Samsung Galaxy S25+ - test smartfona. Nie ma zbyt wielu zmian, ale to nadal świetny telefon

Samsung Galaxy S25+ - test smartfona. Nie ma zbyt wielu zmian, ale to nadal świetny telefon

Maciej Zabłocki | 12.02, 22:00

Czy zdarzyło Wam się kiedyś czekać z niecierpliwością na premierę nowego smartfona, tylko po to, by finalnie odkryć, że rewolucja nie nadeszła? Tak właśnie może wyglądać spotkanie z najnowszą propozycją Samsunga – Galaxy S25+. Z jednej strony mamy tu kontynuację sprawdzonej formuły i kosmetyczne poprawki, z drugiej – wciąż jest to urządzenie z najwyższej półki, z którego korzysta się nader przyjemnie. Mimo pewnych oczekiwań, producent nie zafundował nam wielkiego skoku, co jednak wcale nie oznacza, że nie mamy do czynienia z kawałem znakomitej elektroniki.

Samsung przyzwyczaił nas już do corocznego rytuału: kolejne premiery przynoszą zazwyczaj głównie zmiany w procesorze i drobne udoskonalenia softu, podczas gdy inne aspekty urządzenia pozostają w dużej mierze bez większych fajerwerków. Galaxy S25 i w szczególności S25+ nie są tu wyjątkiem: największą nowością jest superwydajny układ Snapdragon 8 Elite, jednak na rewolucję w baterii czy gruntowną zmianę designu nie ma co liczyć. Poniżej przeczytacie więc szczegółowy test o Galaxy S25+ – od strony wizualnej, przez wydajnościową, po wrażenia z codziennego użytkowania, testy aparatu czy szczegółowy opis nakładki systemowej One UI 7.0.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nowa generacja Galaxy S25 (zarówno bazowy S25, jak i nasz dzisiejszy bohater – S25+) to niemalże kopiuj-wklej z poprzedników, choć znajdziemy tu parę subtelnych usprawnień. Przede wszystkim procesor – topowy Snapdragon 8 Elite – pozwolił Samsungowi wyśrubować wyniki w benchmarkach do poziomów, o których do niedawna marzyli fani Androida. Zmian doczekało się również oprogramowanie (nakładka One UI 7.0), gdzie implementacja nowych rozwiązań AI i kilku funkcji autorskich (chociażby Now Brief, Now Bar, Cross App Action czy rozbudowane narzędzia do edycji zdjęć) wprowadza nieco świeżości. Jest w tym jednak pewna ironia, bo sam design, bateria i ogólna koncepcja telefonu pozostały prawie takie same jak w linii S24.

S25 Plus_1

Rok temu, trzymając w dłoni Galaxy S24+, można było odnieść wrażenie, że Samsung wpadł w rytm mocno ewolucyjny, daleki od zaskoczeń. Tegoroczny S25+ tylko potwierdza tę tezę: bateria została bez zmian – 4900 mAh, co może niektórych rozczarować, bo konkurencja kombinuje już z pojemnymi ogniwami opartymi na nowszych technologiach. Wygląd? Bardzo podobny. Ramki – minimalnie cieńsze. Wyświetlacz – wciąż rewelacyjny, ale w tej samej konwencji, bez specjalnych usprawnień pokroju specjalnej powłoki przeciwodblaskowej (to wciąż domena wyłącznie modelu Ultra). Niemniej jednak, w całej tej powtarzalności da się odnaleźć także pozytywy – Samsung dopracował drobne detale, więc finalnie dostajemy telefon udoskonalony i bardzo wygodny w codziennym użytku. Czy to wystarczy, by podbić rynek? W mojej ocenie z pewnością znajdzie swoich klientów.

Specyfikacja techniczna smartfona Samsung Galaxy S25+

  • Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 8 Elite for Galaxy (2 x 4,47 GHz + 6 x 3,53 GHz)
  • GPU: Adreno 830
  • Pamięć: 12 GB RAM LPDDR5X oraz 256/512 GB UFS 4.0 na dane użytkownika
  • System operacyjny: Android 15 z nakładką One UI 7
  • Wyświetlacz: 6,7-calowy Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3120 × 1440 (QHD+), odświeżaniu do 120 Hz, wsparciu dla HDR10+ i szczytowej jasności do 2600 nitów
  • Aparat tylny: 50 MP (F1.8) + 10 MP (F2.4, teleobiektyw 3×) + 12 MP (F2.2, ultraszeroki kąt). Szczegółowe informacje o możliwościach aparatu znajdziecie w tekście.
  • Aparat przedni: 12 MP (F2.2)
  • Łączność: Wi-Fi 7 (802.11 a/b/g/n/ac/ax/be, pasma 2,4/5/6 GHz), Bluetooth 5.4, NFC, obsługa 5G, 4G LTE (w tym pasmo B20), Dual SIM (lub SIM + eSIM w wybranych regionach)
  • Funkcje: czytnik linii papilarnych w ekranie (ultradźwiękowy), odblokowywanie twarzą (AI), akcelerometr, barometr, żyroskop, geomagnetyczny kompas cyfrowy, czujnik światła i zbliżeniowy, wsparcie Samsung DeX, wodoszczelność IP68
  • Bateria i ładowanie: 4900 mAh, szybkie ładowanie przewodowe 45 W, bezprzewodowe 15 W, ładowanie zwrotne
  • Waga i wymiary: 158,4 × 75,8 × 7,3 mm, ok. 190 g

Gdybym miał oceniać ten telefon wyłącznie po specyfikacji technicznej, to powiedziałbym, że jest znakomicie. Co prawda, trochę szkoda, że nie ma większej baterii (tym bardziej, że konkurencja przeszła już na nowe ogniwa i potrafi zaoferować w tym segmencie 6000 mAh), a także szybszego ładowania. Niemniej, procesor jest jednym z najszybszych na świecie, mamy też 12 GB RAM i wsparcie dla wielu różnorodnych funkcji.

Wygląd i wykonanie - no trudno się tu do czegoś przyczepić, jest topowo

S25_plus_2

Koncepcja projektowa Samsunga od kilku lat pozostaje w dużej mierze niezmienna, opierając się na dość prostym, ale eleganckim podejściu do designu. Galaxy S25+ wizualnie różni się od modelu S24+ głównie skromniejszą grubością (7,3 mm zamiast 7,7 mm) i minimalnie niższą wagą (190 g vs 197 g). Faktem jest, że gdy weźmiemy do jednej ręki S24+, a do drugiej S25+, różnica może być zauważalna – nowy model sprawia wrażenie nieco bardziej kompaktowego, mimo że ekran nadal mierzy 6,7 cala.

Cieszy, że Samsung zdecydował się pozostawić metalowy szkielet w postaci tzw. Armor Aluminum – rozwiązanie znane z poprzednich generacji, cechujące się dużą wytrzymałością. Przód i tył urządzenia to również Gorilla Glass Victus 2 – jedne z najnowszych szkieł od Corning, choć niestety pozbawione antyrefleksyjnej powłoki obecnej w S25 Ultra. Niemniej jednak, telefon dobrze leży w dłoni i, mimo płaskich ram, nie uwiera w krawędzie. Samsung zgrabnie dopracował ergonomię, dzięki czemu jest to jeden z bardziej komfortowych w obsłudze modeli z ekranem 6,7”.

Z tyłu w dalszym ciągu mamy układ obiektywów ułożonych pionowo, bez zbędnych wysp czy grzbietów – każdy obiektyw posiada własny, delikatnie wystający pierścień. Efekt jest estetyczny i nowoczesny, a przy tym – co istotne – ogranicza kolebanie się telefonu na stole. Materiał z tyłu jest matowy, co oznacza, że nie zbiera intensywnie odcisków palców. Całość dopełniają stonowane warianty kolorystyczne (m.in. Navy, Ice Blue, Silver Shadow, Mint), a na stronie producenta – także bardziej limitowane opcje Blue Black, Coral Red, czy Pink Gold. Do naszej redakcji trafiła wersja miętowa i muszę przyznać, że prezentuje się znakomicie. 

Co do ogólnej stylistyki, Samsung dość konsekwentnie unifikuje wygląd całej serii S25 – S25, S25+ i S25 Ultra mają bardzo podobne formy, z tym że Ultra cechuje się jeszcze bardziej rozbudowanym (i niestety wypukłym) modułem aparatów oraz nieco innymi proporcjami obudowy. S25+ pozycjonuje się zatem jako złoty środek między dość kompaktowym „podstawowym” S25 a monumentalnym S25 Ultra. Trzeba przyznać, że w swojej kategorii rozmiarowej S25+ wyróżnia się przyjemnym balansem między pojemnością baterii, wielkością wyświetlacza i wygodą użytkowania. Dla mnie jest zdecydowanie bardziej ergonomiczny i wygodniejszy od Ultry, a przy tym wystarczająco duży, by wygodnie można było coś obejrzeć i w coś pograć. 

Wrażenia z użytkowania Galaxy S25+ są znakomite

S25_Plus_wyswietlacz

Zacznijmy od elementu, który w smartfonach Samsunga zawsze wzbudza entuzjazm – wyświetlacza. W przypadku S25+ jest to 6,7-calowy Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3120 x 1440 (QHD+) i częstotliwości odświeżania do 120 Hz. Maksymalna jasność, jaką producent deklaruje, to aż 2600 nitów w szczytowych warunkach. W praktyce oznacza to, że telefon jest bardzo czytelny nawet w pełnym słońcu, a dzięki adaptacyjnemu odświeżaniu możemy liczyć na naprawdę płynne przewijanie treści. Kolory odwzorowane są precyzyjnie, a biel nie wpada w niechciane odcienie. Nie jest to może spektakularny przeskok w stosunku do S24+, ale wciąż mamy do czynienia z jednym z najlepszych wyświetlaczy na rynku.

Przechodzimy do nakładki One UI 7.0, która wnosi kilka powiewów świeżości. Przede wszystkim sporo się tu mówi o sztucznej inteligencji:

  • Gemini-powered Cross App Action – system potrafi wykonywać tzw. „polecenia między-aplikacyjne”, czyli np. poprosimy o sprawdzenie harmonogramu naszej ulubionej drużyny sportowej i automatyczne dodanie wydarzeń do kalendarza. W praktyce oznacza to, że możemy głosowo (bądź tekstowo) wydawać kompleksowe polecenia, a AI przełącza się między wieloma aplikacjami i wykonuje deklarowane akcje.
  • Action Chips w opcji „Circle to Search” – jeśli zaznaczymy (za pomocą prostego kółka na ekranie) np. numer telefonu, telefon podpowie, by do niego zadzwonić. Jeśli będzie to adres, w mig zaproponuje otwarcie w mapach. Wygodne, szybkie i intuicyjne.
  • Now Brief i Now Bar – dwie usługi systemowe, które mają za zadanie zapewnić nam „mikro-raporty” w określonych porach dnia i pozwolić na szybki wgląd w to, co dla nas kluczowe. Now Brief podsumowuje m.in. sen, kalendarz, ostatnie notyfikacje z podcastów itp. Now Bar oferuje podobną funkcjonalność, ale jest usytuowany na ekranie blokady i na bieżąco dopasowuje się do aktualnie odtwarzanej muzyki, trasy w Google Maps czy wyniku meczu.
  • Generatywne edycje w Galerii – niczym w Photoshopie, możemy dodać lub usunąć obiekty ze zdjęć (wraz z cieniami), a sztuczna inteligencja dorenderuje je w bardzo wiarygodny sposób. Świetna funkcja dla miłośników edycji zdjęć bezpośrednio w telefonie (przyznam, że działa to fenomenalnie). 

Głośniki stereo w S25+ to znany już patent Samsunga – jeden przetwornik u dołu urządzenia, drugi zintegrowany z górnym głośnikiem do rozmów. Maksymalna głośność stoi na wysokim poziomie, z minimalnymi zniekształceniami przy wyższych rejestrach. Co ciekawe, szerokość sceny dźwiękowej jest przyjemna, a do tego dostajemy sporo opcji w ustawieniach, takich jak Dolby Atmos, korektor graficzny (9-pasmowy), czy tryb podbijania dialogów. Na plus trzeba też wspomnieć o dość precyzyjnych i sprężystych wibracjach, co przekłada się na całkiem przyjemny feedback haptyczny.

Trochę szkoda, że S25+ wciąż pracuje na ogniwie 4900 mAh, identycznym jak w poprzedniku. Różnice w codziennej eksploatacji w stosunku do S24+ wynikają głównie z nowego chipsetu – w testach syntetycznych czasami wypada lepiej od poprzednika, szczególnie w gamingu, ale przy przeglądaniu stron internetowych potrafi być zbliżony, a niekiedy nawet minimalnie słabszy. Co jednak istotne, 45W ładowanie przewodowe to wciąż standard w tym segmencie u Samsunga i pełne naładowanie telefonu zajmuje około godziny. Jest też ładowanie bezprzewodowe 15W (oraz funkcja ładowania zwrotnego), choć nie uświadczymy w zestawie ładowarki (koszt zakupu oryginalnej kostki trochę boli po kieszeni - aż 169 zł). Pozytywem jest to, że Samsung nie blokuje szybkiego ładowania, nawet jeśli nie mamy kabli i adapterów 5A – wystarczy 3A z obsługą PPS, by osiągnąć ok. 39–40W. To pewna poprawa względem starszych modeli wymagających konkretnych kabli 5A, by w pełni uwolnić potencjał ładowania.

Z racji tego, że mamy tu Snapdragona 8 Elite (z wyśrubowanym taktowaniem w wariancie „for Galaxy”) i aż 12 GB RAM, gaming to czysta przyjemność. Większy układ chłodzenia (Samsung zastosował większą komorę parową) sprawia, że smartfon dłużej utrzymuje maksymalną wydajność bez agresywnego throttlingu. W wymagających produkcjach, typu Genshin Impact czy Diablo Immortal, można osiągnąć stabilne, wysokie klatkaże przez dłuższy czas, co wcześniej mogło stanowić problem. S25+ nie nagrzewa się przy tym tak drastycznie, choć przy kilkudziesięciu minutach intensywnej rozgrywki ciepło wciąż jest wyczuwalne. To jednak, biorąc pod uwagę moc chipsetu, naturalna kolej rzeczy.

Tradycyjnie już w serii Galaxy S, Samsung sięga po najmocniejsze układy od Qualcomma, w tym roku jednak na szczególną uwagę zasługuje przejście na 3 nm w Snapdragonie 8 Elite. Według deklaracji ma to skutkować większą efektywnością energetyczną i jednocześnie znacząco wyższymi osiągami CPU/GPU. 

Co ważne, w moich testach długotrwałego obciążenia S25+ po pewnym czasie notuje spadek wydajności, ale wciąż utrzymuje przyzwoity poziom – nie leci na łeb, na szyję, co uważam za spory plus. Samsung musiał tutaj wprowadzić większe komory chłodzenia, by uniknąć przegrzewania. Przy „normalnym” użyciu (bez intensywnego gamingu w upalne dni) raczej nie doświadczymy problemu throttlingu. Dodatkowym smaczkiem jest to, że w tym roku wszędzie (także w Europie) mamy Snapdragon 8 Elite – brak wariantów z Exynosem (co też wynika z problemów z uzyskiem przy produkcji). Ujednolicenie CPU dla całego świata powinno ucieszyć wielu fanów Samsunga w Europie, którzy dotąd obawiali się słabszej wydajności chipów Exynos. Poniżej znajdziecie testy z najpopularniejszych mobilnych benchmarków.

Aparat, czyli ten sam sprzęt, ale nowe oprogramowanie

Aparat to ciekawy przypadek w S25+ – na papierze mamy ten sam zestaw co w S24+:

  • Główne oczko: 50 MP (f/1.8, OIS)
  • Teleobiektyw: 10 MP (f/2.4, 3x OIS)
  • Ultraszeroki kąt: 12 MP (f/2.2)
  • Przedni aparat: 12 MP (f/2.2)

Nie jest to ani rewolucja, ani nawet ewolucja w sensie sprzętowym. Cała zabawa tkwi w nowym ProVisual Engine, czyli module odpowiedzialnym za przetwarzanie obrazu, ściśle zintegrowanym ze Snapdragonem 8 Elite. Dzięki temu zdjęcia mają być bardziej naturalne i pozbawione przesadnego wyostrzania – co w poprzednikach bywało problematyczne (tzw. nadmierny sharpening).

W dobrym świetle S25+ robi fantastyczne zdjęcia – kolory są żywe, lecz tym razem zachowują większy realizm niż w starszych modelach, gdzie dominowała niekiedy charakterystyczna dla Samsunga „soczystość”. Ostrość jest bardzo dobra, choć rzeczywiście można zauważyć, że S25+ minimalnie redukuje agresywne wyostrzanie krawędzi, co nieco przekłada się na mniej cyfrowy wygląd. W efekcie nie jest to już tak spektakularne w pierwszym wrażeniu, ale bliższe naturalnym ujęciom. Myślę, że dla niektórych efekt będzie znacznie lepszy i przyjemniejszy w odbiorze.

Ultraszeroki kąt oferuje szerokie pole widzenia, co fajnie sprawdza się przy zdjęciach krajobrazów czy architektury. Tutaj także zauważymy mniej cyfrowej obróbki, co jednak potrafi skutkować minimalnie słabszą szczegółowością na brzegach kadru. Teleobiektyw (3x) jest poprawny; do 3x zoomu optycznego jest naprawdę dobrze. Wciąż mamy do dyspozycji tzw. „hybrydowy” zoom, który przy zbliżeniach 5x czy 10x używa AI, ale nie jest to tak imponujące jak w modelu Ultra. Przedni aparat (12 MP) radzi sobie więcej niż przyzwoicie – fotki selfie mają ładne kolory, a zarys twarzy wygląda naturalnie (przy wyłączonych trybach upiększających).

W słabszym świetle pojawia się zaawansowany tryb nocny z licznymi poprawkami AI, a dzięki temu S25+ skutecznie redukuje szumy i wyciąga szczegóły z ciemniejszych partii obrazu. Widać tu moc generowania przez algorytmy Samsunga. Nieco bardziej naturalne zdjęcia nocne mogą się niektórym bardziej podobać – bez przesadnego rozjaśniania nieba do koloru szarego.

Dla fanów filmowania mamy 8K przy 30 fps (wcześniej było to 8K@24 fps) oraz nowości typu:

  • 10-bit HDR video capture – jeszcze lepsza rozpiętość tonalna, żywsze kolory.
  • Galaxy Log – profesjonalny profil do postprodukcji, pozwalający na zaawansowaną korekcję barwną.
  • Audio Eraser – na pokładzie dostępne są funkcje edycji dźwięku w nagranych filmach, gdzie można oddzielnie manipulować głośnością nawet kilku różnych źródeł, np. szum tła, głos ludzki, muzyka, dźwięki otoczenia itd.

Czy jest lepiej niż w Galaxy S24+? Z jednej strony tak – mamy naturalniejsze kolory i mniej przerysowaną ostrość. Mam jednak poczucie, że S25+ potrafi być „mniej wyrazisty” w detalach. To kwestia preferencji. Jeśli ktoś woli bardziej subtelną obróbkę, S25+ go zachwyci. Jeśli zaś poprzednie modele Samsungowe imponowały Ci sztucznym, lecz atrakcyjnym efektem, być może nowy model wyda się zbyt zachowawczy. Ostatecznie uważam, że to dobre zmiany – bliżej im do naturalnej fotografii, co w dłuższej perspektywie okaże się słuszne.

Czy warto kupić? Myślę, że dla wielu klientów będzie to lepszy wybór od S25 Ultra

Samsung Galaxy S25+ idealnie obrazuje sytuację, w jakiej znalazła się linia flagowców od Koreańczyków: brakuje prawdziwie rewolucyjnych nowości, za to zmiany, które zaszły, okazują się sumą niewielkich, lecz trafionych usprawnień. W konsekwencji dostajemy smartfona o fantastycznej jakości wykonania, znakomitym ekranie, rewelacyjnej wydajności i dobrze dopracowanym systemie, który (z racji mniejszego postępu w obszarze baterii czy aparatu) niekoniecznie musi przekonać obecnych posiadaczy S24+ do wymiany. Natomiast dla osób, które wstrzymywały się z przesiadką od generacji S22 czy S21, uważam, że S25+ będzie potężnym skokiem jakości.

Bez dwóch zdań, Snapdragon 8 Elite to bestia, która pozwoli cieszyć się płynną pracą przez lata, a One UI 7.0 z nowymi rozwiązaniami AI potrafi ułatwić codzienne czynności. Biorąc pod uwagę długie wsparcie aktualizacji (7 lat, w tym 4–5 głównych wersji Androida i poprawki bezpieczeństwa), inwestycja w ten model może się okazać rozsądnym krokiem na przyszłość. Czy ten smartfon jest idealny? Nie do końca. Przyczepić można się do braku zmian w baterii, braku rewolucji w designie, a także do całkowicie zachowawczego podejścia w aparacie – ale finalnie i tak ciężko znaleźć lepszy pakiet w segmencie flagowców, jeśli nie jesteście fanami rysika S Pen z Ultra. Myślę, że bez względu na wszystko, to jeden z najlepszych telefonów w swojej klasie. Korzystało mi się z niego bardzo przyjemnie. 

Atuty

  • Znakomity wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X (QHD+, 120 Hz, do 2600 nitów)
  • Świetna wydajność dzięki Snapdragon 8 Elite i 12 GB RAM
  • Nowe funkcje AI (Gemini Cross App Action, Now Brief, Now Bar) faktycznie ułatwiają codzienność
  • Wysoka jakość wykonania (Armor Aluminum, Gorilla Glass Victus 2) i przyjemne, matowe wykończenie tyłu
  • Dobry aparat z bardziej naturalną obróbką (mniej przesadzonej ostrości) i rozbudowanymi trybami wideo (8K@30 fps, Galaxy Log)
  • Długoletnie wsparcie oprogramowania (aż 7 lat!)

Wady

  • Mało zmian względem S24+ – brak rewolucji w designie, taka sama bateria (4900 mAh)
  • Aparat nieco mniej „efektowny” w pierwszym wrażeniu, bo postawiono na dużą naturalność
  • Zestaw nie zawiera szybkiej ładowarki (tylko kabel), co przy tej cenie wciąż może irytować
  • Niewykorzystany potencjał w niektórych nowych funkcjach AI (np. ProScaler w wyświetlaczu praktycznie niezauważalny)
  • Cena (aż 4999 zł)

Samsung Galaxy S25+ to wyjątkowo dopracowany flagowiec, który nie przynosi rewolucji, ale oferuje masę drobnych poprawek i genialną wydajność. Zastosowany procesor Snapdragon 8 Elite zapewnia topowe osiągi, a One UI 7.0 z nowymi funkcjami AI ułatwia codzienną obsługę telefonu. Mimo braku większych zmian w designie i baterii, jest to prawdziwy pewniak wśród tegorocznych modeli premium.

8,5
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper