Substancja (2024) - recenzja filmu [Monolith]. Body horror jako solidny kandydat na film roku

Substancja (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Body horror jako solidny kandydat na film roku

Piotrek Kamiński | 14.09, 20:00

Gasnąca gwiazda programów fitnessowych nie potrafi pogodzić się ze swoim starzejącym się ciałem. Zostaje zaproszona do wzięcia udziału w tajnym, eksperymentalnym i raczej nielegalnym programie, który pozwoli jej odzyskać młode ciało. Musi jednak przestrzegać szeregu bardzo konkretnych zasad.

Wybierając się na pola nowego filmu Coralie Fargeat nie spodziewałem się nie wiadomo czego. Jakoś ze dwa dni wcześniej oglądałem "Rodzaje życzliwości" Lanthimosa, w których również można oglądać Margaret Qualley, więc mój mózg sam założył sobie, że to będzie też takie połączenie dziwnego z groteskowym i cześć, można się rozejść. Ale czekała na mnie niespodzianka!

Dalsza część tekstu pod wideo

"Substancja" jest w najprostszych słowach metaforą prób oszukiwania czasu za pomocą operacji plastycznych, kwasu hialuronowego i wszelkich innych specyfików, których zadaniem jest sprawienie, aby ciało wyglądało młodziej, niż w rzeczywistości. Oczywiście, wystrzegając się oczywistości i banału, autorka filmu ubrała ten przekaz w gatunkowe fatałaszki i to nie byle jakiego gatunku, bo gdy tylko Elizabeth Sparkle (Demi Moore) przyjmuje Substancję i na ekranie pojawia się Sue (Margaret Qualley), natychmiast staje się jasne, że wchodzimy na terytorium body horroru.

Substancja (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Ah, to ciało!

Elisabeth

I choć z początku wydawać by się mogło, że film jest całkiem stonowany, zamiast na gore, skupiając się na niesprawiedliwości rządzonego przez starych dziadów świata telewizji, to jednak stopniowo, nieśmiało zaczynają dziać się coraz bardzo niepokojące rzeczy. I słyszałem od jednego kolegi po fachu, że jego zdaniem finał filmu jest już niepotrzebną przesadą, że przekaz już dawno wsiąknął i można było skończyć tych dwadzieścia minut wcześniej. Moim zdaniem absolutnie nie ma on racji. Ta finałowa eskalacja, to jest nagroda dla widzów, crescendo, po którym następuje cisza, a ludzie mogą opuścić salę w doskonałych nastrojach. Ponieważ Fargeat nie podkręca akcji na 10/10, ale na 11 albo i 12 na 10. Dla samego tego finału warto się na "Substancję" przejść.

Choć, oczywiście, nie byłby to tak udany film, gdyby nie duet wcielający się w główną bohaterkę. Qualley rzeczywiście ma w sobie coś z młodej Demi Moore i widz nie ma absolutnie żadnego problemu z uwierzeniem, że to jedna i ta sama osoba. W trakcie filmu dziewczyny ewoluują w bardzo ciekawych kierunkach i to dopiero wtedy widać najlepiej ich aktorski kunszt oraz geniusz stojący za tym scenariuszem. Obawiam się jednak, że zbyt szczegółowe opowiadanie o tych dalszych wydarzeniach niepotrzebnie psułoby zainteresowanym frajdę z oglądania. Tak naprawdę najlepiej byłoby wybrać się na seans wiedząc o filmie jak najmniej, bo nawet już opisanie samego sposobu pojawienia się Sue na ekranie byłoby niepotrzebnym spoilerem, a dalej jest tylko lepiej.

Substancja (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Męskie spojrzenie 

Sue

Prócz dziewczyn, istotną rolę w filmie gra jeszcze Dennis Quaid jako producent programu, w którym występuje Sue, na pewno nieprzypadkowo nazwany przez autorkę imieniem Harvey, kojarzącym się z jednym z braci Weinstein. Nie jest to może postać tak bezpośrednio agresywna w stosunku do głównej bohaterki, ale zdecydowanie reprezentująca ten typ męskiego spojrzenia na kobietę i traktowania jej w sposób absolutnie przedmiotowy. Jeśli sam on nie jest jeszcze dostatecznie oczywisty, to często wraz z nim widzimy cały zastęp członków zarządu - bez wyjątku starych facetów, z przyjemnością ślizgających się oczami po ciele Sue. Niezbyt to subtelne ze strony autorki, ale na pewno skuteczne, a sam Quaid bankowo świetnie bawił się na planie zdjęciowym.

Jak nietrudno się domyślić, "Substancja" jest filmem mocno erotycznym - w końcu rzecz dotyczy pracy ciałem i potrzeby utrzymania fizycznego piękna. Qualley całkiem słusznie chwali się swoją fizycznością przy wielu okazjach, ale brawa za odwagę należą się również Moore, która zdecydowała się na pełną nagość w wieku 62 lat. Przemijania nie da się oszukać, więc nie ma go też co demonizować, a poza tym, Fargeat ostatecznie bierze tę delikatność, to odsłonięcie się i przekuwa je w broń, którą wyrównuje rachunek z widownią. Naprawdę, wszystko w tym filmie jest tak przemyślane i celowe, że trudno jest go nie podziwiać.

Niech o jakości "Substancji" świadczy fakt, że mój największy problem z nią to kompletnie nieistotny detal, wymagający jedynie lekkiego zawieszenia niewiary. Otóż, przez pewien czas biła mnie po głowie myśl, jaki ten film jest niedorzeczny, bo z dziewczyny wyginającej się przed kamerą w lajkrach robi największą gwiazdę wszechświata, do tego nawet stopnia, że ma poprowadzić sylwestrowy show którejś stacji telewizyjnej. Absurd, jasne, ale ostatecznie zupełnie nieważny, a poza tym wszystko, od zdjęć, przez występy, muzykę, na temacie kończąc, zasługuje na oklaski. Polecam z całego serca.

P S. Film wchodzi do kin dopiero 20.09, ale pokazy przedpremierowe można złapać już teraz, więc nie czekam z tekstem do premiery.

Atuty

  • Świetny pomysł;
  • Nieszablonowe podejście do tematu;
  • Świetnie zrealizowane, praktyczne efekty specjalne;
  • Piękne zdjęcia;
  • Doskonałe Qualley i Moore;
  • Ostatnich 20 minut to czysta frajda.

Wady

  • Miejscami trochę zbyt absurdalny i może minimalnie za długi.

"Substancja" opowiada o prostej prawdzie, jaką jest nieuchronność przemijania, ale robi to w sposób zajmujący, świeży, obrzydliwy i erotyczny jednocześnie. Nie czytaj o nim, po prostu idź do kina i przekonaj się na własnej skórze.

9,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper