SCHiM

SCHiM - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, NS, PC]. Co to znaczy utracić siebie?

Igor Chrzanowski | 15.07, 10:00

SCHiM jest bardzo ciekawym konceptem zarówno na papierze jak i na licznych zwiastunach jakie ukazały się przed premierą tego projektu. Ale czy jako gra naprawdę tak dobrze się sprawuje? Zapraszamy do naszej recenzji!

Sektor gier niezależnych staje się coraz trudniejszy, przez co deweloperom coraz trudniej jest już zachwycić nas zwyczajnymi pomysłami odwołującymi się do starej dobrej szkoły tworzenia gier. Nikt nie spojrzy na tysięczny klon Super Meat Boya, Feza, czy nawet entą już z kolei logiczną platformówkę 2D, o ile nie będzie czymś super szałowym i łamiącym konwencję jak Animal Well. Dlatego też autorzy SCHiM poszli w nieco innym kierunku i odwołali się do motywu, który w grach, nawet tych dzisiejszych, jest niezwykle rzadko wykorzystywany, a mianowicie gra światła i cieni.

Dalsza część tekstu pod wideo

W dzisiejszych czasach zrobienie imponującego oświetlenia i cieniowania świata jest niezwykle proste, bo robi to za nas ray-tracing lub ewentualnie systemy pokroju Lumen, ale stworzenie czegoś, co naprawdę wykorzysta potencjał mroku kryjącego się w klimatycznym oświetleniu, jest już wielkim wyzwaniem. Dzielnie podjęli się go twórcy omawianego dziś SCHiMa. Czy dali radę i stworzyli coś godnego waszej uwagi?

SCHiM - podążam za tobą jak cień

SCHiM

Jak już zapewne zdążyliście się domyślić, głównym motywem przewodnim gry SCHiM jest to, że wcielamy się tutaj w cień pewnego jegomościa. Niestety dość szybko następuje rozłąka cienia z właścicielem, przez co oczywiście rozpoczyna się nasza pogoń. Nasz bohater jest szalenie wiernym cieniem i nie spocznie dopóki znów się nie połączą, a to wiąże się z galopowaniem za znerwicowanym człowiekiem przez kilka długich dni. W tym czasie będziemy mogli zaobserwować między innymi to dlaczego nasz człowiek zgubił swój cień, jak sobie radzi w życiu bez tej cząstki samego siebie i czy jest jeszcze jakaś nadzieja na to, że jego życie wyjdzie na prostą.

Generalnie z tego co zauważyłem, w SCHiM mamy do czynienia z fabularnymi motywami kręcącymi się wokół tego, iż nasz cień jest swego rodzaju cząstką nas samych, a nasz tajemniczy człowiek ma tak smutne życie, że dosłownie utracił część swojej duszy. Przyczyniały się do tego słabe życiowe wybory, pracoholizm, utrata ukochanej kobiety i wiele innych zdarzeń. Jest to zatem gra z jakimś przesłaniem, ale niestety rozpisana na tyle miałko, nijako i nużąco, że bardzo szybko będziecie mieli głęboko gdzieś co się dzieje z tym gościem, bo nie dzieje się u niego absolutnie nic istotnego. Raz czy dwa mamy ciekawsze misje, jak ta z drzwiami powyżej, ale ogólnie rzecz ujmując, po prostu obserwujemy typowego zagubionego faceta, który próbuje jakoś się tam poukładać. Niestety w moim odczuciu twórcy trochę przedobrzyli i cała ta opowieść jest o jakieś 10-15 poziomów za długa.

SCHiM - co za dużo to nie zdrowo

SCHiM - cień w wodzie

Recenzowane dziś SCHiM pod kątem samej rozgrywki ma się już jednak znacznie lepiej. Deweloperzy co prawda oparli absolutnie 99% misji na schemacie przeskakiwania z cienia w cień, ale wszystko zrobione w miarę przyzwoicie. Tytuł ten reklamowany jest jako platformówka 3D w dość nietypowym wydaniu i nawet się tu z tym zgadzam, ale bliżej temu jednak do logicznej platformówki. Naszym celem za każdym razem jest dotarcie z punktu A do punktu B, unikając przy tym wyskakiwania poza bezpieczne cienie obiektów, żywych istot czy pojazdów na mapie, co jest relatywnie proste

Małe schody zaczynają się w momencie, w którym do zabawy dołączają zmiany perspektywy, dynamiczne zmiany oświetlenia jak na przykład migoczące lampy, a nawet sekwencje polegające na interakcjach z otoczeniem. Brzmi to jak zbiór fascynujących osobnych mechanik, ale generalnie wszystko sprowadza się niestety do przeskakiwania z miejsca do miejsca jak żabka z ADHD, co jest fajne, ale do czasu. Zazwyczaj nie mam problemu z długością gier, bo wiadomo im więcej tym teoretycznie lepiej, ale też z umiarem. Niestety o ile moim zdaniem schemat gry SCHiM jest przyjemny w małych sesjach po kilka poziomów na raz, tak przechodzenie całości ciągiem może być bardzo nużące. Gdzieś w okolicach 50 poziomu też zacząłem po prostu mieć tej gry dość i praktycznie modliłem się za każdym kolejnym ukończonym poziomem, żeby następny był już tym ostatnim.

Niestety za dużo nie ma tutaj do opowiadania - ot skaczemy z cienia do cienia i tyle. Czasem przy tym uratujemy z niedoli inny zagubiony cień, ale niestety gra nie wykorzystuje potencjału samych cieniowych istot do budowania rozgrywki. Wiecie, chodzi mi o coś na wzór LocoRoco czy czegokolwiek innego, gdzie zbieranie cieni do naszej ekipy pomogłoby rozwiązać zagadkę, poszerzyć możliwości ruchu czy wykonać cokolwiek innego, co przełamałoby tę monotonię.

SCHiM - czy warto zagrać?

Czy zatem warto zagrać w recenzowany dziś SCHiM? Moim zdaniem warto, ale nie za pełną cenę i bez nastawiania się na nie wiadomo jak przełomowy tytuł w kategorii indyków. To fajna i przyjemna produkcja, ale należy ją sobie racjonować niczym żywność podczas kryzysu albo urodzinowe czekoladki będąc na ścisłej diecie.

Ocena - recenzja gry SCHiM

Atuty

  • Ciekawy pomysł na rozgrywkę
  • Kilkadziesiąt poziomów
  • Stylistyka
  • Delikatna ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Mizerna fabuła
  • W dłuższych sesjach bardzo męczy
  • Twórcom zabrakło pomysłów na rozwinięcie rozgrywki
  • Zabawa światłem i cieniem mogłaby być nieco lepsza

SCHiM ma na siebie całkiem ciekawy pomysł, ale nie do końca przemyślaną i poukładaną historię. Warto dać grze szansę, ale nie za pełną cenę.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper