Sweethearts (2024) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Miłosne rozterki we współczesnej komedii romantycznej
Za każdym razem, gdy oglądam komedię romantyczną, mam nieodparte wrażenie, że już to gdzieś widziałem – te same schematy, te same emocje, tylko bohaterowie inni. Niewiele się dzieje, niewiele się zmienia. Brak świeżości - od tak. Oczywiście są wyjątki, ale zazwyczaj twórcy wolą tworzyć “bezpieczne” produkcje, które przynoszą zyski, a nie generują straty.
Sweethearts w reżyserii Jordan Weiss oferuje troszkę inne spojrzenie na przyjaźń, co nie znaczy, że lepsze. Nie lubię filmów, które próbują na siłę “doczepić” się pod aktualne trendy. Szalone imprezy i nadmiar alkoholu to już konieczność. Dodajmy do tego nadmiernie eksploatowany temat seksu i słów na “K” (ew. na “F”), a otrzymamy nowe “dzieło” od Max. Poprawne, ale bez rewelacji…
Fabuła skupia się na historii dwojga studentów, którzy postanawiają zakończyć swoje związki, co doprowadza do serii nieoczekiwanych, ale często nie śmiesznych wydarzeń. W ogóle to odnoszę wrażenie, że komedie romantyczne mają wspólny problem - są bardziej romantyczne niż śmieszne. A te skierowane do młodzieży, licealistów czy studentów są wyjątkowo kiczowate, zwłaszcza w wykonaniu Amerykanów. Gdzie się podziali twórcy, bazujący być może na prostszych i głupszych, ale śmiesznych gagach? Na myśl od razu przychodzi mi American Pie.
Sweethearts (2024) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Od czego zacząć…
Pierwsze skrzypce w tej zakrapianej alkoholem miłosnej historii odgrywa dwóch aktorów - Kiernan Shipka (Jamie) i Nico Hiraga (Ben). Najlepsi przyjaciele zmagają się właściwie tylko z jednym problemem - związkiem na odległość. Oboje próbują też odnaleźć się w środowisku akademickim, co nie jest proste. Zwłaszcza w przypadku Bena, którego wiecznie niezaspokojona nimfomanka, dosłownie co chwilę utrudnia mu życie - a to pisze, a to dzwoni. Powiadomienia lecą niczym grad z nieba, jedno za drugim.
Jednak z czasem między bohaterami tworzy się coś, co dodaje wiarygodności ich ekranowej relacji. Shipka, znana z ról w "Mad Men" i "Chilling Adventures of Sabrina", wnosi do postaci Jamie wiele emocji, podczas gdy Hiraga, kojarzony z "Booksmart", dodaje Benowi chłopięcego uroku, naturalności, ale i młodzieńczej naiwności.
Sweethearts (2024) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Nowoczesne podejście do klasycznych tematów?
Sweethearts czerpie inspiracje z klasyków gatunku, takich jak "Kiedy Harry poznał Sally", jednak unika bezpośredniego kopiowania wzorców. Zamiast tego film prezentuje inne, bardziej dynamiczne spojrzenie na przyjaźń damsko-męską. Ale czy czysta, platoniczna relacja między mężczyzną a kobietą jest w ogóle możliwa? Reżyserka Jordan Weiss, znana z serialu "Dollface", wprowadza do filmu elementy współczesnej kultury młodzieżowej, dzięki czemu produkcja jest bardziej “na czasie”.
Scenariusz, współtworzony przez Jordan Weiss i Dana Briera, przynajmniej przez większość czasu balansuje między kiczem, a kiepskim humorem. W tle tej “komedii” pojawia się jednak wyzwanie związane z dorastaniem, zwłaszcza w przypadku życiowo-miłosnych decyzji.
Sweethearts (2024) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Postacie drugoplanowe
Oprócz głównych bohaterów, film wprowadza całkiem interesujące postacie drugoplanowe. Na przykład Caleb Hearon jako Palmer, przyjaciel Jamie i Bena, chcąc odnaleźć się w miłosnych rozterkach, próbuje określić, tudzież zdefiniować własną tożsamość seksualną. Christine Taylor w roli matki Bena, Diane, odgrywa ważną rolę, stanowiąc kontrast między dojrzałym i mądrym spojrzeniem na miłość, a młodzieńczym rozdarciem, czy też raczej niezdecydowaniem głównych bohaterów.
Warto również zwrócić uwagę na postać Reese'a, trenera futbolu, granego przez Tramella Tillmana, który staje się mentorem Palmera, pomagając mu zrozumieć, a w konsekwencji ujawnić głęboko skrywane uczucia - wiecie, tzw. “coming out”. Wątki poboczne wzbogacają główną narrację, ukazując problemy z jakimi mierzą się dziś młodzi ludzie, ale z innej perspektywy. Czy robi to dobrze? Średnio, bo poważne tematy przedstawiono dość powierzchownie.
W Sweethearts brakuje też naturalnych i błyskotliwych dialogów. Co prawda znalazło się trochę miejsca na komizm sytuacyjny, wynikający z nieporozumień i niezręcznych momentów, ale to zdecydowanie za mało - przez cały seans tylko kilka razy zaśmiałem się pod nosem. Nieudane próby zerwania czy nieoczekiwane spotkania z dawnymi znajomymi w barze ukazują groteskowość codziennych sytuacji. Reżyserka unika nadmiernej teatralności, skupiając się raczej na subtelnych momentach, które w założeniu miały nadać postaciom większej głębi. A jak wyszło? Tak sobie.
Sweethearts (2024) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Podsumowanie
Sweethearts zapewne nie będzie hitem, na jaki liczyła platforma. Choć w sumie… w historii kinematografii zdarzały się znacznie gorsze produkcje, swoiste gnioty w tym gatunku, a jednak dały radę wygenerować całkiem przyzwoite przychody i wykręcić niezłą oglądalność - głównie za sprawą obsady, naszpikowanej gwiazdami. Niemniej wzbudzały raczej ciekawość, a wyjście do kina, tudzież obejrzenie filmu w domowym zaciszu przed ekranem telewizora w 99% inicjowała życiowa partnerka.
Mimo kilku udanych momentów i starań aktorów, film ostatecznie wypada przeciętnie, a jego przewidywalna fabuła, często ociera się o banalność. Choć Kiernan Shipka i Nico Hiraga robią co mogą, aby nadać swoim postaciom potrzebnej głębi, scenariusz nie daje im szansy zabłysnąć. Filmowi brakuje oryginalności i wyrazistości, przez co sprawia wrażenie, jakby był kolejną przeciętną komedią romantyczną, która nie wnosi nic nowego do gatunku. Wątki poboczne, choć wprowadzają różnorodność, to nie są w stanie ocalić tej produkcji, jako całej i dobrze opowiedzianej, a zarazem zabawnej historii.
Ocena wynika więc głównie z faktu, że mimo kilku zabawnych scen i chemii między głównymi bohaterami, film nie potrafi zaangażować widza, a jeśli już to robi - to na krótko.
Atuty
- Poboczne wątki
- Dźwięk
- Scenografia
- Zdarzają się śmieszne momenty (komizm sytuacyjny)
Wady
- Przewidywalna fabuła
- Kiepska narracja
- Powierzchowne przedstawienie ważnych tematów
- Żarty, które nie śmieszą
- Film nie wnosi nic świeżego do gatunku
Sweethearts niestety rozczarowuje. Półtoragodzinny seans nie będzie raczej miłym wspomnieniem. Gwarantuje, że większość z Was szybko o nim zapomni. Może nawet to i lepiej? Po co zaśmiecać sobie pamięć czymś, co jest zwyczajnie przeciętne, a nawet słabe.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych