A Plague Tale: Innocence - recenzja gry. Szczurza niespodzianka
A Plague Tale: Innocence okazuje się tegorocznym czarnym koniem w wyścigu branży na najciekawszą nową markę. Tytuł pozbawiony rozdmuchanej kampanii marketingowej bryluje pod wieloma względami i stawia na narracyjne doświadczenie dla jednego gracza. Sztuka ta udała się wyjątkowo dobrze.
A Plague Tale: Innocence korzysta ze starego i sprawdzonego trzonu, który był wyjątkowo modny na poprzedniej generacji konsol. Autorzy postawili na angażującą i liniową historię dla jednego gracza, rezygnując z przesadnego kombinowania. Zamiast tego dostajemy bardziej kameralną, korytarzową produkcję ze szczyptą efekciarskich skryptów i osobisty, ale w dalszym ciągu filmowy scenariusz. Decyzja, która staje na przekór sandboksowej modzie i moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę.
Wstęp jak u Hitchcocka
Opowieść rozpoczyna się od sielankowego wypadu do lasu, gdzie poznajemy młodą Amicię z rodu de Rune i jej ojca. Wyprawa kończy się pewnym nieprzyjemnym incydentem, choć nasza bohaterka nie jest wówczas świadoma, że prawdziwy koszmar dopiero się zacznie. Po powrocie na rodzinny dwór mamy ledwie chwilę na złapanie oddechu, bo lawina wydarzeń zstępuję niemalże od razu. Posiadłość zostaje zaatakowana przez rycerzy inkwizycji, którzy z niewiadomego powodu poszukują chorego braciszka głównej bohaterki. Rodzina Amicii zostaje dosłownie zarżnięta na jej oczach, a jej udaje się o włos uniknąć podobnego losu i uciec z pięcioletnim bratem Hugo. To ledwie początek ciężaru, jaki spadnie na pechowe rodzeństwo.
Siłą napędową A Plague Tale: Innocence jest świetny scenariusz pełen ciekawych postaci. Przedstawiona historia wciąga od samego początku, a wiarygodnie napisani bohaterowie sprawiają, że ciężko oderwać się od ekranu i autentycznie przejmujemy się ich losem, dopingując jednocześnie w przeprawie. Amicia wzbudza w nas sympatię, a jej troska o Hugo jest zaraźliwa — nawet jeśli "bachor" potrafi stwarzać w irytujący sposób problemy. Scenarzyści spisali się na medal, dostarczając bardzo dobrą i trzymającą równy poziom fabułę, a swoje trzy grosze dodaje średniowieczna atmosfera i okres, w którym dzieje się akcja.
Bezbronni, ale gotowi do podjęcia walki!
Amicia i Hugo to młode dzieciaki, które z nie do końca jasnego powodu trafiły na celownik ścigającej ich inkwizycji. Przez większość czasu jesteśmy bezbronni, ale na szczęście Amicia to bardzo bystre i zaradne dziewczę. Bohaterka uzbrojona jest w procę, którą w ostateczności możemy użyć, aby pozbawić kogoś życia. Przede wszystkim jest to jednak narzędzie niezbędne do pokonywania prostych zagadek logicznych. Amicia posiada również trochę umiejętności alchemicznych, więc z biegiem czasu bez problemu wykonamy odpowiednie preparaty pozwalające uśpić niebezpiecznego przeciwnika, czy stworzyć jasny wybuch odstraszający zwierzęta. Nie mogło zabraknąć prostego systemu craftingu i rozwijania umiejętności, więc warto rozglądać się po otoczeniu w poszukiwaniu składników. Nie jest to nic przesadnie rozbudowanego, ale spędzimy chwilę na ulepszaniu naszych przedmiotów.
Nie licząc kilku oskryptowanych sekwencji, charakter rozgrywki jest raczej powolny i stawia na ciche omijanie niebezpieczeństwa. Pod względem ogólnej konstrukcji i tempa akcji często przychodziły mi do głowy skojarzenia z The Last of Us. Twórcy dodają jednak od siebie parę patentów, jak zagadki z wykorzystaniem ognia oraz światła. Etapy logiczne przeplatają się z efektownymi skryptami i momentami skradania, więc ciężko narzekać na monotonnie zabawy. Autorzy lawirują między pomysłami w odpowiedni sposób i dawkują poszczególne fragmenty rozgrywki, abyśmy nie zdążyli odczuć przesytu.
Świat przedstawiony to małe dzieło sztuki
Bardzo ucieszył mnie fakt, że twórcy w pełni wykorzystali potencjał tkwiący w ramach czasowych. Wykreowali wyjątkowo obskurną wizję Francji nękaną śmiercionośną epidemią czarnej śmierci. Genialnym zabiegiem było postawienie na szczury, które miały przecież niebagatelny udział w roznoszeniu dżumy. Tutaj stanowią one jedno z największych zagrożeń. Są zorganizowane i działają zawsze w stadzie gotów pożreć ofiarę żywcem w zaledwie kilka sekund. Wykonano je fantastyczne i zachwycają animacją. Ich pojawienie zawsze wzbudza ciarki na plecach i zmusza do kombinowania z wykorzystywaniem światła, które służy do odstraszania agresywnych zwierząt.
Szczury są bardzo istotnym elementem gry. Stada liczące setki, czy nawet tysiące osobników to częsty widok. Gryzonie niczym chmara robactwa w obrzydliwy sposób wiją się w ciemnościach. Wyczekują i próbują panicznie dostać się do żywej ofiary. To wszystko w połączeniu z sugestywnymi dźwiękami i mrokiem buduje atmosferę brutalnego horroru. Zwłaszcza jak jesteśmy świadkami, gdzie szczury na naszych oczach obgryzają żywego człowieka do suchej kości. Pierwszorzędnie wykonany patent dodający nieco świeżości i wyróżniający się na tle podobnych gier.
Wizualny przepych
A Plague Tale: Innocence może się pochwalić naprawdę śliczną oprawą graficzną. Na szczególną uwagę zasługuje przepiękna gra świateł, która często błyszczy i ukazuje kunszt grafików. Światło rozchodzące się od źródeł ognia, czy snopy wpadające przez szczeliny do wilgotnych podziemi wyglądają nieziemsko. Na odbiór wizualny gry wpływa również świetna strefa artystyczna. Wykreowany świat przedstawiony pełen jest detali i narracji środowiskowej, przez co sprawia wrażenie niesamowicie wiarygodnego miejsca. Jest brutalne i brudno, a my niejednokrotnie mamy wrażenie, że za chwilę poczujemy smród zgnilizny rozkładających się zwłok.
Otoczenie często przykuwa naszą uwagę za sprawą swojego wyglądu. Klimat gry jest przez większość czasu porażający i na swój osobliwy sposób urzekający. Na każdym kroku trafiamy na następstwa epidemii dżumy, a widok żniw czarnej śmierci nie należy do niczego miłego. Średniowiecze to parszywy okres ludzkości pozbawiony jakiejkolwiek empatii i litości. Co rusz jesteśmy świadkami niewyobrażalnego okrucieństwa, a to niejednokrotnie powoduje, że mimowolnie wzdrygamy. To wszystko potęguje mocno fakt, że gramy przecież dziećmi na siłę obdartymi z ich niewinności. Widok porzuconych na środku ulicy i rozkładających zwłok to tutaj chleb powszedni.
Do ideału trochę brakuje
Nie ma gier bez wad i niestety A Plague Tale: Innocence nie jest tutaj pod żadnym pozorem wyjątkiem. Przede wszystkim widać, że to segment gier AA i chociaż sama gra wygląda ślicznie, to już animacje potrafią straszyć. Widać to głównie po ludziach i wyglądzie ich poruszania. Druga kwestia to nazbyt liniowe skradanie. To sprowadza się głównie do rzucania przedmiotem, aby odwrócić uwagę i przemknąć się obok nieświadomego wroga. Niestety, nie możemy za bardzo kombinować i nie mamy zbyt dużego pola manewru, a droga do celu zazwyczaj zawsze prowadzi w ten sam sposób. Szkoda, bo w czasach Deus Exa, Dishonored, czy najnowszych Hitmanów wygląda to wyjątkowo biednie. Boli też sztuczna inteligencja, która jest po prostu szczątkowa i tragiczna.
Brać? Jak najbardziej!
W dalszym ciągu wypunktowane wady nie są czymś, co mocno rzutuje na odbiór całości. Liczne zalety na czele z niesamowitym klimatem całkowicie przyćmiewają parę niedoróbek, na które warto przymknąć oko. Francuskie studio Asobo przygotowało zaskakująco dobrą produkcję, która skradnie serce wszystkich graczy tęskniących za angażującymi produkcjami dla jednego gracza. Jeśli brakuje Wam nowych marek i w grach cenicie przede wszystkim dobrze opowiedzianą historię, to pędźcie czym prędzej do sklepu. Pamiętajcie, tylko aby koniecznie grać z francuskim dubbingiem, bo bez tego część klimatu się ulatnia!
Ocena - recenzja gry A Plague Tale: Innocence
Atuty
- Świetny scenariusz i postacie
- Oprawa audiowizualna
- Ciężka, dołująca i brutalna atmosfera
- Pomysł i wykonanie rozgrywki
- Szczury!
- Tematyka czarnej śmierci
Wady
- Nazbyt liniowe skradanie
- Sztuczna inteligencja przeciwników
Wciągająca i niesamowicie klimatyczna opowieść, przez która nabawicie się lęku przed szczurami.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (65)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych