10-lecie serii Wiedźmin. Recenzja pierwszej części sagi - czy przetrwała próbę czasu?

10-lecie serii Wiedźmin. Recenzja pierwszej części sagi - czy przetrwała próbę czasu?

Igor Chrzanowski | 25.12.2017, 15:00

Geralt jest obecnie najbardziej rozpoznawalnym polskim bohaterem, którego imię rozsławiło się na dosłownie całym świecie. Wiedźminami chcą zostać już nie tylko Polacy, lecz także i Amerykanie, czy nawet Japończycy. W tym roku obchodzimy 10-tą już rocznicę rozpoczęcia tej wspaniałej przygody, z tej zatem okazji zabiorę Was dziś na małą nostalgiczną podróż do początków komputerowej historii Białego Wilka.  

Wydany w 2007 roku Wiedźmin był dla polskiej branży gier wydarzeniem przełomowym. Hype rozkręcony w naszym kraju wokół tej produkcji był tak wielki, że dla wielu z nas, była to najważniejsza premiera na świecie. Mimo, że po drodze wyszło ze 100 innych superhitów. Jednak najważniejsze było to, że to nasza, rodzima, słowiańska opowieść, którą w końcu dojrzał świat. Nie kolejny arcade’owy shooter, nie jakieś klikadło, a sam Geralt z Rivii napisany przez mistrza, Andrzeja Sapkowskiego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wielką przygodę naszykowana dla nas przez CD Pojekt Red rozpoczynamy około roku 1270, czyli kilka lat po wydarzeniach, jakie miały miejsce w literackiej sadze. Ma to spore znaczenie z paru względów. Po pierwsze autorzy nie mieszają nic w ustalonym kanonie i nie adaptują żadnej opowieści, a stawiają na własną historię, którą mogli poprowadzić w każdym kierunku, w jakim tylko chcieli.

Po drugie, gracze niekoniecznie musieli znać poprzednie wydarzenia z uniwersum, aby cieszyć się fabułą napisaną na potrzeby gry komputerowej. W książkowej sadze Geralt rzekomo umiera, lecz teraz spotykamy go aż po pięciu latach nieobecności, gdzie po jakiejś ucieczce pada wycieńczony na ziemię. Wtedy to znajdują go wiedźmini, którzy rozpoznając swego przyjaciela, zabierają go do swojej siedziby w Kaer Morhen.

Szybko okazuje się, że nasz białowłosy wojownik doznał amnezji i kompletnie nie pamięta kim jest i skąd pochodzi. Daje to osobom świeżym w serii doskonałą okazję ku temu, aby poznać ten wspaniały świat i utożsamić się z Geraltem – zarówno on jak i my, czujemy się nieco zagubieni, musimy odkrywać jego przeszłość, dowiadujemy się jak żyją wiedźmini i dlaczego czasy, w których przyszło nam żyć, są takie mroczne.

Po drobnym wprowadzeniu zostajemy rzuceni w pełen akcji prolog. Pewien tajemniczy jegomość zwany Magistrem, wraz ze swoimi rzezimieszkami i trzymaną pod kontrolą Przerazą, zaatakował twierdzę Kaer Morhen w celu wykradnięcia wiedźmińskich mutagenów i ich tajemnic. Ten etap zabawy również został bardzo fajnie przemyślany. Nie dość, że nasze pierwsze kilkadziesiąt minut z grą było dzięki temu bardzo emocjonujące – wiecie, obrona zamku, wielkie zagrożenie ze strony bestii – to jeszcze pozwoliło nam to na wdrożenie się w najbardziej podstawowe mechanizmy rozgrywki i przedstawiło najważniejsze postacie.

Jak wiemy już z genialnego dokumentalnego filmu na temat Wiedźmina, początek tej części serii mógł w pewnym momencie zostać jej zakończeniem. Jak zmieniłoby to całość? Zapewne bardzo znacząco, lecz chyba jednak dobrze, że zostało tak jak jest obecnie. Lepszego początku nie moglibyśmy sobie wtedy zażyczyć.

Jak na swoistych innowatorów przystało, zespół CD Projekt Red bardzo kreatywnie wykorzystał dobrodziejstwo silnika Aurora, na którym powstawała wybitna seria dzieł BioWare’u pod szyldem Neverwinter Nights. Tytaniczny wysiłek włożony w przepisanie prawdopodobnie 90% kodu tegoż narzędzia opłacił się i dał naszym rodakom ogromne pole do popisu podczas produkcji przygód Geralta.

Z perspektywy tych 10-ciu lat można uznać, że największymi atutami, jakie dzięki temu wszystkiemu zyskała gra są bardzo fajny system walki łączący odrobinę klasyki ze świeżymi pomysłami oraz jej wygląd. Największą zaś bolączką były liczne błędy i przeklinane przez wielu ekrany wczytywania pojawiające się przy wchodzeniu do każdej lokacji – co prawdopodobnie wynikało bezpośrednio z tego, jak skonstruowana była Aurora i tworzone pod nią obie części Neverwintera.

Rozwijając wątek dotyczący systemu starć warto zaznaczyć kilka spraw. Po pierwsze deweloperom należą się gromkie brawa za odwagę i pójście własną dłuższą ścieżką, zamiast na skróty z kopiowaniem oklepanego schematu „kliknij se pan i patrz jak postać bije sama”. Jak zapewne pamiętacie, w Wiedźminie mamy do czynienia z bardzo angażującym i wymagającym skupienia oraz taktyki modelem bitewnym.

Nasz Rzeźnik z Blaviken może posługiwać się aż trzema różnymi stylami walki mieczami – silnym, szybkim oraz grupowym, a do tego musi manewrować pomiędzy ostrzami zwykłymi, a tymi dedykowanymi na potwory. To wszystko wprowadza właśnie element konieczności zastanowienia się nad tym co robimy, ponieważ bezmyślne klikanie na oślep szybko sprawi, że rywale sprowadzą nas do parteru.

Nie można także zapomnieć o bonusach płynących z reaktywnego klikania opcji ataku we właściwym momencie (większe obrażenia i fajniejsze animacje), a także o bawieniu się eliksirami oraz znakami. Kluczem do zwycięstwa jest tu zatem umiejętne i płynne manewrowanie stylami dokonywanych cięć, odpowiedni dobór uzbrojenia przed wyruszeniem na polowanie, a także poświęcenie temu po prostu nieco więcej uwagi, niż w innych tego typu produkcjach. Wiadomo przecież, że stalowym orężem nie ubijemy stwora, który jest wrażliwy tylko na srebro, a już tym bardziej magią nie zranimy wroga odpornego na wszystkie ataki niefizyczne.

Kiedy uruchomi się obok siebie Neverwinter Nights 2 i Wiedźmina, można szybko dojrzeć pewne podobieństwa pomiędzy nimi, jednakże te dwa różne podejścia do rozgrywki sprawiają, że dziś Geralt broni się zdecydowanie lepiej niż leciwy i mocno przestarzały już dziś model z produkcji BioWare.

Kolejnym wielkim plusem dzieła CD Projektu był w tym 2007 roku kontrast, jaki gra stanowiła wobec najpopularniejszych tytułów RPG tamtych czasów. Dlaczego? Dość powiedzieć, że wtedy wciąż absolutnymi królami gatunku były gry stawiające na jasną, barwną, lekką fantastykę, takie jak chociażby nieśmiertelne Fable, trzeci Gothic, Titan Quest, czy Dragon Quest. Tam od razu jasne było kto jest dobry, a kto zły, komu można ufać, a komu nie, a nawet po której stronie leży prawda.

Tutaj z pomocą przyszedł rewelacyjny świat wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego, gdzie motywy dark fantasy bardzo mocno wyznaczały kierunek, w jakim rozwijały się losy całego uniwersum. Zarówno wtedy, jak i dziś graczom równie mocno może przypaść do gustu taka „moralna szarość”, którą wykreował pisarz.

Tutaj nigdy do końca nie będzie wiadomo kto jest tym złym, a kto jest tym dobry. Ba, częściej nawet dzieje się tak, że jako Wiedźmin dokonujemy ciężkich wyborów pomiędzy większym złem a mniejszym złem, bądź jednakowo kiepskim rozwiązaniem, ale o różnych skutkach, dla różnych stron.

Jest to bardzo pouczające, szalenie ekscytujące i przede wszystkim zostawia grającego z masą pytań, na które nie otrzymał jednoznacznej odpowiedzi i musi poszukać jej samemu – we własnych przemyśleniach. Z dzisiejszych gier, które równie dobrze (choć nieco inaczej) realizują takie motywy w gatunku RPG, mógłbym bez wahania wskazać dzieła From Software.

Najbardziej kulejącym aspektem pierwszej części sagi o Białym Wilku był zaś projekt lokacji – choć tutaj zdania graczy są podzielone. Jednym świetnie przypadły do gustu mega mroczne, brudne, błotniste, ciemne i dosyć „słowiańskie” miejscówki, które przyszło odwiedzać Geraltowi z Rivii. Jednakże z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że dziś może to być nieco męczące i po spędzeniu kilku godzin we wsi Podgrodzie, a już tym bardziej po wizycie na bagnach, spora część z osób chcących po raz pierwszy ukończyć pierwszego Wiedźmina, może się od niego solidnie odbić.

Jakiej mogę zatem udzielić odpowiedzi na pytanie, które zadajemy sobie w dzisiejszym tekście? Śmiało mogę rzecz, że tak, Wiedźmin, zwłaszcza w Edycji Rozszerzonej, przetrwał próbę czasu i wart jest ogrania nawet tę dekadę później! Jeśli pokochaliście następne odsłony, bądź zaczęliście swoją przygodę dopiero od „trójki”, zdecydowanie zachęcam Was do dania szansy pierwszej odsłonie cyklu i do doświadczenia na własnej skórze tego, jak rozpoczęła się ta rewelacyjna, mroczna przygoda.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Wiedźmin

Atuty

  • Świetnie zaadaptowany świat znany z książek
  • Bardzo dobry i wciąż ciekawy system walki
  • Dobre ujęcie moralności w odcieniach szarości
  • Główna oś fabularna i jej zadania
  • Soczyste dark fantasy
  • Piękna ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Design niektórych lokacji męczy
  • Na nowszych systemach miewa problemy z działaniem
  • Przydałoby się jednak dołożyć obsługę pada

Pierwsza odsłona serii Wiedźmin jest naprawdę bardzo dobrą grą, która z powodzeniem broni się nawet dekadę po swojej pierwotnej premierze. Świetna fabuła, wymagający system walki i motywy mrocznego fantasy potrafią dać sporo frajdy nawet dziś!
Graliśmy na: PC

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper