Beating Hearts - recenzja i opinia o filmie. Melodramat gangsterski Gilles'a Lellouche’a z wielką miłością
Recenzowany dzisiaj film „Beating Hearts” w reżyserii Gilles’a Lellouche’a to obraz, który celowo balansuje na granicy kiczu i powagi, tworząc wyjątkowy, niemal epicki melodramat gangsterski, opowiadający o niszczycielskiej miłości między zbuntowanym „złym chłopakiem” a „dobrą dziewczyną” z klasy średniej.
Od razu Was uczulam, że film trwa aż 165 minut. Jak początkowo na to spojrzałem, to miałem poczucie, że przy melodramacie będę szalenie znudzony. Na szczęście, nie było aż tak źle. Intensywne emocje i efektowna oprawa wizualna trzymają nas w napięciu do samego końca. To historia rozgrywająca się na przestrzeni kilku dekad, a jednocześnie hołd dla kina, które nie boi się eksponować uczuć w sposób niemal przesadny. Niestety, czasem zdecydowanie za dużo w tym patosu. Niekiedy mamy takie poczucie, że bohaterowie mogliby już dać sobie spokój.
Film, inspirowany powieścią Neville’a Thompsona „Jackie Loves Johnser OK?”, przenosi akcję z robotniczego Dublina do nadmorskiego miasteczka we Francji. Historia rozpoczyna się w intensywnej sekwencji, w której poznajemy Clotaire’a, młodego lidera gangu, który wraz ze swoimi kompanami wdaje się w brutalną strzelaninę z wrogim ugrupowaniem. Pierwsza scena kończy się dramatycznie, kiedy Clotaire zostaje postrzelony w głowę, co od razu ustawia nasze myślenie, że właśnie wydarzyło się coś przerażającego.
Balans między kinem noir, a musicalem
Akcja cofa się nagle aż o 20 lat, do lat 70., kiedy młody Clotaire, wychowywany w surowych warunkach przez ojca-dokera, staje się nieznośnym chłopakiem o naturze buntownika. Mimo swojej trudnej osobowości, a może właśnie dzięki niej, Clotaire zyskuje zainteresowanie Jackie, nowej uczennicy z klasy średniej. Jackie, wyrzucona z prywatnej szkoły katolickiej, wbrew swojemu pochodzeniu czuje pociąg do niepokornego chłopaka, co daje początek burzliwemu romansowi. To jedna z najciekawszych postaci w tym filmie. Kobieta dość zgrabnie posługuje się sarkazmem i ciętym językiem, wymuszając mimowolne uśmiechy na naszej twarzy.
Beating Hearts - galeria zdjęć
Lellouche buduje estetykę „Beating Hearts” w sposób przywodzący na myśl klasyczne kino noir połączone z elementami musicalu. Już od pierwszych scen zauważa się przywiązanie reżysera do stylizowanych, wręcz malarskich ujęć. Laurent Tangy, operator filmowy, odpowiedzialny za pracę kamery, tworzy tu niemal widowisko, które przywodzi na myśl wielkoekranowe, technicolorowe produkcje dawnych lat. Ujęcia, takie jak romantyczna scena na plaży czy pocałunek w złotych polach, są utrzymane w intensywnych barwach, tworząc poczucie nierealnej wręcz intensywności, która nadaje całemu filmowi charakterystyczną, marzycielską atmosferę. Jak na dobry melodramat przystało.
Szczególną uwagę zwracają sekwencje taneczne – bezpośrednie odniesienie do musicalowego stylu z klasyków Hollywood. Najbardziej pamiętna scena tańca do utworu „A Forest” zespołu The Cure stanowi przykład tego, jak Lellouche manipuluje przestrzenią i rytmem, by ukazać intensywność uczucia między bohaterami. Kamera podąża za tańczącymi postaciami, które w zaciemnionym, niemal nieobecnym świecie tworzą jedność – jakby cała rzeczywistość poza nimi przestawała istnieć. Takie sceny, choć nieco oderwane od realizmu, według mnie idealnie wpisują się w emocjonalny ton całego filmu i pozwalają jednocześnie dużo mocniej wczuć się w role bohaterów.
Rozciągnięta na dekady historia miłości i przemocy
W rolach głównych występują François Civil i Adèle Exarchopoulos, którzy wcielają się w dorosłe wersje młodych zakochanych. Civil nadaje Clotaire’owi wyraziste cechy nieugiętego buntownika, który, mimo iż nie jest pozytywną postacią, wzbudza sympatię swoją wewnętrzną walką i oddaniem dla ukochanej. Exarchopoulos w roli Jackie to postać jeszcze bardziej złożona – jej zraniona, melancholijna dusza przenosi na ekran autentyczność, która wykracza poza stereotypową "ciętą dziewczynę". To dzięki niej film unika pułapki nadmiernego melodramatyzmu, wprowadzając momenty szczerości i głębokiego żalu. Szczególnie intensywna jest scena, w której Jackie, pogrążona w emocjonalnym cierpieniu, słucha utworu „Nothing Compares 2 U” Prince’a – Exarchopoulos doskonale oddaje ten moment, dosłownie porywając nas w ramiona swojej rozpaczy.
Akcja filmu obejmuje kilka dekad – od lat 70. po współczesność – ale struktura fabularna nie zawsze zachowuje równowagę. Późniejsze partie, koncentrujące się na dorosłym życiu bohaterów, mogą sprawiać wrażenie nieco rozwleczonych, jednak dynamika zdjęć i emocje utrzymywane przez aktorów pozwalają utrzymać naszą uwagę. Zmieniające się tło społeczno-kulturowe nadmorskiego francuskiego miasteczka jest jednocześnie odniesieniem do większych zmian – przemijania młodości, rozczarowań dorosłością i nieustannego powracania do wspomnień o pierwszej miłości. Fakt faktem jednak, niektóre sekwencje są sztucznie wydłużone i mogłyby zostać znacznie przycięte.
Z tego co widziałem, premiera „Beating Hearts” w Cannes wzbudziła mieszane emocje. Muszę jednak przyznać, że Lellouche w swoim stylizowanym podejściu do melodramatu osiągnął coś wyjątkowego. Postrzegam ten film jednak bardziej jako dzieło komercyjne niż niszowe, choć reżyser odważnie eksperymentuje z gatunkowymi granicami. Możemy poczuć, że film stawia emocje na pierwszym miejscu, nawet jeśli czasem przekracza granicę kiczu. W zasadzie można recenzowany dzisiaj materiał porównać do hollywoodzkich klasyków z lat 50., w których forma często dominowała nad treścią, nadając produkcjom szczególną moc. To nie dla każdego będzie zaleta.
„Beating Hearts” to film, który zachwyci widzów o otwartych sercach i tych, którzy gotowi są przeżywać intensywne emocje razem z bohaterami. Lellouche stworzył wyjątkową opowieść, która z jednej strony wydaje się być hołdem dla klasycznego kina, z drugiej zaś jest odważną próbą ukazania miłości w jej najdzikszych i najbardziej nieprzewidywalnych odsłonach. Choć nie jest to film wolny od wad, jego szczere oddanie emocjom, wizualna ekstrawagancja i znakomite kreacje aktorskie sprawiają, że „Beating Hearts” to melodramat, który zasługuje na Waszą uwagę. O ile oczywiście lubicie takie miłosne opowieści.
Atuty
- Malarskie kadry i intensywne barwy tworzą wyjątkowy klimat filmu inspirowany klasykami kina.
- Adèle Exarchopoulos i François Civil tworzą autentyczną i pełną pasji ekranową parę.
- Lellouche odważnie łączy melodramat gangsterski z elementami musicalu.
- Przemyślana ścieżka dźwiękowa idealnie podkreśla emocje i wewnętrzne przeżycia bohaterów.
- Przesadzone, symboliczne sceny nadają filmowi surrealistycznego charakteru.
Wady
- Film mógłby być krótszy, żeby utrzymać większą dynamikę.
- Historia jest rozciągnięta nierównomiernie, co wpływa na tempo i emocje.
- Przerysowanie uczuć i niektórych dialogów czasem wprowadza niepotrzebny patos.
- Wątek gangsterski jest powierzchowny i stanowi jedynie tło dla historii miłosnej.
- Film unika pełnego musicalu, a szkoda, bo to mogłoby nadać mu trochę więcej klasy
„Beating Hearts” to emocjonalny i stylizowany melodramat gangsterski, który stawia miłość na piedestale, balansując na granicy kiczu i poetyckiej wizji. Film zachwyca wizualnie, wciągając nas do świata pierwszych, niszczycielskich uczuć, wzmacniany odważnymi eksperymentami, jak taneczne sekwencje i głęboko poruszająca muzyka. Choć czasem przerysowany i za długi, Lellouche tworzy dzieło pełne emocji, które spodoba się widzom poszukującym kina wyrazistego, stawiającego uczucia ponad narracyjną spójność.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych