Undisputed - recenzja gry. Nieważne jak mocno bijesz…

Undisputed - recenzja i opinia o grze [PS5, XBOX, XSX, PS4, PC]. Nieważne jak mocno bijesz…

Kajetan Węsierski | 07.10, 17:00

Wspominałem już w kilku moich tekstach, że jestem ogromnym fanem pięściarstwa. Do dziś uwielbiam ten sport - nawet pomimo tego, że wśród młodszych pokoleń jego popularność maleje pod naporem MMA. Miałem przyjemność spędzić kilkaset godzin na prawdziwych ringach i zapewne podobną ilość czasu na tych wirtualnych. Z tego względu pełnej premiery recenzowanego Undisputed wyglądałem z ogromnym zainteresowaniem. 

Zwłaszcza że od ostatniej pełnoprawnej produkcji związanej z boksem minęło dobre trzynaście lat - to właśnie wtedy, w 2011 roku, debiutowało znakomite Fight Night Champion. Następną dekadę trzeba było zaspokajać walkami na pięści w UFC od Electronic Arts, albo nieco bardziej kreskówkowymi wydaniami, jak na przykład Big Rumble Boxing: Creed Champions.

Dalsza część tekstu pod wideo

A jak wyszło w przypadku Undisputed od Steel City Interactive? Czy twórcy wynagrodzili lata oczekiwania i czy jest to tytuł, który może nawiązać do legendarnej serii Fight Night? Na te i wiele innych pytań odpowiem w dalszej części recenzji, więc zachęcam do lektury. Pora na…

Pierwszy gong

Undisputed - recenzja gry. Fury vs Usyk

Na przedstawienie historii recenzowanego Undisputed trzeba byłoby poświęcić cały tekst - albo nawet rozdział w jakiejś tematycznej książce. Zresztą, wystarczy napomknąć, że przez długi czas projekt krył się pod nazwą eSports Boxing Club i byłem przekonany, że właśnie pod takim tytułem się ukaże. Gdzieś po drodze jednak zmieniono plany i zdecydowano się nieco tę nazwę skrócić. Cóż, dobra decyzja - nie brzmi jak podrzędny symulator zarządzania klubem.

Projekt właściwie od samego początku promowany był ze sporą pompą. Z jednej strony mieliśmy niezależne studio, dla którego jest to pierwszy duży projekt, a z drugiej ogromne współprace już na etapie projektowania. Bo gdy do swojego debiutanckiego tytułu podpisujesz takich tuzów globalnej sceny pięściarskiej jak Fury, Usyk, czy Canelo, to przekaz jest jasny - nie ma mowy o półśrodkach. 

Na tych kilku nazwiskach zestaw pięściarzy oczywiście się nie kończy. Nie brakuje innych głośnych zawodników z obecnej czołówki jak Joyce, Wilder, Lomachenko, czy Crawford, ale wcielić możemy się też w legendy sportu, wśród których zadbano między innymi o Muhammada Alego, Rocky’ego Marciano, czy Roya Jonesa Jr’a. Jest nieźle, choć na pewno brakuje wielu fenomenalnych zawodników. Tu jednak prawa do wizerunku nie są tak prostą sprawą, jak przy UFC, więc można to usprawiedliwić. A pobieranie tworzonych przez fanów pięściarzy może w przyszłości pomóc.

Jak z zawartością w Undisputed? 

Undisputed - recenzja gry. Wybór bokserów

No dobrze - wiemy, jak wygląda sprawa zawodników. Pojawia się więc pytanie: W jaki sposób ich wykorzystać? Tutaj opcji twórcy dają nam kilka. Przede wszystkim mamy możliwość realizowania szybkich pojedynków (z komputerem lub lokalnie z innym graczem). Wybieramy zawodników, arenę (całkiem przyjemny wybór, choć bez największych mekk boksu), a następnie zasady - od poziomu trudności, przez liczbę rund, aż po modyfikatory obrażeń czy tolerancji sędziów. 

Podobnie wygląda kwestia w przypadku sieciowej rozgrywki multiplayer w Undisputed. Mamy możliwość stoczenia sparingowego meczu z losowym przeciwnikiem, albo spróbowania swoich sił w grach rankingowych, gdzie pniemy się po kolejnych ligach. No, przynajmniej mam nadzieję, że taka możliwość się pojawi. Wiem, że na PC działała we Wczesnym Dostępie nieźle, ale ja na PS5 przez kilka minut nie znalazłem przeciwnika do pojedynku - ani do rankingowego, ani do towarzyskiego. Kilkukrotnie bez efektów. 

Poza tym do dyspozycji dostajemy także Tryb Kariery, gdzie możemy stworzyć swojego własnego boksera, albo wykorzystać jedną z dostępnych licencjonowanych postaci. Niezależnie od decyzji, nasz zawodnik startuje z oceną na poziomie pomiędzy 50 a 60 punktami startowymi i rozwijamy się wraz z kolejnymi walkami i treningami. Jeśli jednak liczyliście na fabułę niczym u Bishopa z Fight Night Champion, to czeka Was zawód. 

Tu też niestety pojawia się pierwszy minus. Tryb Kariery może być niekiedy mocną zachętą do zakupu - w recenzowanym Undisputed został on zrobiony po łebkach. Opiera się głównie na wiadomościach tekstowych od trenerów i innych osób związanych z naszym zawodnikiem, które przeplatane są walkami oraz powtarzalnymi treningami. Miałem wrażenie, że ów tryb został zrobiony tylko po to, aby nikt się nie przyczepił, że go nie ma. Pozwala chwilowo zabić nudę, ale na pewno nie wciąga. 

Dużo mogłoby dać wprowadzenie konferencji prasowych, gdzie budowalibyśmy swoją reputację wśród mediów i kibiców, więcej interaktywnych rodzajów treningu, czy możliwość zmiany kategorii wagowej, gdy już podbijemy tę bazową. Wiem, że są fani obecnej formy, ale ja nie czułem się ani trochę zaangażowany. Zdecydowanie wolę więcej “fabularyzacji” w tego typu historiach. 

Rozgrywka w Undisputed

Undisputed - recenzja gry. Kariera

W grze o boksie najważniejsza jest jednak rozgrywka, jakkolwiek by na to nie spojrzeć. W recenzowanym Undisputed jest… Różnie. Przyjemność i płynność walk jest na pewno na wyższym poziomie niż we Wczesnym Dostępie, ale mam nieodparte wrażenie, że wciąż jest tu sporo do zrobienia. Twórcy zdecydowanie będą mieli nad czym pracować przez kolejne miesiące po debiucie. 

Zacznijmy jednak od plusów - w przypadku tych najpopularniejszych pięściarzy możemy odczuć, że mamy do czynienia z ich modelami. Począwszy od sposobu poruszania, przez zadawane ciosy, aż po typ trzymanej gardy. Co więcej, bardzo przyjemnie zadaje się tutaj obszerne ciosy sierpowe - zarówno z bliższej, jak i z dalszej ręki. Czuć siłę, która wkładana jest w mocne uderzenia. 

Niestety niekiedy czuć ją za bardzo. Dźwięk zadawanych ciosów sprawia, że niezależnie od wybranej wagi, można się poczuć jak w starciu Son Goku z Hulkiem. Jasne, w Fight Night również brzmiało to sztucznie, ale po ponad dekadzie na pewno dało się to zrobić lepiej - zwłaszcza że już EA Sports UFC zaliczyło spory krok w stronę urzeczywistnienia impetu przy mocnych uderzeniach.

Co więcej, jak wspomniałem, sierpowe wypadają bardzo fajnie. Podobnie jest w przypadku podbródków, które w bliskim dystansie potrafią siać spustoszenie. Każdy, kto interesuje się sportem, wie jednak, że najważniejszym uderzeniem jest prosty z ręki prowadzącej. A w recenzowanym Undisputed jest to ruch, o który zadbano najmniej. O ile jeszcze z dalszej jest względnie, o tyle z bliższej jest źle. Przeciwnicy często szukają skrócenia odległości, a już przy średnim dystansie prosty nie ma żadnego sensu - nie da się nim bić na odejściu, nie da się nim dystansować. 

Nokdaun 

Undisputed - recenzja gry. Lomachenko

A na tym niestety nie koniec wad. Bardzo źle zrealizowany został pasek kondycji. Nawet na późniejszym etapie pojedynku można zadawać serię mocnych ciosów, które niespecjalnie na nas wpływają. Jasne, sterowany przez nas pięściarz jest wtedy bardziej podatny na otrzymywanie obrażeń, ale zazwyczaj nie jest to nic, co mocno odczujemy - nawet na wyższych poziomach trudności. Stamina powinna - moim zdaniem - schodzić znacznie szybciej. 

Miałem także problem z samym ringiem. A raczej… Jego imitacją. Przyznam szczerze, że rozczarował mnie brak możliwości wykorzystania lin, czy narożnika. W prawdziwym boksie może być to sztuką, co niejednokrotnie pokazywał wspomnianych chwilę wcześniej Tyson Fury, czy Floyd Mayweather Jr., który uczynił z tego potężną broń. Tutaj nie możemy się do nich zbliżyć - oddziela nas od lin coś na wzór niewidzialnej ściany. 

Jeśli chodzi o aspekty wizualne - jest naprawdę dobrze. Jasne, nie jest to realistyczna grafika na miarę obecnej generacji konsol. Nieco bliżej temu do końcówki minionej, ale w grze tego typu nie ma to tak dużego znaczenia. Sama animacja ciosów również daje radę - zwłaszcza przy tych bitych na głowę. Gorzej w recenzowanym Undisputed wypada kwestia nokdaunów - albo raczej wracania po nich do pojedynku. Mamy tu dosłownie dwie animacje na krzyż, co po czasie robi się mocno monotonne i wybijające z immersji. 

Undisputed - Podsumowanie

Undisputed - recenzja gry. Wilder

I dobrnęliśmy do tego momentu recenzji, którego bałem się najbardziej. Będę z Wami szczery - nie jestem przekonany po tych godzinach spędzonych z grą, co do niej czuję. Jasne, wymieniłem sporo minusów, ale nie jest też tak, że mamy tu do czynienia z kompletną porażką. Daleko do niej, oj daleko. Wiele rzeczy jest po prostu poprawnych i stoi na przynajmniej przyzwoitym poziomie. 

Czy fani czekający na duchowego spadkobiercę Fight Nighta będą ukontentowani? Mam wątpliwości. Dynamika i styl starć w legendarnej serii od EA były zupełnie inne. Steel City Interactive zdaje się kroczyć dużo bardziej w stronę symulacji pojedynku, niż gry o pięściarstwie. A to sprawia, że starcia, choć dużo wolniejsze niż we wspomnianej marce, są także znacznie bardziej chaotyczne. 

Mając jednak to wszystko na uwadze, jeśli jesteś wielbicielem boksu i czerpiesz przyjemność z wirtualnych bijatyk sportowych, powinieneś się tu nieźle bawić. Gra niewątpliwie ma ogromny potencjał, a deweloperzy nie kłamali, gdy nazywali siebie “fanami boksu”. To czuć, co niewątpliwie stanowi wartość dodatnią. Widać, że nie mamy tu do czynienia z ludźmi, którzy wzięli się za tę tematykę, wyłącznie z powodu wywęszenia potencjału zarobkowego. 

Reasumując, nie jest perfekcyjnie, ale nie jest tragicznie. Jak wspomniałem, deweloperzy będą mieli co robić przez kolejne miesiące, a ja z przyjemnością będę to śledził. Potencjału nie brakuje i choć nie jest to “kolejny Fight Night”, to fanom tego sportu może zapewnić przynajmniej kilkadziesiąt godzin ringowej zabawy. Najlepszy boks w historii? Moim zdaniem - zdecydowanie nie. A najlepszy od lat? Raczej tak. 

Ocena - recenzja gry Undisputed

Atuty

  • - Niezły wybór bokserów na licencji;
  • - W tym również legend tej dyscypliny;
  • - Bardzo dobrze zaprojektowane krótkie sierpy i podbródkowe;
  • - Różnorodność aren do pojedynków;
  • - Satysfakcjonujące nokdauny;

Wady

  • - Ciosy proste wymagają przeróbek;
  • - Zużycie staminy jest pozbawione balansu;
  • - Tryb Kariery zrobiony po łebkach;
  • - Przesadzony impet przy mocnych ciosach;
  • - Powtarzalne animacje w trakcie i po walce;
  • - Brak możliwości korzystania z lin i narożników;

Jeśli lubicie podejście bardziej zbliżone do symulacji ze stosunkowo niską dynamiką, to Undisputed przypadnie Wam do gustu bardziej, niż mi. Jeżeli natomiast liczyliście na "duchowego następcę" Fight Nighta, to możecie poczuć zawód. Czy oznacza to jednak, że mamy do czynienia ze złą grą? Nic podobnego - nie jest doskonale, ale zdecydowanie nie brakuje tu potencjału. Na pewno będę obserwował rozwój.
Graliśmy na: PS5

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper