Batman: Mroczny mściciel (2024)

Batman: Mroczny mściciel (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Stary-nowy nietoperek od Bruce'a Timma

Piotrek Kamiński | 03.08, 20:00

Odpowiedzialny za animowanego "Batmana" z lat dziewięćdziesiątych Bruce Timm, reżyser ostatniego "Batmana" z Robertem Pattinsonem, Matt Reeves oraz specjalista od "poprawiania" ukochanych marek, J.J. Abrams, połączyli siły, aby stworzyć zupełnie nowy serial animowany o Człowieku Nietoperzu, który mógłby zapisać się na kartach historii jak wspomniana animacja sprzed trzydziestu lat. Czy im się to udało? Przekonajmy się!

Pierwszym co rzuca się w oczy po odpaleniu serialu jest jego dziedzictwo. Nie jest to może dokładnie ta sama kreska, co w klasycznym "Batmanie", ale widać, że twórcy chcieli wyraźnie do niego nawiązać. Mamy więc zdecydowane, minimalistyczne, acz eleganckie linie, szerokie bary i krótko wyglądające nogi w garniturowych spodniach, Gotham w stylu art deco, do kompletu z elegancką czcionką. Fani klasyki natychmiast poczują się jak w domu. Co więcej, producenci nie szczędzili kasy na odpowiednią ilość klatek na sekundę, co widać zwłaszcza w scenach, w których Batman po prostu idzie gdzieś powoli.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście J.J. nie byłby sobą, gdyby nie zmienił czegoś dawno ustalonego bez żadnego wyraźnego powodu, tak więc w dzisiejszym serialu, już w pierwszym odcinku, poznajemy tutejszą wersję klasycznego przeciwnika Batmana, Pingwina. Rzecz w tym, że zamiast Oswalda Cobblepota mamy teraz Oswaldę Cobblepot - grubą, z wielkim nochalem, w pingwinim fraku. Dziwna to zmiana i jak dla mnie zupełnie zbędna, ale twórcy serialu mają łeb na karku i wiedzą jak sprawić, żeby widzowie szybko zapomnieli, że mieli na coś kręcić nosem - dostarczając dobrze napisany odcinek z paroma zaskakującymi momentami i Batmanem rzeczywiście oddalającym detektywistyczną robotę, a nie tylko bijącym zbirów drogimi gadżetami! Można wręcz nie zauważyć, że Gordon jest teraz czarny, a Harley Quinn ma azjatyckie korzenie. Prawie.

Batman: Mroczny mściciel (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Jest i mrok i tajemnica 

Harley i Batman

Ten pierwszy odcinek przygotowuje również od razu niezbędne figury, którymi rozgrywana będzie metaforyczna partia szachowa przedstawiona w pierwszym sezonie - od razu widzimy Bullocka i Flassa bawiących się u Pingwina z mafiozami, prokurator Harvey Dent wspomina o swojej kampanii na burmistrza Gotham, poznajemy Jima i Barbarę Gordonów, w tle przewija się detektyw Montoya, Alfred siedzi w jaskini Batmana i stara się być głosem rozsądku. Otwarcie serialu jasno ustala ton na cały sezon - choć niezbyt krwawe, to Gotham jest zepsute, pełne korupcji i przemocy. Nie spodziewałem się, że zobaczę jak przerażony człowiek zostaje zamknięty w kufrze i wyrzucony do morza, a w kolejnych odcinkach nie raz i nie dziesięć razy zobaczymy ludzi padających po zarobieniu kulki, wyrzucanych przez okna, z nożami w plecach. Nadaje to serialowi aurę niepewności - nigdy nie wiadomo, kiedy jakaś postać wyzionie bezceremonialnie ducha.

Fabularnie mamy do czynienia ze względnie samodzielnymi odcinkami, z motywem przewodnim ciągnącym się przez wszystkie odcinki. Moim problemem, poniekąd, jest fakt, że kiedy ktoś zabiera się za zrobienie nowego serialu o jakimś superbohaterze, nigdy nie potrafią powstrzymać się przed opowiadaniem wciąż tych samych historii, tylko najwyżej w trochę inny sposób. Tak więc wiadomo, że będzie o Crime Alley i śmierci rodziców Bruce'a, początki Catwoman, Clayface'a, Harley Quinn, Two-Face'a i paru innych postaci. Trzeba przyznać, że część z tych postaci została przedstawiona w całkiem ciekawy, świeży sposób, ale nie zmienia to faktu, że robiąc odcinek z gatunku "whodunnit" i nie kryjąc w żaden sposób, że postać nazywa się tak jak ten jeden wróg Batmana, który potrafi zmieniać wygląd, trochę zabija się element zagadki. Tak samo nie mam wątpliwości, że doktor Quinzel okaże się świrem, kiedy tylko po raz pierwszy słyszę jej nazwisko, a w przyszłości Denta czeka butelka kwasu. Widziałem to już sto razy.

Batman: Mroczny mściciel (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Nowe wersje klasycznych przeciwników 

Selina i Bruce

Trzeba jednak przyznać, że ta tutejsza wersja Harley jest zupełnie inna od klasycznej - nawet strój niezbyt podobny - i przy tym całkiem interesująca. W szczególności podoba mi się, że zarówno ona, jak i Dent nie są wyłącznie zbirami. Zawsze bawiło mnie to w innych wersjach "Batmana", że praworządny prokurator właściwie z dnia na dzień stał się napadającym na banki gangsterem. Ten tutejszy nie zatracił do końca swojego serca, co automatycznie sprawia, że jest dużo ciekawszą, mniej oczywistą postacią. Podobnie Harley, która poza byciem manipulującym i torturującym ludzi świrem zdaje się też naprawdę lubić Barbarę i detektyw Montoyę i naprawdę jest jej przykro, że musiała je zostawić, kiedy jej prawdziwa natura wyszła na jaw.

Nie wszyscy superzłoczyńcy są jednak stworzeni równymi i tak Onomatopeja, choć enigmatyczny, jest zupełnie nijaki w swoim odcinku, cały profil psychologiczny Firebuga to: lubi ogień, a w jednym odcinku przeciwnikiem Nietoperza jest najprawdziwszy w świecie duch. I niby zjawiska nadprzyrodzone nie są niczym nowym w DC, ale jakoś nie pasował mi on do klimatu reszty serialu. Czekałem aż okaże się, że to jakaś sztuczka, że jakiś przebieraniec używał dymów i luster, aby ludzie myśleli, że jest duchem. Nie. Batman musi na szybko nauczyć się jak walczyć z duchami. Cały odcinek staje się z tego powodu jakiś taki... Podstawowy. Niby rzeczy się dzieją, niby jest w tym jakiś sens, ale zupełnie mnie to nie angażuje. Podobnie jak historia polowania na Gordona. Ci uciekają, tamci gonią, później się strzelają i koniec. Niby jest jeszcze po drodze jeden mały zwrot akcji, ale niewiele zmienia i nie robi zbyt wielkiego wrażenia. Dwuodcinkowy finał jest za to absolutnie świetny, zaskakujący i satysfakcjonujący jak cholera. Tylko nie wiem po jaką cholerę pchali na ostatnią sekundę gościnny występ ikonicznego złola jako teaser drugiego sezonu. Nie lubię tego typu zagrywek.

Ostatecznie, "Batman: Mroczny mściciel" jest udanym, a pod paroma względami nawet świetnym serialem, choć brakuje mu odważniejszego podejścia do tworzenia zupełnie nowych historii, przez co w paru momentach staje się lekko odtwórczy. Hamish Linklater jest całkiem niezłą kopią świętej pamięci Kevina Conroya, tylko od czasu do czasu gubiąc gdzieś na chwilę swoją charakterystyczną chrypkę, a animacja i muzyka to klasa sama w sobie. Mam nadzieję, że chłopaki dostaną drugi sezon i kolejna paczka odcinków odważniej pobawi się materiałem źródłowym. Polecam.

Atuty

  • Piękny styl i animacja;
  • Muzyka;
  • Masa drobnych detali, rozwijających sylwetkę Batmana i jego wrogów;
  • Tona smaczków do wyłapania;
  • Zaskakująco brutalny;
  • Interesujące, nowe wcielenia części złoli;
  • Batman jako detektyw, a nie tylko mistrz sztuk walki.

Wady

  • Kilka mniej angażujących odcinków;
  • Zmiany płciowo-rasowe na zasadzie, "bo czemu nie", a nie ponieważ "mamy na to fajny pomysł";
  • Tajemnica niektórych odcinków rozpada się jak domek z kart, jeśli zna się z nazwiska wrogów Batmana.

"Batman: Mroczny mściciel" wygląda jak klasyczny serial z lat dziewięćdziesiątych, opowiadając historię inspirowaną "Rokiem pierwszym" Millera. Nie wszystkie odcinki trzymają poziom, ale w większości jest to bardzo dobry, klimatyczny, brutalny serial, na który fani Gacka czekali od lat.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper