Gladiator II (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Gra o tron w Rzymie
Pierwszy „Gladiator” już na zawsze będzie mi się kojarzył z ikoniczną postacią Maximusa, w którą wcielił się Russell Crowe oraz... wyłapanymi błędami, gdzie na jednym z ujęć podczas walk w Koloseum widać na niebie samolot.
Patrząc na niektóre reakcje widzów na trailery „Gladiatora II”, wydawało się, że błędem było również kręcenie sequela produkcji, której historia zamknięta została już dość szczelnie w pierwszej części. Sukces „Gladiatora” był jednak na tyle duży, że kontynuację planowano już w 2001 roku zamierzając ponownie obsadzić w roli głównej Russella Crowe'a (koncepcja zaświatów), ale przedłużające się negocjacje sprawiły, że ostatecznie projekt skasowano, sprzedając do niego prawa.
Nie oczekiwałem od „Gladiatora II” filmu, który na nowo zdefiniuje gatunek, nie liczyłem też na to, że będzie to produkcja nad wyraz ambitna próbująca być czymś innym niż udany pierwowzór. Wszak jak pokazuje przykład drugiego „Jokera”, może to być nie tyle karkołomne co zupełnie niepotrzebne. Czekałem więc tak naprawdę na film, który po prostu porwie mnie swoim klimatem, krwawymi starciami, efektownymi scenami akcji i dworskimi intrygami. I w sumie dokładnie to dostałem.
Gladiator II (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Cesarzowi, co cesarskie
Minęło ponad 15 lat odkąd Lucilla (Connie Nielsen, jedna z dwóch powracających z oryginału postaci) wysłała do Afryki swojego syna Lucjusza. Partnerka Maximusa z pierwszego filmu i córka cesarza Marka Aureliusza, zrobiła to, aby chronić dziecko i pozwolić mu ułożyć sobie życie poza granicami skażonego korupcją, zdradami i politycznymi zabójstwami Rzymu. Po wielu latach rzymskie wojska docierają na Czarny Ląd. Podczas starcia z wojownikami broniącymi swoich ziem ginie żona niezwykle walecznego mężczyzny, na którego wołają Hanno (Paul Mescal). Oczywiście z miejsca nasuwa się pytanie czy Hanno to Lucjusz, ale tego Wam nie zdradzę. Chłopak szczęśliwie przeżywa masakrę, ale zostaje pojmany przez generała Marcusa Acaciusa (Pedro Pascal), obecnie męża Lucilli, mordującego ku chwale Imperium i nowego cesarza. W sumie to jest ich teraz dwóch.
Rzym jest bowiem rządzony przez bliźniaczych i zdeprawowanych tyranów - Getę (Joseph Quinn) i Karakallę (Fred Hechinger). Nie sposób odmówić im charyzmy i szaleństwa, czym przebijają nawet morderczego cesarza granego w pierwowzorze przez Joaquina Phoenixa, choć są bardziej zmanierowani i zniewieściali, co doskonale podkreśla ich pokręcone charaktery. Tak się składa, że niejaki Macrinus (Denzel Washington) bogaty manipulator i były niewolnik mający kontakty na szczytach władzy, widząc jak Hanno radzi sobie podczas walk bierze go pod swoje skrzydła (czytaj – kupuje). Chce z niego zrobić gwiazdę, która zjedna sobie publikę podczas walk gladiatorów. Hanno z kolei widzi w tej współpracy potencjał, by pomścić rodzinę i dokonać zemsty na Acaciusie. Zanim będzie miał w ogóle szansę sporo krwi przeleje się przez arenę Koloseum.
Gladiator II (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
Klimat ogarniętego chaosem Rzymu, gdzie w każdym rogu czają się spiski i korupcja, a władcy zamiatają pod dywan problemy związane z panującymi chorobami i głodem organizując krwawe igrzyska, jest uderzający, a pomaga w tym świetna scenografia, kostiumy, przepiękne, plenerowe ujęcia czy sceny ukazujące miasto z lotu ptaka. Nie da się ukryć, że to film, który możemy określić mianem „spektakularny". Tylko tu zobaczycie starcie gladiatora z nosorożcem ujeżdżanym przez kipiącego testosteronem mięśniaka, morskie batalie z galerami zasypywanymi gradem strzał czy zachwycicie się momentami, w których arena zalana zostanie wodą niczym akwarium. Czasami to wszystko wydaje się wręcz absurdalne i ociera się trochę o autoparodię, czego Matt Lucas jako spiker stadionowy podczas walk jest doskonałym przykładem. Chcę jednak wierzyć, że są to momenty samoświadome, które pozwalają filmowi spuścić powietrze z napompowanego testosteronem, górą spoconych mięśni i patosem balonika, a przy okazji puścić widzowi oko do podobieństw i problemów współczesnego świata.
Ważne, że choreografia walk to jeden z kluczowych elementów napędzających film. Tu krew leje się hektolitrami, podrzyna się gardła, obcina kończyny, przemoc podchodzi momentami pod gore, co nie każdemu może się spodobać. Choć mając na uwadze pierwowzór charakter filmu był przecież do przewidzenia. Jedyne do czego mogę się przyczepić to nierówne CGI. Zwłaszcza w przypadku walk ze zwierzętami jak agresywne małpy, gdzie po prostu widać, że można było poświęcić temu elementowi trochę więcej pracy, bo za te 10 lat to bardzo źle się zestarzeje.
Gladiator II (2024) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Bohater drugiego planu
Można też ponarzekać, że w chwilach, gdy akcja pozwala widzowi na oddech film zmienia się trochę w melodramat napędzany nie zawsze wiarygodnymi zbiegami okoliczności, machinacjami politycznymi i operą mydlaną, a te fragmenty nie mają w sobie już takiego magnesu i są dość schematyczne. Paul Mescal jako nowa wersja Maximusa wypada zaś wyraźnie słabiej i nie porywa tak jak Russel Crove. Prawdziwą gwiazdą jest tu jednak Denzel Washington, który przypomniał mi z miejsca genialną i na pewnym poziomie podobną rolę, jaką zagrał w „Dniu próby". Denzel kradnie praktycznie każdą scenę, jest intrygantem, postacią niejednoznaczną, a jego uśmiech jest równie urokliwy co budzący niepokój. Nominacja do Oscara jest raczej formalnością.
Równie dobrze wypadają Connie Nielsen i para psychopatycznych cesarzy, a swoje trzy grosze dorzuca doskonale odnajdujący się w tych klimatach Pedro Pascal, więc aktorsko jest po prostu bardzo dobrze. Ridley Scott dowiózł tym samym film, który nie zachwyci was oryginalnością i wyjściem poza utarte schematy, zwłaszcza, że od czasów premiery pierwszego „Gladiatora” podobne motywy przemieliła już na wiele sposobów serialowa „Gra o tron”, ale jeśli dobrze bawiliście się oglądając choćby takiego „Spartakusa”, to czym chata bogata...
„Gladiator II” to film, który mocno bazuje na koncepcjach oraz stylu wypracowanym przez oryginał i nie próbuje wynaleźć koła na nowo, ale myślę, że dla wielu widzów będzie to wręcz zaleta. Nie lubię używać tego słowa, ale jest to momentami „epickie" widowisko, które warto zobaczyć w kinie. I to najlepiej w IMAXie, gdzie będzie smakowało najlepiej.
Atuty
- Spektakularne sceny akcji
- Scenografia i kostiumy
- Dokonała rola Denzela Washingtona
- Klimat amoralnego, starożytnego Rzymu napędzany przez tyranicznych cesarzy
- Walki mają moc i są brutalne jak należy
Wady
- Niektóre efekty CGI mogłyby wyglądać lepiej
- Momenty melodramatyczne potrafią nieco nużyć i są mało oryginalne
- Główny bohater nie jest tak charyzmatyczny i wiarygodny jak Maximus
Może nie jest to arcydzieło, ale to wciąż bardzo dobry film akcji, na który warto iść do kina.
Przeczytaj również
Komentarze (70)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych