Horizon Zero Dawn Remastered — recenzja gry. Miłe zaskoczenie na wieczorową porę
Seria Horizon jest w trochę dziwnym miejscu na mapie gier wideo. Z jednej strony zapaleni gracze nie wypowiadają się o niej zbyt ciepło, wytykając mnóstwo w ich opinii, poważnych minusów. Przykład? Aloy, która wygląda po prostu normalnie, nie jak bohaterka rodem wyjęta z koreańskiej szkoły designu kobiecych postaci. Z drugiej strony sprzedaż idąca już w dziesiątki milionów przy trzech wydanych grach. Wynik robiący wrażenie nawet na największych marudach.
Dlatego, jakby się nad tym poważniej zastanowić, pomysł na remaster gry sprzed siedmiu lat nie wydaje się aż tak absurdalny. Zwłaszcza gdy przyjrzymy się, ile faktycznie dodano do nowej wersji gry i jak bardzo różni się ona graficznie od tego, co mogliśmy oglądać na PS4. Spoilując sobie trochę własną recenzję, mamy do czynienia z Zero Dawn działającym i wyglądającym niczym Forbidden West. Co powinno być dla wielu wystarczającą zachętą, nawet dla osób, które jedynkę (wraz z dodatkiem Frozen Wilds) już zaliczyły.
7 lat to szmat czasu
Pamięć lubi płatać figle. Krótko po zapowiedzi Horizon Zero Dawn Remastered sam zastanawiałem się, czy aby na pewno to dobry pomysł. Przecież ta gra wcale nie wygląda aż tak źle, więc co by tu ekipa Nixxes stojąca za portem miałaby poprawiać. Zdanie zmieniłem na krótko po premierze, gdy zobaczyłem materiał wideo pokazujący usprawnienia graficzne, jakich doczekał się remaster. I wiecie co? Te siedem lat różnicy między grami widać gołym okiem. To, co Guerrilla Games ulepszyło w Decimie na potrzeby Forbidden West znalazło miejsce i tutaj, włącznie z technologią renderowania chmur stworzoną z myślą o Burning Shores.
Świat gry, mimo że w ogóle nie zmienił swoich rozmiarów (i dobrze, Forbidden West był za duży), jest bogatszy w detale na każdym kroku. Największy upgrade, widoczny gołym okiem od razu po odpaleniu gry dotyczy roślinności w Horizon Zero Dawn Remastered. Zamiast osobnych ździebeł trawy mamy normalne kępki, takie, jakie mogliśmy oglądać w kontynuacji. Drzewa wyglądają realistyczniej, w czym sporo pomogło także oświetlenie będące śmiało w topie tej generacji. Nawet jeśli nie korzysta ono w ogóle z technologii ray tracingu. Dalej? Cóż, woda. W oryginale wyglądała okropnie, gorzej niż w innych grach z tamtego okresu. Nixxes miało więc nad czym pracować i melduję, że z zadania wywiązali się znakomicie.
Zmiany dotknęły także samych obiektów w świecie gry, które zyskały dodatkowe polygony, lepsze tekstury i nowe efekty graficzne, poprawiające ich ogólny wygląd. Tam, gdzie w oryginale coś nie pasowało z perspektywy czasu, zostało odtworzone ze zmienionymi teksturami. Lepiej zarządzane poziomy detali znacząco zmniejszyły popup, choć.. ten nadal czasami występuje. A skoro przy błędach mowa, to zauważyłem, że niestety pojawił się ghosting, niezależnie od tego, który z trzech trybów graficznych włączymy. Gdy raz go zauważycie, ciężko będzie go wyrzucić z głowy,
Żegnajcie manekiny bez mimiki
Zmiany w Horizon Zero Dawn Remastered są daleko idące. To nie tylko lepsza grafika z nowymi efektami, ale też znacznie żywszy świat. W wielu lokacjach pojawiło się dużo więcej niezależnych postaci, co widać zwłaszcza w Południku, który jak na najważniejsze miasto świata gry, na PS4 był pusty. Tutaj ten błąd naprawiono. Zaludniono także wiele pobocznych lokacji, by lepiej oddać wrażenie żywego świata. To, w parze z poprawionymi modelami postaci, których jakość podciągnięto do poziomu znanego z Forbidden West, daje wrażenie tytułu przygotowanego od zera z myślą o konsoli tej generacji.
Sporo pracy włożono także w poprawienie animowanych na silniku gry scenek, które w oryginale pozostawiał sporo to życzenia, zresztą, podobnie jak mimika postaci. Nixxes chwali się, że wykorzystano 10 godzin dodatkowych nagrań motion capture. I faktycznie, postacie są znacznie lepiej animowane, a w trakcie zbliżeń na twarz pozbyliśmy się wrażenia, że przed nami stoją ładne manekiny. Poprawki dotykają także detekcji kolizji, dzięki czemu zlikwidowano częste w oryginale przenikanie tekstur wzajemnie przez siebie. Animatorzy spisali się w tym wypadku równie dobrze, co osoby odpowiedzialne za poprawki graficzne. Choć jak to mówią, łyżka dziegciu musi być. Zdarzały się momenty, w których postaci wykonywały dziwne ruchy, a kamera nie bardzo ogarniała, jak ma się ustawić. W połączeniu z polskim dubbingiem, który nie jest spasowany idealnie do ruchu ust, powodowało u mnie lekkie skonfundowanie.
Może jednak gra warta świeczki?
Horizon Zero Dawn Remastered poprawia sporo rzeczy, które nie domagały w oryginale. Jednak nie wszystko dało się zmienić, wprowadzając poprawki na polu technicznym. Tytuł nadal w moim mniemaniu ma problem z pobocznymi zadaniami, które są nijakie. Widać to jeszcze mocniej, gdy zestawimy Zero Dawn z Forbidden West. Z drugiej strony, nikt nie obiecywał tak daleko idących zmian, więc ciężko mieć o to pretensje. Zaznaczam jednak, że jeśli od Horizona odrzucały Was rzeczy typowo związane z rozgrywką, to tutaj nie będzie dużo lepiej.
Jasne, miło jest dostać w zestawie od razu dodatek The Frozen Wilds, opcję importu zapisów z wydania na PS4 (możemy wybrać, czy skorzystamy z zapisu rozgrywki, pobierzemy tylko profil czy save odpowiedzialny za NG+). Przyjemne jest także to, że czasy wczytywania są tutaj praktycznie nieobecne i w najgorszym wypadku wynoszą kilka sekund. No i fakt, że dla osób posiadających Horizon Zero Dawn na PS4 (co powinien mieć każdy, bo Sony rozdawało grę za darmo) upgrade kosztuje 50 złotych, również działa jako argument za zakupem.
Podejrzewam, że dużo łatwiej do zakupu dadzą się przekonać osoby, które w Zero Dawn wcześniej w ogóle nie grały. Powolne odkrywanie tajemnicy, co stało się ze światem gry to najlepsze, co jest w tej produkcji. Trochę mi tego brakowało. Poznanie gry na wylot i jej powtórka z tej frajdy nas odzierają, co ostatecznie też może mieć wpływ na odbiór remastera. Z drugiej strony, parafrazując słynny cytat, podobają nam się te gry, w które już raz zagraliśmy.
Ocena - recenzja gry Horizon Zero Dawn Remastered
Atuty
- Znaczący skok w jakości oprawy wizualnej
- Bogatszy w detale i żywszy świat
- Usprawnione modele i animacje podczas scenek
- Tani upgrade dla posiadaczy wersji na PS4
- Dodatek The Frozen Wilds w zestawie
Wady
- Nie udało się uniknąć technicznych problemów z kamerą
- Ghosting wokół postaci Aloy, niezależnie od trybu graficznego
Byłem mocno sceptyczny do tego remastera. Nixxes odwaliło jednak kawał dobrej roboty i trzeba oddać im to, co królewskie. Jeśli uwielbiacie serię Horizon, to zakup Remastera jest no brainerem.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (227)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych