Światłoczuła (2024) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Randka w ciemno
Robert jest wciąż młodym, ale bardzo wziętym fotografem. Kiedy podczas jednej sesji zdjęciowej w oko wpada mu jedna z modelek, Agata, postanawia wysilić się aby ją odnaleźć. Nie spodziewa się jednak, że jego nowa sympatia nie widzi świata tak jak on. Ona odbiera go przez dotyk, zapach, dźwięk. Agata jest niewidoma.
Reżyser, Tadeusz Śliwa, ma na razie raczej niewielkie portfolio. Zrobił dla Netflixa „Gang zielonej rękawiczki”, który mnie porwał niemrawo, kilka odcinków „Ucha prezesa” i polski remake świetnego „Perfetti Sconoscuti”, pod tytułem „(Nie)znajomi. Niewiele, ale trzeba mu przyznać, że wszystkie te projekty przyjęte zostały względnie ciepło. Trochę mniej interesująco wygląda temat scenarzystów, z których jedno ma na koncie, między innymi, „365 dni”, a drugie „Lejdis”. Muszę jednak przyznać, że jest to mix artystów, który obudził moją ciekawość – czy „Światłoczuła” będzie sensownym filmem czy tylko miernym romansidłem, o którym zapomnę 10 minut po seansie? Sprawdźmy!
W gruncie rzeczy można powiedzieć, że jest to taniec dwojga aktorów, z paroma mniej lub bardziej zapadającymi w pamięć rolami pobocznymi – i tak lepiej niż „Sztuka pięknego życia”, gdzie w ogóle nie ma mowy o jakichkolwiek postaciach pobocznych – i to tak naprawdę od tej dwójki zależało całe być albo nie być tego projektu. Oddzielnie bardzo lubię zarówno Matyldę Giegżno, której kibicuję odkąd zobaczyłem ją w „Klangorze” z 2021 roku, jak i Ignacego Lissa, o którym pisałem ostatnio przy okazji recenzji trzeciego sezonu „LOLa”. Tu jednak kluczowe było, aby wypadli dobrze razem, a nie osobno. Jeśli widz uwierzy w ich romans, film zadziała. Jeśli nie, będzie bubel. Wyszło... z grubsza wiarygodnie, choć mam uwagę albo dwie.
Światłoczuła (2024) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Młodzi gniewni i zakochani
Cała ich wspólna historia zaczyna się jak wiele romansów. On jest bogaty i samotny, ona nie ma pieniędzy, ale jest wolnym duchem. Jak to się stało, że się w sobie zakochali? W jego przypadku było to czysto fizyczne zauroczenie, które z czasem przeradza się w coś głębszego. Z jej strony natomiast nie mam pojęcia, ponieważ jej oczy nie działają, a prócz tego on jest prawie że niemową. Tak więc ich związek wybucha raczej spontanicznie, co nie do końca mnie kupiło. Podobny problem mam z późniejszym jego rozwojem w coś poważniejszego. Nie dlatego, że takie rzeczy się nie zdarzają – już sama trudność sytuacji potrafi bardzo zbliżyć do siebie ludzi – ale ponieważ film nie komunikuje tego w żaden wiarygodny sposób. W którymś momencie przestaje to jednak przeszkadzać, ponieważ zarówno główni bohaterowie jak i wątki poboczne przykuwają całą naszą uwagę.
W szczególności praca Agaty w poprawczaku (kurde blaszka, kręcę się w okolicy Dworkowej przynajmniej dwa razy w tygodniu i nie miałem pojęcia, że mieści się tam gdzieś taka placówka) jest źródłem kilku ciekawych scen. Już same zakapiory biorące udział w jej zajęciach potrafią szczerze rozbawić, ale to jej dawny wychowanek, a obecnie kolega i pomocna dłoń, Igor (Bartłomiej Deklewa), jest intrygującą postacią – do pewnego stopnia można wręcz powiedzieć, że jest on trzecim, głównym bohaterem filmu. Od samego początku widać, że zależy mu na Agacie i nie ufa Robertowi, ale prawdziwe emocje w widzach wywoła dopiero jego relacja z młodszym bratem, obecnie wychowankiem Agaty. Odnoszę jednak wrażenie, że i ten wątek został trochę zbyt szybko uprzątnięty, że zabrakło mu mocniejszego finału, co nie zmienia jednak faktu, że sam w sobie jest bardzo ciekawy i wciągający.
Światłoczuła (2024) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. O zbawiennym wpływie drugiego człowieka
Fascynuje mnie droga, którą Liss obiera jako aktor. Znakomita większość jego dotychczasowych ról to postacie od „raczej poważnych” do „bardzo poważnych”, gdzie widząc go w „LOLu” czy w bardziej luźnym, imprezowym środowisku, mam wrażenie, że jest on osobą bardzo wesołą i ekspresyjną. Dlaczego więc w swoich filmach zawsze musi być udręczoną, samotną, niezrozumianą duszą? Mam wrażenie, że w „Światłoczułej” wręcz lekko przesadził – w niektórych scenach to wręcz lekko niezręczne, kiedy ktoś coś do niego mówi, a on dobrą minutę siedzi w kompletnej ciszy i tylko się gapi.
Taka to jednak postać i ma to sens, biorąc pod uwagę temat filmu. Oboje głównych bohaterów jest ludźmi pod pewnymi względami uwięzionymi we własnych głowach. W przypadku Roberta widać jak na dłoni, że jest mrukiem, samotnikiem, człowiekiem stroniącym od reszty świata, skrytym za obiektywem swojego aparatu. Przypadek Agaty jest trochę bardziej skomplikowany i nie mogę go tu szczegółowo nakreślić, bo zdradziłbym zdecydowanie zbyt istotny element fabuły. W każdym razie, siła scenariusza polega na tym jak, w bardzo naturalny sposób, ta ich relacja pozwala im otworzyć się, rozkwitnąć i raz jeszcze poczuć radość z życia. Po seansie zastanawiałem się jeszcze przez jakiś czas, co właściwie sądzę o zakończeniu filmu i ostatecznie doszedłem do wniosku, że biorąc pod uwagę ten główny temat filmu, jest ono nadzwyczaj piękne i budujące, choć na pierwszy rzut oka może na takie nie wyglądać.
„Światłoczuła” jest koniec końców udanym romansem. Jasne, do pewnych elementów scenariusza można się przyczepić, a i można było sobie pewnie darować chociaż z jedną scenę intymną, która i tak już niczego do filmu nie wnosi, ale świetna para młodych aktorów na pierwszym planie – zwłaszcza Matylda bardzo przekonująco zagrała osobę niewidomą – klimatyczne zdjęcia, wpadająca w ucho muzyka autorstwa Korteza i Kaśki Sochackiem i składne tematycznie zakończenie sprawiają, że mogę polecić go z czystym sumieniem widzom spragnionym ekranowej miłości. Jakby to nie brzmiało.
Premiera w kinach już za tydzień, 24.01.
Atuty
- Bardzo dobra para głównych aktorów;
- Ciekawy wątek poprawczaka;
- Ładne zdjęcia;
- Tematycznie spójny i satysfakcjonujący;
- Wpadająca w ucho muzyka.
Wady
- Początek raczej mnie nie kupił;
- Kilka scen z środka można by spokojnie wyciąć;
- Części pobocznych wątków przydałoby się lepsze zwieńczenie.
„Światłoczuła” jest trochę jak prawdziwy związek – niedoskonała, ale pełna miłości, dobrych chęci i warta poświęcenia. Świetna Matylda Giegżno hipnotyzuje zarówno Ignacego Lissa, jak i całą widownię. Polecam.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych