Worms Armageddon: Anniversary Edition - recenzja gry. Robacze muzeum (nie) dla każdego

Worms Armageddon: Anniversary Edition - recenzja gry. Robacze muzeum (nie) dla każdego

Paweł Musiolik | 02.10, 22:00

Ciężko zliczyć mi wszystkie porty, reedycje i remastery gier z serii Worms. Mimo naprawdę wielu odsłon jedynie Worms W.M.D udało się w moim odczuciu zbliżyć do dwóch najlepszych odsłon — Worms Armageddon i Worms World Party. Ten drugi tytuł dostał kilka lat temu odświeżony port, którego jakość pozostawiała sporo do życzenia. Z Worms Armageddon sprawa ma się zupełnie inaczej.

Nie oznacza to jednak, że Worms Armageddon: Anniversary Edition jest idealnym punktem wejścia dla kogoś, kto z Robalami nigdy nie miał do czynienia. Jest wręcz przeciwnie. To list miłosny adresowany do fanów pamiętających czasy debiutu oryginalnej odsłony na Pecetach. Bo konsolowe wersje, mimo ciepłych wspomnień, jakością mocno odstawały od komputerowego wydania. Dobra nowina jest taka, że… to już przeszłość.

Dalsza część tekstu pod wideo

Lepiej późno niż wcale. Ważne, że z dodatkami

Worms Armageddon Anniversary Edition #1

Konsolowe wydanie Worms Armageddon: Anniversary Edition to nic innego jak pecetowa wersja oryginalnych Wormsów, która przez ostatnie lata była poprawiana przez deweloperów. Stopniowo poprawiano kompatybilność ze współczesnymi sprzętami, poprawiano błędy i dbano o to, by tryb dla wielu graczy (ten sieciowy) funkcjonował bez większych problemów. Dzięki temu wierni fani mogli bawić się jak za starych dobrych czasów.

Teraz czas na posiadaczy konsol, którzy za sprawą Digital Eclipse otrzymali pełny pakiet nieco odświeżonych robaków. Trochę to im zajęło, nie obijali się jednak w tym czasie. By usprawiedliwić wysoką w moim odczuciu cenę za ten pakiet, dorzucili emulowaną wersję z GameBoya z paroma wizualnymi usprawnieniami (proporcje ekranu, filtrowanie itp.), która będzie funkcjonować raczej jako ciekawostka, aniżeli pełnoprawna produkcja. 

Drugim, ważniejszym z punktu widzenia fanów oryginału, są wszystkie materiały specjalne wrzucone do zestawu. Wywiady z oryginalnymi twórcami, oś czasowa z krótkim omówieniem każdej odsłony oraz różną dokumentację projektową. Doceniam, choć czepić się muszę — wywiady pozbawione są napisów, nawet angielskich, więc przy niektórych ciężko jest zrozumieć to, co mówią na materiale twórcy na archiwalnych materiałach.

Gra dla twardzieli

Worms Armageddon Anniversary Edition #2

Jeśli zastanawiacie się, czy deweloperzy poczynili jakieś zmiany, by grę dostosować do dzisiejszych standardów, to poza podciągnięciem oprawy wizualnej do normalnej w tych czasach rozdzielczości, nic więcej nie dołożono. Worms Armageddon: Anniversary Edition jest piekielnie trudną i pozbawioną balansu grą (przynajmniej jeśli chodzi o segment dla jednego gracza). Już pierwsze starcia deathmatchowe są trudne, a przy kolejnych zaczniecie rwać sobie włosy z głowy. No, chyba że macie oryginalną wersję w małym palcu.

Problemem nie jest sztuczna inteligencja rywali, a raczej po prostu archaizmy tej serii. Poruszanie się i celowanie za pomocą lewego analoga nie ułatwiają sprawy. Sam fakt, że kontrolowanie robali nie jest przyjemne, podnosi poziom trudności. Niemniej, jeśli podejdziemy do tego w sposób taki, że produkt kierowany jest dla osób mających na koncie oryginał, a nie po to, by przyciągnąć nowych fanów… wtedy ciężko dyskutować z argumentem potrzeby zachowania wierności oryginału.

Choć mam jednocześnie nadzieję, że Digital Eclipse nie porzuci wsparcia gry, bo jednak łatka czy dwie by się przydały. Chociażby po to, by poprawić ikonki broni podczas starć. Bo te w menu są w normalnej rozdzielczości.

Idealna gra na imprezy, choć trochę za droga

Mimo dodania sprawnie działającego trybu dla wielu graczy do Worms Armageddon: Anniversary Edition (choć niestety, bez opcji crossplayu), odświeżona wersja, podobnie jak oryginał, najlepiej sprawdza się w lokalnej rywalizacji. Mnogość opcji, które udostępniono, pozwalają nie tylko na stworzenie unikatowych map i własnych zespołów robali, ale też dopasowania, jaką broń i gdzie ją znajdziemy. Część fakt, trzeba wpierw odblokować (chociażby gigantycznego osła) męcząc się w trybie dla jednego gracza, jednak i bez tego miodu w grze jest pełno.

A, no i jeszcze jedno. Mimo braku polskiej wersji (choć jej obecność w sumie nie boli w ogóle), powracają kultowe polskie teksty (nie mylić z fanowskimi nagraniami z Worms World Party, które latały po Sieci lata temu) wypowiadane przez robaki. Taki mały, sentymentalny dodatek.

Ocena - recenzja gry Worms Armageddon: Anniversary Edition

Atuty

  • Mnóstwo materiałów zza kulis produkcji
  • Wreszcie konsolowe wydanie na równi z pecetowym
  • Sprawny tryb sieciowy...

Wady

  • ...choć bez crossplayu
  • Dla nowych graczy - brak usprawnień w mechanice i brutalny poziom trudności
  • Drobne błędy w aspekcie wizualnym
  • Cena

Dla nowicjusza Worms Armageddon: Anniversary Edition będzie brutalne, zwłaszcza w zestawieniu z kilkuletnim Worms WMD. Reedycję docenią za to fani oryginalnej odsłony, którzy wreszcie dostali konsolowe wydanie, do którego działania nie ma co się czepić.
Graliśmy na: PS5

Paweł Musiolik Strona autora
cropper