NBA 2K25

NBA 2K25 - recenzja i opinia o grze [PS5, XBOX, XSX, PS4, PC]. Czas wrócić na parkiet…

Kajetan Węsierski | 11.09, 21:30

Tegoroczne oczekiwanie na nowy sezon NBA jest wyjątkowo przyjemne. Minione rozgrywki dobiegły końca, po chwili mogliśmy już śledzić zmagania (niestety nieudane) naszych koszykarzy w eliminacjach do Igrzysk Olimpijskich, a później obserwować nieziemskie popisy kadry Stanów Zjednoczonych już na samym turnieju. Nie minęło wiele czasu od kosmicznego występu Curry’ego w finale z Francją, a tu już premiera NBA 2K25. Tak mogłoby być co roku! 

Przyznam też, że przez fakt, iż płomień zainteresowania koszykówką nie zdążył (ze względu na natłok meczów) całkowicie zgasnąć, bardzo mocno czekałem na tegoroczną odsłonę głośnej serii od 2K. Zwłaszcza że pod wieloma względami nadzieje były spore - deweloperzy mocno podgrzewali atmosferę kolejnymi materiałami. Nowe technologie, nowe pomysły, nowe efekty wizualne i to wszystko w doskonale znanych założeniach. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Tym bardziej ucieszyłem się, gdy pojawiła się możliwość zrecenzowania kolejnej części z rzędu. Od dawna na żadną nie czekałem tak mocno. Czy jednak wyszło to na dobre? Czy spore oczekiwania w kontekście NBA 2K25 pokryły się z rzeczywistością po debiucie? Na te i wiele innych pytań odpowiem w dalszej części recenzji, więc… Zachęcam do lektury - piłka w grze! 

NBA 2K25 - Zacznijmy od początku 

NBA 2K25 - recenzja gry. Michael Jordan

Recenzowane NBA 2K25 to oczywiście najnowsza odsłona koszykarskiej gry wideo na licencji najpopularniejszego ligi basketu na świecie. Za jej stworzeniem stoi Visual Concepts, a wydawcą, jak każdego roku, jest 2K Sports. Nie ma tu żadnych zaskoczeń, wielkich zmian, czy ogromnych rewolucji. W przeciwieństwie do kilku piłkarskich tuzów, tutaj wszystko idzie dalej tym samym torem. 

Podobnie jest w kontekście trybów gry, gdzie znając poprzednie odsłony, nie będziecie przesadnie zaskoczeni. Jak każdego roku mamy do czynienia z MyCAREER (budowanie kariery własnego zawodnika), MyTEAM (budowanie własnej drużyny i mierzenie się z innymi graczami), MyGM (zarządzanie drużyną w lidze), The W (rozgrywki kobiet), a także z szybkimi meczami w ramach luźnych rozgrywek lub 2K Eras, czy innych podobnych opcji. 

Jak wspomniałem, recenzowana gra nie różni się pod tym względem od poprzednich przedstawicieli marki. Nie oznacza to jednak, że nie ma nowości czy usprawnień. Co to, to nie. Te mogę nie być zauważalne na pierwszy rzut oka w menu, ale już w trakcie rozgrywanego meczu odczuwa się to przy pierwszej akcji. I muszę przyznać, że pozytywnie zaskoczyłem się tym, co zaoferowano. 

Największe zmiany w NBA 2K25 

NBA 2K25 - recenzja gry. LeBron James

Powiem wprost, bez zbędnego owijania w bawełnę - uważam, że w recenzowanym NBA 2K25 dostaliśmy największą zmianę w kontekście rozgrywki od wielu lat. Nie pamiętam, kiedy ostatnio odczułem tak spore różnice w prowadzeniu spotkań. I bardzo duże znaczenie ma tu najpewniej poprawiona technologia ProPLAY, która mocno wpływa na obraz meczów. Mówiąc wprost - przybliża poruszanie się na parkiecie do tego, jakie znamy z rzeczywistości. 

I nie jest to bynajmniej pusty slogan. Przyznam, że gdy oglądałem to na zwiastunach, kompletnie mnie nie ruszało. Znałem przecież te wyświechtane frazesy z wielu innych gier sportowych. W tym przypadku rzeczywiście to czuć. LeBron James porusza się jak on sam, śmigając po parkiecie Stephenem Currym da się odczuć jego zwinność, a euro-stepy Giannisa, czy rzuty z odchylenia Doncica robią spore wrażenie. 

Sporą przebudowę ma za sobą także The City, a więc ogromny hub, w którym poruszamy się stworzonym przez nas zawodnikiem. Kurczę, robi to robotę. Wizualnie wypada nieźle, przywraca MyPARKS sprzed blisko dekady, a na PlayStation 5, na którym grałem, chodzi naprawdę płynnie. I jest to miła niespodzianka po tym, jak w kilku poprzednich odsłonach było pod tym względem średnio. 

Poza tym wpadło kilka mniejszych nowości do MyTEAM (którego nie jestem fanem przez nacisk na mikropłatności - tak, pod tym względem nic się w NBA 2K25 nie zmienia), mocno rozwinięto samo WNBA i jego możliwości (na kanwie rosnącej popularności kobiecych rozgrywek), a do tego dorzucono specjalny The Steph Era, o którym - jako fan GSW - nie mogę zapomnieć. Możliwość przeżycia na nowo mistrzostwa z 2017 rozgrzewa moje serducho, nie będę kłamał. 

W dobrym kierunku…

NBA 2K25 - recenzja gry. Stephen Curry

Oczywiście na tym zmiany się nie kończą, system kondycji wypada nieco inaczej, delikatnie zmieniono pasek rzutu, gra w obronie wydaje się trudniejsza, a rozwijając naszego zawodnika, mamy mnóstwo nowych opcji przez dodanie specjalnych odznak. Mógłbym tak wymieniać naprawdę długo, natomiast najważniejsze jest to, że… Wszystkie te zmiany idą w bardzo dobrym kierunku. 

Dawno nie czułem takiej przyjemności z gry w wirtualną koszykówkę, jak przy recenzowanym NBA 2K25. Deweloperzy odwalili kawał dobrej roboty i wystarczyło rozegrać kilka pierwszych meczów, by stwierdzić, że to najlepsza odsłona od wielu lat. A kolejne godziny i dni spędzane na cyfrowych parkietach tylko mnie w tym utwierdzały. Choć pod względem grafiki niewiele się zmienia, to realizm wszedł na zupełnie nowy poziom. 

Obserwując mecz ze standardowej kamery, można odnieść wrażenie, że oglądamy prawdziwy mecz. Zawodnicy zachowują się naprawdę dobrze, a SI funkcjonuje bardzo logicznie. Zarówno to wśród przeciwników, jak i u nas. Koszykarze trzymają się swoich pozycji, zachowują tak, jak na nich przystało i dokładnie tak, jak moglibyśmy od nich oczekiwać. A to naprawdę robi różnicę w trakcie dynamicznego meczu. Ah, no i by być fair wobec ubiegłorocznej recenzji, muszę wspomnieć, że... poprawiono skaner twarzy! 

Na koniec muszę wspomnieć także o czymś, co od lat jest piętą achillesową produkcji - przynajmniej z recenzenckiego punktu widzenia. Choć bowiem wiele zmian idzie w dobrym kierunku, a mecze są coraz przyjemniejsze, to rysą na diamencie jest ten nieszczęsny MyTEAM. No - sam tryb w recenzowanym NBA 2K25 jest porządku. Gorzej wygląda to niestety w kontekście mikropłatności. Domyślam się, że im się to opłaca, ale… Zbyt nachalnie próbują je wciskać, a gra sama w sobie kosztuje sporo. No nie lubię tego. 

Podsumujmy NBA 2K25

Pamiętam, że w ubiegłorocznej recenzji podkreślałem, że nie ma wielu nowości. Pisałem wtedy, iż “nie ma przekłamania w tym, że znaczących zmian w tym roku nie wprowadzono”. I było to prawdą. Później wspomniałem natomiast, iż mam nadzieję, “że NBA 2K25 utrzyma jakość rozgrywki, ale jednocześnie zapewni nam kilka rewolucyjnych nowości”. Cóż, to również okazało się prawdą. 

Najnowsza odsłona serii rzeczywiście w pewnym stopniu zrewolucjonizowała zabawę. Najwięksi fani, którzy rokrocznie bawią się w NBA 2K, na pewno zauważą różnicę. I nie będą żałować zakupu kolejnej części. Natomiast jesteście niedzielnymi graczami i niespecjalnie interesuje was sama koszykówka, to uczciwie podkreślam - na pewno nie napisałbym z pełnym przekonaniem, że musicie tę grę kupić. 

No i trzecia opcja - jeżeli natomiast jesteście nowymi graczami i szukaliście dobrego momentu na wejście do tego świata w wirtualnym wydaniu, to… Recenzowane NBA 2K25 jest najlepszym momentem od lat. Ja bawię się przednio i już teraz wiem, że spędzę w grze zdecydowanie więcej czasu, niż przed rokiem. Deweloperzy są w formie i spokojnie mogą w tym roku powalczyć przynajmniej o play-offy!

Ocena - recenzja gry NBA 2K25

Atuty

  • Poruszanie się zawodników nigdy wcześniej nie było tak realistyczne
  • Nowy pasek rzutu przypadł mi do gustu
  • The City sprawia jeszcze lepsze wrażenie
  • Zmiany w poszczególnych trybach jeszcze je rozbudowują
  • Płynność rozgrywki cały czas robi robotę

Wady

  • Brak widocznych zmian w grafice
  • Bardzo duży nacisk na mikropłatności w MyTEAM

NBA 2K25 to krok w dobrym kierunku. Zmiany są zdecydowanie na plus i nie mam oporów przed napisaniem, że to najlepsza i najbardziej dopracowana pod względem rozgrywki odsłona w ostatnich latach. Szkoda tylko, że MyTEAM dalej nastawiony jest na mikropłatności - to ta drzazga, która cały czas uwiera (i która wpływa na ocenę). Ogólnie jednak rzecz biorąc, na taki wirtualny basket liczyłem!
Graliśmy na: PS5

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper