Cassandra (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Facet to świnia

Cassandra (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Facet to świnia

Piotrek Kamiński | 07.02, 21:00

Do “pierwszego inteligentnego domu w Niemczech”, po latach nieużytku, wprowadza się nowa rodzina. Stan domu nie napawa ich optymizmem, ale najwyraźniej była to ich jedyna opcja. Pierwszej nocy w nowym miejscu, uruchamiają Cassandrę, sztuczną inteligencję obsługującą budynek. Jej niepokojąco uśmiechnięta twarz jest wszechobecna w całym domu – na przypominających telewizory ekranach rozmieszczonych w całym domu i jeszcze jednym, zamontowanym w formie głowy autonomicznego robota, dzięki któremu “perfekcyjna pani domu” może zawsze wiedzieć, gdzie dokładnie są domownicy i co dokładnie robią. Tylko czy to na pewno dobra wiadomość? 

Z jakiegoś kompletnie niedorzecznego powodu wbiłem sobie do głowy, że Niemcy (tak ogólnie) mają u mnie duży kredyt zaufania w temacie produkcji dla czerwonego N. Tak jakby dało się skonsolidować twórcze umysły całego kraju do wspólnego mianownika. Przecież to tak, jakby stwierdzić, że film Papryka Vegi może być dobry i warto poświęcić mu uwagę, ponieważ zrobiło na mnie wrażenie “Chinatown” Polańskiego. Kompletny absurd, wiem. Lecz z jakiegoś powodu, tak to sobie mój mózg połączył, więc do “Cassandry” zasiadałem z żoną prawie, jakbym zaraz miał zobaczyć kolejne “Dark”. I co? I żona pół godziny później już spała, a ja walczyłem, żeby oglądać dalej. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Mówiąc najbardziej bez ogródek, jak tylko potrafię: ten serial jest nudny. Piekielnie nudny. Pierwszy odcinek zaczyna się “z grubej rury”, pokazując śmierć jakiejś nieopisanej na ten moment kobiety, która wskazuje stojącego beztrosko na ulicy robota, jako winnego. Rozumiem, że od tego momentu mamy obserwować Cassandrę z podejrzliwością, czekając tylko nerwowo na jej ruch, aż metaforyczny kał uderzy w równie metaforyczny wiatrak. Rzecz w tym, że pierwszy odcinek trwa 50 minut. A my wciąż czekamy. Później drugi trwa kolejnych 50 minut. A za naszą cierpliwość otrzymujemy jedynie więcej bardzo zachowawczych dowodów na to, że coś z tym robotem jest nie tak – o czym przecież doskonale wiemy, dzięki pierwszym minutom pierwszego odcinka. “Cassandra” to pięć godzin telewizji, ale zdecydowanie lepiej poradziłaby sobie jako dwugodzinny film. 

Cassandra (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Niemy krzyk kobiet i obowiązkowy związek jednopłciowy 

Samira i David

Główny wątek fabularny składa się z dwóch, przecinających się nitek, każdorazowo jednak koncentrując się na tym samym – kobiecie “uwięzionej” w swoim życiu. W dzisiejszych czasach naszą bohaterką jest Samira, która wprowadza się do domu Cassandry ze swoim mężem, Davidem, i dwójką dzieci, młodziutką Juno i nastoletnim Fynnem z powodu traumatycznych przeżyć związanych z poprzednim domem. Jej dramat polega na tym, że kiedy dziewczyna zauważa, że domowy robot ewidentnie jest do niej złośliwie nastawiony i dzieli się tą informacją z mężem, ten nie traktuje jej poważnie, bagatelizując jej zmartwienia, zwalając wszystko na jej delikatny stan emocjonalny. Chwilę później poznajemy również kobietę, która posłużyła za wzór Cassandry. Jej sytuacja zdaje się być jednak dużo bardziej jasna - zajęty pracą, przemocowy mąż, nękany w szkole, nastoletni syn, któremu nie potrafi pomóc, problematyczna ciąża. Cassandra ewidentnie jest na tym świecie sama, bez drugiej duszy, na której mogłaby się podeprzeć. W jaki sposób historie obu kobiet się ze sobą połączą? To już każdy będzie musiał przekonać się samodzielnie. Choć nie radzę robić sobie nadziei na nie wiadomo jak ambitne rozwiązanie. 

Prócz tej głównej “awantury” między dwiema “paniami”, mamy jeszcze wątek Fynna, dla którego przeprowadzka oznacza również potrzebę zaaklimatyzowania się w zupełnie nowej szkole, wśród zupełnie nowych dzieciaków, które dzielą już ze sobą wspólną historię. Dokładnie pamiętam moment, w którym moje całe zainteresowanie tym problemem spada w bezdenną przepaść, z której już nigdy nie wraca. Zastanawiam się, jakie kłody rzuci pod nogi nowe miejsce i nowi znajomi, jak będzie się to odnosiło do szerszej fabuły i tematyki całego serialu, czy będzie to coś wartościowego, co warto omówić z własnymi, nastoletnimi dziećmi. I wtedy do sali wchodzi spóźniony uczeń - Steve. Jego blond włosy i czarujący uśmiech natychmiast topią skupione dotąd spojrzenie Fynna i już wiemy, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Jak ma się to ich nowo odnalezione uczucie do reszty serialu? Nijak. Ale wiesz... 

Cassandra (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Poznajcie George’a Jetsona... 

Pani gosposia

Tym, co szczerze spodobało mi się w serialu pana Benjamina Gutsche, jest jego retro-futurystyczna warstwa wizualna. Rzecz dzieje się w dzisiejszych czasach – o czym łatwo można zapomnieć, kiedy ktoś nie korzysta akurat ze smartphone’a czy czegoś w podobie – lecz miejsce zamieszkania naszej rodzinki, łącznie z wszystkimi gadżetami i wyposażeniem, to wybitnie lata 60-te, czy raczej, przyszłość, jaką wyobrażali sobie ludzie w latach 60-tych. Wielokrotnie na myśl przychodzili mi klasyczni “Jetsoni” Hanna-Barbery, tyle że znacznie bardziej nieprzyjemni, niepokojący, odpychający wręcz. Sama sztuczna inteligencja była nawet ciekawa - zaskakująco dużo emocji udało się przekazać za pomocą sztywnych, robotycznych ruchów jej metalowego ciała - choć już w pierwszym odcinku zauważyłem, że gdyby się jej bali, to wystarczyłoby sabotować windę, kiedy jest na parterze, samemu chowając się na górze. Albo w ogóle... wyjechać po prostu. No ale “Cassandra” ma w sobie coś z horroru, więc oczywiście, że główni bohaterowie regularnie zachowują się jakby nie mieli mózgów. Szybko jednak przekonałem się, że jakakolwiek logika nie ma tu brawa bytu, kiedy Cassandra włączyła oldskulowy rzutnik slajdów, niedawno wyłączony prztyczkiem, za pomocą... siły woli czy czegoś. Nie wiem. 

Dwoma najjaśniejszymi (jedynymi?) punktami serialu są Mina Tander i Lavina Wilson, wcielające się odpowiednio w Samirę i Cassandrę. W ich przypadku czuć tę ich niemoc i wewnętrzną walkę o swoją emancypację, która ostatecznie daje się odczuć i na zewnątrz. Reszta postaci nie może poszczycić się tak mocno emocjonalnymi wątkami, co w połączeniu z okrutnie sztywnymi dialogami, każącymi zastanowić się, czy Cassandra na pewno jest jedynym robotem na ekranie, sprawia, że nie bardzo jest tu komu kibicować, w czyją historię się wczuć. Cały ciężar opowieści spoczywa więc na barkach wspomnianych pań, a że jest to opowieść niesamowicie wręcz przewidywalna – a więc i niezbyt porywająca - to dźwiganie tego ciężaru wychodzi im raczej tak sobie. 

https://www.youtube.com/watch?v=-u1WgNJgmug&ab_channel=Netflix 

“Cassandra” to zasadniczo serial o tym, co sugeruje tytuł tego tekstu: chłopaki są be, kobiety mają przerąbane głównie przez nich i muszą walczyć o to, żeby móc normalnie istnieć. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby scenariusz miał jeszcze coś ciekawego do powiedzenia w tym temacie, jakieś świeże spojrzenie albo chociaż sposób ukazania problemu, lecz nie. Zakończę tak: obejrzałem wszystkie sześć odcinków “Cassandry”, choć sam z siebie poddał bym się maksymalnie po pierwszym odcinku. Nie polecam. 

Atuty

  • Retro-futurystyczny klimat;
  • Ciekawa paralela niedoli obu bohaterek;
  • Cassandra potrafi sprawić, że widz czuje się nieswojo.

Wady

  • Zdecydowanie za długi - to powinien był być film;
  • Większość postaci wypada blado, w czym nie pomagają pozbawione pierwiastka ludzkiego dialogi;
  • Wątek Fynna do niczego nie prowadzi i nie wiąże się z szerszą fabułą serialu;
  • Reżyserowi nigdy nie udaje się zbudować klimatu mocniejszego niż “lekko niepokojący”.

“Cassandra” to zdecydowanie ciekawa koncepcja – zwłaszcza wizualnie – ale sam pomysł to jeszcze nie wszystko. Potrzebny jest jeszcze zajmujący, spójny scenariusz, wyraziste postacie, odpowiedni montaż, a dosłownie wszystkiego tego, nowej produkcji Netflixa brakuje. Polecam na bezsenność.

3,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper