Black Doves (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Miłość jest śmiercią obowiązku
Najpierw garść przypadkowych osób zostaje znalezionych martwych, po czym ginie chiński ambasador. Niezadowoleni Azjaci szukają winnych, napięcie rośnie, lecz gdzieś pomiędzy tym wszystkim, żona brytyjskiego polityka nie może pogodzić się ze śmiercią jednej z tych mniej istotnych osób, a jej prywatne dochodzenie ustawi ją na kursie kolizyjnym z siłami, których zasięg i możliwości dalece wykraczają ponad jej kompetencje...
Kino szpiegowskie stało się strasznie formuliczne czy zawsze takie było, tylko ja tego nie dostrzegałem? Regularnie pozostaję ślepy na różne oczywistości, więc może ta druga opcja. Ale wydaje mi się, że te najlepsze filmy i seriale szpiegowskie i ich pochodne sprawdzają się najlepiej wtedy, kiedy są tak przyziemne i kameralne, jak tylko się da. Mam wrażenie, że kiedy wrogiem jest pozbawiona twarzy, wielka organizacja albo pozbawiona ciała sztuczna inteligencja (wink, wink), efekt nie jest zbyt ciekawy, zwykle brakuje w nim emocji, osobistej stawki i tym podobnych bodźców. Remedium? Pisać o ludziach, nie o wielkich machinacjach światowych mocarstw. Przecież wiadomo, że źli będą Chińczycy albo Rosjanie.
Joe Barton napisał dla Netflixa "Black Doves" po tym jak jego ciepło przyjęty w domu "Giri/Haji" zrobił również dobry wynik międzynarodowo na czerwonym N. Inspirował się... Zaraz, zaraz! Dostaliśmy od Netflixa zupełnie nową markę? Nie było wcześniej książki ani komiksu? I do tego jest to, może i nie wybitna, ale zdecydowanie udany produkcja? Błagam, niech ludzie obejrzą to tłumnie. Niech ktoś tam na górze zauważy, że świat potrzebuje świeżych historii, a nie tylko kolejnych adaptacji i rimejków, kręconych beznamiętnie, bez polotu.
Black Doves (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Skądś już to znam
Po tym ostatnim akapicie można by przypuszczać, że nowa produkcja Netflixa to jakieś absolutne objawienie i pozycja bezdyskusyjnie obowiązkowa. Jeśli jednak spojrzałeś już do oceniaczki, to wiesz, że raczej tak nie jest. Uważam, że "Black Doves" absolutnie zasługuje na uwagę, ale cierpi odrobinę z wymienionego już wyżej powodu - szersza intryga i związany z nią finał sezonu (drugi sezon został już zapowiedziany) nie imponują ani oryginalnością ani widowiskowością ani... Właściwie to niczym. Jeśli już, to wręcz może lekko rozbawić, choć raczej nie dlatego, że tak zaplanowali sobie to twórcy. Ale, jak już wspominałem, siłą tej produkcji są ludzie.
Głównymi bohaterami serialu są Helen i Sam (Keira Knightley i Ben Wishaw). Ona jest żoną polityka, mamą, generalnie elegancką kobietą, on wiecznie ubranym w wiatrówkę, małomównym facetem, lubiącym wzrok innych facetów. To jednak tylko z wierzchu. W rzeczywistości ona jest głęboko zakonspirowanym szpiegiem, a całe jej małżeństwo jest, cóż, pół-fikcją. On natomiast na co dzień zajmuje się "sprawianiem, że świat staje się lepszym miejscem". W jaki sposób? Zabijając za pieniądze złych ludzi. Wspólnie otwierają puszkę Pandory, postanawiając za wszelką cenę dowiedzieć się kto i dlaczego na początku pierwszego odcinka zamordował jednego rządowego urzędasa. Dlaczego to takie ważne? Bo rzeczony chłopiec był kochankiem Helen, do którego żywiła dużo prawdziwsze uczucie niż do męża. Tak więc, goniąc za tym tropem zrzuca sobie na głowę uwagę jego morderców, ale również swojej własnej szefowej (Sarah Lancashire), która płaci jej za skuteczność i nie łączenie z pracą uczuć. A Sam? Lubi Helen, zależy mu na niej w czysto platoniczny sposób. Intrygująca jest ta łącząca ich więź.
Black Doves (2024) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Pomieszanie z poplątaniem
Na przestrzeni składających się na sezon sześciu odcinków obserwujemy zarówno obecny rozwój sytuacji, jak i przeszłość głównych bohaterów, informującą nas, jak dokładnie znaleźli się w tej sytuacji. Niech o tym, co pisałem wcześniej poświadczy fakt, że te rozwijające sylwetki postaci odcinki ogląda się z gorącymi wypiekami na twarzy, podczas gdy obecna intryga jedynie od czasu do czasu potrafi unieść jedną z powiek widza, miejscami zahaczając wręcz o groteskę. Ale i tę da się zrobić dobrze oraz źle. Po jasnej stronie mamy postacie dwóch wyszczekanych zabójczyń, które dziwnie lajtowo reagują na chaos i niebezpieczeństwo wokół siebie, są dziwnie rzeczowe, a jedna z nich dosłownie zabija kogoś strzelając bezpośrednio w górę, nie patrząc na swój cel, po czym jara się tym, co zrobiła. Absurd. Ale zabawny. Z drugiej strony dumnie stoi scena walki w sklepie jubilerskim (gwarantuję, że będziesz wiedzieć, o którą chodzi), która jest niepotrzebna, komicznie dziwnie umiejscowiona i jeszcze gorzej zakończona.
Tym, co sprawia, że "Black Doves", mimo swoich licznych absurdów, po prostu działa i wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, jest tematyczne przemyślenie scenariusza i konsekwentne tych tematów realizowanie, z punktem kulminacyjnym w finale. I tak jak sam finisz nie powala w skali makro, tak drogi głównych bohaterów zmieszały dokładnie do tego momentu, a sposób, w jaki te wątki zostały zakończone jest po prostu bezbłędny. No dobra, kłamię. Chciałbym, aby same postacie również w jakikolwiek sposób zaznaczyły, że dociera do nich, co właściwie się stało. Umiem wyciągnąć własne wnioski, ale cokolwiek ze strony bohaterów też byłoby miłe.
"Black Doves" jest dosyć nierówną, ale ostatecznie bardziej słodką niż gorzką mieszanką pomysłów. Główna intryga, choć początkowo wciągająca, ostatecznie zawodzi, a część postaci zachowuje się jakby urwała się z innej bajki, lecz na poziomie ludzkim, bardziej osobistym, tematycznym, jest to piekielnie satysfakcjonująca opowieść. Głównie ze względu na Sama. Twoje zdrowie, Sam.
Atuty
- Świetni Ben Wishaw i Keira Knightley;
- Potrafi zbudować i utrzymać napięcie;
- Świetnie nakreślona progresja postaci z doskonałym crescendo;
- Całkiem bezpardonowy w temacie brutalności;
- Wyraziści, intrygujący bohaterowie.
Wady
- Część scen i postaci zbyt przerysowana, jak na temat serialu;
- Okrutnie mizerne zwieńczenie głównej intrygi;
- Zdaje się zapominać albo zdawkowo zakańczać część wątków.
"Black Doves" nie jest może zbyt ciekawą organizacją, ale już ludzie dla niej pracujący potrafią przykuć uwagę widza - nie tylko dlatego, że wyglądają jak Keira Knightley! Niepozbawiony wad, ale intrygujący serial.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych