Mobile Suit Gundam SEED Freedom (2024) - recenzja, opinia o filmie [Helios]. Roboty biją komunistów
Niewielkie państwo z Eurazji zaprasza do siebie przedstawicieli Compass, aby negocjować wspólne wystąpienie przeciwko Blue Cosmos. Na miejscu okazuje się, że ich premier ma plany wobec Lacus Clyne, wybranki serca generała Kiry.
Sieć kin Helios już od pewnego czasu raczy fanów japońskich animacji seansami skrojonymi bezpośrednio pod nich. Można było obejrzeć sobie na wielkim ekranie "Akirę", wybrane dzieła Miyazakiego, a także kilka nowości, na przykład filmy Makoto Shinkaia. W miniony weekend odbyła się natomiast premiera najnowszego filmu ze znanej i lubianej serii "Gundam", liczącej sobie już przeszło pięćdziesiąt wszelkiej maści seriali, filmów i oav, a do wyniku tego dopisać można jeszcze gry, książki i praktycznie wszystko inne, co tylko przychodzi do głowy - jeśli dane medium istnieje, to "Gundam" tam był.
Film nosi tytuł "Mobile Suit Gundam SEED Freedom" i jest bezpośrednią kontynuacją serialu "Mobile Suit Gundam SEED Destiny" z 2004 roku. Rzecz dzieje się w swojej własnej, seedowej osi czasu, więc nie trzeba znać dosłownie wszystkiego, co było wcześniej, aby nadążać za fabułą. A co z poprzednimi serialami z tej konkretnej serii? No, te wypadałoby znać, bo nikt nie sili się tutaj aby przedstawiać nam kto jest kim, z kim i dlaczego. To powiedziawszy, jako laik w temacie uważam, że da się ten film oglądać i na wariata, choć chwilę zajmuje, aby dobrze zrozumieć co i jak. No dobrze, ale o czym to "Freedom" w ogóle jest?
Mobile Suit Gundam SEED Freedom (2024) - recenzja, opinia o filmie [Helios]. Fabuła bez szału
Zasadniczo to o komunistycznym kraju blondasów, którzy uważają, że każdy jest równy i każdy zasługuje na wszystko i są gotowi zamordować całe miliony równych sobie ludzi, byle tylko tę swoją doktrynę przeforsować. Najzabawniejsze jest jednak to, że nasi główni bohaterowie, w odpowiedzi na to, że istnieje przecież głód, wojna i ubóstwo... Nie mają dosłownie nic. Każdy może tworzyć własną wartość i cześć. Tak więc czysto tematycznie, film działa dosyć kulawo. Nie polityką jest jednak jego głównym zainteresowaniem, a miłość.
Yamato Kira i Lacus Clyne nie mogą znaleźć złotego środka w swoim związku. Ona jest politykiem, on żołnierzem. Zależy mu na niej, ale wciąż nie potrafi przestać myśleć o dawnych przyjaciołach i ich słowach. Ona natomiast staje się obiektem adoracji premiera wspomnianego już, komunistycznego kraju, niejakiego Orphee Lam Tao. Przez większą część filmu obserwujemy różne próby, którym poddawany jest ich związek. Nie powiedziałbym jednak, aby były to najbardziej zajmujące, najciekawiej napisane dramaty świata - od początku do końca widzimy i rozumiemy, że uczucie łączące głównych bohaterów jest mocne i trwałe, więc ani przez chwilę nie boimy się, że cokolwiek im grozi. Prócz nich mamy jeszcze kilka wątków romantycznych, ale każdy jeden z nich jest generyczny do bólu, pozbawiony niuansu i zupełnie nie potrafi zaangażować widza.
Mobile Suit Gundam SEED Freedom (2024) - recenzja, opinia o filmie [Helios]. Walki animowane pięknie, ale czemu tak pocięte?
Nie dla wybitnie rozpisanych romansów jednak ogląda się tego typu filmy! Wiadomo, że chodzi o akcję, a ta animowana jest po prostu obłędnie. Podobno twórcy dosyć mocno posiłkowali się animacją 3D, ale ze względu na wygląd robotów (i fakt, że to roboty), w ogóle nie rzuca się to w oczy. Tym jednak, co widać gołym okiem, jest niedorzecznie szczegółowa animacja walk. Wymiany ciosów, uniki, strzały, wypady mieczem czy nawet zwykłe kopnięcia powalają szczegółowością, oferując dosłownie orgazmiczny balet śmierci na ekranie. Fragmenty Gundamów zostają odcięte, iskry latają na wszystkie strony, różowe chmury eksplozji przykrywają ekran. Czysto endorfinowo ogląda się to wprost wybornie.
Pewnym problemem jest natomiast sama konstrukcja walk, które często kończą się za szybko albo akcja przeskakuje gdzie indziej, a po paru minutach widzimy już tylko rezultat walki, tracąc jej najważniejsze chwile. Zdecydowanie dało się to zrobić lepiej. Nie każdy polubi również przyjęty styl graficzny. Ciężko byłoby przeprojektować ustalony już wygląd postaci, rozumiem to i nie czepiam się jakoś bardzo, ale uważam, że twarze bohaterów wyglądają po prostu dziwnie - od owalu twarzy, przez usta, na dziwnie kwadratowych oczach kończąc.
Tak więc ostatecznie ani intryga ani romans w tym filmie nie robią większego wrażenia. Antagoniści od pierwszych minut jasno komunikują nam, że są źli, rozterki sercowe Kiry i reszty postaci dosłownie się ciągną, bo i tak dobrze wiemy, że nie ma się czym przejmować i tak naprawdę jedynie akcja i fanserwis (tak bezczelny, że nasza sala dosłownie wybuchała śmiechem, kiedy reżyser po raz kolejny pokazywał pupę Lacus w niedorzecznie obcisłym stroju, z "tramp stampem" na lędźwiach, z biustem falującym na wszystkie strony przy każdym jednym, najmniejszym nawet ruchu) trzymają nas w fotelu. Nie uważam, aby był to zły film, bo nawet mimo sztampowej fabuły i pseudo intelektualnych dialogów ogląda się go dobrze - przede wszystkim szybko. Film trwa odrobinę ponad dwie godziny, ale zupełnie tego czasu nie czuć. Jeśli masz ochotę obejrzeć walki robotów na wysokim poziomie, absolutnie powinieneś dać "Mobile Suit Gundam SEED Freedom" szansę. Ale jeśli masz uczulenie na typowo japońskie dziwactwa i przy okazji chciałbyś, aby film miał zwyczajnie dobrą fabułę, to być może lepiej ten konkretny seans odpuścić. Takie to specyficzne kino.
Atuty
- Gundamy i ich walki;
- Sympatyczna, choć nieco pompatyczna ścieżka dźwiękowa;
- Kilka całkiem zabawnych gagów;
- Piękna jakość animacji;
- Dobre tempo.
Wady
- Banalna, miejscami dziurawa fabuła;
- Dramaturgia leży i kwiczy;
- Walki zbyt często tną do innych, mniej ciekawych scen albo kończą się zbyt prędko.
"Mobile Suit Gundam SEED Freedom" to uczta dla oczu, ale przy tym również film raczej mało ambitny, prosty w odbiorze i często dosyć niemądry. Fani marki i tak obejrzą, ale reszta spokojnie może odpuścić sobie seans.
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych