Ender Magnolia: Bloom in the Mist - recenzja gry. Perełka indie, która zachwyca klimatem dark fantasy

Ender Magnolia: Bloom in the Mist - recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC, NS, PS4]. Perełka indie

Roger Żochowski | 06.02, 20:30

W 2021 roku na rynku pojawiła się gra Ender Lilies: Quietus of the Knights, metroidvania, która zachwycała klimatem, ale w niektórych elementach gampalayu odstawała on najbardziej uznanych przedstawicieli gatunku. Cztery lata później japońskie studio Live Wire uderza z sequelem, a ja w tytule recenzji nie bez powodu użyłem słowa „perełka indie".

Rozwiejmy na początku pewne obawy. Tak, jest to sequel kontynuujący pewne fabularne założenia pierwowzoru. Nie, znajomość pierwszej części nie jest niezbędna, by śledzić narrację i dobrze się bawić bowiem akcję Ender Magnolia: Bloom in the Mist osadzono kilkadziesiąt lat później. Chociaż trzeba mieć na uwadze to, że fabuła przedstawiona jest dość enigmatycznie. To styl, z którego od lat korzystają magicy z From Software, więc wiele informacji o historii wyniesiecie z opisów przedmiotów, krótkich sekwencji filmowych, znajdziek, narracji środowiskowej i rozmów z NPC-ami. Niestety bez voiceactingu. Aby wszystko zrozumieć trzeba więc zadać sobie trochę trudu, bo niewiele jest tu wyłożone na srebrnej tacy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Główną bohaterką jest urocza Lilac, dziewczyna z dużymi, mangowymi oczami, która przemierza Królestwo Oparów uwalniając dusze homunculusów, sztucznych form życia wykorzystywanych do wydobywania cennego surowca ku chwale Królestwa. Efektem ubocznym niewolniczej pracy jest bowiem toksyczny gaz zmieniający homunculusy w agresywne i szalone bestie. Tyle, że na uwolnieniu się nie kończy. Nieszczęśnicy po „dostrojeniu" przez Lilac mają nowego Pana. A raczej Panią.

Metroidvania dla każdego

ENDER MAGNOLIA: Bloom in the Mist recenzja

Lilac to tak naprawdę dziewczynka, która sama w sobie nie jest wojowniczką i jej żywot zakończyłby pierwszy lepszy szczur w kanałach. I tutaj całe na biało wjeżdżają homunculusy, które walczą za nią. Dostrojone bestie możemy przypisać do jednego z czterech przycisków pada, a każdy pozwala na wykonywanie innych ataków. Z pomocą pierwszego bytu wykonamy combosy mieczem, kosą czy toporem, kolejne będą potrafiły zamrozić wrogów, a nawet do nich strzelać. Czasem pozyskanie nowego homunculusa będzie się wiązała z udoskonaleniem umiejętności już posiadanych bytów innym razem „bestia” pomoże nam w eksploracji mapy dodając opcję teleportacji. Za każdym jednak razem pozyskiwanie i szukanie nowych sprzymierzeńców, również tych opcjonalnych, sprawia ogromną frajdę.

Jeśli jednak na słowo „metroidvania" reagujecie alergią ze względu na wysoki poziom trudności, który często temu gatunkowi towarzyszy, to pozwólcie, że i te obawy szybko rozwieję. Recenzowane Ender Magnolia: Bloom in the Mist to jedna z najbardziej przyjaznych metroidvanii w jaką grałem, przez którą po prostu się płynie i która rzadko kiedy za cokolwiek nas karze (nawet śmierć to powrót do savepointa bez konsekwencji). Podstawowy poziom trudności nie stanowi wielkiego wyzwania, ale gra pozwala pobawić się masą suwaków, by dostosować zabawę do własnych preferencji. Możemy więc zmniejszyć szybkość, zadawane obrażenia czy liczbę HP wrogów, jak i pobawić się w drugą stronę i podnieść wyzwanie (np. aktywować instant death), co wiąże się też z większą liczbą punktów doświadczenia za pokonanych wrogów. Dla każdego coś dobrego. 

Nier: Automata w 2D? Trochę tak, trochę nie 

ENDER MAGNOLIA: Bloom in the Mist recenzja

W Ender Magnolia: Bloom in the Mist nie zabrakło też elementów znanych z Soulsów, bo odpoczywać i tym samym uzdrawiać postać uzupełniając jednocześnie „buteleczki" z uzdrowieniem możemy tylko w specjalnych punktach. Służą one też za savepointy i resetują świat przywracając do życia pokonanych wrogów. W tych swoistych „ogniskach" możemy też konfigurować/dozbrajać postać jak i prowadzić ciekawe rozmowy ze zdobytymi homunculusami, co pozwala poznać ich tragiczne historie i zgłębić wiedzę o tym postapokaliptycznym świecie. Tytuł podobnie jak pierwowzór zachwyca bowiem klimatem dark fantasy i projektami bossów łączących często mechy z organicznymi formami. I choć mam wrażenie, że w poprzedniej części projekty przeciwników były nieco bardziej szalone i charakterne, to scenerie jakie przyjdzie nam zwiedzać to artyzm w czystej postaci. Ponarzekać muszę jedynie na jedną mapkę z portalami, które teleportują nas trochę losowo tworząc z całej lokacji piękny, ale niestrawny i frustrujący labirynt, który trzeba zaliczyć, by ruszyć z fabułą dalej.

Ale szybko o tym zapominamy. Stare podniszczone tereny miast z wielką powaloną wieżą zegarową, jedne z najpiękniejszych podziemnych jaskiń jakie widziałem w grach wideo, starożytne ruiny, industrialne dzielnice przemysłowe, karmazynowy las, zapomniane wioski - każdy nowy etap to coś wyjątkowego, nowego. A wszystko to w akompaniamencie fantastycznej ścieżki dźwiękowej mieszającej wokal, perkusję, gitarę i inne instrumenty budujące zjawiskową atmosferę. Wiem, że to będzie złe porównanie, bo jednak klimat nieco inny, ale przynajmniej kilka razy czułem się jakbym grał w Nier: Automata w 2D.

Kocie ruchy 

ENDER MAGNOLIA: Bloom in the Mist recenzja

System walki jest doskonale wyważony a na zróżnicowanie wrogów narzekać również nie można, bo do wielu trzeba podchodzić z odpowiednio dobraną strategią. Dynamiczne walki urozmaicają elementy platformowe. Bardzo szybko w grze zdobywamy podwójny skok i możliwość krótkiego dasha w powietrzu, dzięki czemu eksploracja i wyszukiwanie przeróżnych sekretów na mapach sprawia masę frajdy, ale przede wszystkim jest płynna, intuicyjna i zachwyca animacją ruchów. Co więcej, każdy pokój na mapie zmienia kolor na niebieski, gdy odkryjemy już wszystko, co było do odkrycia, więc wracając na stare tereny z nowymi umiejętnościami masteruje się je dziecinnie prosto. Moim zdaniem nawet za prosto, bo wyszukiwanie znajdziek zwiększających zdrowie czy reliktów, które zapewniają różne ciekawe efekty pozwalając stworzyć całkiem pokaźną liczbę buildów. A są jeszcze pancerze i bransoletki poprawiające statystyki czy specjalne totemy dodające różne pasywne bonusy. Część z tych rzeczy znajdziemy, część stworzymy u kowala za zebrane składniki (prosty crafting), a system rozwoju domyka klasyczne i bardzo przyjemne levelowanie postaci. 

Ender Magnolia: Bloom in the Mist to produkcja, która nie odkrywa Ameryki, bazuje na sprawdzonych i znanych elementach, ale jednocześnie doskonale łączy poszczególne składniki tworząc jedną z najciekawszych metroidvanii na rynku. Jest bardziej niż pewne, że wszystko to już gdzieś widzieliście, ale nie przeszkodzi to Wam w czerpaniu z gry radości. Wprawdzie wyzwanie nie jest tak wysokie jak w innych tytułach z tego gatunku, ale tytuł nadrabia przystępnością, intuicyjnym sterowaniem, znakomitym klimatem oraz stylistyką, w której się wprost zakochałem. 

Ocena - recenzja gry ENDER MAGNOLIA: Bloom in the Mist

Atuty

  • Wspaniale wykreowany świat i atmosfera
  • Fantastyczna oprawa graficzna
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
  • Eksploracja i elementy platformowe
  • Walki z bossami
  • System walki z wykorzystaniem homunculusów
  • Możliwość dostosowania poziomu trudności
  • Enigmatyczna fabuła

Wady

  • Czasami jednak brakuje większego wyzwania podczas powrotów do odwiedzonych lokacji
  • Jedna z map jest bardzo frustrująca
  • Niektórym scenariusz, w dodatku bez voice-actingu, może wydać się zbyt zagmatwany i ciężki do śledzenia

Jedna z najbardziej przystępnych, ale i angażujących metroidvanii na rynku. Sequel prawie że idealny.
Graliśmy na: PS5

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper