Grałem w gry Nintendo z E3!

BLOG
14637V
Grałem w gry Nintendo z E3!
Rayos | 19.07.2015, 00:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Gdy ponad miesiąc temu dostałem zaproszenie od Conquest Entertainment na event dla prasy, byłem zdumiony. Nie sądziłem, że kiedyś przyjdzie mi uczestniczyć w podobnym wydarzeniu. Możliwość przetestowania gier Nintendo z E3 przed premierą? Super! Miło, że firma doceniłaredakcje mniejszych serwisów jak i liderów grup StreetPassowych. Gdy w końcu nadszedł dzień imprezy, zapakowałem się w autobus do Katowic i 15 lipca wyruszyłem w podróż. Jakieś 3 godziny przed czasem.

Od razu zaznaczam, nie znajdziecie w tym tekście szczegółowych informacji o każdym ogranym przeze mnie tytule.Jeśli tego szukacie, to zachęcam do przeczytania drugiego wpisu, który pojawi się niebawem. Robię to ze względu na fakt, że cały tekst byłby zwyczajnie zbyt długi.

Na miejscu byłem tuż po 10, ogarnąłem dojazd na miejsce i w ramach zbicia czasu zacząłem zwiedzać okolice dworca urokliwego miasta jakim są Katowice. Nie, wungiel nie jest widoczny w powietrzu i nie, nikt mnie nie napadł. Za to toaleta na dworcu była przepiękna. Naprawdę! Mógłbym tam zamieszkać! Wszystko lśniące, czyste, automatyczne, wow! Pięć gwiazdek jak nic. Miałem ze sobą tradycyjnie plecak, 3DSa, książkę i parę klamotów. Plecak się przydał, gdyż z uwagi na obecność targów bodaj świętojańskich udało mi się zakupić stare wydanie „Trylogii” Sienkiewicza po małej negocjacji za 25 zł. Z portfela wyleciała jedna czwarta Jagiełły ale za to na plecy doszedł ciężar równy wadze dobrze wykarmionego, czteroletniego cygana. Moje plecy bardzo mi za to podziękowały ogromnym bólem pleców dnia następnego. Wpadłem jeszcze chwilę pogadać z sprzedawcą w lokalnym sklepie z gierkami, po czym w końcu wsiadłem do tramwaju i podjechałem na miejsce. Tam poczekałem jeszcze na drugiego członka redakcji (i podobnie jak ja lidera grupy StreetPassowej) i weszliśmy dumnym krokiem do budynku, gdzie rzeczony event się odbywał.
 

Trylogia Sienkiewicza

Na miejscu przywitała nas miła pani od dystrybutora, wręczyła imienne plakietki i mogliśmy śmiało zdobywać szturmem kolejne stanowiska z grami. Moglibyśmy, ale mnie trochę ciężar na plecach spowalniał – recepcjonistka powiedziała, że w budynku nie ma szatni. Wspaniale. Po szybkim rekonesansie odkryliśmy, że całość jest podzielona na 4 pokoje – 3 rekreacyjne z jedzeniem, piciem, miejscem do odpoczynku i pogrania na podstawionych 3DSach, oraz główna sala z grami do testów. Był dopiero początek eventu, więc jeszcze dużo ludzi nie było, ale od razu dało się zauważyć (m.in. po flagach na plakietkach), że to impreza nie tylko dla Polski, ale dla wszystkich krajów w których Conquest jest dystrybutorem Nintendo tj. Polski, Węgier, Czech i Słowacji. Przy każdej konsoli stała hostessa bądź host w jebitnie żółtych koszulkach z nadrukiem na 30 lecie Super Mario Bros. więc przynajmniej nie dało się ich nie zauważyć. No nic, rzuciłem plecak w kąt i od razu przystąpiłem do testów pierwszej gry z brzegu, a była nią The Legend of Zelda: Triforce Heroes. Jak dla mnie to był największy szok eventu. Spodziewałem się crapa, a dostałem naprawdę solidną gierkę w coopie dającą całkiem sporą dozę funu. Niestety, nie dane mi było przetestować trybu dla jednego gracza, no ale trudno.

Plakietka

Po drodze do kolejnej gry – Mario Tennis: Ultra Smash zobaczyłem gablotkę w której znajdywały się amiibo jeszcze nie mające premiery. Muszę przyznać, że 8-bitowe amiibo Mario jest świetne. Duże, klockowate, na pewno zakupię Super Mario Maker w bundlu z tą figurką. R.O.B. też dawał radę, podobnie jak Mr Game & Watch z wymienialnymi pozami, Duck Hunt Duo czy postacie z Animal Crossing. Wracając do tematu gry – w sumie to nic specjalnego. Gra wygląda i gra się praktycznie tak samo jak w Mario Tennis Open na 3DSa z dodatkiem grzybków przez które rośniemy do gigantycznych rozmiarów… W singlu nudne jak cholera, na multi już jest ciekawiej. Najlepiej się gra w 4 graczy na raz kiedy to grając w debla każdy steruje swoją postacią. Może być ciekawy Party game, ale czuję, że szybko się znudzi – lepiej pograć w Wii Sports.

GablotkaMarioR.O.B.

Coraz więcej prasy się zjeżdżało to i kolejki się robiły coraz dłuższe. Co chwila jakiś pan mówił niewyraźnie po angielsku coś do mikrofonu, chyba raz przywitał jakiegoś czeskiego polityka czy coś. Nie zwracałem specjalnej uwagi na niego, gdyż właśnie dorwałem Mario Maker. Zaraz. Co? Przecież ta gra oficjalnie nazywa się Super Mario Maker! Conquest tu trochę pokpił sprawę, bo użył starej nazwy no ale już trudno. Ważne, że gra jest do testów, a to najważniejsze. Miły pan wytłumaczył mi co jak się robi, podczas grania też dając wskazówki, więc nie było problemu z szybkim przystosowaniem się do gry. A sama pozycja? Cóż… Mario jak Mario, gotowe levele do potestowania bywały masochistyczne, co pozytywnie nastraja na przyszłe twory. Sam edytor w demie był mocno ograniczony, ale i tak dało się zrobić różne zwariowane rzeczy. Super Mario Makera ciężko ocenić na targach gdzie w zasadzie nie ma czasu dłużej obcować z tytułem, jednak z pewnością będzie to potężne narzędzie.

 

Zmęczony ciągłym dźwiganiem plecaka, zdecydowałem, że pora coś zjeść i się napić. Ugasiwszy pragnienie i uczucie głodu usiadłem na chwilę w jednej z sal rekreacyjnych. Wkrótce po tym zrobiłem siarczystego facepalma, gdyż zauważyłem, że w tym pomieszczeniu jest podłużna niska szafka z półkami na której można zostawić swoje rzeczy… Plecy mi bardzo podziękowały, gdy zostawiłem plecak w pokoju. 3DS po raz pierwszy w życiu wylądował luzem w mojej kieszeni i pozbawiony dodatkowych kilogramów wróciłem na salę by się przekonać, że kolejki urosły znacznie. Dodatkowo Conquest zaczął robić mini wywiady z prasą, więc zacząłem się stresować, że mnie wezmą a ja palnę głupa i zrobię z siebie błazna. Eh…

Poczekałem cierpliwie i potestowałem kolejno Metroid Prime Blastball (GDZIE FEDERATION FORCE JA SIĘ PYTAM?!), Super Smash Bros. for Wii U (NA CHOLERĘ TEN TYTUŁ TUTAJ PO PREMIERZE W GRUDNIU?!), Yoshi’s Wolly World (ponownie, po co pokazywać tytuły które już miały premierę…?). Kręciłem się po sali i stwierdziłem, że w gruncie rzeczy to tu trochę nudno jest. Z hostessami trochę porozmawiałem, z niektórymi ludźmi też ale wyczuwało się taką… nudę. I akurat w tym momencie miły pan którego wcześniej nie słuchałem, oznajmił, że oto są dla nas babeczki!

Babeczki

I to nie byle jakie bo z lukrowym nadrukiem z grafikami z Super Mario Maker! Świetnie, wszyscy się na nie rzucili, wywalczyłem dzielnie jedną. Po odebraniu babeczki stwierdziłem, że pora potestować tytuł, którego bałem się najbardziej – Just Dance 2016. Dla mnie zgroza, nie cierpię tańczyć, a tu jeszcze każą to robić machając pilotem i na dodatek oglądając swoją facjatę na ekranie padleta. Brrr. Po co właściwie ogrywałem każdą grę? Na plakietce, którą nosiliśmy ze sobą, były wymienione wszystkie gry do testów (a było ich tylko 11). Za ogranie każdej jednej dostawało się pieczątkę, po zebraniu wszystkich dostawało się koszulkę taką jaką miały hostessy. Przy okazji po sali zaczął krążyć najprawdziwszy Mario.

Mario & Luigi Paper Jam to klasyczny Mario & Luigi, ciężko tu coś napisać. Chibi Robo Zip Lash to taka typowa platformówka z ficzerem w postaci miotania kablem. Skylanders Superchargers lepiej przemilczeć, a StarFox Zero… Powiem tak: Człowiek z problemami z koordynacją ruchową nie byłby w stanie w to grać. Zdrowy człowiek nabawi się problemów z koordynacją ruchową przez tę grę. Sterowanie jest TRA-GI-CZNE.

Po ograniu wszystkiego, udzieleniu mini wywiadu i zgarnięciu koszulki w zasadzie już nie było co robić. A minęło dopiero 3-4 godziny z planowanych ośmiu. Włóczyłem się od pokoju do pokoju spijając soczki i jedząc paszteciki/kanapki nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zauważyłem, że coś mało ludzi jest na głównej sali. Szybko odkryłem powód, na zewnątrz odpalono grilla i odkręcili kurki od piwa! Nagle cały event zrobił się dużo przystępniejszy, milszy i fajniejszy! Dostępne były różne kiełbaski, karkówka, karczki, bułki, pajdy chleba ze smalcem, ogórki kiszone, piwko, no cudownie po prostu! Do tego genialna pogoda i można tam było siedzieć i siedzieć! Co właściwie większość ludzi robiła. Alkoholu nie można było wnosić na salę, więc pito na zewnątrz. Sam po zjedzneniu kiełbaski i karczka, po wypiciu dwóch piw wcale nie miałem ochoty się stamtąd ruszać, ale trzeba było spełnić redaktorski obowiązek i jeszcze potestować trochę te gry plus przeprowadzić jakiś wywiad z kimś z conquestu.

Grill

Wróciłem do środka, pogadałem jeszcze trochę z hostessami, pograłem w Super Mario Makera i Zeldę. Udało mi się zgarnąć jeszcze parę plakatów z Monster Hunter 4 Ultimate i Yoshi’s Wolly World. Kij z tym, że sam dostaję od Conquestu paczki z takimi plakatami i pływam w nich, jak za darmo, to cza brać. Udało mi się dorwać babkę od PRu i chwilę z nią pogadać. Wyciągnąłem trochę informacji (zapewne piwo pomogło), podziękowałem, pożegnałem się z co ważniejszymi osobami i wyszedłem znów ubierając ciężki plecak, teraz jeszcze cięższy o wagę koszulki i babeczki. Z plakatami pod pachą a plecakiem na plecach wróciłem do Krakowa.

W kwestii całego wydarzenia mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo fajnie przygotowany, z zadbaniem o poczęstunek dla gości i jakieś tam atrakcje, ale z drugiej strony mocno dziwił wybór gier. Brakowało kilka tytułów jak np. wspomniany Metroid Prime Federation Force, pojawił się Smash w gruncie rzeczy nie wiadomo po co. Samo wydarzenie jednak oceniam pozytywnie, najważniejsze tytuły się przetestowało, nawiązało się osobisty kontakt z paroma osobami z którymi wcześniej się tylko rozmawiało przez sieć i przede wszystkim mogłem się poczuć jak prawdziwa prasa :).

Rayos

Oceń bloga:
24

Podoba się relacja? :)

Tak
131%
Nie
131%
Nie mam zdania
131%
Pokaż wyniki Głosów: 131

Komentarze (24)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper