Noc żywych trupów (1968) - retro recenzja filmu [FilmBox]. Faceci są z Marsa, a zombiaki z Wenus

Noc żywych trupów (1968) - retro recenzja, opinia o filmie [FilmBox]. Faceci są z Marsa, a zombiaki z Wenus

Piotrek Kamiński | 31.10, 21:00

Barbara i jej brat chcieli jedynie zostawić kwiaty na rodzinnym grobie. Nie mieli pojęcia, że wkrótce przyjdzie im walczyć o życie, kiedy zgraja ożywionych zwłok zacznie panoszyć się po okolicy. Jedynym bezpiecznym schronieniem w najniższym otoczeniu zdaje się być opuszczony, wiejski dom stojący opodal. Skąd wzięły się te ghoule? Czy jeśli wytrwają odpowiednio długo, to pomoc w końcu nadejdzie? Czy może noc żywych trupów będzie dla nich równocześnie ostatnią w ich życiach?

Końcówka lat osiemdziesiątych była czasem w historii horroru, kiedy człowiek nie lękał się już aż tak negatywnych skutków eksperymentowania z nauką i medycyna - choć lęk ten miał wrócić kilka dekad później - więc klasyk George'a Romero nie bazował na ciemnych interesach jakiejś szemranej firmy farmaceutycznej, jak późniejszy "Resident Evil" Capcomu. Jego pierwszy pełen metraż opowiadał o zagrożeniu ze strony nieznanego - nieumarłych - ale skąd się oni wzięli? Cóż, scenariusz oferuje wyjaśnienie i jest ono... adekwatne do dekady, ale z dzisiejszej perspektywy trudno jest nie parsknąć chociaż lekko, kiedy się je słyszy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prócz tego jednak trudno nie zauważyć, jak wiele detali łączy dzisiejszy klasyk ze wspomnianą grą Japończyków. Oczywiście równie wiele albo nawet i więcej łączy ją z lekko zapomnianą przez czas grą na Famicoma, pod tytułem "Sweet Home", ale nie zmienia to faktu, że już nawet sam wstęp do fabuły brzmi jak początek pierwszego "Residenta", a jest tego znacznie więcej. Strzelanie w głowę żeby pozbyć się problemu szybko i skutecznie, roznoszenie zarazy przez ugryzienie, barykadowanie okien, strzelba do samoobrony. Nawet niektóre sceny wyglądają jakby posłużyły później Shinjiemu Mikami za bazę do kręcenia scen live action w jego grze. Pod tym względem jest to wciąż absolutnie przednia zabawa, nawet z perspektywy dzisiejszego widza. A jak film prezentuje się "tak ogólnie"?

Noc żywych trupów (1968) - recenzja, opinia o filmie [FilmBox]. Zróżnicowana grupa ludzi zamknięta w jednym domu 

They're coming to get you Barbara

Cóż, nie najlepiej, choć zdecydowanie jest tu i kilka scen i momentów, które można docenić i w 2024, bez konieczności przyjmowania postawy, że to przecież film sprzed prawie 60 lat, w dodatku bardzo niskobudżetowy i trzeba mu pewne rzeczy wybaczyć. W ogólnym rozrachunku jednak nie jest to film, który można by dzisiaj pokazać komuś w nadziei, że się go przestraszy. Jeśli ktoś więc chciałby wyedukować nowe pokolenie jak to drzewiej było, to warto zaczekać, aż będą na tyle dojrzali, żeby potrafić zrozumieć kontekst czasowo-kulturowy filmu.

Fabularnie mamy do czynienia z filmem bardzo prostym, skupionym wokół jednej, bardzo prostej koncepcji, jednego miejsca, eksplorujący zachowanie różnych ludzi w ramach tej koncepcji. Drobna i delikatna Barbara traci brata, co sprawia, że kompletnie załamuje się i zamyka w sobie. Zdany wyłącznie na siebie, czarnoskóry Ben jest zdeterminowany zbyt przeżyć, rozdrażniony Harry chce zapanować nad sytuacją, podczas gdy jego żona myśli tylko o chorej córce, odpoczywającego w piwnicy, a Tom i Judy są lokalsami, którzy zdają się najlepiej orientować w terenie i dzięki temu czuć najpewniej. Zadanie jest proste - przetrwać do przybycia pomocy.

Noc żywych trupów (1968) - recenzja, opinia o filmie [FilmBox]. Prosty albo inteligentny horror, wedle uznania

Zombie nadchodzą

Film może być odbierany jako portret amerykańskiego społeczeństwa tamtych czasów, z ich lękami, uprzedzeniami i wszechobecnym rasizmem. Kiedy byłem nastolatkiem i oglądałem film Romero po raz pierwszy, widziałem finałowe momenty z udziałem Bena jedynie jako bezsensowną, lekko komiczną przemoc, lecz jeśli spojrzeć na film jak na dioramę USA lat sześćdziesiątych, wyłaniają się wzorce i motywy, które bardzo łatwo przypisać konkretnym klasom społecznym i generalnie ludziom jako takim. Nie chcę zbyt mocno wchodzić w detale fabuły, jako że "Noc żywych trupów" jest filmem na tyle starym, że minął już ten etap, w którym śmiało można powiedzieć, że i tak wszyscy go znają, więc można śmiało rzucać spoilerami na lewo i prawo. Po blisko sześciu dekadach od premiery można powiedzieć, że mamy do czynienia z filmem, którego większość "niedzielnych" widzów nie zna, więc powstrzymam się przed zbyt szczegółowym omawianiem co i jak.

No dobrze! Ale powiedzmy, że ktoś po prostu chciałby obejrzeć sobie horror o zombie, bez zastanawiania się, co autor miał na myśli. W takiej sytuacji, dzisiaj już ciężko jest podejść do "Nocy żywych trupów" jak do skutecznego horroru. Zombie, czy też goule w większości wyglądają po prostu jak ludzie, ewentualnie z cieniami pod oczami, jedynie od czasu do czasu pokazując rany i gnijącą skórę. Dzięki zastosowaniu czarno białej taśmy filmowej udało się całkiem nieźle schować ogólną umowność makijażu, a żwawy montaż pozwolił ograniczyć konieczność tworzenia realistycznie wyglądających ran, czy to kłótych czy postrzałowych. Dobór ujęć i styl montażu generalnie są już jednak mocno niedzisiejsze i nie dają rady stworzyć odpowiedniego suspensu.

Podsumowując, mimo niezaprzeczalnych zasług dla kinematografii jak i świata gier, w dzisiejszych czasach polecałbym seans pełnometrażowego debiutu George'a Romero przede wszystkim w ramach ciekawostki, aby doszkolić się z klasyki albo poszukać źródeł znanych i lubianych tropów. Jako horror nie przestraszyłby już pewnie nawet mojego dziesięciolatka, choć wciąż można docenić grę aktorską większości obsady (może poza zombie, które czasami zapominają, że miały być tylko bezmyślnymi, ożywionymi ciałami), muzykę i samą koncepcję.

P.S. Udanego Halloween wszystkim!

Atuty

  • Nieźle zagrany;
  • Kilka ciekawych tematycznie scen;
  • Wątek socjopolityczny;
  • Szokujące zakończenie z drugim dnem;
  • Klimatyczna muzyka.

Wady

  • Nierówno zaprezentowane zombie;
  • Miejscami zbyt żwawy, ale wcale nie dynamiczny montaż;
  • Zwykle bardzo umowna przemoc.

"Noc żywych trupów" nikogo już dzisiaj nie przestraszy, ale fani filmowych jak i gotowych horrorów powinni znaleźć tu coś dla siebie. Jeden z tych filmów, które po prostu wypada znać.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper