niesprawiedliwe, jak wielka chwała spadła akurat na głównego bohatera naszej historii, mimo że to ci pozostali faktycznie narażali swoje życia, kiedy w kraju zaczęło robić się gorąco. Uważam jednak, że film robi bardzo dobrą robotę przybliżając widzowi sylwetki tych bohaterów, pokazując ich jako ludzi, opowiadając o ich lękach, marzeniach, przyjaźniach. Nie są to najlepiej rozwinięte postacie w historii świata, bo i nie na nich skupia się na opowieść, ale to nie tak, że reżyser, James Hawes, próbuje zrobić z Wintona człowieka orkiestrę.
Chociaż akurat pokpienie dialogów na rzecz jak najlepszego przedstawienia pracy wykonanej przez bohaterów jest faktycznie pewnym problemem filmu. W szczególności w scenach z Hopkinsem część scen można by zapewne w ogóle wyciąć i nic by się nie zmieniło, ponieważ zawarte w nich dialogi są tak urwane, tak niepełne, że po cięciu zaczynasz zastanawiać się, czy coś ci umknęło, czy co się właściwie wydarzyło. Dla wielu to właśnie to lekko nieporadne budowanie fabuły prowadzącej do momentu kulminacyjnego - pięknie odtworzonego na podstawie faktycznych nagrań (do łatwego sprawdzenia na YouTube, ale naprawdę szczerze polecam przekonać się o tym dopiero po seansie filmu, aby scena mogła zrobić jak najmocniejsze wrażenie).
Jeśli miara dobrego filmu jest to, jak wielkie wrażenie na nas zrobił, jak wiele emocji wyzwolił, to "Jedno życie" musi być jednym z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem. Ostatecznie jednak emocje to nie wszystko. Niektórym scenom brakuje lepszego zawiązania, dialogi potrafią prowadzić donikąd, a postaciom pobocznym przydałoby się więcej charakteryzacji. Do poziomu podobnej tematycznie "Listy Schindlera" sporo zabrakło. To powiedziawszy, uważam że "Jedno życie" jest pięknie nakręconą, wyśmienicie zagraną, ważną opowieścią o potędze ludzkiej wytrwałości, gdy przeciwstawia się ona złu. Niech będzie ckliwe! Dobrze jest czasami dać się ponieść emocjom i po dwóch godzinach wyjść z kina lżejszym, z większą nadzieją patrząc w przyszłość.
Film wchodzi do kin już w najbliższy piątek.
Atuty
- Anthony Hopkins;
- Flynn wypada świetnie jako młodsza wersja Hopkinsa;
- Ciekawie prezentuje jak naprawdę wygląda pomoc ofiarom wojny;
- Dobrze oddaje wizualnego ducha tamtych dni;
- Niesamowicie emocjonalny finał.
Wady
- Postaciom przydałoby się więcej charakteryzacji;
- Niektóre sceny sprawiają wrażenie urwanych, pozbawionych materii.
"Jedno życie" to kino skonstruowane pod płakanie, ale w najlepszy możliwy sposób - tak to się po prostu naprawdę wydarzyło. Piękne zdjęcia, mocny temat i jak zawsze świetny Hopkins sprawiają, że warto dać tej "angielskiej Liście Schindlera" szansę.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych