Legenda Vox Machiny (2022) - recenzja, opinia o 3. sezonie serialu [Amazon]. O smokach ciąg dalszy
Po bardzo... Oryginalnym uporaniu się ze smokiem Umbrasylem w finale poprzedniego sezonu, Vox Machina znajdują się o krok bliżej od pokonania Chroma Conclave i powstrzymania ich planów pozbycia się ze świata całego rodzaju ludzkiego. Swoją pomoc w sięgnięciu po głowę najpotężniejszego z nich oferuje Raishan i choć nie wszystkim się ten pomysł podoba, grupa decyduje się jej zaufać.
Pamiętam, że kiedy dwa lata temu obejrzałem pierwsze trzy odcinki "Legendy Vox Machiny", nie miałem pojęcia, co właściwie powinienem o nowym serialu Amazona myśleć. Wyglądał na dosyć generyczne fantasy - a od tego miałem już "Dotę" na Netflixie - w dodatku z okazjonalnymi, bardzo dziwnymi wstawkami, jak choćby Scanlan, gnomi bard, śpiewający bardzo nie-średniowieczną piosenkę, dodający scenie klimatu puszczając kolorowe światełka ze swojego krocza. Mało brakowało, a poddał bym się zapewne już wtedy. Stwierdziłem jednak najpierw, że zapytam się Google, o co tu właściwie chodzi, czyj to szalony pomysł na połączenie średniowiecznego fantasy z bardzo nowożytną wrażliwością. Tak poznałem Critical Role.
Jest to grupa fanów D&D, która zupełnie przypadkiem składa się z samych popularnych aktorów głosowych i ich przyjaciół - najczęściej również robiących w tej samej branży. Zaczęło się niewinnie, od pojedynczej gry w Pathfindera, która okazała się być na tyle udana, że postanowili ją kontynuować. W końcu złożono im propozycję, aby zrobić z tego show - streamować co tydzień, rozpisać historię na kolejne kampanie i, co najważniejsze, przesiąść się na znany i lubiany system Dungeons and Dragons. Mistrzem gry oficjalnie został Matthew Mercer (na przykład filmowy głos Leona S Kennedy'ego z "Resident Evil"), a do gry zasiedli Laura Bailey, Ashley Johnson (czyli Abby i Ellie z "TLOU2"), Taliesin Jaffe, Liam O'Brien, Marisha Ray, Sam Riegel i Travis Willingham. Olbrzymi sukces Critical Role oznaczał, że w końcu zainteresował się nimi Jeff Bezos, gotów, jak zwykle, wyłożyć kupę pieniędzy na projekt pełnoprawnego serialu animowanego o przygodach Vox Machiny. Przyciął jedynie na licencji, jako że jego serial nie dzieje się w Forgotten Realms, tylko w jakiejś tam na prędce wymyślonej nazwie świata, a antagonistą kolejnego sezonu nie będzie Vecna, tylko ktoś bardzo do niego podobny i obdarzony podobnymi mocami. Mogę z tym żyć!
Legenda Vox Machiny (2022) - recenzja, opinia o 3. sezonie serialu [Amazon]. Można było to ciekawiej zmontować
Trzeci sezon rozpoczyna się zaraz po zakończeniu poprzedniego. Ekipa pokonała kolejnego z członków Chroma Conclave, ale zagrożenie ze strony smoków wcale nie minęło. Wiedzeni przez Raishan, ruszają odnaleźć kolejny artefakt, Zbroję Męczennika Świtu, która pomoże im pokonać spuszczonego ze smyczy Thordaka. Sytuacja bardzo szybko się komplikuje, a Vox Machina dzieli się na grupy, czasami z pobudek osobistych, czasami dla dobra reszty, aby szybciej zażegnać zagrożenie ze strony smoka.
Chyba jeszcze nigdy w trakcie oglądania "Legendy" nie towarzyszyło mi aż takie uczucie epizodyczności. Każdy coś, gdzieś robi, a miejsca te są kompletnie od siebie różne, po czym zaraz znowu wszyscy są razem. I ja wiem, że istnieje zgrabna nić połączeń logicznych między tymi miejscami i wydarzeniami, lecz przez to jak zostały zaprezentowane - często bardziej po kolei, jedno po drugim, mimo iż dzieją się zasadniczo równolegle - i niemałą ilość retrospekcji wrzuconych pomiędzy, potrafiłem mieć problem z powrotem do serialu po kilku dniach przerwy. Ostatecznie jednak jest to tylko niewielki, podejrzewam, że raczej ograniczający się do niewielkiej garstki osób problem, raczej nieistniejący, jeśli oglądasz cały sezon ciurkiem - a gwarantuję, że to jeden z tych seriali, które chce się oglądać ciurkiem.
Legenda Vox Machiny (2022) - recenzja, opinia o 3. sezonie serialu [Amazon]. Pięknie zagrane, pięknie animowane emocje
Pod względem artystycznym jest to obecnie (i wciąż) absolutny top seriali animowanych. Postacie są wyraziste, lokacje piękne nie tylko ze względu na swój projekt, ale również na to, jak ich unikalne oświetlenie podkreśla sylwetki bohaterów. W szczególności spodobała mi się wizyta w Zdrożnych Piekłach, gdzie aura w komnacie Zerxusa nadawała znanym bohaterom kompletnie nowy charakter, dramatycznie podbijając klimat i wagę wydarzeń. Być może to dlatego, że oglądałem oba seriale jednocześnie, ale ta ostra gra światłem, kolorem i cieniem kojarzyła mi się trochę ze stylem "Bleach: Thousand-Year Blood War". No i oczywiście kolory to jedno, ale jak te starcia z potężnymi wrogami wyglądają w ruchu! Magia, ogień i inne żywioły to poziom "Avatar", a dramatyczne ujęcia, najazdy i zbliżenia nie pozwalają się nudzić. Jasne, wielkie bitwy ze smokami muszą od czasu do czasu zaskoczyć negatywnie jakąś bliźniaczo podobną do wcześniejszej sceną, lecz bierze się to przede wszystkim z faktu, że sama walka trwa właściwie cały odcinek, więc od czasu do czasu, trwające dwie sekundy ujęcie ma prawo wyglądać dosyć podobnie do innego. Jedynym, do czego tak naprawdę można się przyczepić jest bardzo bardzo rwana w tych momentach animacja, zjeżdżająca z częstotliwością zmiany obrazu w klatce na łeb na szyję, choć, oddając twórcom sprawiedliwość, wiem, że tak to wygląda w 99% wszystkich seriali animowanych, bo zachowanie wyższej płynności przy tej ilości akcji na ekranie diametralnie rozdmuchałoby budżet. Tak więc, mimo że wciąż mnie to boli, staram się nie chować urazy.
Częściowy spoiler poniżej.
A propos tego, co boli. Trzeci sezon "Legendy Vox Machiny" to prócz lochów i smoków ogromna dawka emocji. Dawne i nowe uczucia bohaterów względem siebie nawzajem potrafią i wzruszyć i rozbawić. Stale rosnące zagrożenie oznacza również, że nikt nie jest do końca bezpieczny, choć akurat pod tym względem mam do twórców lekki żal. Zdaję sobie sprawę, że podstawą scenariusza (choć mocno zmienioną), są oryginalne sesje D&D obsady, więc wiadomo, że nawet śmierć którejś z postaci prędzej czy później zostanie zapewne odwrócona, bo gra musi toczyć się dalej, ale jeśli zabijać już ważną postać, to wypadałoby pozwolić jej pozostać chwilę martwą, żeby widz mógł odczuć powagę wydarzenia. W przeciwnym razie ryzykuje się kompletne spłycenie całego wątku. "Vox Machina" jest generalnie bardzo dobrze napisanym serialem, przez co takie sztuczne dramy tym bardziej rzucają się w oczy.
Trzeci sezon "Legendy Vox Machiny" dopina wątek Chroma Conclave do końca i robi to w bardzo zajmujący, pełen humoru, dramaturgii i epickiej akcji sposób. Osobiście przemontowałbym część odcinków tak, aby działy się bardziej równolegle, zrobione komputerowo smoki wciąż dziwnie nie pasują mi do reszty obrazu i nie do końca kupiłem kilka bardziej dramatycznych momentów sezonu, lecz to wciąż obecnie najlepsze fantasy obecnie na rynku (nie żeby konkurencja była przesadnie mocna). Jeszcze tylko niecały rok i zaczynamy czwarty sezon. Ja nie mogę się już doczekać.
Atuty
- Pełna zakrętów i zwrotów akcji fabuła;
- Interesująco rozwijające się ralacje między postaciami;
- Piękna animacja;
- Nowe piosenki Scanlana;
- Jak zawsze pierwszorzędnie podłożone głosy;
- Dużo, skutecznego humoru.
Wady
- Miejscami sztucznie napędzana dramaturgia;
- 3D smoki gryzą się z dwuwymiarową resztą obrazu;
- Od czasu do czasu chaos narracyjny.
Jak stawiać garstkę ludzi(opodobnych stworzeń) naprzeciwko zgromadzeniu wielkich, potężnych smoków, to właśnie w taki sposób. Trzeci sezon "Vox Machina" to jazda na najwyższych obrotach przez wszystkich dwanaście odcinków. Jest zabawnie, epicko, a czasami również wzruszająco. Full package, jak to mówią.
Przeczytaj również
Komentarze (19)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych