Udar (2023) - recenzja serialu [Viaplay]. O potrzebie bliskości

Udar (2023) - recenzja, opinia o serialu [Viaplay]. O potrzebie bliskości

Piotrek Kamiński | 20.12, 20:00

Jacek jest krytykiem kulinarnym, bon vivantem, alkoholikiem, gejem, osobą na wskroś nieodpowiedzialną. Wokół niego orbituje jednak cała gromada zależnych odeń osób, więc kiedy jego mocno rozrywkowe życie funduje mu udar (na razie jeden), życie wszystkich w jego otoczeniu wywraca się do góry nogami.

Jakiż to przedziwny serial zafundował nam Paweł Demirski, autor "Artystów" z 2016 roku. Rzecz powstała już dobre dwa lata temu, ale została tymczasowo odłożona na półkę, na której stała i kurzyła się aż do teraz. No, prawie, bo czytałem ostatnio, że puścili go już w Australii. I tak oto dołączyliśmy do reszty wariatkowa w temacie dziwnych premier i związanych z nimi decyzji budżetowych. No dobrze, ale czemu tyle trzeba było na ten "Udar" czekać? Złośliwi powiedzą, że to przez jakość ostatecznego produktu. Ja osobiście aż tak złośliwy bym nie był, choć parę zastrzeżeń jednak mam.

Dalsza część tekstu pod wideo

Osoby po udarze nierzadko zmagają się z afazją (utratą zdolności mówienia albo rozumienia, co się mówi), bólami głowy, problemami z pamięcią - by wymienić tylko kilka z ich problemów. I nie mam pojęcia na ile to było zamierzone, ale miejscami odnosiłem wrażenie, że "Udar" skonstruowany jest w taki sposób, żeby widz w trakcie seansu też czuł, że coś jest nie tak z jego głową. Wątki skaczą jak szalone, sytuacja u bohaterów zmienia się jak w kalejdoskopie, dialogi są albo absolutnie zwyczajne, bardzo życiowe albo wystylizowane do granic dobrego smaku. Do tego dochodzi postać gadającego, pluszowego misia głównego bohatera w świecie prócz tego raczej realistycznym i naprawdę widz może zacząć zastanawiać się, czy coś się z nim nie dzieje. W moim przypadku efekt wzmocniła jeszcze choroba. Może się ten lekki chaos narracyjny podobać, jasne, choć ja chyba wolę bardziej klasyczne podejście do opowiadania historii.

Udar (2023) - recenzja, opinia o serialu [Viaplay]. Człowiek się liczy, proszę pana!

Gruby

W rzeczywistości, krytyk Jacek (Jacek Poniedziałek) jest głównym bohaterem tylko pierwszego z ośmiu składających się na serial odcinków. Bardzo szybko widz przekona się, że ta jego choroba jest ledwie katalizatorem zmian w życiach całej reszty obsady. Kogo tutaj nie ma. Asystent Jacka, pocieszny gej, na którego wszyscy wołają Kubeczek (Jan Sobolewski) musi nagle znaleźć sobie jakieś płatne zajęcie, choć zdaję się, że nie za bardzo potrafi robić cokolwiek prócz asystowania. Jego agentka (Monika Frajczyk) głównie udaje, że panuje nad sytuacją, w rzeczywistości spadając tylko coraz głębiej w objęcia rozpaczy. Jest też ciut młodsze od Jacka małżeństwo jego przyjaciół, Marta i Krzysiek (Marta Malikowska i Rafał Maćkowiak), obecnie w kryzysie małżeńskim, który ratować miała ucieczka na rok do Tajlandii. Pomiędzy nimi jest jeszcze syn, który odkrywa, że jednak wolałby być córką (Lila Vasina), na orbicie krąży jeszcze poczciwy właściciel foodtrucka, Benek (Konrad Eleryk), a w którymś momencie pojawia się jeszcze sympatyczna terapeutka, Inga (Marta Nieradkiewicz). Pełen przegląd przez lewostronną, artystyczną i inteligencką część Warszawy. Coś mi podpowiada, że na PPE serial Demirskiego furory nie zrobi...

Fabuły poszczególnych odcinków są bardzo epizodyczne, poszatkowane wręcz. Najłatwiej śledzi się dramat rodzinny Marty, Krzyśka i Miry (ich dziecka), bo w przypadku reszty postaci fabuła potrafi zaliczyć solidny skok do przodu pomiędzy odcinkami. Nie sprawia to, że są od razu niezrozumiałe, ale zdecydowanie ciężej jest się w nie wciągnąć - jak choćby w romans Benka i Ingi, dziejący się niejako "przy okazji". Co prawda to, że kryzys Marty i Krzyśka łatwo się śledzi, nie znaczy, że sam wątek jest automatycznie dobry. Raczej trudno było mi wczuć się w ich "pojedźmy do Tajlandii, to rozwiąże wszystkie nasze problemy" i "jak śmiałeś kupić nam dom?!". Wiem, że ostatecznie ucieczka nie jest żadnym rozwiązaniem, ale trudniej jest wczuć się w sytuację kogoś, kto łzy ociera banknotami. Metaforycznie.

Udar (2023) - recenzja, opinia o serialu [Viaplay]. Oto człowiek, który lubi momenty 

W szpitalu

To jest serial składający się z "momentów" i te momenty potrafią być naprawdę urocze. Do głowy przychodzi scena Miry u pani terapeutki, o której we wczorajszym wywiadzie wspominał Michał Majnicz. To rzeczywiście poruszająca chwila, odrobina radości w raczej smutnym na co dzień serialu, ale jeśli zastanowić się nad tym, jak do niej doszliśmy, to okaże się, że... Po łebkach. Zdziwiłem się, kiedy do niej doszedłem, bo poprzednim razem, kiedy ktoś rozmawiał z młodą na temat jej tranzycji, narracja była zupełnie inna, znacznie bardziej ostrzegawcza, podszyta negatywizmem. Spodziewałem się intrygującej dyskusji na temat różnych za i przeciw, jakiegoś dialogu, który przy okazji pomógłby widzom zrozumieć punkt widzenia bohaterki, a oni w następnej scenie już idą z tematem. Tak po prostu. I ten serial pełen jest tego typu skrótów.

Trzeba jednak przyznać Demirskiemu, że pięknie to wszystko zostało nakręcone. Kolejne kadry zostały pięknie doświetlone, chorobowe majaki Jacka posiadają ten oniryczny sznyt, tym razem zdecydowanie odpowiedni do sytuacji. No i ta ścieżka dźwiękowa autorstwa Pablopavo i Ludziki! Piosenki są świetne, klimatyczne, zagrane w starym stylu, ale w nowoczesnej wrażliwości. To właśnie dla tych wspomnianych już momentów i podkreślającej je muzyki ogląda się ten serial.

"Udar" jest raczej trudną produkcją. Zdecydowanie interesującą i mającą wiele do powiedzenia, ale odnoszę wrażenie, że trochę za bardzo chcącą wszystko powiedzieć na raz, czego nie bardzo dało się zrobić w zaledwie cztery godziny. Autor nadał swojemu projektowi bardzo akuratny tytuł, bo rzeczywiście ogląda się go trochę, jakby samemu przechodziło się przez udar - co ma zarówno swoje zalety, jak i wady. Warto obejrzeć dla tych wspomnianych już "momentów", ale po drodze bardziej mnie męczył, niż bawił, więc wyżej z oceną nie podskoczę.

Atuty

  • Benek, Kubeczek i Mira są świetnymi, pięknie zagranymi postaciami;
  • Piękne zdjęcia;
  • Świetna ścieżka dźwiękowa;
  • Potrafi szczerze poruszyć.

Wady

  • Powiedzieć, że fabuła jest chaotyczna, to jak nic nie powiedzieć;
  • Część postaci trochę zbyt odklejona;
  • Potrafi się ciągnąć.

"Udar" opowiada niby o krytyku kulinarnym, ale tak naprawdę to w ogóle nie jest ważne, co on tam w życiu robi. Ważni są ludzie. Ich smutki, radości, problemy, wspólnota. Piekielnie chaotyczna, ale ostatecznie ciekawa produkcja. Wbrew pozorom, mało "różowa" - jeśli ktoś się obawia.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper