Film dla kosmitów (2024)

Film dla kosmitów (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Lato na wsi

Piotrek Kamiński | 08.08, 21:09

Jeremi całe dnie spędza zamknięty w ekranie swojego telefonu, oglądając filmy, robiąc streamy na YouTube, prankując rodziców. Jednak, kiedy sytuacja zmusza go do spędzenia czasu z dziadkiem na wsi, powoli, acz nieubłaganie jego świat zaczyna się poszerzać.

Z tego typu artystycznymi, kameralnymi projektami problem czasami jest taki, że możesz rozumieć zamysł autora, może ci się on podobać, ale coś w realizacji jest na tyle specyficznego, że nie pozwala w pełni tej wizji docenić. Albo fabule brakuje ciaśniejszego montażu albo bardziej precyzyjnej reżyserii albo po prostu aktorzy mogą niedomagać, bo brakuje im wprawy. A jaki jest pod tym względem film Piotra Stasika?

Dalsza część tekstu pod wideo

Mówiąc krótko: nierówny. Jest to niedługi film, trwający ledwie 70 minut, ale bardzo niespieszny styl budowania narracji i przy tym raczej prostolinijna fabuła sprawiają, że film całkiem szybko staje się męczący i w gruncie rzeczy rozwija skrzydła dopiero pod sam koniec. Po drodze naprawdę trudno uwierzyć, że minęło dopiero około 40, czy tam 45 minut. Rozumiem, że ciężko byłoby jeszcze bardziej skrócić film, ale można przecież było choćby trochę lepiej rozwinąć młodociane postacie, naszkicować jakoś ich wzajemne relacje. Dało się opowiedzieć tę historię w bardziej zajmujący sposób.

Film dla kosmitów (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Kim są ci ludzie?

Kacper i Jeremi

Główny bohater filmu, Jeremi (Ezra Kos) nie jest zainteresowany światem zewnętrznym. Trudno mu się zresztą dziwić, biorąc pod uwagę, że jego rodzice (Magdalena Popławska i Andrzej Chyra) są wiecznie zapracowani, praktycznie nie spędzają z nim czasu, a między sobą głównie się kłócą. Chłopiec ucieka więc w świat wirtualny. Skupia się na robieniu streamów, budowaniu publiczności. Nie można przy tym odmówić mu kreatywności - a to rozstawia wszędzie po całym domu papierowe kubki i okiem kamery obserwuje reakcje matki; wysmaruje się ketchupem, że niby ktoś go dźgnął; lubi posiedzieć w wielkim, rodzinnym akwarium, udając, że nurkuje sobie z rybami, gdzieś w tropikach. Kiedy trafia do dziadka, z początku w ogóle nie zauważa nawet piękna otaczającej go przyrody. Zamyka się w domku na drzewie i prawie z niego nie wychodzi. Wszystko zmienia się jednak, kiedy "mały, kosmiczny robocik" przynosi mu zadanie do wykonania na konkurs - nakręć film, który poleci w kosmos, potencjalnie trafiając w ręce (macki?) kosmitów. Tematy określane są przez kolejne, prezentowane przez robota wyzwania. 

Z czasem chłopak, zapuszczając się w las coraz dalej i dalej, poznaje inne bawiące się w okolicy dzieci. Jest ich tam całkiem sporo, ale z imienia wymienię tylko dwójkę - Kacpra i Zosię (chyba Jakub Lipnicki i Wiktoria Kącka, nie są należycie podpisani). On trzyma się trochę z dala od reszty, pasjonują go materiały wybuchowe i ma podobną do Jeremiego trudność w nawiązywaniu znajomości. Ona natomiast... Jest dziewczyną. Nie mam tu na myśli niczego złośliwego. Po prostu film w żaden sposób nie rozwija jej jako postaci tak, aby dało się coś więcej o niej powiedzieć. Mało tego, po obejrzeniu filmu wciąż nie wiem nawet, czy to taka tam sobie grupa znajomych na wczasach u swoich dziadków, czy może bezdomne nicponie, błąkające się po okolicy i szukające guza. Stan ich ubrań i brud na twarzach sugerowałyby tę drugą opcję, ale z drugiej strony są to przecież puszczone samopas dzieci, więc naprawdę trudno powiedzieć. Film kompletnie przemilcza cokolwiek na ich temat. I tu właśnie kryje się jego największy problem.

Film dla kosmitów (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Bardzo podstawowy scenariusz

Robimy film

Scenariusz napisany przez Stasika do spóły z Łukaszem Czapskim kompletnie nie interesuje się detalami tak zbędnymi jak budowa postaci, kreślenie łączących ich więzi czy cokolwiek innego, co nie wiąże się z głównym tematem kręcenia filmu dla kosmitów. Oglądamy więc przez pół filmu jak chłopiec błąka się po lesie, unika dziadka, powoli jakoś tam zapoznaje się z innymi dziećmi, ale absolutnie nic z tego nie wynika, bo są oni jedynie dodatkowymi parami rąk do pracy nad filmem. Okazjonalnie reżyser przecina akcję ujęciami z klasycznych filmów kina niemego, jeśli dobrze widzę, to z popisami kaskaderskimi Bustera Keatona. Są one wizualizacjami obecnego stanu emocjonalnego głównego bohatera i tak jak same w sobie są już całkiem ciekawym przerywnikiem, dającym odpocząć od powolnego budowania narracji właściwej, tak nie jest to ich jedyna rola i pod koniec filmu autorowi udaje sie całkiem sympatycznie wpleść je w główną opowieść. Taką zabawę formą i hołd złożony klasyce, to ja rozumiem!

Film zasadniczo wygląda i brzmi całkiem porządnie. Nie do końca rozumiem po co od czasu do czasu na niebie pojawiają się "kosmiczne" znaczki, a młodzi aktorzy nie zawsze dają radę, zwłaszcza, kiedy robi się bardziej dramatycznie, lecz przez większość czasu jest to miły dla oczu i uszu film. Zwłaszcza piękne zdjęcia lasów, pół i łąk o różnych porach dnia robią wrażenie, przywołując nostalgiczne wspomnienia, kiedy samemu chodziło się w lato po lesie i udawało, że gałęzie są atakującymi potworami, a patyk trzymany w dłoni mieczem. To właśnie do tych dawnych, prostych i pięknych w tej prostocie dni odnosi się film pana Stasika.

I choć przekaz ten potrafi zgubić się trochę po drodze, to ostatecznie, kiedy pod koniec muzyka nabrzmiewa, obrazy powoli stają się mniej wyraźne, przeradzają się w mgliste wspomnienia, których główny bohater desperacko nie chce stracić, ta słodko gorzka opowieść o młodości, przyjaźni i niewinności uderza w widza z całą swoją mocą. Prawie tylko dla tego świetnego finiszu warto dać "Filmowi dla kosmitów" szansę. Prawie, bo jednak środkowi filmu sporo brakuje, tak scenariuszowo, jak i aktorsko. Oglądasz na własną odpowiedzialność.

Atuty

  • Piękne zdjęcia;
  • Ciekawie wykorzystane sceny ze starych filmów;
  • Ostatecznie ładne przesłanie.

Wady

  • Bardzo nierówne aktorstwo;
  • Kiepskie tempo;
  • Kartonowe postacie drugoplanowe;
  • Umowne relacje między bohaterami;
  • Mało płynna, poszarpana narracja.

"Film dla kosmitów" mógł być ładną opowieścią o przygodach, które przeżywało się za młodu, o beztrosce i niewinności, do których chętnie wracamy pamięcią, gdy nam źle. Niestety, mocno nierówny, ciągnący się środek sprawia, że przekaz ten jest bardzo niewyraźny, a kiepsko nakreśleni bohaterowie spowalniają i tak już niespieszną narrację.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper