Diabeł (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Ex-GROM i jego pies mordują pół śląskiej mafii
Żyjący na uboczu wraz ze swoim psem, były żołnierz dostaje wiadomość - twój ojciec nie żyje. Niechętnie, ale rusza na jego pogrzeb w rodzinne strony. Na miejscu, szybko przekonuje się, że sytuacja w mieście jest mocno zgniła i w jakiś sposób powiązana z jego rodziną. Postanawia zostać, dopóki nie wyjaśni, co i jak.
Nasi biorą się w ostatnich latach coraz śmielej za kino akcji i to takiej wyraźnie zainspirowanej wielkimi bohaterami ery VHS, prosto od Wujka Sama, gdzie nasz niezniszczalny protagonista w pojedynkę wymordowywał batalion przeciwników, samemu odnosząc przy tym minimalne obrażenia, na koniec spektakularnie i w wielce dramatycznych okolicznościach pokonywał na wskroś złego szefa mafii/generała/najemnika/biznesema, dla którego liczą się tylko pieniądze i władza, a po drodze zdobywał jeszcze oczywiście względy pięknej niewiasty, którą po drodze zdarzyło mu się uratować raz czy dwa. Tak, lata osiemdziesiąte i po części dziewięćdziesiąte to były piękne czasy dla kina akcji. Jest tylko jeden szkopuł - były.
Kino dosyć mocno dorosło od tamtych mniej zobowiązujących czasów. Dzisiejsze kino akcji przyciąga wielkimi sekwencjami, gdzie niestworzone rzeczy dzieją się w tempie kilku na sekundę - najlepiej z użyciem jak największej liczby praktycznych efektów, z odrobiną humoru i obowiązkowymi zwrotami akcji, choć mam wrażenie, że akurat o szczerze zajmujący scenariusz w akcyjniakach ostatnio bardzo trudno. Wszystkie te archetypy postaci, zwroty akcji i lokacje już były. Widz ze stażem sięgającym lat osiemdziesiątych widział już tyle, że mało co go zaskoczy. Więc nadrabia się interesującymi koncepcjami - czy to na kręcenie czy dzikie rozwiązania fabularne. Jeśli natomiast powstają produkcje "w starym, dobrym stylu", to zwykle bardzo świadome swojego dziedzictwa, pełne absurdów i puszczania oka do widza filmy i seriale. Najgorsze, co można dzisiaj zrobić to kompletnie odjechany film akcji, który jednocześnie traktuje siebie śmiertelnie poważnie. Oto "Diabeł".
Diabeł (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Polskim chłopakom przydałoby się trochę luzu
Co mam na myśli? Chociażby to, że fabularnie ten film nie za bardzo ma jakikolwiek sens. Pełno tu wątków, które do niczego nie prowadzą. Postaci pojawiających się i znikających tak szybko, że kiedy później słyszysz, że ktoś osobę A sprzątnął, a osoba B zaginęła, to kompletnie nic cię to nie obchodzi. Mało tego! Jeśli nie poświęcasz filmowi swojej pełnej uwagi, to możesz wręcz nie kojarzyć o kogo dokładnie chodzi. Intryga na pierwszy rzut oka może i trzyma się nawet kupy, ale kiedy pod koniec filmu wszystko staje się jasne, do średnio perceptywnego widza dociera nagle smutna prawda, że nic, z tego co właśnie obejrzał nie powinno było się wydarzyć.
Eryk Lubos niemal w pojedynkę dźwiga tej film na własnych barkach, wspierany jedynie przez swoją ekranową partnerkę. Nie, nie chodzi o Paulinę Gałązkę, która gra tutaj dziwnie sztucznie, zdecydowanie poniżej swoich możliwości - być może ze względu na osobę nie wprawionego w swoim fachu reżysera, trudno powiedzieć. Mam na myśli jego bojowego psa, z którym łączy go absolutnie piękna, specjalna więź. Wspólnie tworzą oni najbardziej uroczy duet całego filmu, a i widzowi odrobinę łatwiej jest przełknąć fakt, że Maks jest tym niezniszczalnym terminatorem - ma czworonożne wsparcie i to bardzo dobrze wytrenowane.
Z resztą obsady już tak różowo nie jest. Podobnie jak w przypadku Pauliny, dialogi w ustach Karola Bernackiego, Aleksandry Popławskiej, Krzysztofa Stroińskiego czy Piotra Trojana brzmią często po prostu sztucznie. I stoję w takim poznawczym rozkroku, bo z jednej strony wymieniłem nazwiska aktorów, którzy powinni dać radę coś z tych dialogów wykrzesać, z drugiej zaś mam wrażenie, że części tych tekstów zwyczajnie nie dało się uratować i tylko w tych momentach, w których aktorzy zdają się czuć ten pulpowy klimat produkcji, jak Trojan w wielu swoich scenach, kiedy naprawdę bawią się swoimi rolami, wychodzi z tego jakkolwiek przyjemne kino. Cały ten film powinien był tak wyglądać.
Diabeł (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Lubos ma tężyznę, że hej, ale sam całego filmu nie dźwignie
Historia to sztampa na całego. Maks wraca w rodzinne strony na pogrzeb taty i już zaraz ma znowu wyjeżdżać do swojego lasu, kiedy jakieś podejrzane łby przychodzą przeszukać jego rodzinny dom. Niedługo później poznaje piękną Kaję, która kochała się w nim w dzieciństwie i szczęśliwie jest akurat wolna, bo wszyscy faceci (poza Maksem) to świnie. Rozumiesz co mam na myśli pisząc o sztampie? Na pozostałych frontach też nie jest lepiej, ale nie chcę za mocno wchodzić w spoilery. Nie powiem żebym od samego początku wiedział w jakie tematy dokładnie pójdzie fabuła, ale i tak wszystkie kolejne zwroty akcji zapowiadają się z kilometrowym wyprzedzeniem. Natychmiast wiesz kto będzie zły, kiedy tylko pojawia się na ekranie, reżyseria Błażeja Jankowiaka nie ma w sobie za grosz subtelności, miejscami wręcz wchodząc dziarsko na teren farsy, jak kiedy czarny charakter jest tak pewny siebie, że stoi tylko i krzyczy, że nie da się go przestraszyć, kiedy Diabeł strzela dosłownie w trzymane przez niego torby z pieniędzmi. Na papierze pewnie brzmi to kozacko, ale taka scena nie ma prawa zadziałać na poważnie, a gra aktorów właśnie taką śmiertelną powagę sugeruje. Jasne, widzowie na mojej sali ryczeli ze śmiechu. Szkoda że śmiali się z filmu, a nie razem z nim.
Punktem, który rzeczywiście zasługuje na pochwałę są natomiast sceny akcji. Eryk Lubos może pochwalić się niesamowitą sylwetką, a biorąc pod uwagę, że nie tak dawno temu świętował pół wieku na tym świecie, to wręcz, że się tak brzydko wyrażę, zajebistą i widać to w trakcie seansu. Strzelaniny to, jak to strzelaniny w większości filmów, ciutkę głupota - źli walą po firankach, opróżniając w sekundę całe magazynki, po czym główny bohater wyłania się zza rogu i sadzi dwa szybkie headshoty; tłumik zamontowany na pistolecie sprawia, że można zdjąć połowę ochrony budynku niepostrzeżenie (nie wiem w ogóle po co się na niego przełączył, przecież bardzo dobrze szło mu z samym nożem - szósty zmysł czy jak?). Wiesz jak jest. Za to walka wręcz robi naprawdę fajne wrażenie. sporo tu dźwigni, łamań, używania elementów otoczenia, jak kiedy noga jednego cwaniaczka utknęła między siedzeniem kierowcy a podestem przy drzwiach. To przecież aż szkoda byłoby się tymi drzwiami nie zamachnąć. Nie wiem jak dużo roboty zrobił sam Lubos, ale to kolejny plus, bo potencjalna praca kaskaderów nie rzuca się za bardzo w oczy. Skłonny jednak jestem uwierzyć, że to sami aktorzy odgrywali swoje sceny, co całkiem wyraźnie pokazuje finałowe starcie - nakręcone szeroko, wyraźnie, z pompą i energią.
Koniec końców, "Diabeł" jest dla mnie trudnym do ocenienia filmem. Narzekam na brak oryginalności i zbyt poważne podejście do tematu, ale widz szukający prostej, weekendowej rozrywki uzna zapewne te elementy za zalety filmu pana Jankowiaka. "To po prostu nieźle skrojony akcyjniak". I jest w tym odrobina racji. Lubos i jego pies, w połączeniu z solidnymi scenami akcji sprawiają, że nieźle się tę bajkę ogląda. Tak więc, jeśli lubisz proste, klasyczne historie o bohaterach pokonujących zło i zdobywających kobietę, to możesz dać temu rogaczowi szansę. Ja jednak wyższej oceny dać nie mogę. Za dużo faktycznie dobrego kina akcji już w życiu widziałem, zbyt wiele rzeczy nie ma w tym filmie sensu.
Premiera jutro, 29.11.
Atuty
- Piękna relacja Maksa i jego suki (jakby to nie brzmiało);
- Dobrze zrobione sceny "kopane";
- Niezłe tempo;
- Eryk Lubos zawsze na propsie!
Wady
- Mierna fabuła, z przynajmniej paroma wątkami zmierzającymi donikąd;
- Drewniane dialogi;
- Zbytnio telegrafuje przyszłe zwroty akcji;
- Pozostałe relacje w filmie zbyt ogólnie nakreślone, aby można było faktycznie je poczuć.
Ten "Diabeł" może i ma rogi, ale piekło, po którym chodzi jest jakieś chłodne. Takie sobie kino akcji, windowane mocno osobą Eryka Lubosa.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych