Randka w ciemno (2023) - recenzja filmu [Kino świat]. Psychopatyczni mordercy są wśród nas

Randka w ciemno (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Psychopatyczni mordercy są wśród nas

Piotrek Kamiński | 10.10, 21:00

Młoda dziewczyna marząca o karierze aktorki przyjmuje propozycję wzięcia udziału w głupkowatym programie telewizyjnym "Randka w ciemno". Nie ma pojęcia, że jeden z trzech kawalerów, spośród których wybrać ma tego, z którym spędzi romantyczne wakacje, jest w rzeczywistości bezwzględnym mordercą, z przynajmniej kilkoma, a może i kilkunastoma albo i kilkudziesięcioma ofiarami na koncie.

Brzmi to trochę jak kpina i strasznie głupi pomysł, co nie? Do tego ktoś - zapewne stojąca za kamerą Anna Kendrick, debiutująca w roli reżyserki - wymyślił sobie, że w samym filmie zobaczymy modus operandi mordercy przynajmniej ze trzy razy, zanim nasi bohaterowie w końcu się poznają. "Jaki dziwny film", pomyślałem sobie w którymś momencie, zastanawiając się po co to wszystko i do czego w ogóle zmierzamy? Tak to jest, kiedy idzie się do kina możliwie najbardziej na ślepo, jak się da. Kiedy dowiedziałem się pod koniec seansu na czym rzecz polega, moje spojrzenie na pewne elementy filmu zmieniło się być może odrobinę, ale niezrozumiałe i/lub upierdliwe momenty nie stały się przez to mniej denerwujące. A co chodzi?

Dalsza część tekstu pod wideo

Otóż nasz morderca, Rodney Alcala (Daniel Zovatto) nie jest jedynie wymysłem chorej głowy scenarzysty Iana McDonalda, a jak najbardziej prawdziwym seryjnym mordercą, działającym w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych, kiedy to zgwałcił i zamordował przynajmniej osiem dziewczynek i kobiet, ale mówi się, że faktyczna liczba jego ofiar może wynosić nawet 130 zagubionych dusz. I rzeczywiście zdarzyło mu się wziąć udział w "Randce w ciemno", mimo bycia już wtedy skazanym przestępcą seksualnym, co całkiem sporo mówi nam o pilnowaniu prawa i bezpieczeństwa obywateli w tamtych latach. Gdyby ktoś miał ochotę, to da się znaleźć cały odcinek z jego udziałem na YouTube. No ale dobrze, porozmawiajmy o samym filmie! 

Randka w ciemno (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Dwa filmy w jednym 

Na nie-randce

Fabuła toczy się dwutorowo - raz podążając za Alcalą, a kiedy indziej za Cheryl Bradshaw (Kendrick), ale nigdy nie przenikając się w żaden znaczący sposób, dopóki po jakichś 60 ze wszystkich 95 minut nie spotkają się we wspomnianym programie. Można powiedzieć, że tym, co je łączy jest temat przedmiotowego traktowania kobiet, choć po stronie Cheryl jest to po prostu patrzenie wyłącznie na jej ciało, kompletny brak zainteresowania samą osobą, podczas gdy Alcala widzi je jako swoje zabawki, trofea, którymi może bawić się dopóki mu się nie znudzą. 

Przez dłuższy czas zastanawiało mnie, po co właściwie Kendrick pokazuje widzowi aż tyle różnych zbrodni Alcali, skoro finał zawsze jest ten sam - zabrakło pomysłów, jak rozciągnąć tę opowieść na 90 minut? Cóż, nie wykluczam, że jest to jeden z powodów, ale wydaje mi się, że nie jedyny, co zrozumiałem w scenie, w której Rodney i Cheryl w końcu stają naprzeciwko siebie. Napięcie w tamtej chwili wali głową w sufit, pragnąc przebić się jeszcze wyżej. Wiemy do czego ten człowiek jest zdolny, rozumiemy styl jego działania, czekamy na rozwój wypadków, bo zdajemy sobie sprawę, że gdy tylko młoda aktorka zgodzi się pójść z nim gdzieś sam na sam, będzie to jej koniec. Dialog między nimi w tamtym momencie jeszcze dodatkowo buduje klimat, oboje aktorów sprzedaje scenę, jakby czyjeż życie naprawdę wisiało na włosku. Oczywiście, kiedy już pomyśleć o sytuacji na trzeźwo, zaczynamy zauważać wszystkie wyjścia, które Cheryl miała w zasięgu ręki, a z których nie skorzystała, ale w trakcie oglądania jesteśmy zbyt zajęci wczuwaniem się w wydarzenia, aby to zauważyć. 

Nie do końca rozumiem natomiast, dlaczego pani reżyser stwierdziła, że fajnie będzie skontrastować te ciężkie, nierzadko przerażające, oparte na prawdziwych wydarzeniach sceny z... Gagami rodem z taniej komedii. Bezwzględny psychol pobił kobietę, następnie dusił ją dopóki nie zemdlała, po czym odratował ją tylko po to, aby zaraz powtórzyć proces (słyszałeś kiedyś o czymś bardziej okrutnym?). Cięcie. Dwóch producentów znudzonymi głosami obgaduje Cheryl, po czym okazuje się, że stoi ona dosłownie naprzeciwko nich, czekając na wynik swojej audycji. Nawet zabawne, ale tak nieodpowiednie, że można odnieść wrażenie, że scenarzysta zlepił tu w jedną całość dwa różne filmy.

Randka w ciemno (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Niepokojący Zovatto i zwyczajna Kendrick

Spotkanie

Jak na debiut reżyserski, Anna Kendrick poradziła sobie z tematem zaskakująco solidnie. Zwłaszcza postać Alcali zagrana została bardzo przekonująco. Zovatto ma w sobie coś z młodego Johnny'ego Deppa, więc nietrudno sobie wyobrazić, że obsypane pochwałami i możliwością zrobienia kariery modelki dziewczyny chętnie szły z nim na prywatną sesję zdjęciową. Jest w nim jednak zawsze pewien mrok. Nawet kiedy uśmiecha się i żywo opowiada o filmach i muzyce, jest przy tym dziwnie naprężony, a jego przymrużone, podpuchnięte oczy i na siłę doklejony uśmiech zdradzają prawdę - to wszystko kłamstwo, fasada. Udało się stworzyć naprawdę przekonujący portret człowieka jednocześnie czarującego i niepokojącego, a od tego, którą jego stronę zauważysz najpierw, zależeć może twoje życie...

Pewnym problemem była dla mnie natomiast sama Kendrick. Tak jak sceny, w których musiała być po prostu zdziwiona, poirytowana albo zadziorna wyszły jej bardzo dobrze - zdaje się, że taką już po prostu jest osobą, więc zwyczajnie pasowała do roli - ale dwa razy dosłownie parsknąłem, kiedy musiała wydobyć z siebie złość, kiedy Cheryl wkurzała się na swoje położenie. Jej krótkie i płaskie "aaah!" czy "fuck!" były bardziej urocze, niż dosadne, zupełnie nie pasujące do sytuacji. Ciężko jest reżyserować samą siebie. Co innego inne dziewczyny, jak młodziutką Autumn Best, wcielającą się w Amy, jedną z dziewczyn na celowniku Alcali. Jej rozmowa z rozchwianym mordercą jest niczym narkotyczny haj - balansuje na granicy jawy i snu, zupełnie pozbawiona logiki, choć pozornie jak najbardziej zwyczajna. 

"Randka w ciemno" to całkiem ciekawy twór. Względnie prawdziwa, choć ugrzeczniona (prawda jest raczej mało hollywoodzka) historia jednego z bardziej przerażających seryjnych morderców Ameryki, opowiedziana przez pryzmat absolutnego braku poszanowania dla kobiet, charakterystycznego dla tamtych lat. Kendrick i zwłaszcza Zovatto uświetniają scenariusz swoimi występami, ale nawet oni nie dadzą rady przykryć faktu, że fabularnie rzecz jest bardzo nierówna - historia Cheryl przed Alcalą nie porywa, z kolei jego sceny są odrobinę zbyt repetytywne. Film trwa ledwie 95 minut, a i tak czuję się tę długość w pośladkach. Jako całość jednak film jest na tyle intrygujący, że warto dać mu szansę (zwłaszcza, jak już puszczą go na Netflixie).

Atuty

  • Świetny Daniel Zovatto;
  • Niesamowicie klimatyczna sekwencja spotkania Cheryl i Alcali;
  • Niezłe zdjęcia i scenografia;
  • Od czasu do czasu można się pośmiać...

Wady

  • ... choć kłóci się to trochę z bardzo poważnym tonem reszty filmu;
  • Anna Kendrick nie radzi sobie z reżyserowaniem siebie samej;
  • Krótki, a i tak momentami się ciągnie.

"Randka w ciemno" jako debiut reżyserski Anny Kendrick broni się całkiem nieźle. Kilka naprawdę mocnych występów i pełnych napięcia scen, w połączeniu z głównym tematem niesprawiedliwego traktowania kobiet w latach siedemdziesiątych, niemal wynagradzają niedostatki i ogólną przeciętność scenariusza. Niemal.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper