The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - recenzja gry w wersji na PS5. Nie wszystko złoto, co się świeci

The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - recenzja i opinia o grze [PS5]. Nie wszystko złoto, co się świeci

Maciej Zabłocki | Wczoraj, 12:04

Chociaż plotki i przecieki głosiły o tym od dłuższego czasu, to i tak miło się tak pozytywnie zaskoczyć. We wtorek, czyli 22 kwietnia 2025 r. Bethesda bez ostrzeżenia wrzuciła na rynek odświeżonego Obliviona, a sam pokaz na YouTube oglądało w jednej chwili ponad 600 tysięcy osób – świetny wynik jak na dziewiętnastoletnią grę. Widać było, że ludzie są spragnieni powrotu do Cyrodill. Ja sam zresztą czekałem na ten pokaz z ogromną niecierpliwością. 

Gdy Oblivion zadebiutował na Xboksie 360 w 2006 r., gra wyglądała wówczas niesamowicie next-genowo. Rozległy, żywy świat Cyrodiil, oślepiające słońce, morze trawy renderowanej w locie i barwne, choć nieco wyłupiaste twarze mieszkańców. Zamówiłem wtedy trzyczęściową Edycję Deluxe — z dodatkową płytą „making of”, plakatem i rozbudowanym poradnikiem. Tygodniami potem chłonąłem cały ten świat, ciesząc się każdą minutą. Gracze pokochali swobodę, orkiestrową muzykę Jeremy’ego Soule’a, linie questów Gildii Złodziei i Mrocznego Bractwa, ale jednocześnie zgrzytali zębami na agresywne skalowanie poziomów i przewidywalny wątek główny. Do legend przeszła też pierwsza w historii „mikropłatność premium” — zbroja dla konia za 200 punktów MS — która otworzyła branży furtkę do sprzedawania podobnych drobiazgów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mało kto wierzył, że Bethesda faktycznie porzuci stare Gamebryo i wewnętrzny prototyp na CryEngine, przesiadając się w całości na Unreal Engine 5. Cztery lata pracy — wspólnie z zespołem Virtuos — przyniosły pełny lifting: globalne oświetlenie Lumen, geometrię Nanite, całkowicie nowy system animacji, przeprojektowany dziennik, dodatkowe dialogi nagrane przez oryginalnych aktorów (uzupełnione o świeże kwestie) oraz znacznie lepiej wymodelowane postacie. Twórcy zostawili jednak odrobinę dawnego uroku — żeby „twarze z Chorrol” wciąż wywoływały uśmiech — a po prezentacji zafundowali graczom efektowny shadowdrop, co natychmiast wywindowało tytuł na szczyt najchętniej ogrywanych produkcji wśród graczy (no i list sprzedaży też).

Nie wszystko złoto, co się świeci, a tutaj sporo jest problemów

Na papierze wygląda to zatem bardzo zachęcająco. AI przeciwników podkręcono (choć nadal błądzą), skalowanie trudności nieco przebudowano, odmieniono animacje, dopracowano interfejs pod wysokie rozdzielczości. Twarze wyrażają teraz o wiele więcej ekspresji. Widać, że to remaster, nie remake, o czym zresztą Bethesda mówiła w oficjalnym liście do graczy. Wszystkie drewniane elementy dawnego Obliviona nadal tu są. Włącznie z ekranami wczytywania, które widzimy za każdym razem, gdy wejdziemy do jakiegoś domu, karczmy czy jaskini (aż dziwne, że tego nie usunięto, bo przecież cała gra została de facto zbudowana od podstaw w nowym środowisku).

W praktyce błędów jest sporo. Ogrywałem wersję na PS5 Pro. Są dwa tryby działania - wydajności i jakości. O tym drugim można zapomnieć. Chociaż teoretyczna płynność utrzymuje się na poziomie 30 klatek, fatalny jest tzw. frame-pacing. To oznacza, że odczucia mamy takie, jakbyśmy grali w 15 klatkach. Męczymy się ze skaczącym obrazem, a różnic w grafice względem trybu wydajności za bardzo nie odnotowałem (może trochę więcej jest trawy na ziemi). Generalnie nie wiem po co i dlaczego ktokolwiek miałby grać w trybie jakości. Niestety, tryb wydajności, mimo że dużo lepszy, też nie jest idealny. Początkowe lochy wypadają dobrze, ale gdy biegamy po świecie, płynność potrafi zanurkować do kilku klatek w gęstym lesie albo przy bramach Otchłani (oj tutaj to dzieją się prawdziwe cuda - raz jest dobrze, innym razem fatalnie). Wnętrza budynków czy jaskiń mają betonowe 60 klatek, ale gra potrafi w niewyjaśnionych okolicznościach wykrzaczyć się do menu konsoli.

Automatyczny zapis powoduje krótkie, lecz irytujące zacinki, a co jakiś czas występują również mikroprzycięcia. To wszystko nie powinno się zdarzyć na PS5 Pro, tym bardziej, że mówimy tu o mocniejszej konsoli. Grę włączyłem też na zwykłym PS5, ale różnic w zasadzie nie odnotowałem (w trybie wydajności jest wyższa rozdzielczość na Pro, ale pod względem detali nie ma żadnych zmian). Nie mam też pojęcia, czy gra wykorzystuje PSSR na PS5 Pro, ale na pewno korzysta z jakiejś formy skalowania obrazu, bo natywnie wyświetla rozdzielczość między 1080, a 1440p. Gdy wszystko działa w porządku, to gra się bardzo dobrze i przyjemnie. Na uwagę zasługuje wykorzystanie haptyki i adaptacyjnych triggerów. Na padzie odczuwamy magię, uderzenia mieczem, a nawet podpalenie, gdy przeciwnik jeszcze skwierczy, to kontroler delikatnie wibruje. 

Interfejs też jest bardzo wygodny, dobrze dostosowany pod pada. Do tego nie miałem większych zastrzeżeń (może tylko fakt, że jest połączony z ustawieniami gry i czasem zamiast po ekwipunku czy dzienniku, to odruchowo latamy po opcjach). Tak, jak wspominałem wyżej, wielka szkoda, że tych zmian w samych mechanikach nie ma więcej. Brakowało mi choćby przypisania magii do drugiej ręki, jak mogłem to zrobić w Skyrimie. No ale to w końcu remaster, więc twórcy nie chcieli przesadnie kombinować. Każdy fan Obliviona z dawnych lat z pewnością będzie zachwycony powrotem do tej pięknej, magicznej krainy. Obawiam się jednak, że młodzi gracze mogą się odbić od przestarzałych już mechanik. Tutaj musimy kombinować, czytać wszystko, weryfikować, myśleć i analizować. Chociaż kompas jest przerobiony i bardziej czytelny, to nadal nie pokazuje wszystkich miejsc, do których mamy się udać. Questy również nie są czytelnie oznaczone. Musimy je znaleźć, choćby słuchając ludzi w mieście czy rozmawiając z nimi i pytając o pogłoski. To stara gra w nowych szatach i czuć to od pierwszych minut, co ma swój urok. 

Niestety, technicznych wpadek jest więcej. Strumieniowanie tekstur bywa kapryśne – przy szybkiej jeździe konno potrafią doczytywać się z kilkusekundowym opóźnieniem, co skutkuje dużym pop-upem roślinności. Szczęście, że w ustawieniach możemy wyłączyć motion blur i dostosować FOV, co jest z pewnością fajnym urozmaiceniem. Uważam jednak, że Bethesda ma co robić, ale jak już na to studio przystało - nie potrafią wydać gry bez błędów i niejako są one częścią dziedzictwa Todda Howarda. Co by jednak nie mówić, gra prezentuje się wspaniale na UE5 i robi duże wrażenie. Szczególnie dobrze wypadają czary i wszelkie efekty cząsteczkowe, a także oświetlenie o wschodzie i zachodzie słońca. Poniższy zwiastun doskonale to wszystko pokazuje. 

Czy warto zagrać w Oblivion Remastered? 

Uważam, że tak, tym bardziej, że gra trafiła od razu do Game Passa. Niestety, "surowa" wersja kosztuje 249 zł, co jest zaporową kwotą dla większości czytelników (jeżeli nie opłacacie abonamentu). To za dużo, nawet jak za tak potężnie odświeżony remaster. Niemniej, powrót do Cyrodill, szczególnie w akompaniamencie głównego motywu muzycznego wywołał u mnie wręcz gigantyczne pokłady nostalgii. Zapamiętałem Obliviona nieco inaczej. Zapomniałem już, że miasta są aż tak puste (właśnie, dlaczego ich bardziej nie zaludniono?), a świat tak bardzo surowy (no i też pusty). Tak, jak mówiłem wcześniej - młodsi gracze raczej się od tego tytułu odbiją, za to starsi będą na głos wspominać, jak to kiedyś było lepiej. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered.

Advertisement

Ocena - recenzja gry The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered

Atuty

  • Ogromny skok wizualny dzięki UE5: Cyrodiil wygląda tak, jak go zapamiętaliśmy, tylko teraz zachwyca szczegółami i jakością
  • Dynamiczne oświetlenie Lumen i odbicia SSR dodają lokacjom spektakularnej głębi, zwłaszcza o świcie i zmierzchu
  • Kultowa muzyka Jeremy’ego Soule’a została zremasterowana w wyższej jakości i uzupełniona nowymi, subtelnymi aranżacjami
  • Pełne wsparcie dla funkcji DualSense (adaptacyjne triggery, haptyka) oraz błyskawiczne loadingi znacznie podnoszą komfort gry
  • Ulepszony interfejs, sprint i przebudowane skalowanie poziomów sprawiają, że rozgrywka jest płynniejsza, a jednocześnie wierna oryginałowi
  • Poprawione animacje postaci, w tym mimika twarzy
  • Polska wersja językowa w postaci napisów

Wady

  • Na PS5 poważne spadki wydajności i fatalny frame pacing w trybie jakości podcinają skrzydła pięknej oprawie (ten tryb jakości wymaga gruntownego przebudowania)
  • Brak większych zmian w mechanikach ogranicza świeżość rozgrywki dla nowych odbiorców
  • Zaporowa wręcz cena startowa (250 zł)
  • Nadal zdarzają się błędy, wysypywanie gry do menu i zastanawiają mnie też ekrany wczytywania, gdy wchodzimy do budynków - serio na nowej generacji, przy tak dużych przeróbkach, nie dało się tego wyeliminować?
  • Stare bolączki dialogów i sztucznej inteligencji NPCów nie zostały w pełni rozwiązane, przez co świat bywa martwy poza głównymi punktami fabuły
  • Między trybem wydajności, a jakości praktycznie nie ma graficznych różnic
  • Małe różnice są także między zwykłą PS5, a PS5 Pro. Gra nie robi dobrego użytku z dodatkowej mocy

Ocena odnosi się wyłącznie do jakości remastera i stanu technicznego. Sam Oblivion wciąż jest wybitnym RPGiem, ale wersja na PS5 potrzebuje wielu łatek, by zaczęła działać prawidłowo. No i szkoda, że między edycją na zwykłe PS5, a PS5 Pro w zasadzie nie ma żadnych różnic. Tryb jakości jest bezużyteczny, a wysypywanie się gry do głównego menu to jakiś nieprzyjemny żart. Podkreślę jednak, że gdy wszystko działa dobrze, to gra się wspaniale, a jakość oprawy graficznej potrafi czasem dosłownie "wywalić z kapci".

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper