
Monster Hunter Wilds – recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Blockbuster najwyższej jakości
Po ponad 40 godzinach gry chcę więcej i więcej, bo Capcom na początek zaprasza gracza na nie dający odetchnąć bluckbuster najwyższej jakości, a następnie oferuje esencję swojego uniwersum. Przeczytajcie naszą recenzję Monster Hunter Wilds.
Każda seria ma swoją najlepszą część, później przychodzą gorsze czasy, ale Capcom potrafi rozwijać swoje najważniejsze IP. Monster Hunter powrócił i wskoczył na szczyt, oferując społeczności kapitalne doświadczenie. To nie jest zwykła kontynuacja znanej formuły – to bardzo mądre rozwinięcie esencji uniwersum.
W tej grze tak wiele się zmieniło, twórcy podjęli tak dużo przemyślanych decyzji, a całość zapewnia tak dobre wrażenia, że naprawdę trudno było mi się oderwać, by napisać kilka słów o Monster Hunter Wilds. Już dawno się tak dobrze nie bawiłem, a przede mną jeszcze wiele polowań i wymagających walk... zacznijmy jednak od początku. Historia!




Intensywna akcja z przyjemną fabułą
Można wiele napisać o serii Monster Hunter, jednak trudno powiedzieć, by dotychczas scenarzyści z Capcomu potrafili udźwignąć ciężar odpowiedzialności, by zapewnić w grze o wielkich bestiach odpowiednio wypasioną fabułę. Wydarzenia zawsze wchodziły na drugi lub nawet trzeci plan, ponieważ najważniejsza w tym uniwersum jest walka oraz bestie. Czy Monster Hunter Wilds oferuje w tym temacie rewolucję? I tak i nie. Z jednej strony fabularny tryb jest lepszy od tych z poprzednich części, ale sama jego forma podania może niektórym graczom przeszkadzać. Nie ze względu na samą opowieść, a raczej przedstawienie akcji.
Na samym początku recenzowanego Monster Hunter Wilds poznajemy młodego chłopca, który ze swoimi najbliższymi zostaje zaatakowany przez wielką bestię. Nata ucieka, jednak trudno w tej sytuacji mówić o szczęśliwym zakończeniu, ponieważ młodzieniec zostaje odcięty od współtowarzyszy i musi uciekać – niemal porzucony chłopak przekracza granicę Zakazanych Ziem, by trafić do zupełnie nowej krainy.
Nata spotyka grupę badawczą, która mu pomaga i następnie zostaje zorganizowana akcja ratunkowa. Gracze wcielają się w Łowcę i jego zadaniem jest przedostanie się przez Zakazane Ziemie, by odnaleźć najbliższych młodzieńca. Szybko okazuje się, że Nata został zaatakowany przez tajemnicze „Białe Widmo” – kim jest ta bestia, skąd się wzięła i dlaczego świat zaczyna się zmieniać? Na te oraz kilka innych pytań odpowiada blisko 12-godzinna historia Monster Hunter Wilds.
Twórcy nie postawili na klasyczną formę podania przygody. Monster Hunter Wilds to przeładowany akcją i kapitalnie wyglądającymi filmikami blockbuster, w którym dosłownie czasami nie mamy czasu wyskoczyć na schabowego, by zregenerować siły. Niejednokrotnie po walce z wielką bestią, oglądamy materiał wideo, by po chwili wskoczyć do następnego pojedynku. Akcja, akcja i jeszcze trochę akcji, a to wszystko przeplatane ciekawą fabułą, która pasuje do realiów świata przedstawionego.
Nie jest to historia, którą będziecie przetwarzać jeszcze kilka dni po zakończeniu głównego wątku, ale wydarzenia związane z Białym Widmem, tajemniczymi mutacjami, a także dzikością niektórych stworzeń obserwuje się z zaciekawieniem... choć bez wątpienia bardzo dużym atutem opowieści jest właśnie fakt, że cały czas jesteśmy bombardowani pięknie wykonanymi filmikami.
Pierwszy raz w historii gra z serii Monster Hunter ma aż tak mocno fabularyzowany główny wątek, w którym jesteśmy karmieni następnymi wydarzeniami czy też rozmowami, a nawet spotkamy kolejnych towarzyszy – grając w recenzowany Monster Hunter Wilds miałem wrażenie, że uczestniczę w blockbusterowym akcyjniaku, który dosłownie nie daje mi odetchnąć. Capcom nie zawiódł dostarczając na ekran kilku ciekawych bohaterów drugoplanowych – Alma jest przewodniczką łowcy i dostarcza mu kolejne zadania. Kobieta specjalizuje się w antropologii i chętnie dzieli się szczegółami dotyczącymi kolejnych bestii. Podobnie sytuacja wygląda z Gemmą, dzięki której realizujemy kolejne bronie oraz zbroje – to przyjemna postać, która chętnie pomaga nam w tworzeniu następnych zabawek. Dobre wrażenie zrobił na mnie także Fabius, czyli przywódca Gildii Łowców, który choć odgrywa ważną rolę dopiero po finale głównej historii, to jednak muszę przyznać, że pasuje do założeń świata.
Koniec historii to początek rozgrywki
Widząc napisy końcowe w Monster Hunter Wilds niektórzy gracze mogą poczuć chwilowe rozczarowanie, ponieważ wydarzenia są niezwykle intensywne, ale kończą się po zaledwie 12 godzinach. Złe uczucie zniknie jednak po chwili, ponieważ zainteresowani powinni szybko się zorientować, że dopiero w tym momencie rozpoczyna się poważna rozgrywka.
Monster Hunter Wilds oferuje bardzo rozbudowany end-game, który również jest fabularyzowany, a podczas wydarzeń uczestniczymy w kolejnych badaniach – ale w tym wypadku już w tylko w naprawdę ważnych momentach oglądamy wizualnie piękne filmiki. W zasadzie mam nawet wrażenie, że end-game oferuje historię na poziomie, którą w poprzednich odsłonach otrzymywaliśmy w głównym wątku. Rozpoczynając end-game nie możecie jednak liczyć już na tak dużą intensywność wydarzeń, ponieważ każda kolejna godzina pokazuje, co tak naprawdę autor miał na myśli realizując wielki i zarazem żyjący świat.
Już podczas głównego wątku Monster Hunter Wilds mamy okazję odwiedzić wszystkie regiony opracowane przez Capcom, ale w tym wypadku samo doświadczenie jest bardzo jednokierunkowe. Gracze są cały czas prowadzeni za rączkę, a samo przedstawienie akcji sprawia, że tak naprawdę nie mamy za dużo czasu na eksplorację i wykonywanie zadań pobocznych – niby można to robić, jednak twórcy wyraźnie chcą, by gracze uczestniczyli w opowieści. Zupełnie jednak inaczej wygląda sytuacja w momencie zakończenia podstawowej historii.
End-game w recenzowanym Monster Hunter Wilds skupia się na odkrywaniu uroków świata. Gracze mają prowadzić badania, więc swobodnie szukają nowych bestii, które pojawiają się w krainach, sprawdzają ślady, biorą udział w misjach pobocznych, a cały czas jednocześnie zdobywają kolejne poziomy łowcy, które w odpowiednim momencie pozwalają odblokowywać następne fragmenty fabuły. Tutaj jednak nikt nas już nie trzyma za łapę, a otrzymujemy wielką swobodę – możemy podróżować po świecie i doświadczać jego atrakcji.
Nie będę ukrywał, że na początku miałem spory problem ze zrozumieniem pomysłu twórców, bo z jednej strony przez pierwsze 12 godzin byłem atakowany filmikiem za filmikiem, cały czas miałem bardzo konkretne cele, a później... tak naprawdę nie mamy konkretnych informacji, co mamy zrobić. Pojawiają się wyzwania, ale to od gracza zależy, jak do nich podejdzie. Różnica w doświadczeniu jest ogromna.
Rozgrywka końcowa oferuje bardzo ciekawą zabawę, podczas której musimy szukać nowych bestii, sprawdzać ich zachowanie oraz próbujemy połączyć pewne fakty – już w poprzedniej odsłonie zwiedzaliśmy otwarte krainy bez ekranów wczytywania, jednak tak naprawdę dopiero Monster Hunter Wilds oferuje w tym temacie pełną swobodę. Świat gry został podzielony na kilka regionów, jednak każdy teren jest ogromny, bez ograniczeń poruszają się po nim bestie, więc możemy po nim podróżować i gdy mamy ochotę – stajemy do walki. Cały czas jednocześnie pojawiają się komunikaty, że pewien stwór przybył na mapę, kolejny za chwile z niej zniknie, a nawet otrzymujemy wiadomości o odbywających się walkach... muszę przyznać, że jest to kapitalna koncepcja, która pokazuje swoje atuty właśnie z powodu end-game'u.
Istotnym szczegółem w przypadku kampanii, gry końcowej i samego świata jest jeszcze poziom trudności. Twórcy na początku nie męczą gracza, a w zasadzie pierwsze 10 godzin nie jest specjalnie wymagających. W trakcie rozgrywki odniosłem wrażenie, że Capcom chciał, by wszyscy zainteresowani mogli poznać główny wątek, a dopiero po tych wydarzeniach podkręcono poziom trudności. Ostatecznie gra i tak jest łatwiejsza od poprzednich części, a wszystko jest związane z bardzo ciekawym systemem towarzyszy, który choć nie jest rewolucją dla serii, to jednak pozwala znacznie łatwiej odnaleźć się w tych bardzo wymagających pojedynkach.
W Monster Hunter Wilds każdą misję wykonamy w pojedynkę i w tej sytuacji korzystamy z pomocy Koleżkota, którego ponownie możemy personalizować – oferując mu odpowiednią broń lub kolejne pancerze. Mały pomocnik świetnie radzi sobie w zbieraniu na siebie uderzeń lub w odpowiednim momencie zaczyna rzucać w łowcę leczeniem. Sytuacja zmienia się jednak w momencie, gdy szukamy pomocników – w najnowszym Monster Hunterze możemy działać w czteroosobowych grupach. Gracze jednak nie muszą czekać na pomoc innych ludzi, ponieważ NPC świetnie zastępuje żywych towarzyszy. Po wystrzeleniu flary, od razu dołączają do nas łowcy sterowani przez sztuczną inteligencję, a gdy do naszego świata chce dołączyć inna osoba, to płynnie zastępuje SI – działa to zaskakująco dobrze i w zasadzie zawsze mamy u swojego boku innych wojowników.
Monster Hunter Wilds jest przez to znacznie łatwiejszy od Monster Hunter World, bo szczerze mówiąc... partnerzy oferowani przez Capcom są znacznie lepszym wsparciem od ludzi. W najnowszym Monster Hunterze podczas misji mamy ponownie trzy „życia” i wielokrotnie grając w poprzednie części serii, mierzyłem się z prostym problemem – jeden z ludzi zginął trzy razy i nawet 30-minutowa walka kończyła się niepowodzeniem. W Wilds ta sytuacja również może się zdarzyć, ale NPC nie giną, więc nie pojawia się frustracja, która wielokrotnie towarzyszyła mi podczas rozgrywki z innymi ludźmi. Twórcy w interesujący sposób podeszli do tematu samego lobby – teraz włączając grę od razu trafiamy na serwer, gdzie znajdują się inne osoby, więc biegając po jednym z miast widzimy innych łowców. W tej sytuacji możemy łatwo znaleźć wojowników zainteresowanych rozgrywką i nawet nie musimy korzystać ze wspomnianych wcześniej flar. Warto na pewno jeszcze wspomnieć, że tytuł oferuje pełną cross-platformową rozgrywkę, więc teraz możecie wspólnie biegać za potworami ze znajomymi, którzy zbłądzili i wybrali „nie ten sprzęt”.
Capcom interesująco połączył jeszcze same krainy z poziomem trudności, ponieważ każda lokacja może charakteryzować się jednym z trzech stanów, co również wpływa na agresywność bestii. Genialnie prezentują się wszystkie akcje, gdy w trakcie walki dosłownie widzimy, jak świat zmienia się na naszych oczach – podczas akcji na piaszczystym terenie słońce może rozjuszyć przeciwnika, co jest odpowiednio prezentowane przez samą aurę. Wygląda to wprost znakomicie i świetnie współgra z doświadczeniem gracza. Bestie ponadto mogą zadbać o pułapki na łowców lub wywołać różne zjawiska atmosferyczne – w trakcie walki niezbędne jest dokładne obserwowanie zachowań stworzeń. Łowcy muszą także pamiętać, że niektóre zwierzaki pojawiają się wyłącznie w odpowiednich warunkach – czasami musimy zaczekać, by zmierzyć się z wymarzonym wrogiem, którego skóra jest nam potrzebna do przykładowo nowego pancerza.
Gameplay pełen ulepszeń
Gameplay w recenzowanym Monster Hunter Wilds na pierwszy rzut oka nie różni się od poprzednich produkcji z uniwersum – ponownie cała pętla rozgrywki opiera się na polowaniu na bestie, by zdobywać z nich surowce do tworzenia nowych broni oraz pancerzy, a dzięki temu otrzymujemy możliwość walki z potężniejszymi wrogami i ponownie realizujemy lepszy sprzęt.
Twórcy jednak wykorzystali informacje zwrotne od społeczności, by w zasadzie usprawnić lub odświeżyć każdy element gry. Każdy Łowca już na początku przygody otrzymuje dostęp do Seikreta – zwierzę pozwala wojownikom podróżować po świecie gry, szybko wspina się po różnych ścianach, przeskakuje po trudno dostępnych miejscach, a także z jego grzbietu możemy wyskoczyć na przeciwnika. Deweloperzy jednak już w tym elemencie zadbali o potencjalnie kontrowersyjną nowość – Seikret może automatycznie naprowadzać gracza do zadania. Jak to działa? Wybieramy cel, następnie wskakujemy na bestię i zwierzę doprowadza łowcę do miejsca, gdzie znajduje się wróg. Dziwny pomysł? Na początku myślałem, że bardzo, ale szczerze mówiąc to genialne rozwiązanie. Bohater może w tym czasie naostrzyć broń, przygotować amunicję lub... łapać surowce. Podczas podróży cały czas biegamy obok różnych ziół, a teraz możemy je przyciągać do siebie niczym Spider-Man za pomocą Slingera – niby wcześniej ta mechanika była dostępna, ale teraz działa to znacznie, znacznie lepiej. Gracz dosłownie strzela do różnych pozostawionych w krainach minerałów, owoców lub różnych dodatków, gdy jednocześnie jest transportowany do miejsca akcji. Oczywiście ta podwózka jest dobrowolna i nie trzeba z niej korzystać.
Seikret zapewnia graczowi również jeszcze jedną bardzo ważną nowość – zwierzę może posiadać na plecach dodatkową broń. Gdy rozpoczynamy jedną walkę, to zazwyczaj posiadamy odpowiedni osprzęt, ale teraz podróżując po świecie łatwo natknąć się na dodatkowego przeciwnika i czasami warto posiadać przy sobie drugą zabawkę – przykładowo miecz napędzany elektrycznością, gdy akurat mamy stanąć do walki z bestią, która nie radzi sobie z tym żywiołem. Seikret jest także naszym dodatkowym plecakiem, więc czasami możemy skorzystać z dodatkowego leczenia znajdującego się właśnie na jego plecach. Zwierzę możemy oczywiście personalizować zmieniając kolor jego upierzenia oraz dorzucając różne dodatki.
Istotne zmiany pojawiły się także w samym gotowaniu. Jak wiadomo na każdą wyprawę trzeba się odpowiednio przygotować, jednak teraz niejednokrotnie polowania trwają naprawdę długo, ponieważ dosłownie przechodzimy z jednej akcji w kolejną. Z tego powodu w świecie gry możemy tworzyć tymczasowe-mniejsze obozy, w których mamy możliwość skorzystania ze skrzyni – co ciekawe nawet te lokacje możemy dostosować bawiąc się w skromne odświeżenie budynku. W dodatku łowcy mogą teraz skorzystać z polowego gotowania... bohater może dosłownie przygotować posiłek, patrząc jak jego znajomi walczą z wielką bestią – w rezultacie zwiększy swój pasek zdrowia czy też kondycji i będzie gotowy do kolejnego etapu rywalizacji. Niby prosty pomysł, ale jak to znacząco wpływa na samą rozgrywkę! W dodatku jest to kolejne potwierdzenie jednego – Capcom naprawdę przemyślał koncepcję wielkiego świata, który mamy eksplorować i szukać następnych wyzwań na własną rękę.
Capcom jednak zaskakuje wieloma elementami, które bardzo pozytywnie wpływają na samą rozgrywkę – teraz po polowaniu nie musimy już czekać, by odliczanie czasu się zakończyło, a zbierając potrzebne fragmenty możemy doprowadzić wydarzenie do końca. Teraz znacznie łatwiej zgromadzić surowce, a większość elementów z potworów wpada do naszej sakiewki automatycznie – gdy jednak w świecie gry pojawi się przykładowo ogon, to zostaniemy poproszeni o wycięcie z niego niezbędnych fragmentów w momencie, gdy bestia będzie uciekać. Łowcy mogą przenosić pułapki i beczki, a tymi drugimi bez problemu rzucicie w potwora. Deweloperzy dopracowali menu kołowe, które możemy dostosowywać, by jak najszybciej skorzystać z odpowiedniego leczenia. W grze powróciło także zarządzanie temperaturą, więc podczas walki w lodowej krainie musimy korzystać z napojów rozgrzewających, a w trakcie akcji w wulkanicznych warunkach niezbędne jest odpowiednie nawodnienie postaci – w innej sytuacji musimy zmierzyć się z przykrymi konsekwencjami. Capcom nie zrezygnował z ostrzenia broni, ale teraz nie musimy czekać do końca akcji, by wrócić do walki – gdy proces zostanie przerwany przez przykładowo atak przeciwnika, to miecz nie będzie posiadał pełnej funkcjonalności, a także nie skorzystamy z jego bonusu. Twórcy rozbudowali system łowienia ryb czy też ponownie pozwalają bohaterowi zanurzyć się w wodzie – choć w tych sekwencjach nie rozgrywają się walki.
Istotną zmianą w przypadku eksploracji świata ze znajomymi jest fakt, że teraz nasza formacja nie zostaje rozwiązana po wykonaniu swobodnej walki. Gracze mogą zebrać surowce i krążyć po świecie, by ubić następnego przeciwnika – inaczej sytuacja wygląda w przypadku wybrania jednego z zadań, jednak podróżowanie po świecie z kumplami nabiera bardzo przyjemnego charakteru. W trakcie wykonywania ataków otrzymujemy dokładne informacje, jakie ciosy wchodzą, a gdy ściągniemy na swoją głowę gniew bestii, to zostaniemy poinformowani o następnym ataku. Twórcy postawili na dowolność w przypadku noszenia zbroi (pancerze nie są definiowane płciowo), gracz może wybierać wersje różnych fatałaszków, a ponadto w grze nie zabrakło wykuwania talizmanów, zarządzana kinsektami czy też nawet realizowania broni artiańskiej – zainteresowani spędzą w tym tytule dziesiątki godzin, odkrywając kolejne uroki rozwoju postaci oraz ulepszając swój ekwipunek.
Szczerze mówiąc do końca nie jestem przekonany do nowej mapy. Trójwymiarowa prezentacja terenu z jednej strony znakomicie pokazuje skalę krain oraz ich pionowość, ponieważ gracz doskonale zdaje sobie sprawę, gdzie znajdują się bestie lub jak dostać się do wybranego surowca, jednak na początku miałem spory problem z okiełznaniem systemu. Na szczęście od początku działa szybka podróż, więc możemy płynnie przemieszczać się po obozach.
Walka? Esencja serii!
Od początku rozgrywki w Monster Hunter Wilds otrzymujemy od deweloperów pełny zestaw zabawek – w pierwszych chwilach odpowiadamy na małą ankietę, która pozwala dobrać odpowiedni oręż do naszego stylu walki. Następnie możemy biegać po świecie dzierżąc miecz dwuręczny, miecz długi, miecz i tarczę, bliźniacze ostrza, młot, róg łowiecki, lancę, lancopał, topór sprężynowy, ładowane ostrze, glewię, lekkie łukodziałko, ciężkie łukodziałko lub łuk. Nikt raczej nie będzie zaskoczony, gdy napiszę, że dosłownie każdy sprzęt w serii Monster Hunter oferuje inne doświadczenie, bo tak faktycznie jest – przykładowo za sprawą bliźniaczych ostrzy możemy atakować szybko i dynamicznie, a miecz dwuręczny stawia na powolne i potężne ataki.
Capcom jednak także w tym miejscu zajął się dużymi zmianami, które ostatecznie wpływają na całe doświadczenie płynące z pojedynków. Każda broń posiada swoje specjalne ataki – przykładowo miecz dwuręczny pozwala na blokowanie, które może wywołać „starcie mocy”. W prostych słowach łowca doprowadza do zwarcia w trakcie obrony potężnego ciosu i gracz musi wywołać krótką sekwencję, by wytrącić bestie z równowagi. Podobnie zresztą wypadają wszystkie „przesunięte ataki”, które należy wykonać w odpowiednim momencie, by dosłownie odbić wroga i przewrócić go na ziemię. Z tą innowacją w pojedynkach łączy się także tryb skupienia, który po aktywacji pokazuje, gdzie bestie posiadają rany – atakowanie w rozcięte nogi lub naderwane ogony pozwala wyrządzić ogromne obrażenia lub nawet ogłuszyć potwora. Gracz może także aktywować „skupione ataki”, by wykorzystać swoją przewagę – rany można dosłownie zniszczyć, co oczywiście wywołuje wielkie spustoszenie w pasku zdrowia przeciwnika.
W konsekwencji starcia w recenzowanym Monster Hunter Wilds nabrały genialnego charakteru, ponieważ gracz może wykorzystać nowe sekwencje, by eliminować kolejne ruchy przeciwników. Smok dewastuje Twoją grupę atakując z powietrza? Celujcie w skrzydła, bo gdy zostaną one odpowiednio naderwane, to pojawią się rany, które za sprawą trybu skupienia dokładnie zobaczycie, a następnie otrzymacie szansę wyeliminowania przewagi stworzenia. Świetnie wypadają wszystkie akcje, gdy przerośnięty wróg próbuje bezpośrednio zaatakować naszego bohatera, a my odbijemy jego atak – ten padnie na ziemię, a my ponownie otrzymamy szansę na pozbycie się jego największych walorów.
Łowcy muszą także bardzo dokładnie przyglądać się lokacjom – w Monster Hunter Wilds nie zabrakło możliwości wykorzystywania środowiska. Wojownicy mogą czerpać zdrowie z owadów lub wywoływać błyski do oślepienia wrogów. Zarośla mogą spowolnić goniącego naszą postać giganta, ale należy również bardzo dokładnie rozglądać się po skałach czy też wzniesieniach – czasami warto zrzucić głowę na głazy bestii. Świetnie sprawdzają się wszystkie momenty, gdy wróg próbuje zyskać przewagę i wchodzi na wzniesienie, a my za sprawą Slingera zrzucamy go z wysokości – jest to nie tylko efektowne, ale także bardzo skuteczne. W grze nie zabrakło również możliwości wskoczenia na stwora, by zadać kilka ciosów – w tej sytuacji musimy uważać na zrzucenie bohatera z dużej wysokości, ale gdy otworzymy ranę na przykładowo głowie bestii, to możemy zakończyć atak wyjątkowym finisherem.
Rozbudowa rozgrywki jest na tyle duża, że spędzając w grze już kilkadziesiąt godzin nie czuję nawet trochę zmęczenia. Świetnie poluje się na kolejne potwory i z dużą przyjemnością zbieram następne surowce – twórcy pamiętali nawet o takich dodatkach, jak odpowiednie zaznaczenie potrzebnych materiałów do stworzenia nowych przedmiotów. Bardzo ważnym elementem w kontekście rozwoju postaci jest oczywiście dobór pancerza – kompletując strój z tego samego zestawu otrzymujemy dodatkowe umiejętności, które są aktywowane podczas walki. To w ciekawy sposób wpływa na dobór ekwipunku, ponieważ czasami lepiej skorzystać z jednego projektu, by w kolejnych pojedynkach otrzymać dodatkowe bonusy.
Pojedynki pełne różnorodności
Bez problemu mogę w jeszcze wielu słowach opisać zmiany w systemach oraz nowości oferowane przez recenzowany Monster Hunter Wilds, ale jestem przekonany o jednym – tych pojedynków naprawdę trzeba doświadczyć. Capcom nie bez powodu zaoferował testy, które pokazały zarys propozycji, jednak im więcej czasu spędzam w tytule, tym z jeszcze większą radością wyruszam na kolejne wyprawy.
Świetnie podczas pojedynków z Balaharem trzeba unikać jego potężnych szczęk lub zwracać uwagę na wszystkie akcje związane z piaskiem – ten pustynny lewiatan chętnie tworzy wiry, które mają wciągnąć gracza. Chatacabra powrócił i ponownie niezbędne jest ubijanie jego gigantycznego języka, a także zwracanie uwagi na mocne łapy. Yian Kut-Ku chętnie atakują w grupach i kolejny raz wykorzystują dzikie ciosy dosłownie wpadając w łowców, Gravios jest niezwykle potężny i podczas starcia z tą bestią musimy wyszukać odpowiednich miejsc do ataku – w innej sytuacji dosłownie odbijamy się od skały. Nerscylla ucieka po wszystkich ścianach, chętnie ściąga bohaterów do swojego siedliska, gdzie znajdują się jego dzieciaki, a gdy wyciąga potężne szpony pełne jadu, to lepiej po prostu uciekać – choć dobry unik otwiera nam drogę do błyskawicznego ataku. Rathiana pluje ogniem w każdą stronę, Gypcerosowi lepiej jak najszybciej wyłamać potężny ogon. W Monster Hunter Wilds ponownie mamy okazję zmierzyć się z kilkoma znanymi stworami, ale na liście nie brakuje także nowych okazów – gracze jednak muszą odkrywać potwory, co pewnie nie każdemu się spodoba. Eksploracja jest teraz jednak bardzo ważnym elementem gry.
Z jednej strony Monster Hunter Wilds nie oferuje wielkiej rewolucji, ale zastosowane zmiany sprawiły, że rozgrywka stała się znacznie przyjemniejsza. Gameplay został rozbudowany o takie elementy, jak wspomniane wcześniej tryb i atak skupienia i teraz mamy jeszcze większą kontrolę nad akcją i to jest naprawdę znakomite.
Dopracowany rodzynek
Jeszcze w zeszłym roku pojawiło się sporo niepokojących sygnałów dotyczących działania Monster Hunter Wilds. Twórcy mierzyli się z dostosowaniem gry do wielu urządzeń i na PlayStation 5 Pro nie odnotowałem najmniejszych spadków animacji – niezależnie od wybranego trybu (a możemy postawić na jakość, balans lub wydajność) gra działa perfekcyjnie i gdy chcemy 60 klatek to otrzymujemy 60 klatek. Istnieje oczywiście opcja włączenia 30/40 fps przy lepszej grafice. Tytuł działa świetnie i nawet w trakcie najbardziej wymagających pojedynków nigdy nie dostrzegłem żadnych problemów. Zapytałem również znajomego, który posiada normalną wersję PlayStation 5 i on także potwierdził, że Capcom nie zawiódł w przypadku optymalizacji.
Monster Hunter Wilds jest przy tym bardzo ładną grą, która może zachwycić wizerunkiem gigantycznych potworów, ich niszczącymi się cielskami czy też efektownymi strojami Łowców, ale jednocześnie od czasu do czasu musimy spojrzeć na gorsze jakościowo tekstury w lokacjach. Twórcy wyraźnie walczyli z optymalizacją, więc czasami grafika nie jest równie piękna w każdym zakątku świata przedstawionego, jednak fenomenalnie prezentują się gęste lasy pełne detali, gdy podczas podróży patrzymy, jak światło słoneczne przedziera się przez gęste drzewa. Innym razem trudno nie zachwycać się palącymi terenami lub obserwować zamarzniętą krainę – fenomenalnie również prezentują się twarze postaci z głównego wątku... twórcy wykorzystali pełny potencjał własnej technologii... Pod wieloma względami nowy Monster Hunter potrafi zachwycić.
Podobnie zresztą wypada udźwiękowienie. W trakcie całej opowieści usłyszałem kilka przyjemnych kawałków, jednak szczerze mówiąc największe wrażenie w tym wypadku zrobiły na mnie ryki bestii czy też najróżniejsze odgłosy pojedynków. Twórcy pamiętali nawet o takim detalu, jak podkręcenie muzyki w momencie, gdy stajemy do walki z większą grupą wrogów.
Czy warto zagrać w Monster Hunter Wilds?
To nie jest rewolucja. To jest idealna ewolucja. Capcom wsłuchał się w opinie fanów, zaoferował solidną fabularną kampanię, a następnie oddaje w nasze ręce wielki end-game na dziesiątki godzin. Ta produkcja żyje, a kolejne miesiące będą na pewno niezwykle ciekawe, ponieważ deweloperzy wykorzystają swoje możliwości, by odpowiednio rozbudować nasze doświadczenie.
Monster Hunter Wilds to jednak perfekcyjna gra dla fanów uniwersum, którzy będą zachwyceni rozbudowanymi pojedynkami, gigantycznymi bestiami oraz wszystkimi ulepszeniami – autorzy zadbali o wiele małych dodatków i usprawnień, które bardzo pozytywnie wpływają na rozgrywkę.
Nie oczekujcie nowego doświadczenia względem ostatnich części – jeśli poprzednie Monster Huntery Was nie przekonały, to tutaj raczej nie możecie liczyć na wielkie zaskoczenie. Z drugiej strony – jeśli jesteście sympatykami serii, to będziecie dosłownie zachwyceni.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Monster Hunter Wilds.
Ocena - recenzja gry Monster Hunter Wilds
Atuty
- Blockbusterowa historia. Przyjemna opowieść została rozbudowana przez całą masę akcji,
- Świetnie usprawniona walka. Starcia są dynamiczne, efektowne i pełne satysfakcji,
- Wielki żyjący świat. W tej grze eksplorujemy krainy, by odkrywać nowe bestie,
- Monster Hunter Wilds oferuje całą masę ulepszeń względem poprzednich odsłon serii,
- End-game w mądry sposób wykorzystuje esencje uniwersum i stawia na nowe mechaniki,
- Znakomita prezentacja bestii. Stwory są potężne i groźne.
Wady
- Główny wątek mógłby być trochę dłuższy,
- Niższy poziom trudności - przez niemal całą historię gra nie stanowi dużego wyzwania,
Monster Hunter powrócił i jest genialny. Gigantyczne bestie, soczyste pojedynki i mnóstwo pozytywnych ulepszeń. Capcom udowodnił, że potrafi wsłuchać się w opinie fanów, by zapewnić grę właśnie dla nich. Monster Hunter Wilds to gra dla wiernych sympatyków polowania za wielkimi stworami.
Graliśmy na:
PS5
Galeria








Przeczytaj również




![Fachowiec (2025) - recenzja filmu [Warner Bros]. Jason nadal nieśmiertelny, ale ile można odgrzewać to samo](https://pliki.ppe.pl/storage/90343a77c24fa0a22f14/90343a77c24fa0a22f14.jpg)

Komentarze (132)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych