Wyspa chciwości (2024) - recenzja filmu [Canal+]. Policjanci jako mordercy i złodzieje?!

Wyspa chciwości (2024) - recenzja, opinia o filmie [Canal+]. Policjanci jako mordercy i złodzieje?!

Piotrek Kamiński | 13.11, 21:00

Nowy policjant w niewielkiej, wyspiarskiej społeczności przez przypadek znajduje się w samym centrum sprawy morderstwa powiązanego z wielkimi pieniędzmi. Teraz, razem ze swoim partnerem, będą musieli jakoś się z tego wykręcić, jeśli nie chcą stracić wszystkiego, na czym im zależy. Twist? To oni są odpowiedzialni za morderstwo i kradzież.

A tak się cieszyłem, że udało się znaleźć intrygujący film z dobrą obsadą, o którym wcześniej kompletnie nie słyszałem. W rolach głównych Joe Gordon-Levitt, Himesh Patel i Lily James, mrocznie zabawny temat, platforma, która na co dzień nie słynie z wypływania jednego filmu za drugim, niezależni od jakości. Co mogło pójść nie tak?!

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak się okazuje, całkiem sporo. Nie uważam aby "Wyspa chciwości" była od razu beznadziejnym filmem - jest się tu z czego pośmiać, a i rola Gordona-Levitta absolutnie świetna, ale fabularnie panuje chaos i lenistwo, a ostateczny wydźwięk filmu to taki banał, że aż zęby swędzą. W praktyce wychodzi na to, że cały film na swoich barkach dźwiga niemalże sam tylko Joe, a to jednak trochę mało.

Wyspa chciwości (2024) - recenzja, opinia o filmie [Canal+]. Złe gliny

W pracy

Oficer Will (Patel) jest prosty, jak linijka. Pragnie służyć społeczeństwu, jest cichy, uczciwy i pracowity. W domu czeka na niego piękna żona, Paige (James), i ich nienarodzony jeszcze syn. Oficer Terry (Gordon-Levitt) jest jego absolutnym przeciwieństwem. Wszystko co robi i mówi jest głośne i zamaszyste, nie posiada żadnych bliskich, a jego pierwszą myślą po zobaczeniu jak nic nielegalnych pieniędzy przed chwilą zabitej - przypadkiem, bo przypadkiem, ale wciąż - kobiety jest aby czym prędzej się nimi zaopiekować, a winę za jej śmierć zrzucić na kogoś innego.

Na szczęście niewielka wyspa, na której toczy się akcja filmu jest najwyraźniej istną wylęgarnią szemranych typów. Z jednej strony irlandzcy gangsterzy, z drugiej kolumbijscy, z trzeciej lokalne białe śmieci. Każda z tych, ekhem, frakcji, bardzo chętnie położyłaby swoje łapska na takiej górze pieniędzy, więc wrobienie kogoś nie powinno stanowić większego problemu. Nasi bohaterowie zaczynają więc przesłuchiwać kolejnych potencjalnych przestępców, co jest chyba najbardziej rozbrajającym elementem całego filmu: oto policja szuka osoby, która nie tyle popełniła zbrodnię, co ma wystarczająco kiepskie alibi, żeby dało się jej tę zbrodnię przypiąć. Piękne. Niestety, w pewnym momencie formuła lekko się wyczerpuje, a cała fabuła staje się znacznie bardziej mroczna, gubiąc gdzieś po drodze niemal całą warstwę komediową. Od tej pory, aż do finału, już w zasadzie tylko funkcjonariusz Terry ciągnie widza za uszy, żeby dotrwał do końca seansu.

Wyspa chciwości (2024) - recenzja, opinia o filmie [Canal+]. Scenariuszowi przydałaby się rewizja

Białe śmieci

Kluczem do sukcesu filmu mogłyby być wyraziście zarysowane relacje między postaciami. Mamy przecież bardzo utalentowaną obsadę, wystarczyło dać im materiał, w który mogliby się wgryźć. Tymczasem nigdy nie poczułem tej wielkiej miłości łączącej postacie Patela i James. Dotkliwym upuszczeniem piłki było również nie wgryzienie się mocniej w relację obu policjantów. A przecież temat aż prosił się o rozbudowanie. Byłoby zabawniej i bardziej dotkliwie, kiedy wszystko zaczyna się w końcu psuć. Jasne, oglądanie w jaki sposób ta tytułowa chciwość zjada od środka poszczególne postacie też jest nawet ciekawe, ale ostatecznie trochę płytkie i repetytywne.

Film Potsiego Ponciroli, z wiadomych przyczyn, jest całkiem brutalnym filmem, choć przeliczą się ci, którzy myśleli, że skoro to czarna komedia, to przesadzona do granic możliwości przemoc będzie lała się z ekranu od pierwszej, do ostatniej minuty. Poszczególne sceny akcji zdają się wręcz krzyczeć: "PG13!". Nie ma mowy żeby zobaczyć na ekranie moment odniesienia obrażeń, przebicia ciała i tak dalej. Tak samo delikatne są i sceny intymne. Jasne, nie oczekuję nie wiadomo jakiej erotyki, ale ta zachowawczość jakoś w ogóle nie klei mi się z tematyką całego filmu.

"Wyspa chciwości" miała zadatki na bycie solidnym kawałkiem interesującej kinematografii. Ciekawy temat wymieszany z niebanalną obsadą zdawał się być pewną recepturą na sukces. Coś po drodze jednak nie do końca zagrało tak, jak powinno, przez co film, choć z grubsza przyjemny, momentami potrafi przynudzać, śmieszy głównie w pierwszej połowie, a zakończenie nie ma niczego ciekawego do powiedzenia. Szkoda, bo naprawdę na niego liczyłem.

Atuty

  • Postać Gordona-Levitta;
  • Pierwsza połowa potrafi solidnie rozbawić, zarówno w bardziej pośredni, jak i bezpośredni sposób;
  • Interesujący pomysł.

Wady

  • Kiepsko nakreślone relacje;
  • Kiedy gubi komediowe szaty, zaczyna robić się nudny;
  • Banalny finał;
  • Ostry temat, ale bardzo tępo zrealizowany.

Parafrazując Patrycję z "The Office PL", "Wyspa chciwości " ma - teoretycznie - wszystkie atrybuty potrzebne do odniesienia sukcesu. Oprócz sukcesu. Coś tu nie zagrało. Można obejrzeć, ale szału nie ma.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper