Destiny 2: The Final Shape playtest Cayde-6

Destiny 2: Ostateczny kształt - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, XSX, XOne, PC]. Epickie zakończenie

Igor Chrzanowski | 14.06, 22:30

Nieco ponad 10 lat temu Bungie złożyło pewną bardzo ważną obietnicę, z której gracze sukcesywnie rozliczali studio. Destiny, ówcześnie świeżutka marka miała być czymś, czego świat jeszcze nie widział i czymś, co zmieni branżę. Destiny 2: Ostateczny kształt kończy właśnie 10-letnią sagę Destiny i Destiny 2. Czy jednak The Final Shape daje radę? Zapraszamy do naszej recenzji!

Gdy Bungie uwolniło się od Microsoftu i zaczęło działać samodzielnie, musiało podjąć się wielkiego ryzyka - zarówno tego biznesowego jak i artystycznego, albowiem złożenie graczom obietnicy terminowanej na aż 10 lat, to naprawdę gigantyczne wyzwanie. Destiny zaczęło się na PlayStation 3 i Xbox 360, kończy się zaś dwie generacje później na PS5 i Xbox Series X|S.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy przez te dekadę ekipa Bungie miała pewne wzloty i upadki. Początki marki były dość słabe, bowiem wszyscy śmiali się z braku fabuły i mizernych zadań. Następnie wkroczył dodatek The Taken King, który pozmieniał to i owo, robiąc z Destiny naprawdę kozacki tytuł. Z Destiny 2 było podobnie - mizerny początek, świetne dalsze dodatki i jakościowa huśtawka z opowiadanymi historiami. Raz bywało świetnie, innym razem tragicznie jak w 2014 roku. Czy The Final Shape przełamało ostatnią złą passę i jest tak dobre jak wszyscy mówią? Przekonajmy się!

Destiny 2: Ostateczny kształt - Świadek & Wędrowiec

Destiny 2: The Final Shape - recenzja gry, postacie

Śmiało można powiedzieć, że Bungie zaczęło w ramach Destiny 2 realizować coś na wzór kinowego uniwersum Marvela. Co roku dostawaliśmy jakiś kolejny epizod z tej ogromniastej historii, które pojedynczo były mniej lub bardziej smacznymi kąskami dla miłośników serii autorów Halo, ale wszystko to miało tak naprawdę tylko jeden cel - doprowadzić nas do finału tej historii, czyli dodatku Destiny 2: Ostateczny kształt, który jest w moim odczuciu czymś na wzór Avengers: Koniec gry, ale w wykonaniu Bungie. Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Ponieważ recenzowanego dodatku do Destiny 2 nie da się oceniać w perspektywie wszystkich dokonań amerykańskich deweloperów w zakresie tej marki - to tak jakbyście poszli do kina na Endgame i powiedzieli "no spoko film", ale to było coś więcej, coś czego nikt wcześniej ani później nie był w stanie powtórzyć.

Z Destiny 2 jest bardzo podobnie - mało która firma budowała swoje uniwersum tak konsekwentnie jak Bungie i z takich wielkich IP to chyba jedynym dobrym przykładem jest World of Warcraft i jego wielka saga. Jak zatem Destiny 2: Ostateczny kształt wypada pod kątem fabularnym? Absolutnie wręcz przefantastycznie! Nie chcę oczywiście zepsuć wam zabawy i zaspoilerować zbyt wiele, więc moje wrażenia będą bardziej o emocjach i ogólnych odczuciach z rozegranych misji.

W sporym skrócie nowy scenariusz zaczyna się od tego jak po perturbacjach jakie przeszliśmy w Upadku Światła, przyszła pora na kontratak i na "wbicie" się do Wędrowca, którego zaatakował Świadek. Oczywiście udało się to tylko nielicznym herosom takim jak Zavala, Ikora, Wrona no i oczywiście my, Strażnik. W środku dość szybko okazuje się, że świat jaki widzimy jest spaczony. Świadek naprzemiennie z Wędrowcem kreują lokalną architekturę na bazie naszych wspomnień, lęków i przeszłości, co doprowadza do tego, że doskonale znane nam i nostalgiczne widoczki mieszają się z chorymi wizjami Świadka, który nieustannie stara się wywiercić nam dziurę w głowie swoimi fanatycznymi mądrościami. Jak już widzieliśmy po zwiastunach, do gry powraca również Cayde-6, za którym tęskniliśmy nie tylko my jako gracze, ale także jego przyjaciele ze Straży Przedniej, co z kolei prowadzi do naprawdę poruszających spotkań pojednawczych. To dopiero początek, a emocje już rosną.

Im dalej w las tym robi się bardziej mrocznie, bardziej przerażająco, bardziej intensywnie, a w pewnym momencie myślałem nawet, że twórcy polecą w kierunku Infinity War i będziemy mieli dość zaskakujące zakończenie, jak na taką sagę. Więcej zdradzać nie będę, bo to naprawdę trzeba przeżyć, jak to się zwykło mawiać, na własnej skórze. Mamy tutaj emocje przez wielkie E, wzruszania przez wielkie W i zastrzyk adrenaliny jakiego dawno nie dawała mi żadna produkcja. Oczywiście zakładam, że ci zdecydowani już dawno mają to za sobą, ale wy wszyscy, którzy pozostaliście niezdecydowani, powiadam wam, dla samej historii, warto powrócić do recenzowanego dziś Destiny 2!

Destiny 2: Ostateczny kształt - A wy... wybraliście ból

Destiny 2: The Final Shape lokacje

Oczywiście Destiny 2: The Final Shape to nie tylko wspaniała historia, ale także niezwykłe lokacje i system walki, który przeszedł fajną ewolucję, którą można nazwać ukoronowaniem 10 lat rozwoju dzieła Bungie. Zacznijmy może od lokacji, bo te są naprawdę super uber mega klimatyczne. Projektanci poziomów odpowiedzialni za Ostateczny kształt naprawdę dali tutaj wybitny popis umiejętności, zarówno pod kątem gameplayowym jak i artystycznym, za co należą im się wielkie brawa. W doskonały sposób wymieszano tutaj doskonale znane nam klasyczne lokacje z czymś zupełnie nowym i świeżym, co w zestawieniu tworzy kontrastujący i szalenie intrygujący zestaw.

Jako przykład możemy wspomnieć chociażby to, że odwiedzamy tutaj Wieżę, jaką znamy z początków Destiny - całą, piękną, niezdewastowaną. Takie widoczki mieszają się z czymś co wewnątrz Wędrowca tworzy sam Świadek - to wizje naszych i nie tylko koszmarów, lęków, przerażające i nadające ciężkiego klimatu miejsca wypełnione symbolami bólu i cierpienia, takimi jak chociażby wyjące twarze czy pomniki znanych nam postaci, ukazane w bardzo smutnych warunkach.

Świadek robi wszystko, aby rozbić nas psychicznie, co chwilę infekuje naszego Ducha, wysyła swoje legiony i modyfikuje otaczającą nas rzeczywistość wewnątrz Wędrowca, aby osiągnąć swój cel. Jedno jest pewne, odwiedzone miejsca zostaną w waszej pamięci naprawdę na długi czas - screenów nie robiłem zbyt wiele, aby zostawić wam przyjemność z odkrywania tych widoków na własne oczy, bo zdecydowanie, warto! Pod kątem rozgrywki mamy tutaj ciekawy system kluczy i łamigłówek, który może nie wymaga od nas tytanicznego wysiłku intelektualnego, ale jest fajnym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi wymagającymi starciami. Czasem trzeba zabić Pochwyconych, aby za ich energię przekręcić klucz, czasem użyć tarczy do zabicia pewnego jegomościa i za upuszczone przez niego rzeczy aktywować zamki blokujące przejście. 

Sama walka w Destiny 2: Ostateczny kształt jest ponownie wymagająca i daje mocnego kopniaka adrenaliny, ale dzięki Pryzmatyczności, możecie teraz poczuć tę grę tak jakby na nowo. Dzięki tej nowej subklasie mamy możliwość połączenia mocy Światła i Ciemności w swoją własną unikalną kombinację umiejętności, ataków, buffów i innych atrakcji. Daje to oczywiście sporo fajnych możliwości, dzięki którym każdy dostosuje swój bojowy styl do siebie, bez ograniczania się tylko na Światło albo tylko na Ciemność. Pryzmatyczność ma też swój specjalny tryb aktywowany podczas walki w źródłach Pryzmatyczności, którego użycie wymagane jest do zbicia magicznej tarczy wybranych wrogów. Niestety Destiny 2 nadal ma małe problemy z AI, przez co na przykład jedną misję skończyłem stojąc nie aż tak daleko od wrogów i powolutku zbijałem im życie z daleka - ci zaś wiedzieli gdzie stoję, przyjęli pozy bojowe, ale ani nie strzelali do mnie, ani nie ruszyli, mimo iż powinni. 

Destiny 2: Ostateczny kształt - czy warto zagrać?

Na ten moment fani Destiny czekali od 10 lat i jak się okazuje, naprawdę warto było czekać. Recenzowany dziś Destiny 2: Ostateczny kształt to absolutnie najlepszy dodatek do Destiny 2, najlepszy scenariusz jaki dostaliśmy w ramach serii i cudowny hołd złożony całemu dziedzictwu tej marki. Czy warto jednak zacząć przygodę z grą od tego momentu, bez znajomości poprzednich przygód? Niby można, ale tak jak pisałem wcześniej, to jak oglądanie Endgame, bez seansu poprzednich 20 filmów z MCU.

Ocena - recenzja gry Destiny 2: Ostateczny kształt

Atuty

  • Fabuła świetnie podsumowuje 10 lat Destiny
  • Emocjonalny ładunek historii
  • Cayde-6 to nie tylko fan-serwis
  • Świadek jest świetnym antagonistą
  • Fantastyczne lokacje, które zapadają w pamięć
  • Pryzmat daje sporo opcji personalizacji stylu walki
  • Coś się kończy, coś się zaczyna

Wady

  • Miejscami skoki poziomu trudności
  • Okazjonalne błędy AI

Destiny 2: Ostateczny kształt to absolutnie fantastyczne pożegnanie z graczami i zakończenie sagi Światła i Ciemności. Czeka nas was mnóstwo emocji, widowiskowe bitwy i sporo ciężkich wyzwań, ale jedno jest pewne. Destiny, jako marka, nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa!
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper