Najgorszy z Finali
Kilka dni temu udało mi się ukończyć trzynastego Finala, teraz próbuje go wymasterować na 1000G. Ponad 70h na liczniku pozwala trochę napisac o tej grze. Niestety już na wstępie musze napisać, że jest to najgorzy Final, w jakiego grałem. A grałem we wszystkie oprócz "jedenastki". Fabuła jest po prostu słaba, zagmatwana jeśli nie doczytamy o niej w innych źródłach. W ogóle nie jest motorem napędowym, jak to miało miejsce we wcześniejszych częściach cyklu. Najlepsze jest jednak przedstawienie antagonistów. Gram sobie, aż tu nagle wyskakuje jakiś chłopek, którego w ogóle nie pamiątam i zaczyna się walka, bez żadnego ważnego powodu, tak dla urozmaicenia rozgrywki. Następnym zgrzytem są dla mnie postacie. Tylko Lightning mi się spodobała, reszta to żenada: jakiś głupi emo w szałowej chuście, który chce wszystkich chronić (słowo "protect" jest przez niego używane zdecydowanie zbyt często), ale i tak nie wie, co ma robić; jakiś przymulony dzieciak, który od początku nie wie, co się dzieje, stęka tylko jakieś "hę", "y" itd.; Murzyn z afro, który podobno jest najmądrzejszy z całej ekipy, robi coś, ale za chwilę mówi, że to było bez sensu; nastolatka, która sama nie wie, czego chce i jej "opiekunka", postać najgorzej zarysowana ze wszystkich.
Kilka dni temu udało mi się ukończyć trzynastego Finala, teraz próbuje go wymasterować na 1000G. Ponad 70h na liczniku pozwala trochę napisac o tej grze. Niestety już na wstępie musze napisać, że jest to najgorzy Final, w jakiego grałem. A grałem we wszystkie oprócz "jedenastki". Fabuła jest po prostu słaba, zagmatwana jeśli nie doczytamy o niej w innych źródłach. W ogóle nie jest motorem napędowym, jak to miało miejsce we wcześniejszych częściach cyklu. Najlepsze jest jednak przedstawienie antagonistów. Gram sobie, aż tu nagle wyskakuje jakiś chłopek, którego w ogóle nie pamiątam i zaczyna się walka, bez żadnego ważnego powodu, tak dla urozmaicenia rozgrywki. Następnym zgrzytem są dla mnie postacie. Tylko Lightning mi się spodobała, reszta to żenada: jakiś głupi emo w szałowej chuście, który chce wszystkich chronić (słowo "protect" jest przez niego używane zdecydowanie zbyt często), ale i tak nie wie, co ma robić; jakiś przymulony dzieciak, który od początku nie wie, co się dzieje, stęka tylko jakieś "hę", "y" itd.; Murzyn z afro, który podobno jest najmądrzejszy z całej ekipy, robi coś, ale za chwilę mówi, że to było bez sensu; nastolatka, która sama nie wie, czego chce i jej "opiekunka", postać najgorzej zarysowana ze wszystkich.
Gameplay to zasuwanie do przodu prostymi korytarzami, nigdy nie ma wyboru, czy nie zboczyć z trasy i zrobić choćby malutki queścik poboczny. Praktycznie swobodę mamy dopiero po ukończeniu gry. Co prawda po Gran Pulse możemy juz wcześniej dowolnie biegać, ale poziom rozwoju naszych postaci jest za słaby, aby się z tym dłużej pobawić. System walki jest fajny, ale co z tego, skoro przez większość gry nie możemy dowolnie ustawić składu, nie ma żadnej swobody i eksperymentowania z postaciami. Nie raz musimy walczyć składem, którym byśmy nie chcieli. Na domiar złego, niektórych walk nie da się wygrać nie stosując z góry przypisanej strategii lub ustawiniea Paradigmów, którego przed walką nijak znać nie możemy, co zwykle kończy się zgonem i rozpoczęciem walki od nowa. Podobnie walka z ostatnim bossem (jego pierwszym wcieleniem), za dużo zależy w niej od szczęścia, czy akurat status Daze zadziała na postać. Po pokonaniu głównego bossa gra się rozkręca (sic!). Możemy wykonywac misje (chociaż szajska mapa i niemożność wzięcia do spisu więcej niż jednej misji na raz nie pomaga w ich wykonywaniu), szukać skarbów czy kompletować ekwipunek. To ostatnie i tak jest przegięte, ze względu na małą ilość zdobywanej w grze kasy.
Ponarzekałbym jeszcze, ale po co? Najważniejsze minusy wymieniłem. Plusem jest system walki (jeżeli mamy możliwość wyboru składu) i gra po pokonaniu głównego bossa. Jest to jednak najsłabszy Final, w jakiego grałem. Jak na ironię, sprzedaje się najlepiej w historii serii. Pewnie tylko dlatego, że ma taki a nie inny tytuł. Gdyby Square Enix wydało tę pozycję pod innym tytułem, na pewno sprzedałaby się gorzej, ale zostałaby lepiej oceniona, bo nie miałaby ciężaru renomy serii do udźwignięcia. Takie czasy, takie Square Enix...