Prawnik z Lincolna (2022) - recenzja 3. sezonu serialu [Netflix] In the wink of a young girl's eye, Glory Days
Gloria Dayton miała siedzieć bezpiecznie na Hawajach z mamą, tymczasem Mickey Haller i jego ekipa dowiadują się, że jej zimne ciało zostało odnalezione na miejscu, w LA. Albo Prawnik z Lincolna szybko dowie się o co tutaj chodzi albo to jego ciało ozdobi wkrótce którąś z ulic miasta. Zegar tyka.
Serial Teda Humphreya i Davida W. Kelly od początku przypadł mi do gustu za sprawą niesamowicie łatwej do polubienia obsady i pełnych interesujących zwrotów akcji, wielowątkowych scenariuszy. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak pełna kontrola twórców nad opowiadaną historią. Potrafią opowiedzieć z grubsza kompletną fabułę, ale zakończyć ją, że tak to nazwę, uczciwym cliffhangerem - sytuacją, która sprawia, że chce się oglądać dalej, a nie jest przy tym chamskim zostawieniem jakiegokolwiek rozwiązania w powietrzu.
Pierwszy sezon zakończył się sugestią pojawienia się wątku Mężczyzny Z Tatuażem, prawdziwego zbrodniarza, za którego beknąć miał Menendez. Co prawda, sprawa została rozwiązana całkiem szybko, żeby zrobić miejsce głównemu wątkowi na tamten sezon (choć wypada przyznać, jak ładnie zazębiają się ze sobą nie tylko sezony, ale i poszczególne sprawy). Ten natomiast kończy się prawdziwą bombą, o której wspomniałem już wyżej. I nie jest to jedynie chamski bait, a faktyczne nastawienie kierunku na cały sezon. Super satysfakcjonująca sprawa.
Prawnik z Lincolna (2022) - recenzja, opinia o 3. sezonie serialu [Netflix]. Kiedy wszyscy są przeciwko tobie, nawet czas
Tego samego nie da się powiedzieć, niestety, o związanej z nią tajemnicy. Zabójca jest szalenie ciekawy na papierze, ale w praniu wypada miałko, ledwie w ogóle pojawiając się na przestrzeni całego sezonu. Nie oznacza to jednak wcale, że cała sprawa jest nieciekawa. Wprost przeciwnie - Mickey (Manuel Garcia-Rulfo) musi wyciągnąć z więzienia niewinnego człowieka i musi zrobić to relatywnie szybko, bo raz, że jest to człowiek za kratki kompletnie się nie nadający, a dwa, że prawdziwemu zabójcy zależy na tym, aby czym prędzej go uciszyć. Można zastanawiać się nad wiarygodnością niektórych pomniejszych wątków i sytuacji, które zdają się aż nazbyt jasno wskazywać na to, co tak naprawdę się dzieje, podczas gdy sądy i wszyscy uparcie utrudniają Hallerowi pracę, ale w ogólnym rozrachunku jest to bardzo ciekawie poprowadzoną wątek.
Klasycznie dla tej marki, w międzyczasie rozgrywają się i inne historie. Z jednej strony mamy egzamin adwokacki Lorny (Becki Newton), który zapowiedziany został jeszcze w pierwszym sezonie. Jej miesiąc miodowy z Cisco (Angus Sampson) musiał zakończyć się przed czasem, ale to akurat bardzo dobra wiadomość, bo bez działającego w mocno szarej strefie pana Wojciehowskiego i jego uroczej relacji z żoną serial dużo by stracił. Do tego mamy jeszcze Izzy (Jazz Raycole), która ma w tym sezonie troszkę inne zadania, niż tylko wożenie Hallera po LA. Z jednej strony brawo ona, z drugiej oznacza to, że potrzebny jest nowy kierowca... Na scenę wkracza więc Eddie Rojas (Allyn Moriyon), dawny pan niania Hayley i muszę przyznać, że bardzo podobał mi się sposób poprowadzenia tej postaci. Odkąd tylko się pojawił, nie miałem pojęcia czy można mu ufać czy nie. Od początku sezonu widzimy, że macki zabójcy Glory Days sięgają głęboko, więc może jest on tylko wtyką? Z drugiej strony, taka pocieszna z niego osoba, komicznie skoncentrowana na zdrowym odżywianiu i fitnessie - jak mógłby być zły?! Z trzeciej strony, może dokładnie o to chodzi w jego przykrywce? A te jego szybkie, skupione spojrzenia? Z czwartej strony... Dobra, wystarczy tych stron. Starczy powiedzieć, że w końcu dowiadujemy się, co i jak i jest to moment tyleż ciekawy, co raczej niespodziewany (może z wyjątkiem jednego, bardzo oklepanego tekstu, który wskazuje na to, co i jak, ale słyszymy go dosłownie minutę przed play-offem, więc bez przesady).
Prawnik z Lincolna (2022) - recenzja, opinia o 3. sezonie serialu [Netflix]. Brak klasycznych postaci wynagradzają ciekawe nowości
Zdecydowanie nie spodobał mi się fakt, że była żona naszego głównego bohatera (Neve Campbell) jest niemalże nieobecna w tym sezonie, ale pocieszam się tym, że być może była zajęta kręceniem siódmego "Krzyku". Nie ma jednak co narzekać na jej brak jakoś bardzo, jako że Mickey ma kogoś innego do romansowania, a ciekawe kreacje zapewnia nam nowy zestaw postaci podejrzanych i generalnie stojących po drugiej stronie sali sądowej od Mickey'ego. Absolutnie najciekawszą i najbardziej złożoną z nich jest Neil Bishop (Holt McCallany), którego poznajemy w retrospekcji otwierającej pierwszy odcinek. Dawniej policjant, którego karierę może nie zakończył, ale na pewno dołożył do tego swoją cegiełkę Mickey, a obecnie śledczy na usługach prokuratury okręgowej. Z jednej strony jest to osoba stojąca po stronie prawa, z drugiej prywatnie mający kosę z głównym bohaterem. Jest to całkiem ciekawe połączenie, dzięki któremu trudno ustalić, o co tak naprawdę mu chodzi i po czyjej jest stronie. Kolejna już taka postać w tym sezonie.
Technicznie trzeci sezon nie odstaje w żaden sposób od poprzednich, ale też nie może pochwalić się niczym zupełnie świeżym. Kamera nadal lubi robić przejścia od lewej do prawej, od góry do dołu i odwrotnie, pozostając w ciągłym ruchu. Czasami wychodzi z tego naprawdę interesujące ujęcie, ale w pewnym momencie zacząłem trochę zbyt wyraźnie dostrzegać, że twórcy ciągle jadą na tym samym patencie. Muzycznie natomiast nadal jest peirwsza klasa, a przygrywający na początku sezonu Kings of Leon doskonale wprawił mnie w melancholijny nastrój, od którego zaczynamy.
Klasycznie już, finałowy odcinek zakończył się cliffhangerem - ale ponownie takim nasadzającym jedynie kolejny sezon, bo historia została zakończona. Gdybym mógł coś zmienić, to poprosiłbym aby zakończenie było trochę bardziej epickie, z większym udziałem czarnego charakteru, lecz i tak była to satysfakcjonująca przygoda. Polecam i czekam już na ciąg dalszy.
Atuty
- Świetna, główna obsada;
- Miejscami bardzo imponujące zdjęcia;
- Nastrojowa ścieżka dźwiękowa;
- Wciąż ciekawa, skomplikowana ewolucja Mickey'ego Hallera jako człowieka;
- Dobre tempo i wciągająca intryga.
Wady
- Zakończenie trochę zbyt... Wygodne;
- Odczuwalny brak najbliższych Mickey'ego.
"Prawnik z Lincolna" wypracował sobie świetny rytm, który sprawia, że kolejne odcinki ogląda się szybko i z przyjemnością. Trzeci sezon po raz kolejny opowiada z gruntu inną, ale ciekawą historię. Zakończenie wydało mi się trochę zbyt nagłe, ale droga do niego pełna była emocji i napięcia. Polecam.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych