Piję, żeby zalać smutki...
Pełna nagłych zwrotów akcji historia o refundzie za Cyberpunk 2077.
"Piję, żeby zalać smutki. Piję, bo opuścił mnie dziś przyjaciel. Poznaliśmy się w czwartek, ale czułem jakbyśmy się znali 8 lat. Od pierwszego wejrzenia spodziewałem się czegoś wyjątkowego" - tak mniej więcej miał brzmieć mój wstęp, ale nie jest to niestety prawda, bo w chwili gdy to piszę nie opuścił mnie przyjaciel w postaci Cyberpunka 2077. Tekst będzie o próbie zwrócenia pieniędzy za Cyberpunka 2077.
Informacja prasowa o możliwości zwrotów kopii pudełkowych
Ten akapit będzie o mnie, więc jeśli kogoś to gówno obchodzi to może skipnąć do akapitu dalej w którym opisuję próbę zwrotu kopii fizycznej zakupionej na premierę. Jestem cierpliwym człowiekiem. Ale gry kupuję na premierę. Nie robię preorderów. Przepłacam, idę w dniu premiery do sklepu po swoją fizyczną kopię. Biorę z półki, czekam pół dnia na update'y jak rasowy właściciel PS4. Kupiłem tak mnóstwo gier: The Last of Us 2, Red Dead Redemption 2, Crash Bandicoot NSane Trilogy, Final Fantasy XV, No Man's Sky, Death Stranding, Uncharted 4, God of war i jeszcze parę większych tytułów, których nie pomnę. Praktycznie żadnej z tych gier już nie mam, sprzedałem z pewną stratą. Uncharted 4 sobie zachowałem, bo grałem kiedyś sporo (pozdrawiam, Wojtek!) i jak ktoś chce pograć to zapraszam do kontaktu. Najbardziej wtopiłem z No Man's Sky - cena po dwóch tygodniach (tyle zajęła mi podróż do centrum wszechświata) spadła o 100 zł, a i tak się okazało, ze w tym centrum nic nie ma tylko zaczyna się grę od początku. Więc ściem trochę już widziałem, lecz wróćmy do CP. Słyszałem piąte przez dziesiąte coś, że ta gra słabo chodzi na konsolach, ale omijając wszelkie newsy o CP, żeby nie zepsuć sobie rozgrywki myślałem, że chodzi o to, że na jakichś mocarnych PC wygląda zajebiście, a na konsolach - mniej zajebiście. Okazało się, że gra gubi klatki podczas wyjścia na miasto, czyli podczas głównej aktywności, którą się robi w grze. I teraz tak. Latałem w Control w 9 fpsach. Nie denerwowałem się. Grałem w NFS: Undeground i w parę innych gier na słabym pececie. Nie denerwowałem się. A w przypadku Cyberpunka się zirytowałem. Dosłownie fizycznie mnie męczyła ta gra. To był dla mnie absolutny szok. A trochę już w gier grałem, pamiętam czasy PC, pamiętam port GTA 4 na PC, ale nie spodziewałem się, że dostaniemy takie coś od naszego rodzimego studia. Spodziewałem się bugów, spodziewałem się gorszej grafiki, spodziewałem się, że pecetowcy będą mieli 60fps, a na konsolach będzie 30, ale nie spodziewałem się... Inaczej, nie sądziłem, że jeżdżenie samochodem w 15 klatkach będzie tak mnie irytowało. Ogólnie jestem niezadowolony. Znajduję potwierdzenie swojego niezadowolenia w ocenach na metacritic. Swoją drogą - tu się zwracam do włodarzy metacritic - super, że wycofaliście po TLoU2 możliwość recenzowania od razu. Dzięki temu nie zostałem ostrzeżony przez innych graczy. Fajnie, fajnie... Świetna myśl! Przesunęliście review bombing o 2 dni do przodu. Przez to ja i tysiace innych graczy nie zostało ostrzeżonych. Są osoby, które tego typu niezadowolenie nazywają "płaczem", jakby to, że coś źle działa pod koniec generacji było powodem do żartów. Pomijam, że takie myślenie działa na szkodę konsolowców i jest to słabe. Po prostu - Panowie, niefajnie. Zresztą to nawet nie jest definicja płaczu. Płacz jest wtedy kiedy się załamujesz, ale nic nie robisz z sytuacją.
Ale ja zrobiłem! W poniedziałek rano, na telefonie nie wstając z łóżka przeczytałem info, że CDP Red bardzo przeprasza i zapowiada zwrot pieniędzy za źle działającą grę. Wstałem pełen nadziei i nowej energii i stwierdziłem:
- Koniec tego!
Poszedłem do sklepu dla idiotów. Dowiedziałem się gdzie jest punkt zwrotu.
Przychodze i mówię:
- Wiem, że nie przyjmujecie zwrotów za gry, ale sprawa jest wyjątkowa... - i wyciągam Cyberpunka z torby. Pani na obsłudze niewzruszona:
- No? I co z tym? Nie przyjmujemy zwrotów za gry i oprogramowanie, ponieważ są już rozpakowane... A co się dzieje?
- Nie czytała Pani wiadomości? Nic Pani nie wie o sytuacji?
- No nie.
- Ech, no dobrze. CD Projekt RED, wydawca tej gry wydał rano komunikat, że gra nie działa. Bo nie działa. I że można ubiegać się o zwrot, nawet jeśli chodzi o kopie pudełkowe.
Nagle zza pleców Pani z obsługi wydobył się jakiś gość twierdzący (tu będzie parafraza), że "Tak, wydali rano komunikat, ale CD Projekt nie wydał oficjalnego stanowiska. Czekamy na ich stanowisko. jak nam zwrócą pieniądze za grę i gdzie to przechowają.". Okazało się, że to był kierownik, ale nie uprzedzajmy faktów. Zatem sprawa zwrotu jest skomplikowana i oni tak naprawdę nie są niczemu winni, że gra nie działa. To fakt. Ale dostać zwrot prawie 300 zł za grę, która jest niegrywalna - miła sprawa.
Stoję jeszcze chwilę i mówię im, że jak nie oddadzą mi kasy teraz to skontaktuję się z CDP i pewnie jeszcze tam do nich za parę dni wrócę. Skierowali mnie do działu z grami, w którym sprzedaje pewna omnipotentna pani i "być może ona wie jakie stanowisko przyjął CD Projekt". Poszedłem tam.
- Dzień dobry. Czy wie Pani coś o zwrotach Cyberpunka?
- Jakich zwrotach?
I znów tłumaczenie. Pokiwała głową, potwierdziła, że słyszała, że wersje na konsole to "tak nie bardzo" działają i zaprosiła mnie do swojego stanowiska. Wyszukała przy mnie newsy z dziś z oficjalnym komunikatem, na oficjalnej stronie CD Projektu. Otworzyła. Czyta. Mówię w międzyczasie:
- Chciał człowiek pograć w najbardziej oczekiwaną grę roku, a tu się nie da. - tu się uśmiechnęła i mówi :
- Ale to pewnie załatają. - ja mówię:
- Kiedyś pewnie tak.
- I wtedy Pan kupi?
- Tak - a ona:
- Ale wtedy pewnie już stanieje... - zasmuciła się i czyta dalej.
Mówię:
- Ostatni akapit.
Skipuje do ostatniego. Czyta, czyta. Nagle na głos:
- W PRZYPADKU KOPII CYFROWYCH! - stwierdziła tryumfalnie.
- Proszę czytać dalej. - czyta po cichu:
- w przypadku wydań pudełkowych, ok...
Pani zapytała jeszcze czy był jakiś kod cyfrowy. Ja odpowiedziałem, że wszystko co było w pudełku naklejki etc. wsadziłem spowrotem do tej tekturki. Tekturka była pogięta (bo w tym sklepie tak dziwnie ścisnęli te kartony z grą robiąc na nich taki dziwny krzyż), ale Pani się tym nie przejęła. Dowiedziałem się od Pani, ze największym problemem jest w sumie tutaj kod cyfrowy, bo go nie można odsprzedać itd...
- Czy ma Pan paragon? - usłyszałem.
- "To już?" - zapytałem siebie w myślach. "Zaraz dostanę zwrot kasy?" - ale nie dałem po sobie poznać swojego zadowolenia tylko odpowiedziałem:
- Tak. (xD)
Pani coś jeszcze poczytała na stronie CD Projektu i powiedziała:
- Poproszę paragon.
Pamiętajcie, zawsze jak coś kupujecie bierzcie paragon....! Nie, to nie jest moment w którym się okazuje, że nie mam paragonu. Dałem go jej.
- Zapraszam Pana ze mną, pójdziemy razem do tego punktu i powiem, żeby zwrócili Panu pieniądze.
OK, idę z nią idę. I nagle.
Coś.
Niespodziewanego.
Nata Lia
Pani stanęła w miejscu. Zamarła. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, gdy byłem metr przed nią. Patrzę na nią. Ładna kobieta stoi jak wryta. Zaczyna coś mówić. Myślałem, ze do mnie, ale zapytała i nie oczekuje odpowiedzi ode mnie. I nasłuchuje... Przez słuchawkę.
- no był ten komunikat.... no tak.. no na stronie napisali... aha, tak, rozumiem... ok.
EOT.
- Jednak Pana przepraszam... Niestety kierownik zauważył... - wtedy zrozumiałem.
Zrozumiałem, że ta Pani naprawdę chciała mi pomóc. Poczułem ciepło na serduszku i się zakochałem. Natalia, wyjdź za mnie!
- Ja pójdę teraz z kierownikiem sprawdzimy czy kod był używany... - Pytam
- czy potrzebuje Pani gry, żeby to sprawdzić? - i podaje jej tą grę
- chwileczkę... potrzebujemy gry, żeby to sprawdzić?... mhm... - już do mnie - nie, nie potrzebujemy. Proszę chwileczkę zaczekać w dziale, zaraz wrócę z informacją.
Po kilku minutach wróciła ze smutną miną.
- Niestety... Kierownik uznał, że bez stanowiska CDP nic nie możemy zrobić.
I poleciła mi napisać maila do CDP z numerem paragonu. Taki był dalej plan. Tak jakby chciała mi pomóc, ale miała związane ręce. Powiedziała, żeby napisać do CDP i kiedy oni mi dadzą
- że tak powiem "glejt" - powiedziała - to wtedy będziemy mogli pewnie zwrócić pieniądze. Albo oni zwrócą.
Przyszedłem ze swoją kopią i paragonem do domu i napisałem krótkiego jednozdaniowego maila (bo nie umiem pisać, kto by to czytał, a poza tym pewnie oni maja teraz miliony tych maili, nie chciałem już tych Pań na infolinii męczyć) do CDP, na adres tego z oświadczenia z rana, że w Media nie chcieli mi zwrócić kasy i czekam na odpowiedź.
Prawda jest taka, że kod był. Ja go nie wykorzystałem, bo się w sumie bałem, że mogą jakoś sprawdzić czy go wygorzystałem. On jest na jakieś gówno w stylu ścieżka dźwiękowa, którą można bez problemu przesłuchać na youtube, tapety, które są wszędzie za darmo etc. etc. jakiś ebook.
Jestem w momencie w którym napisałem wstęp.
Jest drugi dzień. Piszę dziś do mojej żony. Tak, dobrze słyszeliście. Żony, która jest w delegacji w drugim mieście SMS'a czy mogłaby sprawdzić czy u niej w MM zwracają. Nie ukrywam, że byłem zainteresowany czy w jednym miejscu jest inna obsługa, a w innym - inna. Żona ma znajomego-kierownika w tym mieście, ale po drodze do swojej filii miała też oddział sklepu dla idiotów właśnie. Powiedziała, że może spytać tego kierownika.
- No ale mi to nie robi. To jest inna sytuacja - odpowiedziałem. - Dobrze by było, jakbyś poszła do tego sklepu po drodze i tam spytała szeregowego pracownika jak u nich sytuacja wygląda.
Po niejasnym uzgodnieniu dot. zapytania o zwrot dzwonił telefon, którego nie słyszałem, ponieważ poszedłem na pocztę wysłać inną grę - The Division. Tak, wiem, poziom szczegółowości... zupełnie inny, niż w Cyberpunku na PS4. Kiedy oddzwoniłem dowiedziałem się, żona nie odbierała. Potem jeszce raz odbieram telefon. To ona:
- Byłam w tym sklepie. NIe ma problemu z tymi kodami na soundtrack i tak dalej. Szeregowy pracownik powiedział mi, że wczoraj dostali maila od CDP, że nie ma problemu ze zwrotem. - zerwałem się na równe nogi:
- Jak to, k***a nie ma problemu? Przecież... Kiedy dostali maila?
- Prawdopodobnie dostali maila wczoraj tuż po tym, jak wyszedłeś...
- ...
- Więc powinieneś tam do nich wrócić. Aha, i w tym mailu było, że to dotyczy gier zakupionych przed 14 grudnia. - Ja lekko skonsternowany, otworzyłem kalendarz, łącząc fakty, że to może dotyczy tylko preorderowców i szukam...
- 14 grudnia... To wczoraj! Uff, OK. Ja kupiłem na premierę. Dziesiątego.
- Aha, no to dobra. Masz 7 dni. - 7 dni... rozległo się w mojej pustej głowie, niczym echo...
- Ach, no dobra. Dziękuję, kochanie. Kocham Cię. Jesteś najlepsza.
- Ja Ciebie też kocham. Buziaki. Pa.
Odstresowałem się. Wyciągnąłem nogi na fotelu. OK, po pracy będę mógł pojechać do sklepu jeszcze raz...
Jeszcze szybki look na maila czy odpisali... Nie odpisali. Druga wycieczka do sklepu.
Podjechałem swoim BMW pod sklep, wysiadam i dziarskim krokiem nawet nie idę do punktu zwrotów tylko od razu do działu z wielkim napisem GAMING. Już z daleka widzę tekturową bramę z napisem "Cyberpunk". Przechodze przez niąż. Na lewo od niej dziewczyna, która drugi dzień z rzędu rozdaje ulotki CANAL+. Ona tak stoi 8 godzin? Szacun. Idę na dział gier i zabaw. ;)
"- Wróciłem.
- Ooo, to Pan! Słucham Pana.
- Ja w sprawie Cyberpunka.
- Ale był Pan wczoraj.
- Dostaliście maila.
- A... skąd Pan wie?
- Skąd to wiem? Wiem i już! (inspirację do tego dialogu zaczerpnąłem z tego wpisu)
- Rozumiem. Zapraszam Pana do kasy."
Kratos
Tak nie zabrzmiała rozmowa tylko ją sobie tak wyobraziłem w drodze do sklepu. To, co stało się naprawdę to rzecz niesłychana. Pani Natalii nie było na stanowisku! Ale to jeszcze nic, bo nikogo nie było na stanowisku! Dział z grami był pusty! Musiałem aż pójść do działu obok.
- Dzień dobry, nie ma tej Pani od gier, która wczoraj tu była?
- Jest gdzieś tutaj. Basiu...!? - krzyknął pan Andrzej pytająco w eter.
- "O nie" - Pomyślałem, to ktoś inny. To nie Pani Natalia. To ktoś inny.
- Jest koleżanka. Ale kolega też może pomóc - wskazał na gościa wciskającego komuś jakiś kalkulator o rzekomej mocy RTX 3090.
- A koleżanki dziś nie ma, tak?
- Nie no jest. Tylko gdzieś poszła... jak coś to kolega może pomóc - patrzy na mnie ze zrozumieniem i uśmieszkiem - ale to koleżanka musi być, tak?
- No wczoraj z nią rozmawiałem.
- A co się stało? - nie chciało mi się po raz setny opowiadać o zwrocie Cyberpunka, więc odrzekłem:
- To już wolę z odpowiednią osobą rozmawiać.
- Rozumiem. Zaraz ktoś do Pana podejdzie. Koleżanka albo kolega.
Wróciłem smutny do działu gier patrząc na cenę 19 złotych za Fortnajta, któremu zrobiłem zdjęcie i nagle podchodzi ten kolega. Wkurwiony, łysy, duży jak szafa gość z rudą brodą. Przypominał mi o takiej jednej grze... Nazwijmy go Kratos. Nie, dobra, nazwijmy go Dariusz. Więc Pan Dariusz podszedł i nie zapytał nic tylko wkurwiony (jak to Kratos) podszedł i z wyrazem twarzy jakbym mu zamordował rodzinę... po prostu stał. Żadnego "W czym mogę pomóc". Po prostu stał i roznosił nieprzyjemną aurę. Więc tym razem mam do czynienia z takim bossem. OK, losie.
- Ja w sprawie zwrotu za Cyberpunka - powiedziałem. - bo podobno można zwrócić. - Darek poszedł w kierunku stanowiska stwierdzając:
- To jest idiotyczna sytuacja! To jest narażanie sklepów na koszta. Ja nie wiem co oni sobie wyobrażają.
-... czyli normalnie zwrot dostanę, tak?
- Tak, Pan przejdzie do punktu zwrotów.
- To... musi Pan pewnie pójść ze mną. Bo wczoraj nie chcieli mi zwrócić.
- Ja nic nie muszę. - rzekł Kratos, a ja myśląc, że jak będą pytali o to przy zwrotach powiem im to samo.
Wróciłem do działu zwrotów. Stoję ze swoją torbą i mówię powoli wyciągając grę.
- Mam taki towar do zwrotu... - wyciągam Cyberpunka i jej pokazuję. - i co Pani na to? - tym razem nie było "No, i co z tym?". Tylko rzetelnie wzięła do ręki grę, jakby to już nie była gra za którą nie zwracamy pieniędzy. Poprosiła o paragon, który jej wręczyłem. Zaczęła rozbierać pudełko na czynniki pierwsze. Wyszła na chwilę i wróciła z wydrukowaną listą zawartości pudełka. Kolejno sprawdzała. Rozłożyła plakat, powyciągała pocztówki...
- Kiedy produkt został zakupiony? - tylko się uśmiechnąłem i triumfalnie obwieściłem:
- Przed czternastym grudnia.
- A naklejki Pan ma?
- Włożyłem wszystko, co kupiłem do pudełka. - pani przychyliła się badziej do mnie, bo moja maseczka (przypominam, mamy pandemię) i pleksa nas oddzielała.
- Słucham? - nie dosłyszała. - Ma Pan zdrapkę?
- Jaką zdrapkę?! - ona nie wie. Nie wie, że ten kod się pojawia jak się już włącza grę.
W międzyczasie jak tak sprawdzała moją grę spojrzałem na sytuację przy kasie, gdzie trzech osobników prawdopodobnie chciało coś zwrócić i z taką jakby pretensją pytają się coś młodej Panny na kasie za którą odpowiada inna Pani z kasy obok.
- Koleżanka się dopiero uczy, jest tu nowa i jeszcze wszystkiego nie wie. - potem pokazała na panią z serwisu. Pewnie pytali o zwrot pieniędzy za telewizor. Był zgiełk, dosłyszałem coś o "30%".
Pani skserowała mój dowód zakupu i wręczyła mi kopię.
- Można z tym iść do kasy, tam obok. - wskazała na ekspedientki.
- Dziękuję... - naszło mnie pytanie, kiedy tak czekałem - Od kiedy te procedury są wcielone?
- Od dzisiaj. - czyli spóźniłem się dzień. Zaspokoiłem swoją ciekawość, w dzieciństwie chciałem być dziennikarzem.
Podszedłem do jednej z kas pytając czy zwroty to tu i pani powiedziała, że
- Tak, ale chyba jest kolejka. - zobaczyłem faktycznie parę ludzi czekających i pomyślałem, że nie będę chamem i poczekam w kolejce. I teraz tak. Jest kilka Pań, a wśród nich ta młoda, co się uczy, nazwijmy ją Alicja. I zgadnijcie na którą trafiłem.
Po kolei, bo nawet w kolejce był twist! Nawet twisty, ale nie uprzedzajmy faktów. Teraz powoli:
PRZEDE MNĄ. JAKIŚ STARSZY PAN. Nazwijmy go Włodzimierz. PYTA. Mnie:
- Przepraszam, jest jakaś kolejka?
Dam Wam chwilę, żeby to przyswoić. Facet przede mną pyta czy jest kolejka. Nie, nie ma. Tak sobie stoję. No ale ok.
- Tak, jest kolejka, proszę Pana. - Pan w niej stoi.
I widzę jak ekspedientka obok Ali wręcza klientowi paragon i odchodzi... Przy Ali też już się zbiera, ale wolniej. Oho, czyli mi pewnie wypadnie ta Alicja. Włodek podchodzi do tej pierwszej... A ta odchodzi od stanowiska :D Włodek przechodzi do Ali, koleżanka Ali wraca na swoje. Ja podchodzę do tej. Z nadzieją w głosie pyta:
- Czy będzie zamiana na inny produkt? - myślę sobie:
"No jakbyście wczoraj mi zwrócili to bym może kupił sobie Teneta, a tak po tylu przygodach to spierdalajcie"
- Nie - mówię.
Ona prosi mnie o podpis. Zwrot na kartę. Ciach, pyk. Koniec! Odzyskałem swoje pieniądze za Cyberpunka 2077. Jeśli przesłanie do Was nie trafiło to nawołuję - jeśli macie swoją kopię pudełkową w wersji konsolowej zachęcam Was do zwrotu. Macie jeszcze kilka dni (no chyba , że nie czytacie tego dziś to nie macie).
Napisałem maila do CDP - że sprawa się rozwiązała i że im kibicuję. Że kibicuję devom, żeby udało się im naprawić ten diament, jakim Cyberpunk 2077 zapewne jest. Tylko nieoszlifowanym.
To zarazem smutne, jak i piękne zwieńczenie generacji - uczciwy wydawca świadomy błędów w swojej grze umożliwił zwrot pieniędzy za wersję pudełkową. To jest siła RED-ów! To jest siła graczy.
CDProjekt Red przeprosił za swoje zachowanie. Ja też przepraszam CD Projekt, że w takich okolicznościach akurat miałem z nimi przygodę. Do Cyberpunka wrócę w przyszłości, gdy możliwość grania w niego będzie bardziej sprzyjająca. Za zwrócone pieniądzę pewnie kupię prezenty najbliższym sprawiając innym radość, ale smutek, że nie gram w najbardziej wyczekiwaną grę ostatnich lat pozostał. Otworzyłem butelkę whiskey i piję.
Piję, żeby zalać smutki. Piję, bo opuścił mnie dziś przyjaciel. Poznaliśmy się w czwartek, ale czułem jakbyśmy się znali 8 lat. Od pierwszego wejrzenia spodziewałem się czegoś wyjątkowego, jednak musieliśmy się pożegnać. Ale skoro ten przyjaciel z Polski nie dowiózł to może tak reklamowany kolega z Japonii. Podobno są kobiety-roboty i dużo wchodzenia na drabinę.
Wygląd, osoby, miejsca, tytuły gier i imiona postaci zostały zmienione.