Hrabia Monte Christo

Hrabia Monte Christo - recenzja filmu. Pochwały zebrane na festiwalu w Cannes są w pełni uzasadnione

Maciej Zabłocki | 31.07, 21:00

Dawno już nie widziałem filmu tak dobrego, żeby pełne trzy godziny uciekły mi z życia w kilka minut. Hrabia Monte Christo zebrał bardzo pozytywne opinie na festiwalu w Cannes, a po zakończeniu seansu zgromadzona tam publiczność zaserwowała 12-minutowe owacje na stojąco. Uważam, że są w pełni uzasadnione. 

Niektórzy już teraz podkreślają, że Hrabia Monte Christo powinien otrzymać co najmniej jednego Oscara i w pełni się z tym zgodzę. Dzieło wykreowane przez reżyserów Matthieu Delaporte oraz Alexandra de La Patellière jest właściwie kompletne i na stałe zapisze się w kanonie kina, jako doskonała adaptacja powieści Aleksandra Dumasa. Powieści, która do adaptacji wyjątkowo nie miała szczęścia mimo tego, że przecież historia Dantesa urzeka już od pierwszych minut i trudno oderwać się od książkowego pierwowzoru. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednak tegoroczny Hrabia Monte Christo wprowadza widza do tego świata w sposób naturalny, dość inteligentnie pomijając pewne mniej znaczące wątki. Akcja przyspiesza, gdy Dantes trafia do więzienia. Wówczas scenarzyści stosują dość popularny motyw czarnej tablicy z informacją o upływającym czasie. A przecież w świecie tej powieści minęło aż 21 lat od momentu zamknięcia głównego bohatera, aż do fragmentu, gdy wreszcie dokonuje on zemsty na swoim największym wrogu. Dla charakteryzatorów było to niewątpliwie ogromne wyzwanie, by wszystkich aktorów odpowiednio "postarzyć", ale wywiązali się z tego zadania wzorowo. 

Hrabia Monte Christo wciąga nas w swoje sidła od pierwszych minut i nie pozwala odejść od ekranu 

Hrabia Monte Christo_1

Doskonale wiedziałem, o czym jest historia wykreowana przez Dumasa. Nie sądziłem jednak, że będę tym filmem aż tak oczarowany. Delaporte oraz de La Patellière zrealizowali dotychczas między innymi znakomitych "Trzech Muszkieterów", ale uważam, że w przypadku recenzowanego dziś filmu osiągnęli jeszcze bardziej spektakularny rezultat. Adaptacja Hrabi Monte Christo z 2002 roku w reżyserii Reynoldsa nie jest nawet w połowie tak imponująca, a przy tym widać, że została zrealizowana z o wiele niższym budżetem. Na tegoroczną adaptację wydano prawie 50 milionów EUR, co pozwoliło zbudować wspaniałe scenografie, zatrudnić doskonałych operatorów i zadbać o gwiazdorską obsadę.

Dosłownie, ponieważ Pierre Niney, który wciela się w postać Edmonda Dantesa jest jakby stworzony do tej roli. Odnajduje się w niej znakomicie, a poza tym już od pierwszych minut czujemy do niego sympatię. Mimo, że ma 35 lat, to na potrzeby filmu wyraźnie odmłodniał, a potem skutecznie go postarzono, gdy w drugiej połowie opowieści ma już 43 lata. Gra bardzo przekonująco, jest przy tym niezwykle przebiegły i czuć od niego pewność siebie w tym, co robi. Potrafi też skutecznie ukazać emocje, zainteresować widza swoimi przemyśleniami, a przy tym nie znudzić nawet po upływie trzech godzin. Porusza się z odpowiednią gracją, delikatnie zmieniając swój styl i zachowanie, gdy wciela się w rolę Hrabiego. Jest po prostu znakomity.

Równie dobrze wypadają pozostałe postacie, szczególnie prokurator Gérard de Villefort grany przez Laurenta Lafitte. Jego cwaniactwo jest imponujące, ale jeszcze lepiej wypada przenikliwy chłód, jakim emanuje wręcz od pierwszego spotkania. Gdy główny bohater do niego trafia, w okrutny sposób wyrwany ze swojego ślubu (wrobiony w bonapartyzm), prokurator zdaje się dobrze go rozumieć. Dosłownie czujemy, że nic złego nie może się tu wydarzyć, ale przecież dobrze znamy całą te historię. Przed chwilą widzieliśmy, jak Fernand de Morcef grany przez Bastiena Bouillon reaguje z żalem i zazdrością na informacje o ślubie Dantesa z Mercedes, do której pała niezwykłą miłością. Aktorzy są tutaj bardzo przekonujący, w tym także role kobiece. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Albert grany przez Vassili Schneidera. Ten młody chłopak niezwykle wczuł się w swoją rolę, pokazując pełen wachlarz emocji i wzbudzając w widzu silne poczucie, że faktycznie jest szalenie zakochany w Hayde.  

Hrabia Monte Christo_2

Doceniam też bardzo dużą wagę przykładaną do języka. Wszyscy aktorzy posługują się atrakcyjnym, melodyjnym francuskim, a niekiedy wchodzi też mieszanka angielskiego, co pozwala ukręcić jeszcze większą intrygę. Język odpowiada kulturze i zwyczajom XIX wieku, zgrabnie komponując zdania z szacunkiem i elegancją odpowiednią dla tamtych czasów. Pierre Niney brawurowo realizuje osobowość kilku postaci eksponując swój talent, ale i niezwykłe przygotowanie do swojej roli. Oglądałem jego różne wcielenia z ogromną przyjemnością. 

Hrabia Monte Christo to jednak nie tylko wspaniała gra aktorska, ale także przepiękne scenografie i ujęcia, które niekiedy zapierają dech w piersiach. Gdy Dantes po ucieczce z więzienia przybywa wreszcie na wyspę Monte Christo, jej zniewalający, rajski klimat dosłownie onieśmiela. Gdy odkrywa przejście do jaskini, które wskazał Faria - ksiądz, którego poznał w więzieniu i od którego przez 10 lat czerpał nauki, dosłownie czujemy te nutę ekscytacji. Niczym Indiana Jones, przemierza mroźne i zapomniane komnaty z pochodnią w ręku, odkrywając skarb o wiele większy, niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać. Kapitalnie odwzorowano przepastne wnętrza monumentalnych zamków, uwzględniając ich przepych i bogactwa. Trafiamy na niesamowitą ilość szczegółów w każdej scenie, często zachwycając się doborem ujęć i organizacją planu. 

Hrabia Monte Christo_3

Cieszy mnie, że scenarzyści postanowili pominąć niektóre wątki zawarte w książce. Chociaż wielu szkoda, choćby większego przywiązania do tego, co działo się z Dantesem po ucieczce z więzienia. Rozumiem jednak, że film mógłby wtedy trwać i 4 godziny. Absolutnie nie jest to wierna adaptacja powieści, a sporo elementów zmieniono, w tym charakter kilku postaci. Uważam jednak, że z dobrym dla filmu skutkiem. Historia stanowi spójną całość i podkreśla przede wszystkim znamiona intrygi. Już na samym początku wyraźnie zarysowane są postacie, których raczej nie polubimy, w tym kapitan Danglars. Wcielający się w niego Patrick Mille jest bardzo przekonujący zarówno w sposobie bycia, jak i potem w zachwycie nad Hrabią, który dosłownie owija go sobie wokół palca. Samo prowadzenie historii zasługuje na duże uznanie, bo gdzieś w połowie film zaczyna się rozkręcać na nowo, przyciągając do ekranu jeszcze mocniej. Nie zabrakło też trochę humoru. To nie jest produkcja z Hollywood i to czuć już od pierwszych minut, co nie jest bynajmniej żadną ujmą. Cała ekipa filmowa bawi się tym scenariuszem. 

Zakończenie jest trochę inne niż w książce Dumasa, ale będzie dla Was bardzo satysfakcjonujące (pasuje motywem i klimatem). Dzieło nie dłuży się ani przez moment. Muzyka dobrana jest znakomicie, podkreślając wyraźnie to, co właśnie widzimy na ekranie. Buduje klimat i trzyma w napięciu, potęgując wrażenia, jakie odczuwamy podczas oglądania. Hrabia Monte Christo jest kinem bardziej niszowym. To nie będzie film, który przyprowadzi do sal dziesiątki milionów osób. Wielka szkoda, bo uważam, że miłośnicy powieści muszą to dzieło zobaczyć. A każdy, kto nie zna twórczości Dumasa, będzie absolutnie zachwycony. Napięcie rośnie z każdą minutą, a My czujemy przypływ radości i ekscytacji, podziwiając kolejne zwroty akcji w rozpędzającej się pogoni za zemstą. 

To film, który powinien zgarnąć mnóstwo nagród

Uważam, że Hrabia Monte Christo to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w ostatnich latach. Nie dziwie się, że otrzymał tak liczne owacje na 77. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Mimo, że przygody Hrabiego znane są od 1845 roku, to tegoroczne dzieło skutecznie je odświeża i dodaje kolorów, jakich kompletnie się nie spodziewałem. Powstało blisko 15 różnych adaptacji, ale nie sądzę, by którakolwiek z nich była aż tak dobra. Tu nie ma przypadków. Dobrze wiemy, dlaczego dana postać pojawia się na ekranie. Od początku rozumiemy uczucia i motywacje, które targają Dantesem i aż do ostatnich minut wspieramy go w jego walce o sprawiedliwość. Gorąco polecam. Hrabia Monte Christo trafi do polskich kin już 9 sierpnia. 

Atuty

  • Wspaniale dobrani aktorzy - szczególnie główna rola Edmonda Dantesa w wykonaniu Pierre Niney'a
  • Kapitalna scenografia
  • Wspaniałe ujęcia
  • Scenariusz, który od początku trzyma w napięciu i rozkręca się z czasem, serwując doskonałą intrygę i satysfakcjonujące zakończenie
  • Świetna muzyka, która pasuje do akcji na ekranie
  • Przekonujące sceny walki
  • Język postaci idealnie oddaje klimat XIX wiecznej Francji
  • Niezwykła wręcz dbałość o detale

Wady

  • Czasem akcja pędzi nieco zbyt szybko, pomijając istotne wątki, które były zawarte w książce
  • To mimo wszystko adaptacja powieści. Niektóre postacie zachowują się nieco inaczej, zmieniono ich charakter, inne w ogóle nie występują, ale jako całość historia prowadzona jest w spójny i logiczny sposób
  • Zakończenie nie jest do końca takie, jak w książce, co fanów Dumasa może delikatnie rozczarować, ale miłośników kina usatysfakcjonuje, bo dobrze podsumowuje wydarzenia z całego filmu

Dawno już nie oglądałem czegoś tak dobrego, a przy tym tak znakomicie zrealizowanego. Hrabia Monte Christo to film, który trwa niemal 3 godziny, ale nie dłuży się nawet przez minutę. W paru aspektach wyraźnie odbiega od książkowej powieści, ale adaptuje ją w godny i logiczny sposób. Znakomicie dobrani aktorzy, wspaniała scenografia, rewelacyjna muzyka, akcja trzymająca w napięciu i wspaniałe ujęcia (operator wspiął się na wyżyny możliwości). Uważam, że Delaporte i de La Patellière zrealizowali kapitalny materiał. Polecam każdemu.

8,5
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper