Napad (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Tak dobrego Lubaszenki dawno nie widziałem

Napad (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Tak dobrego Lubaszenki dawno nie widziałem

Roger Żochowski | 17.10, 11:22

Gdy już na starcie film wywraca wszystko do góry nogami możemy się spodziewać, że będzie „jak u Hitchcocka”. „Napad” serwuje nam podobny schemat czego efektem jest naprawdę udany kryminał w klimacie lat 90. Trochę schematyczny, niespecjalnie odkrywczy, ale zdecydowanie wart obejrzenia.

Jeśli dorastaliście pod koniec lat 90. to zapewne doskonale pamiętacie tragiczne wydarzenia związane z bezwzględnym napadem na filię Kredyt Banku w Warszawie, gdzie zamordowano czterech pracowników i skradziono blisko 105 tys. złotych. Film inspiruje się tymi wydarzeniami, ale jest to tylko punkt wyjścia dla opowiedzenia kryminalnej historii, która im dalej w las tym z rzeczywistymi wydarzeniami ma coraz mniej wspólnego. I dobrze, bo dzięki temu potrafi zaskoczyć i ostatecznie buduje na fundamentach głośnej tragedii własną narrację.

Dalsza część tekstu pod wideo

Choć brutalny napad miał miejsce w 2001 roku, to Michał Gazda, reżyser netfliksowego „Znachora", oraz Bartosza Staszczyszyna, mający choćby na koncie scenariusz do serialu „Nielegalni", osadzili akcję obrazu na początku lat 90. ukazując polityczno-społeczną transformację naszego kraju, który zachłysnął się wolnością po latach komunistycznych rządów. Głównym bohaterem opowieści jest Tadeusz Gadacz (Olaf Lubaszenko) były UBEK, który ścigał członków Solidarności, ale po przemianach w Polsce nie przeszedł weryfikacji i jako milicjant mający na sumieniu grzechy PRL-u został odsunięty od służby i zastąpiony funkcjonariuszami, którzy nie byli uwikłani w prześladowania opozycji. Teraz ma szanse powrotu do swojego zawodu - musi jedynie w ciągu dwóch tygodni rozwiązać sprawę napadu na bank, który przechodzi reprywatyzację i politycy chcą jak najszybciej uciszyć i ukręcić sprawie łeb.

Napad (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Jak u Pasikowskiego 

Napad - recenzja filmu

O ile wspomniana presja czasu niespecjalnie się widzowi udziela i jest trochę naciągana, to muszę z ręką na sercu przyznać, że Olaf Lubaszenko stworzył naprawdę wiarygodny obraz cynicznego człowieka z jednej strony moralnie wątpliwego, z drugiej zaś wzbudzającego sympatię widza swoim mentorskim, spokojnym sposobem bycia akceptującym wszelkie grzechy przeszłości i potrafiącym rzucić sarkazmem. Może czasem trochę zbyt mocno filozofującego, przez co niektóre sceny stają się zbyt dosłowne i bezpośrednie, wciskając widzowi morały i tłumacząc elementy śledztwa, które mogłyby bez problemu pozostać w sferze domysłów, ale ostatecznie to jedna z najlepszych roli Lubaszenki w ostatnich latach. I w sumie powrót do lat 90. kiedy robił karierę u Pasikowskiego. Widać, że odnalazł się w tych realiach znakomicie.

Film praktycznie od samego początku zdradza, kto jest odpowiedzialny za napad. Mimo iż sprawców mamy trzech pierwsze skrzypce gra tutaj młody ochroniarz, niejaki Kacper Surmiak (w tej roli Jędrzej Hycnar), który próbuje zacierać ślady. Tym samym motorem napędowym nie jest rozwiązanie tajemnicy i próba odkrycia „kto zabił", ale zbieranie dowodów i pojedynki słowne Gadacza z Surmiakiem. Ten pierwszy zrobi wszystko, by przeciwnik popełnił błąd pozwalający wsadzić go za kratki, ten drugi będzie mataczył i kręcił tak, by uniknąć odpowiedzialności. Twórcy próbują nawet ocieplić nieco wizerunek Surmaka, pokazując jego osobistą tragedię przed napadem, ale ciężko kibicować komuś, kto z zimną krwią zabił cztery osoby, więc jest to raczej zabieg nieudany.

Napad (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Dobry i zły glina

Napad - recenzja filmu

Niestety poza główną parą bohaterów postacie drugoplanowe nie dostają zbyt dużo czasu, by rozwinąć skrzydła. Prokuratorka działająca na dwa fronty (Magdalena Boczarska) to postać jednoznaczna i mocno stereotypowa mająca wzbudzać u widza odrazę i negatywne emocje, a Krzysztof Dracz grający lokalnego mafiosa miał znacznie większy potencjał na wzbogacenie narracji. Z kolei partnerka Gadacza, Aleksandra Janicka (Wiktoria Gorodeckaja), która jest wiecznie zdziwiona i zniesmaczona jego starymi metodami pracy próbując przestrzegać prawa podczas śledztwa, to kolejny schemat z wielu innych, podobnych produkcji. Mamy więc finalnie duet w stylu dobry i zły glina, ale o dziwo działa to całkiem nieźle i relacje Lubaszenki z Gorodeckają dobrze rezonują z historią. Ba, jest nawet miejsce na niewymuszone humorystyczne momenty, a trzeba przyznać, że gdy dialogi nie wpadają w zbyt mocno mentorskie tony, doskonale spełniają swoje zadanie. I są po prostu dobrze napisane.

Podoba mi się jak wiele pracy włożono w scenografię. Zapewne niejeden widz poczuje sentyment widząc bazary, na których handlowano dżinsami, wspominając denominację stwarzającą problemy jak przeliczać teraz pieniądze (na stare miliony czy na nowe tysiące) policyjne Polonezy czy charakterystyczne ubiory jak skóry, rozciągnięte swetry, dresy ortalionowe czy flanelowe koszule. Wizyta w wypożyczalni kaset, pomieszczeniach, w których królowały tapety, meblościanki i kineskopowe telewizory, czarne rejestracje w autach czy budujące tło audycje radiowe opowiadające o uroczystym otwarciu metra przez Józefa Oleksego, to wszystko doskonale kreuje obraz świata przedstawionego. I można przymknąć nawet oko na takie pierdoły umieszczenie adresu strony internetowej na jednej z reklam. I choć faktem jest, że wyprany z kolorów montaż i ogólna beznadzieja i depresyjna aura bardziej pasują do czasów komunistycznych niż kolorowych i pstrokatych lat 90., to twórcom udało się wpisać w stylistyką coraz mocniejszego gatunek polskiego, inspirowanego nieco skandynawskimi obrazami kryminału. który reprezentują już choćby tak udane produkcje jak „Klangor”, „Rojst” czy pierwszy sezon „Odwilży”.

Napad (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. A kasetę przewinął?  

recenzja filmu napad

Podzielenie historii na kolejne dni nadaje filmowi jeszcze gęstszego klimatu, a ten podbija również doskonała ścieżka dźwiękowa. Jest to zresztą produkcja bardzo dobrze udźwiękowiona, gdzie doskonale rozumiemy wypowiadane przez aktorów słowa, z czym akurat nie każdy polski film potrafi sobie poradzić. Mimo iż scen akcji jest tu jak na lekarstwo, oraz w kilku momentach potrafi świetnie budować napięcie przed kulminacyjnymi wydarzeniami.

Tak, produkcja jest na swój sposób odtwórcza, korzystając z wielu znanych już schematów, nie wspominając o małych dziurach scenariuszowych i naiwnych zbiegach okoliczności, co nie zmienia faktu, że po prostu dobrze się ją ogląda. Klimat potrafi urzec, Lubaszenko gra jedną z najlepszych ról od czasów gdy był na samym szczycie, a historia opowiadana jest w dobrym tempie, serwując nostalgiczną podróż do czasów telefonów na tarcze, starych Mercedesów czy walkmanów z autorewersem.

Atuty

  • Pojedynek Gadacza z Surmakiem
  • Montaż, wyprana kolorystyka i muzyka budujące depresyjny klimat
  • Świetnie ukazane realia początku lat 90.
  • Trzyma w napięciu
  • Dobrze napisane dialogi i okazjonalny humor

Wady

  • Postacie drugoplanowe dostały za mało miejsca
  • Momenty filozoficznych rozważań
  • Nie uniknął nieco naiwnych schematów i niewielkich dziur scenariuszowych

Kolejny, udany polski kryminał z nostalgicznym powrotem do lat 90. Złożony ze znanych i nieco utartych schematów, ale wciągający i trzymający w napięciu do końca.

7,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper