Sprostowanie (2024) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Kobieto! Puchu marny! Ty wietrzna istoto...
Catherine Ravenscroft jest utalentowaną, odnoszącą sukcesy dziennikarką, żoną i matką. Z pozoru, ma w życiu wszystko, o czym można by sobie zamarzyć. Całe to jej precyzyjnie, delikatnie złożone do kupy życie może się jednak za chwilę zawalić, ponieważ ojciec tragicznie zmarłego lata temu chłopaka opublikował właśnie książkę opowiadającą o tym, jak do tego doszło i o kobiecie, która do tego doprowadziła. I wygląda na to, że to właśnie ona jest tą kobietą...
Alfonso Cuaron jest jednym z ciekawszych, obecnie pracujących reżyserów, więc kiedy żona wspomniała mi, że zaczęła oglądać serial jego autorstwa i, że jest naprawdę dobry, postanowiłem nie czekać, aż ukażą się wszystkie odcinki, tylko od razu przysiąść z nią i obejrzeć tak, jak wychodzą. Z jednej strony oznaczało to nerwowe wyczekiwanie na dalszy ciąg, bo serial skonstruowany jest tak, że od początku rozumiesz intencje części bohaterów i aż skręca cię żeby zobaczyć, co będzie dalej, do czego ostatecznie zamierzamy. Z drugiej zaś, sprawiło to, że strzał między oczy, którym jest finałowy, nadający sens tytułowi odcinek, trafił we mnie tym mocniej i celniej. To świetna historia i jeśli jesteś nią choć odrobinę zainteresowany po tym wstępie, to sugeruję natychmiast przestać czytać i zabrać się za oglądanie, bo obawiam się, że już tylko opisując tematy i emocje związane z oglądaniem, powiem za dużo i zepsuję ci seans.
Książka Renee Knight, na podstawie której Cuaron stworzył "Sprostowanie" jest narracją, która zawiera w sobie elementy innej narracji, stanowiąc kilkupoziomową całość, lecz ze względu na fakt, że mamy do czynienia ze słowem pisanym, podzielonym na rozdziały i tak dalej, pilnowanie tego podziału nie jest przesadnie skomplikowane. W serialu, reżyser musi korzystać z różnego rodzaju sztuczek, aby sprawnie sugerować widzowi, z czym ma w danym momencie do czynienia. Nie są to jednak nigdy mechaniki przesadnie nachalne, a że praktycznie cały serial jest jedną, wielką narracją, to miejscami można się w tej układance zagubić.
Sprostowanie (2024) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Dawne tajemnice jako rak niszczący teraźniejszość
Główną bohaterką serialu jest wspomniana już Catherine Ravenscroft, którą poznajemy zasadniczo dwa razy - jako świecącą triumfy dziennikarkę śledczą o urodzie Cate Blanchett, specjalizującą się w odkrywaniu niewygodnej przeszłości wielkich korporacji oraz jako młodą mamę o twarzy Leili George, siedzącą samotnie na plaży we Włoszech, podczas gdy jej kilkuletni synek bawi się w wodzie. Obie kobiety zdają się różnić się od siebie tak bardzo, jak to tylko możliwe. Jaka trauma musiała wydarzyć się pomiędzy tymi dwoma momentami, aby tak dramatycznie odmienić całe przyszłe życie pani Ravenscroft? O tym właśnie będzie opowiadał serial.
Z drugiej strony mamy postać Stephena Brigstocke'a (Kevin Kline), starszego pana, samodzielnego wydawcy wspomnianej już książki, człowieka, któremu zemsta przesłoniła cały świat. Z odcinka na odcinek obserwujemy, jak wprawia w ruch kolejne koła maszyny swojej zemsty, na kobiecie, którą obwinia za śmierć swojego jedynego syna. Jonathan Brigstocke (Louis Partridge) jest natomiast spoiwem łączącym oba te światy, katalizatorem wszystkich wydarzeń, których świadkami jesteśmy na przestrzeni siedmiu odcinków składających się na całe "Sprostowanie". W pozostałych, acz również istotnych rolach zobaczymy Sashę Barona Cohena jako zdystansowanego od żony męża Catherine, Kodiego Smitha-McPhee wcielającego się w mocno depresyjnego syna głównej bohaterki i Lesley Manville w roli matki Jonathana. Niezależnie od ilości czasu antenowego, wszyscy oni są niezbędnymi elementami układanki i gdyby któreś z nich zawaliło swoją rolę, serial najpewniej wyłożyłby się na twarz i okazał się być kompletną klapą.
Sprostowanie (2024) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Nie spiesz się z oceną
Serial Cuarona jest produkcją działającą na wielu płaszczyznach, poruszającą mnogość interesujących tematów. Z jednej strony można powiedzieć, że jest on komentarzem na temat kultury "cancelowania" wszystkiego i wszystkich za wszystko - ogromnie to ironiczne, biorąc pod uwagę, jak zareagowali nań recenzenci, dosłownie pisząc, że to tylko pełna zbędnej seksualności nuda, strata czasu i nawet Cate Blanchett nie da rady uratować takiego nieporozumienia, a Cuaron lepiej niech zostanie przy pełnym metrażu. Część z nich, jak Variety, w pewnym sensie przeprosiła po wczorajszym finale (choć oryginalną recenzję wciąż można przeczytać, co tworzy zabawny dysonans - nie żeby PPE za często zgadzało się w swoich opiniach między poszczególnymi redaktorami, hue hue). Jest to również serial o zemście i jej konsekwencjach, o traumie i jej wpływie na życie osób nią dotkniętych i ich bliskich, jest to opowieść ku przestrodze, bardzo zmyślnie przygotowująca i ostatecznie konfrontującą widza z tym, co chce mu przekazać.
Nie powiem jednak, aby serial był absolutnym majstersztykiem. Choć generalnie ogląda się go bardzo dobrze, to jednak miejscami trudno nie pomyśleć, że pięć albo sześć odcinków miałoby lepszy flow. Będę musiał też jeszcze raz obejrzeć początek, ale mam wrażenie, że w paru miejscach fabuła nie wywala się tylko ze względu na bardzo specyficzne słownictwo i miejscami trudne do zrozumienia (częściowo wyjaśnione w finale) zachowanie postaci. Co więcej? Nic. Technicznie jest to pozycja tak bliska doskonałości, jak tylko się da. Aktorzy robią tytaniczną wręcz pracę - w szczególności duet Partridge i George - intryga jest gęsta, ale przy tym uczciwa i piekielnie wciągające, zdjęcia piękne jednym razem, przerażające innym, erotyczne jak diabli kiedy indziej. Ktoś powie: postać Cohena miała bardzo mało do powieszenia. Tak. Bo właśnie taką miała być o nawet sam serial to przyznaje.
"Sprostowanie" nie jest lekkim w odbiorze tworem. Fabuła zdaje się meandrować, scen seksu jest jakby za dużo, jakby reżyserowi po prostu podobała się Leila George (trudno byłoby mieć o to do kogokolwiek pretensje), a temat wydaje się być jasny i oczywisty od początku do końca. Ale to jest jedna z tych produkcji, których nie powstydziłby się w swoim repertuarze Mann, Scorsese czy Fincher. Trzeba obejrzeć ją do końca, aby w pełni zrozumieć z jakiego rodzaju bestią ma się do czynienia. Cytat z Mickiewicza w tytule jest jednocześnie najbardziej odpowiednim, nieodpowiednim i ponownie odpowiednim, na jaki byłem w stanie się zdobyć, nie popadając w banał lub zbytnią oczywistość. Polecam serdecznie.
Atuty
- Świetnie poprowadzona intryga;
- Cudownie zepsuci Kline i Blanchett;
- Absolutnie doskonali George i Partridge;
- Mistrzowsko operuje skrajnościami;
- Zdjęcia;
- Wszechobecna narracja tworzy ten serial, nawet jeśli czasami lekko przytłacza.
Wady
- Środek potrafi się nieznacznie ciągnąć;
- Niektóre rozwiązania fabularne wydają się być odrobinę zbyt wygodne (będę musiał obejrzeć jeszcze raz pierwsze odcinki żeby to sprawdzić).
"Sprostowanie" jest serialem o wielu sprawach, szybko i skutecznie angażującym widza, wymagającym cierpliwości, ale i piekielnie satysfakcjonującym. Świetna obsada pod batutą świetnego reżysera, to i serial świetny.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych