The Boys (2019)

The Boys (2019) - recenzja, opinia o 4. sezonie serialu [Amazon]. Era Homelandera

Piotrek Kamiński | 18.07, 21:00

Homelander nie musi już ukrywać, że jest brutalnym zwyrolem. Ludzie zobaczyli przez moment jego prawdziwą twarz i... Zaczęli wiwatować. Zachęcony tym faktem, John zaczyna powoli acz stanowczo przejmować kontrolę, świadom, że nikt mu się nie sprzeciwi. Jeśli Billy i reszta Chłopaków na poważnie myślą o pokonaniu go, nie obejdzie się bez zawarcia kilku trudnych i nieoczywistych sojuszy.

Jako że deczko ponad miesiąc temu pisałem o wszystkich odcinkach poza finałem, dzisiaj pozwoliłem sobie napisać jedynie aktualizację do tamtego tekstu, poszerzoną o znajdujące się na końcu wrażenia z ostatniego odcinka i opinię na temat całego sezonu. Mam nadzieję, że jest to dla wszystkich akceptowalne. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Po skoncentrowanym na postaci Soldier Boya trzecim sezonie, nowa paczka odcinków wydaje się być znacznie bardziej... Ogólna. Dzieją się kolejne rzeczy, praktycznie każda postać ma jakiś swój własny wątek, który rozwija się na przestrzeni całego sezonu, ale trudno byłoby mi opisać w jednym zdaniu, o czym dokładnie ten sezon jest. Może to po prostu kwestia tego, że nie dostaliśmy jeszcze finałowego odcinka, który zepnie wszystkie te wątki w jedną całość, a może po prostu czwarty sezon jest czymś w stylu przetasowania, ponownego rozstawienia figur na szachownicy przed wielkim finałem - showrunner, Eric Kripke wyznał ostatnio, że piąty sezon ma być końcem całego serialu.

Z jednej strony takie koncentrowanie się głównie na osobistych problemach naszych bohaterów może być lekkim zawodem, bo po siedmiu odcinkach odnoszę wrażenie, że stan rzeczy nie uległ jakiejś diametralnej zmianie (chociaż na kilka niespodzianek możesz się szykować, gwarantuję), z drugiej zaś, kiedy ma się do dyspozycji postacie tak wyraziste, ciekawie napisane i świetnie zagrane, jak tutaj, opowiadanie o nich ze szczegółami jest zapewne czystą przyjemnością dla scenarzystów - a już na pewno oglądanie tych historii dla widzów. Co więc dzieje się w czwartym sezonie?

The Boys (2019) - recenzja, opinia 4. sezonie serialu [Amazon]. Osobiste historie

John i Ryan

Butcher (Karl Urban) wie, że kończy mu się czas, więc z jednej strony stara się naprawić swoją relację z Ryanem (Cameron Crovetti), z drugiej podejmuje coraz bardziej radykalne kroki w walce z Homelanderem (Anthony Starr). To zdecydowanie jeden z najciekawszych wątków całego sezonu, również za sprawą gościnnego występu Jeffreya Deana Morgana w roli dawnego kolegi Billy'ego, człowieka brutalnego i bezwzględnego, podsycającego wszystkie jego najgorsze cechy. Chłopaki mają niesamowitą chemię ekranową, niemal dosłownie ociekając charyzmą w każdej jednej wspólnej scenie. 

Hughie (Jack Quaid) będzie musiał zmierzyć się z trudną sytuacją rodzinną i tak jak absolutnie uwielbiam wszystkie jego wspólne sceny z tatą (Simon Pegg) - bardzo emocjonalny materiał - tak nie za bardzo podszedł mi wątek powracającej po latach mamy (Rosemary DeWitt). Ani sama jej postać ani rozwinięcie tej historii nie robią wielkiego wrażenia, a jedynie zabierają czas antenowy innym, lepszym wątkom.
Starlight (Erin Moriarty, która wygląda na szczęście lepiej, niż na tych słynnych zdjęciach z zeszłego roku) będzie musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością. Teraz, kiedy otwarcie znajduje się w konflikcie z Homelanderem, a społeczeństwo zasadniczo podzieliło się na tych sympatyzujących z nią oraz tych, którzy najchętniej by ją ukrzyżowali, stała się łatwym celem dla lubiących wywlekać wstydliwe momenty z przeszłości mediów. Jej bezpośrednią rywalką jest niejaka Firecracker (Valorie Curry), która z jakiegoś powodu absolutnie jej nienawidzi. Wątek ten jest o tyle ciekawy, że pozwala spojrzeć na Starlight w zupełnie innym świetle, niż dotychczas, ale samo wytłumaczenie dlaczego wydało mi się być odrobinę nijakie.

Najbardziej nie kupiła mnie jednak historia Francuza (Tomer Capone) i Kimiko (Karen Fukuhara). Nie dlatego, że jest kiepsko napisana czy zagrana - pod tym względem jak zawsze aktorzy robią robotę - ale ponieważ najzwyczajniej nie tak wyobrażałem sobie ich dalsze losy. Rozumiem, że to raczej kwestia gustu każdego widza z osobna, ale moim zdaniem jest to solidny regres w relacji tych dwóch postaci i do tego samą sytuacja jest, że tak powiem, popieprzona nawet jak na "The Boys". No i jest jeszcze Milk (Laz Alonso), który odrobinę paradoksalnie jest raczej nudny w tym sezonie i jednocześnie ma do odegrania chyba najciekawszą rolę, diametralnie zmieniającą stan rzeczy tuż przed ostatnim sezonem.

The Boys (2019) - recenzja, opinia o 4. sezonie serialu [Amazon]. Seks, flaki i wisielczy humor – standard

Deep dalej swoje

Pod względem akcji jest raczej standardowo dla tej marki - nie dostajemy jakoś przesadnie wielu scen walki, zamiast tego koncentrując się na dramaturgii, ale te, które są, ogląda się przyjemnie. Powiedziałbym jednak, że znacznie ciekawiej wypadają te krótkie, pojedyncze momenty poszczególnych postaci - Homelander wypalający dziurę w głowie sekretarki, Ryan "odpychający" przestępcę, Butcher... Odkrajający facetowi nogi. Efekty wizualne jak zawsze wypadają bardzo na plus, imponując pomysłowością i obrzydliwością. Szczególnie ciekawy jest supek potrafiący tworzyć swoje kopie. Nie wygląda to tak, jakby "magicznie" wychodził z niego drugi on, jak go często bywa w przypadku pokazywania tego typu mocy. Nie. Zamiast tego facet tak jakby rozrywa się na pół, jego skóra ciągnie się jak roztopiony ser, po czym do powstałej połówki dorasta sobie reszta ciała. Obrzydliwe i ciekawe jednocześnie.

Oczywiście, nie byliby to "The Boys", gdyby w każdym jednym odcinku nie było jakiejś sceny o zabarwieniu erotycznym - najczęściej bardzo fetyszowej, odpychającej wręcz. Fani tego typu humoru mogą spać spokojnie, ponieważ znajdzie się tu kilka godnych zapamiętania momentów, których jednak nie będę tu przybliżał, żeby nie psuć nikomu niespodzianki. Drugim filarem sprawiającym, że serial Kripke'ego jest tak charakterystyczny jest jego warstwa satyryczna. Vought wciąż kręci okrutnie suche filmy ze swoimi superbphaterami, reklamy telewizyjne i fragmenty reportaży dostajemy nawet po parę razy na odcinek, a społeczność zwykłych, szarych ludzi to nadal karykaturalna, przesadzona wersja naszego świata, nabijająca się z nas poprzez rozdmuchanie pewnych zachowań i mechanizmów działania. Wszystko to jest wciąż bardzo ciekawe, ale przez ten mniej skoncentrowany wątek główny, mam wrażenie, że serial staje się w niektórych momentach trochę chaotyczny przez to ciągłe żonglowanie postaciami, gagami, scenami, komentarzami.

Czwarty sezon "The Boys" to w znacznej mierze historia Homelandera, a ja praktycznie nic nie napisałem jeszcze o Siódemce! Celowo unikam tego tematu, ponieważ praktycznie wszystkie powiązane z nimi wydarzenia są mocno spoilerowe - ciekawe, ale nie ma jak się o nich rozgadać żeby nie opowiedzieć tu po prostu fabuły całego sezonu. Napiszę więc tylko, że Deep (Chace Crawford) jest tak samo nieznośny, jak zawsze, A-Train (Jessie T. Usher) kontynuuje swój wątek z poprzedniego sezonu, a Homelander nie jest najlepszym ojcem świata. Prócz wspomnianej już Firecracker, do drużyny dołącza również niejaka Sister Sage (Susan Heyward) - obdarzona nieprzeciętnym intelektem kobieta, natychmiast łapiąca zabawną dynamikę zarówno z Homelanderem jak i Deepem - oraz... Black Noir? Ale przecież końcówka trzeciego sezonu sugerowała, że raczej już go więcej nie zobaczymy. Spokojnie - sytuacja zostaje ostatecznie wyjaśniona i jest to wyjaśnienie jak najbardziej pasujące do Vought i "The Boys" w ogóle.

Koniec końców uważam, że czwarty sezon hitu Amazona wypada odrobinę nierówno. To wciąż kawał świetnej zabawy, nieskrępowanej brutalności i obrzydliwości napędzanych przez doskonałą obsadę, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że fabuła stoi trochę w miejscu. Jakby twórcy mieli masę pojedynczych pomysłów i nie potrafili z żadnego zrezygnować, więc oglądamy kolejne wątki, a główny konflikt stoi w miejscu. To wszystko jednak piszę jeszcze przed obejrzeniem finału sezonu, więc być może Kripke i jego ekipa jeszcze nas zaskoczą i dowiozą mocny, wiążący wszystko w całość finał. Wstrzymuję się więc od wystawienia oceny końcowej - ta może wciąż ulec zmianie. Tak, czy inaczej, fani serialu będą raczej zadowoleni. Są i emocje i flaki i humor i wszystko to, za co fani pokochali "Chłopaków".

The Boys (2019) - recenzja 4. sezonu serialu [Amazon]. Finał i końcowe wrażenia 

Nowe atuty w Siódemce

Niesamowicie drażni mnie, kiedy scenarzyści odwalają takie numery, jak w dzisiejszym finale sezonu. Na to samo narzekałem wczoraj, przy okazji "Gwiezdne wojny: Akolita": wpychanie na samej linii mety postaci i zwrotów akcji, które swoje ewentualne rozwinięcie pokażą dopiero za rok (przy dobrych wiatrach) nie jest wcale fajne i nie podnosi wartości tego, co obecnie oglądamy. "O, Ashley w akcie desperacji wstrzyknęła sobie V. Ciekawe jakie ma moce?". Zobaczymy w następnym sezonie. Sympatycznie było też zobaczyć więcej postaci z "Gen V" (wychodzi na to, że jednak muszę dokończyć ten serial...), ale to trochę jak z tym cameo lorda Sith z wczorajszego serialu - no, jest. I co z tego? Cały problem polega na tym, że... Nic.

Sam odcinek był nawet ciekawy, z paroma zwrotami akcji, których zupełnie się nie spodziewałem. Najpierw Ryan. Tak jak uważam, że młody Cameron Crovetti jest w tej roli jedynie akceptowalny, tak sama scena, kiedy odwiedza Butchera i Grace (Laila Robins) jest absolutnie świetna ze względu na swoją wielowarstwowość i trudną do określenia moralność. Bo z jednej strony skala walki o duszę młodego znowu zdaje się przechylać w stronę Homelandera (albo nawet bardziej w trzecim, własnym kierunku), z drugiej Billy mówił żeby przestała, że jest za wcześnie, że przesadza. Druga sprawa to zakończenie wątku Victorii Neuman (Claudia Doumit), niby nagłe i zabijające tempo, ale przy tym pokazujące dokładnie, jak nieprzewidywalnym agentem chaosu jest Butcher. I tak jak jego super rak i tak podpisał już na niego wyrok, tak wydaje mi się, że ten moment ostatecznie określił jego trajektorię do końca serialu. Krótko: bohaterska śmierć to nie będzie.

Muszę również przeprosić Kripke'ego i jego ekipę za to, że wątpiłem w ich plan na wątek Francuza i Kimiko. Bałem się, że zamierzają spędzić więcej czasu z tym ich specyficznym trójkątem miłosnym, zamiast zauważyć, że to po prostu przykład powiedzenia: "Najciemniejsza godzina jest tuż przed świtem", Thomasa Fullera. Trudno nie ucieszyć się, kiedy po tylu sezonach zabawy w kotka i myszkę, ich relacja w końcu przechodzi na kolejny poziom.

Tyle, jeśli chodzi o dobre zwroty akcji. Tak, jak już wspominałem, te wszystkie gościnne występy, "powrót" Soldier Boya zdobywająca jakieś tam moce, to ledwie zapowiedzi tego, co będzie dalej, ale same w sobie nie mają na ten moment żadnej wartości. W ogóle mam żal do scenarzystów, że większość sezonu intryga stała niemalże w miejscu, po czym na sam koniec Homelander przejął kontrolę i w ogóle w ostatnich dwóch odcinkach wydarzyło się tyle rzeczy, że można by nimi obdzielić cały sezon. I niby wszystkich osiem odcinków zmierzało w stronę tego jego utworzenia, że tak je nazwę, Stanów Zjednoczonych Homelandera, ale prawda jest taka, że większą część sezonu oglądaliśmy poboczne historie poszczególnych postaci, podczas gdy główny wątek posuwał się naprzód w gorzej, niż ślimaczym tempie.

Przedostatni sezon "The Boys" nie jest tak dobry, jak poprzednie - głównie za sprawą bardzo nierównego tempa, które albo śpi albo gna na złamanie karku. Trzeba jednak przyznać, że praktycznie każdy odcinek miał swoje momenty (od słodkich i uroczych, po hardkorowe), nowi członkowie Siódemki dobrze wpasowali się w klimat serialu, a finał obiecuje bardzo grube zakończenie serialu. Szkoda tylko, że cały sezon nie mógł być tak wypełniony mocną zawartością, jak jego ostatnia godzina.

P.S. Hughie nie zrobił nic złego!

Atuty

  • Wątek A-Traina;
  • Nowy Black Noir, Sister Sage i Firecracker;
  • Kessler (choć po wielkim zwrocie akcji stał się trochę nijaki);
  • Ciekawe, nieoczywiste sojusze;
  • Sporo zabawnych, obrzydliwych gagów;
  • Simon Pegg - co za aktor;
  • Homelander w "domu".

Wady

  • Fabuła stoi większość sezonu w miejscu;
  • W paru momentach dziwne, jakby niespełnione CGI;
  • Elementy zapowiadające finałowy sezon ciekawsze, niż obecny.

Czwarty sezon "The boys" nie jest tak dobry, jak poprzednie, ale to wciąż solidna rozrywka. Czuję lekki niesmak wywołany tym, że końcowe zwroty akcji, ledwie zapowiadające finał, były bodajże najciekawszym, co wydarzyło się w całym sezonie, ale wciąż uważam się za fana i czekam na zakończenie tej historii.

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper