Transformers: Galactic Trials – recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PS4, NS, PC]. Koszmar recenzenta
Lubię średnie gry. Czasem zdarza się, że produkcja, którą ogół spisał na straty, jest w stanie zaoferować mi coś świeżego i wartościowego. Oczywiście może też nie oferować nic poza rozczarowaniem i stratą czasu. Transformers: Galactic Trials należy niewątpliwie do tej drugiej grupy.
W tytule od 3DClouds bierzemy udział w wyścigach połączonych z okazyjnym ostrzeliwaniem wrogich robotów i innych celów. Robimy to w trzech trybach: Galactic Trials, Mistrzostwo i Szybki wyścig. W sumie w każdym z tych trybów chodzi o to samo: ścigamy się na tych samych trasach i z tymi samymi postaciami – z tą różnicą, że Galactic Trials daje dodatkowo jakąś namiastkę fabuły.
Do produkcji zawitało w sumie 11 robotów. Najpierw możemy grać czterema postaciami, a w miarę postępów odblokowujemy pozostałe. Dobieramy im broń i umiejętności – te rzeczy również udostępniamy z czasem. Od razu zaznaczam, że te dobór broni czy zdolności dodatkowej nie ma większego wpływu na rozgrywkę.
Płasko i cienko
Transformersi – jak to Transformersi – przeobrażają w mniejsze i większe pojazdy. Byłoby miło, gdyby model jazdy różnił się w zależności od maszyny. A tymczasem nie daje się tu odczuć praktycznie żadnej różnicy. Każdy z pojazdów sunie się po podłożu jak mydło po lodzie, a ich koła wydają się nie mieć żadnej przyczepności. I za każdym razem robimy to samo: driftujemy, używamy dopalacza i przesuwamy się w boki, by zderzać się z przeciwnikami.
W konkretnych momentach wyścigu bohaterowie samorzutnie zmieniają się w roboty. Czekają nas wtedy sekwencje strzelankowe. Ten element rozgrywki również twórcom nie wyszedł. Po pierwsze, mechanika strzelania jest potwornie płaska i nie daje praktycznie żadnej satysfakcji (i to niezależnie od broni). Po drugie, gra automatycznie wybiera nam cel – my tu nie mamy nic do gadania i możemy tylko bezmyślnie wciskać przycisk strzału.
Po trzecie, postaciami steruje się niezwykle topornie – trudno na przykład cofnąć się czy spojrzeć za siebie. Zresztą te odcinki tras, po których przychodzi nam dreptać, zrobiono tak, aby rozgrywka była możliwie najbardziej irytująca. Robot łatwo spada z platform i nie doskakuje tam, gdzie powinien – a czasem może też po prostu utknąć w jakiejś wnęce.
To wszystko sprawia, że nawet na poziomie najłatwiejszym wyścig trzeba niekiedy powtarzać kilka razy, by w końcu zakończyć na podium, mieć to z głowy i przejść dalej. Bo miejsca poza podium traktowane są na równi z porażką.
Brak zróżnicowania w obrębie modelu jazdy i strzelania sprawia, że do tytułu z prędkością światła wkrada się monotonia. Dawno nie grałam w produkcję, w której nie podobałaby mi się praktycznie żadna mechanika. Bardziej wciągający i zaawansowany gameplay oferują tytuły mobilne czy te zręcznościowe ścigałki, które lądowały na PC i konsolach dekadę temu.
Alleluja i do przodu
Jak wygląda recenzowane Transformers: Galactic Trials, każdy widzi. W tym przypadku znowu nietrudno o skojarzenie z grami mobilnymi. Grafika jest bardzo uproszczona i nie ma tu mowy o jakichkolwiek fajerwerkach. W sumie w grze mamy 10 torów. Liczba ta oczywiście nie powala ani nie zachwyca, ale przynajmniej trasy te są w miarę zróżnicowane.
Z oprawą dźwiękową sytuacja ma się niewiele lepiej niż z gameplayem czy grafiką. Transformers: Galactic Trials katuje nas nieciekawym techno. Rozumiem, że ścigamy się w futurystycznych lokacjach i stąd taki a nie inny dobór muzyki, jednak nie zmienia to faktu, że ścieżka dźwiękowa w grze jest jednostajna i monotonna.
Do tego dochodzą niezwykle irytujące i powtarzalne komentarze bohaterów w czasie wyścigu. Część z nich brzmi tak, jakby miała zagrzewać graczy do boju. Nie wiem, jak to może zadziałać u innych, ale jedynym, do czego mnie osobiście zagrzały te odzywki, było sięgnięcie po odpowiedni przycisk i całkowite wyłączenie dźwięku.
Recenzowana gra nie jest wolna od problemów technicznych. Do najpoważniejszych należy praca kamery. Często widok zaczyna rwać się, szaleć i skakać po zetknięciu z jakąś przeszkodą (na przykład barierką). W takich sytuacjach nietrudno stracić kontrolę nad pojazdem.
Transformers: Galactic Trials – czy warto zagrać?
Transformers: Galactic Trials to produkcja z gatunku tych, do których nie chce się wracać. Na grafikę i dźwięk mogłabym przymknąć oko, jeśli tytuł broniłby się choćby ciekawymi mechanikami czy przyzwoitym modelem jazdy. Niestety nic takiego tu nie odnotowałam. Sekwencje strzelankowe również chciałabym jak najszybciej wymazać z pamięci. Do tego dochodzi poważny problem z pracą kamery, która potrafi nieźle namieszać podczas rozgrywki.
Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Moim zdaniem nie. Jeśli rozglądacie się za jakąś zręcznościową ścigałką, to wybierzcie coś innego – na rynku jest pełno bardziej dopracowanych i rozbudowanych produkcji z gatunku. Nawet te sprzed kilku lat okażą się lepszym wyborem. A jeśli już koniecznie chcecie w to zagrać, bo na przykład jesteście fanami Transformersów, to chyba najlepszą decyzją byłoby zaczekanie, aż gra trafi do jakiegoś abonamentu. A może to nastąpić szybciej, niż się tego spodziewacie.
Ocena - recenzja gry Transformers: Galactic Trials
Atuty
- Potencjał tkwiący w połączeniu strzelanki ze ścigałką,
- Zróżnicowane wizualnie trasy.
Wady
- Nijaki model jazdy,
- Mdła mechanika strzelania,
- Irytująca praca kamery,
- Przeciętna grafika,
- Mało tras,
- Nieciekawa muzyka,
- Irytujące komentarze postaci.
Mogłabym próbować szukać plusów w tej grze na siłę. Wolę jednak tego nie robić, bo może okazać się, że prędzej znajdę tu kolejne niedociągnięcia.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych