Reklama
Empire of the Ants – recenzja i opinia o grze na PS5. Mogło być gorzej (i lepiej)

Empire of the Ants – recenzja i opinia o grze na PS5. Mogło być gorzej (i lepiej)

Dagmara PaniFrau | 12.11, 22:30

Recenzowane Empire of the Ants pokazuje, że życie mrówek może być niesłychanie ciekawe. I zarazem pełne niebezpieczeństw. Jednym z poważniejszych jest praca kamery: zaskoczy taka nie tu, gdzie chcesz – i już po tobie.

Projekt autorstwa Tower Five fascynował mnie niemal od samego początku. Gdy zobaczyłam pierwszy trailer, wiedziałam, że muszę w to zagrać. Nie żebym darzyła szczególną sympatią owady – wolę zwierzaki, które się nie gubią. Zresztą pamiętam, że długo dochodziłam do siebie po polskim Metamorphosis – wspomnienie gigantycznych czarnych nóżek do dziś wywołuje u mnie dreszcze. Do Empire of the Ants przyciągnęła mnie zwykła ciekawość – zupełnie nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej grze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podobnie jak Metamorphosis, recenzowana produkcja bazuje na książce o tym samym tytule. W sumie nie tylko jednej, ale całej serii. Jakieś 30 lat temu Bernard Werber wpadł na pomysł napisania powieści sensacyjnych o mrówkach. Sięgnęłam po nie i nawet mnie porwały (serio). Proza pana Werbera doczekała się już wcześniej growej adaptacji – w Empire of the Ants można było zagrać na początku XXI wieku. A teraz stworzono o wiele ładniejszy tytuł, wykorzystujący możliwości Unreal Engine 5.

Empire of the Ants. Nie wiem, zarobiona jestem

recenzja Empire of the Ants. Oprawa

Gramy mrówką o wdzięcznym imieniu 103 683, która to – jak to mrówka – ma pełne odnóża roboty. Na jej czułkach spoczywają zadania dotyczące rozwoju i obrony społeczności. Przejście głównej kampanii to zadanie na kilkanaście (do nawet 20) godzin. W tym czasie dzieje się sporo. Rozbudowujemy gniazda, badamy rozległy świat, odszukujemy i ratujemy mrówki w potrzebie i zawieramy pakty z innymi zwierzętami.

Zadania, jakie stawia przed nami kampania fabularna Empire of the Ants, są interesujące i zróżnicowane; niektóre zapadają w pamięć. O dziwo, opowieść nawet gra trochę na emocjach, a z główną postacią można się zżyć (nie wierzę, że to piszę). Jednocześnie należy podkreślić, że o ile w powieściach Bernarda Werbera cały czas coś się dzieje, o tyle gra wydaje się przedstawiać wydarzenia w swoim własnym, nieco spowolnionym, tempie. Większy nacisk położono tu na estetyczno-artystyczne aspekty. Mnie osobiście coś takiego się podoba, jednak myślę, że sporo osób uzna opowieść za nudną.

Kto kogo bije

recenzja Empire of the Ants. Pole walki

Jeśli chodzi o gameplay, to w Empire of the Ants mamy do czynienia z czymś na kształt mieszanki eksploracji i strategii. To niejako dwa główne filary rozgrywki. Co dotyczy tego pierwszego, to czasem trzeba na przykład dotrzeć do trudno dostępnego obszaru i/lub zbadać jakiś obiekt poprzez odnalezienie wszystkich porozmieszczanych na nim punktów. Postać dysponuje też swego rodzaju naturalnym GPS-em, który pomaga jej chociażby lokalizować inne mrówki.

Natomiast misje strategiczne polegają z grubsza na bieganiu z gniazda do gniazda i wydawaniu rozkazów kilku oddziałom mrówek jednocześnie. System walki w Empire of the Ants opiera się na mechanizmie znanym z gry „papier, nożyce, kamień”: zastęp wojowniczek bije robotnice, robotnice biją artylerzystki, a artylerzystki – wojowniczki. Poza tym w wolnej chwili wchodzimy do nieczytelnego menu gniazda i rozbudowujemy je, pozyskując nowe umiejętności.

Brakuje tu opcji bezpośredniego uczestniczenia w bitwach – mrówka 103 683 wspiera walczące zastępy dodatkowymi umiejętnościami, ale nie jest w stanie osobiście rzucać się na wrogów z zębami (czy co ona tam ma). Oczywiście, dyrygowanie armiami owadów z bezpiecznego miejsca (takiego jak na przykład osłoneczniony kamyczek) ma swój urok, ale jednak ciekawiej byłoby móc osobiście włączać się do starć.

Do góry odnóżami

recenzja Empire of the Ants. Eksploracja

Szczerze mówiąc, misje związane z eksploracją podobały mi się o wiele bardziej niż zadania strategiczne. Być może to kwestia tego, że odnalazłam coś fascynującego i zarazem dramatycznego w odkrywaniu bogactwa świata w roli mikroskopijnej i bezbronnej istoty. Choć fakt faktem, że zarówno w misjach eksploracyjnych, jak podczas etapów RTS, sterowanie w Empire of the Ants działa tak samo beznadziejnie.

Postać chodzi po obiektach od góry i od dołu – jak na prawdziwą mrówkę przystało. Tak, po roślince czy konarze można dreptać do góry odnóżami. Ciekawa sprawa, choć niestety sprawdza się to tylko w teorii. W praktyce kamera przez to poważnie głupieje i zaczyna pokazywać nam wszystko, tylko nie to, co akurat chcemy zobaczyć.

To niestety zdarza się w grze nagminnie i niejednokrotnie wytrąca z równowagi. Zwłaszcza jeśli przez to lądujemy na przykład w wodzie, co oznacza konieczność cofnięcia się do ostatniego checkpointa. Mrówka 103 683 potrafi skakać (co w sumie jest dość dziwne – nie żebym się czepiała), ale skoki te również bywają nieprecyzyjne. Podobnie ma się sprawa z namierzaniem wrogich jednostek na kontrolerze. Sterowanie i praca kamery to najbardziej nieudane elementy Empire of the Ants.

Literek jak mrówków

recenzja Empire of the Ants. Interfejs

Tytuł ma ponadto nieczytelny interfejs. Dotyczy to zarówno wskazówek rozmieszczonych po bokach ekranu, jak i ikonek i opisów w menu gniazda. Pamiętacie rozmiar tekstu na ściągach w szkole? Litery i symbole w UI Empire of the Ants mają taki sam. Moje poszukiwania opcji, która pomogłaby mi to powiększyć, zakończyły się niepowodzeniem. Może dlatego, że w menu głównym również występuje ten problem. Inna sprawa to warstwa dźwiękowa. W recenzowanym Empire of the Ants słyszymy głównie spokojną i dźwięczną melodię. Do powolnej eksploracji taka oprawa pasuje świetnie, ale podczas chaotycznych i zaciekłych potyczek chciałoby się usłyszeć coś z większym pazurem. Jednocześnie fajnie, że podczas walk owady wydają odgłosy, które jeżą włos na głowie.

Nie ma ani grama przesady w stwierdzeniu, że strategia od Tower Five jest piękna. Perspektywa mrówki pozwala na oglądanie świata w skali mikro. Dlatego tak ważne są wysoki poziom detali i dobra jakość tekstur. Gra ma to wszystko. Poza tym lokacje zachwycają zróżnicowaną kolorystyką; do tego dochodzą cykl dnia i nocy i dynamizm efektów pogodowych. Obrazki pokroju bitwy z termitami przy malowniczym zachodzie słońca pozostają w pamięci na długo.

Empire of the Ants raczej podzieli graczy. Jedni powiedzą, że tytuł jest powolny i nudny i szybko go sobie odpuszczą, a inni zachwycą się nim i po kilku wieczorach nadal nie będą mieli dość. Faktem pozostaje jednak, że gra w momencie premiery niedomaga technicznie i paczkę z poprawkami zassałaby z internetu niczym mrówkojad gniazdo termitów. Jeśli więc chodzi o pytanie, czy warto sięgnąć po tę strategię, to odpowiedź brzmi: oczywiście – ale jeszcze nie teraz. Najpierw twórcy muszą ponaprawiać, co się da. Oby uwinęli się z tym jak mrówki.

Ocena - recenzja gry Empire of the Ants

Atuty

  • Oryginalna tematyka i perspektywa
  • Piękna oprawa wizualna
  • Ciekawa fabuła
  • Zróżnicowane zadania
  • Artystyczna głębia

Wady

  • Praca kamery
  • Problemy ze sterowaniem
  • Nieczytelny interfejs
  • Brak możliwości bezpośredniego udziału w bitwach
  • Soundtrack nie zawsze dogania akcję

Empire of the Ants oferuje oryginalną i – o dziwo – poruszającą opowieść w pięknej oprawie wizualnej. Szkoda jednak, że stan techniczny gry jest cienki jak mrówczy odwłok.

Dagmara PaniFrau Strona autora
cropper