Lady Love (HBO) – recenzja i opinia o pierwszych dwóch odcinków serialu [MAX]. Porno w PRL-u
Lucyny Lis zapewne nie znacznie, bo to fikcyjna postać, ale przy Teresie Orlowski niektórym zapali się już lampka, wszak uchodzi ona za pierwszą polską gwiazdę porno. I między innymi jej historią inspirowany jest serial „Lady Love”.
Serial miał ambitne założenia, chcąc zajrzeć nie tylko za kulisy branży porno w latach 80., ale przedstawić też jak w czasach PRL-u wyglądał seks, który wśród społeczeństwa często był tematem tabu i jak radziły sobie kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków mam jednak mieszane odczucia, bo zachwyt często mieszał się z problematycznym tempem narracji i złymi proporcjami poszczególnych wątków.
Ale po kolei. Najjaśniejszym punktem całej produkcji jest świetna Anna Szymańczyk (znakomita również choćby w "Znachorze"), która wciela się w tytułową Lucynę Lis pokazującą wiele twarzy z różnych okresów życia i w zależności od sytuacji. Piękna, nieoczywista, świetnie czująca swoją rolę. Pierwszy odcinek pokazuje ją zarówno jako pewną siebie, pyskatą 40-latkę, która w branży porno osiągnęła praktycznie wszystko pojawiając się na okładkach magazynów i występując w talkshow, z drugiej zaś strony retrospekcje pokazują ją jako skromną, nieco wycofaną i szukającą szczęścia w życiu dziewczynę, która próbuje odnaleźć się w realiach PRL-u.
Lady Love (HBO) – recenzja i opinia o pierwszych dwóch odcinków serialu [MAX]. Z kury domowej w wampa
Życie jej jednak nie oszczędza. Molestowanie, nieszczęśliwa miłość, mąż przemocowiec pracujący na taryfie (doskonały Julian Świeżewski), a do tego rodzice hołdujący żelaznej tradycji (świetnie wypada zwłaszcza Adam Woronowicz w roli ojca), będący w stanie wydać za mąż córkę nie patrząc na to, czy będzie szczęśliwa. Ucieczka do Niemiec za lepszym życiem wydaje się naszej bohaterce jedynym sensownym wyjściem, nawet jeśli musi ona zostawić z ojcem ukochaną córkę.
Niestety pierwsze dwa odcinki miały trochę problem z utrzymaniem odpowiedniego tempa. Wszystko działo się tu momentami za szybko, a przemiana Lucyny z kury domowej w łaknącego kariery w pornobiznesie wampa, mimo iż świetnie zagrana, wypada przez decyzje scenariuszowe momentami mało wiarygodnie. Podobnie zresztą jak dość cringe'owe retrospekcje z klasztoru. Przydałoby się więcej miejsca poświęcić jej trudnym relacjom z rodziną i córką, bo w zamian dostajemy dość nudny i rozwleczony wątek z jej przyjacielem (Piotr Trojan), którego Lucy poznaje przypadkowo w niemieckim barze, a o którym niedługo później mówi, że jest to osoba, którą w życiu „kocha najbardziej". Narracja nie zdążyła nam tego dobrze nakreślić. I gdzie w tej układance jest jej mała córka?
Lady Love (HBO) – recenzja i opinia o pierwszych dwóch odcinków serialu [MAX]. Porno w PRL-u
Być może to celowy zabieg, bo Anna Szymańczyk gra postać moralnie wątpliwą i czasami po prostu ciężko takiej osobie kibicować przez co widz czuje się trochę obojętny na niektóre wydarzenia. Z jednej strony nie sposób jej nie współczuć, z drugiej pewne wybory wydają się bardzo kontrowersyjne. Dziewczyna nie ma problemu z tym, by w pogoni za karierą sprzedawać swoje ciało szemranym producentom ufając przy tym toksycznym i zepsutym osobom wykorzystującym młode dziewczyny do własnych celów. Kulisy branży porno zostały jednak póki co jedynie nakreślone, nikt nie zagląda tu zbyt głęboko za parawan, serial ma dość klasyczną konstrukcję, która kolejne punkty na drodze do sławy przyszłej Lady Love zalicza czasem pospiesznie, a czasem zbyt wszystko rozwleczając. Sceny seksu są, ale też nie tak odważne jak można by się spodziewać po tak promowanej produkcji, choć akurat kierunek, by zrealizować ten element bardziej subtelnie jest jak najbardziej na miejscu wszak oglądamy jednak fabularyzowany serial, a nie film porno.
Na pewno świetnie wypada scenografia z charakterystycznymi dla epoki fryzurami, samochodami, wystrojem wnętrz czy ubiorem dopieszczona archiwalnymi zdjęciami, zarówno szarej rzeczywistości w PRL-u, jak i neonowego, pełnego kolorów RFN-u, gdzie aż kipi od wolności i dobrobytu, choć często kryją się za tym mroczne sekrety pełne szemranych typów. I właśnie jeden z takich sekretów nadaje opowieści kryminalnego posmaku, na rozwój którego bardzo liczę w kolejnych odcinkach. Nie jest to żaden spoiler, bo już w pierwszych minutach serialu dowiadujemy się, że 40-letnia Lucyna zgarnięta zostaje na komisariat przez polskiego policjanta (Michał Żurawski) oskarżona o zbrodnię z przeszłości, za co może grozić jej wieloletnia odsiadka. Historia toczy się więc dwutorowo, a nawet trzytorowo – w czasach współczesnych i latach 70. i 80. To dobry zabieg, który pozwala budować tło fabularne i potrafi zaintrygować.
Przede mną jeszcze cztery odcinki i jeśli twórcy faktycznie popuszczą lejce zaglądając mocniej za kulisy sexworkingu, nakreślą lepiej niektóre wątki i umiejętnie wplotą w to kryminalną intrygę, to finalnie może to być kolejna perełka w ofercie MAX. Po pierwszych dwóch odcinkach nie jestem jednak w stanie napisać, że faktycznie tak się stanie, bo spodziewałem się jednak nieco bardziej angażującej i lepiej napisanej historii. Ale ocena może ulec zmianie, gdy trafi do nas pełny sezon.
Atuty
- Świetna rola Anny Szymańczyk
- Klimat szarego PRL-u i kolorowego NRD podbijany archiwami
- Bardzo dobra scenografia
- Ciekawa, choć na razie nieco schowana sprawa kryminalna
- Dobrze zagrany i wiarygodny wątek rodzinny
Wady
- Nierówne, czasami zbyt rwane tempo historii
- Niektóre wątki zbyt słabo nakreślone, inne zbyt mocno eksponowane
- Przemiana Lucyny momentami jest scenariuszowo mało wiarygodna
- Czasami zbyt schematyczna forma biograficznej układanki
- Chwile, w których przebija się cringe
Obiecujący serial łączący dramat biograficzny z kryminałem. Potencjał jest, ale pierwsze dwa odcinki jeszcze go w pełni nie pokazały.
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych