Warriors: Abyss - recenzja gry. 1 wojownik kontra 1000 rogali

Warriors: Abyss - recenzja gry. 1 wojownik kontra 1000 rogali

Paweł Musiolik | 19.02, 21:00

Zapowiedź na State of Play połączona z natychmiastową premierą Warriors: Abyss nieco mnie zaskoczyła. Nie dlatego, że tytuł wcześniej nie wyciekł, a z powodu gatunku, z jakim postanowiło studio Omega Force poeksperymentować. Nie sądziłem, że potrzebowałem roguelite’owego musou, jednak po spędzeniu z produkcją kilkunastu godzin zrozumiałem, że właśnie tego mi brakowało. To naturalny krok dla tego spin offu, który zostanie doceniony przede wszystkim przez fanów serii Omega Force. A co z pozostałymi? Znajdą tutaj sporo uciechy, choć szybko mogą zacząć się nudzić.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rogalik dla początkujących

Od razu zaznaczę, że Warriors: Abyss jest dosyć uproszczonym przedstawicielem roguelite’ów. Potyczki są mocno uproszczone, choć dobrze oddają ducha musou, rozwój postaci jest permanentny, przez co im dłużej z grą obcujemy, tym mocniejsi stają się nasi bohaterowie, a co za tym idzie — znacznie łatwiej jest nam zaliczyć grę. Gdy dołożymy do tego dosyć niski poziom trudności, zarysuje nam się produkcja idealna dla nowicjuszy w tym gatunku, którzy pograją kilka godzin i zapomną o grze. Nie uważam tego, za jakiś większy minus tej gry, choć fakty są takie, że dłużej z Warriors: Abyss wytrzymają fani gier musou.

Przygodę z grą zaczynamy od samouczka, w którym tajemnicza Enma tłumaczy nam nasz cel. Musimy dotrzeć do końca otchłani i pokonać tajemniczego demona Goumę, który wyrwał się z łańcuchów i wziął pod władanie Podziemia. Nie ma co się oszukiwać, fabuła tutaj stanowi marginalne znaczenie i nawet mimo obecności tekstowych wpisów encyklopedycznych przybliżających nam lore tej produkcji, możecie je kompletnie zignorować, bo — tutaj jestem z wami całkiem szczery — do niczego nie będzie wam to potrzebne.

Po wprowadzeniu do gry wybieramy jednego z prawie stu (w momencie premiery) wojownika i przedzieramy się przez cztery krainy podzielone na osiem poziomów każda. Na końcu czeka boss, a zaliczenie całości ostatecznie prowadzi nas do wyższego i nieco trudniejszego poziomu trudności, nagradzającego nas nieco lepszymi nagrodami. Jeśli zastanawiacie się, ile czasu zajmie Wam dotarcie do i pokonanie Goumy, to … istnieje spora szansa, że zrobicie to już za drugim, może trzecim podejściem (z doświadczenia, „przejście” całości to około godzina ciągłej gry). Dlaczego? Już wyjaśniam.

Wciągająca na kilka godzin prostota

To, co jest najmocniejszą stroną Warriors: Abyss, jednocześnie jest najsłabszą stroną tej produkcji. Przystępność i prostota systemu sprawiają, że błyskawicznie zrozumiemy i opanujemy system rozwoju postaci, jednocześnie idzie za tym brak większej głębi, który wymuszałby na nas kombinowanie w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań. W grze dostępne jest prawie sto postaci, które opisane są przez cztery podstawowe statystyki. Ponadto każda z nich przypisane ma pewne cechy, które kumulując się, dają dodatkowe bonusy i aktywują pasywne aktywności wybranego bohatera. Z początku mamy dostęp do wąskiej grupy postaci, a kolejne możemy odblokować, wydając na nie (oraz dodatkowe formacje) zdobywaną podczas rozgrywki. Każdy bohater zapewnia mały przyrost do podstawowych statystyk, więc im więcej mamy dostępnych postaci, tym mocniejszy staje się każdy bohater. Ponadto ci, których wybieramy, zdobywają poziomy podczas gry, wzmacniając się przy kolejnych podejściach.

Sama rozgrywka podzielona została na cztery światy po osiem poziomów, gdzie czekają na nas rosnące zastępy wrogów oraz, ostatecznie, boss do pokonania. Po każdym piętrze czekać na nas będzie kilka obiektów. Jeden z nich, obecny zawsze, pozwala zmieniać wybrane postaci, które możemy przyzywać, by wykonywały ataki specjalne oraz dostępną formację. Oprócz tego, zależnie od naszego wyboru, pojawić może się drzewo, w którym losujemy nowego towarzysza, skrzynie z walutami lub brzoskwiniowe drzewo odnawiające nasze życie. Losowo mogą także pojawić się trudniejsze piętra oraz wydarzenia z losowymi zmianami statystyk (tymczasowymi lub na stałe). Jeśli na papierze brzmi to zbyt skomplikowanie, to zapewniam, po pierwszej rozgrywce załapiecie, o co chodzi.

Nieco więcej czasu może zająć Wam opanowanie walki, którą przeniesiono praktycznie 1:1 z serii Dynasty Warriors. Mamy podział na słabe oraz mocne ataki, wykonując te drugie i przytrzymując odpowiedzialny za nie przycisk, możemy przyzwać wybranego towarzysza, by ten odpalił swoją umiejętność specjalną. Oprócz tego po naładowaniu specjalnego paska możemy użyć ataku musou oraz przyzwać wszystkich towarzyszy jednocześnie, by w określonym czasie atakowali wrogów. O ile walka z zastępami demonów sprawia frajdę, tak potyczki z bossami to najsłabszy aspekt tej produkcji. Są powolne i w totalnym przeciwieństwie do normalnych starć. Wpierw musimy zbić osłonę, by móc zadać jakiekolwiek obrażenia. Jeśli do starcia z bossem nie zbierzemy odpowiednio mocnej ekipy, to walka może trwać nawet kilkanaście minut.

Gra do zapomnienia?

Warriors: Abyss spodoba się przede wszystkim fanów serii od Omega Force. Doświadczeni entuzjaści roguelike’ów szybko zauważą brak większej głębi i łatwo wytypują kilkanaście lepszych przedstawicieli gatunku. Co oczywiście nie oznacza, że mamy do czynienia z grą złą. Jak na pierwszą próbę ożenienia gatunków musou i roguelite otrzymaliśmy dosyć udaną produkcję, z którą te kilka godzin zabawy warto spędzić. Wyjściowa cena może niektórych odstraszyć, więc warto poczekać na pierwsze przeceny.

Wszystko rozbije się o to, w jaki sposób Koei Tecmo i Omega Force będą rozwijali Warriors: Abyss. Na ten moment zapowiedzieli wydanie w najbliższej aktualizacji nowych wojowników, którzy będą darmowi. Płatności będą pobierane za dodatkowe stroje. Jako forma monetyzowania po premierze — podejście rozsądne. Jednakże tytuł będzie potrzebował także nowych poziomów i ciekawszych bossów, jeśli w dłuższym terminie ma przyciągnąć kogoś, kto nie jest fanem Dynasty/ Samurai Warriors na dłużej.

Advertisement

Ocena - recenzja gry WARRIORS: Abyss

Atuty

  • Przystępny i prosty w opanowaniu system walki
  • Niezbyt skomplikowany rozwój bohaterów
  • Spory roster premierowy

Wady

  • Jeśli nie jesteś fanem Warriorsów, gra może szybko się znudzić
  • Słabe starcia z bossami
  • To, co dla niektórych jest plusem, może być minusem, czyli niski poziom trudności

Przyjemny slashero-roguelite, który przypadnie przede wszystkim fanom serii Warriors od Koei Tecmo. Pozostali szybko się znudzą.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper