Filmomaniak #1: Ghost in the Shell
przez ludzi jak i cyborgi. Odróżnić ich można tylko w jeden sposób - ludzie posiadają duszę.
Pewnego razu okazuje się jednak, że istnieje pewien haker zwany Władcą Marionetek, który jest
zdolny wnikać w ludzki umysł i nim manipulować...
Tutaj do działania wkracza major Motoko Kusanagi z elitarnej Sekcji 9 - ma za zadanie schwytać
owego hakera. Sama Motoko, co ciekawe (podobnie jak jej pomocnik) jest cyborgiem. I właśnie
dzięki temu, że główna bohaterka to nie do końca człowiek film nabiera szczególnego wydźwięku.
Przez cały czas Motoko zastanawia się czy ona, cyborg, ma duszę? Czy sama świadomość bycia
żywą, samodzielną, świadomą własnego "ja" istotą, różniącą się od innych, określa ją jako istotę w
pełni... żywą? Ghost in the Shell to film o wielu różnych możliwościach interpretacji,
przeznaczony dla specyficznego odbiorcy.
Ghost in the Shell to obraz przedstawiający nam o wiele bardziej prawdopodobny obraz
przyszłości niż Akira. Wszechobecne komputery kontrolują każdy aspekt życia, mało który
człowiek nie ma mechanicznie zmodyfikowanych przynajmniej niektórych narządów, a sama
możliwość wnikania do pamięci człowieka bardzo przypomina Matrixa. I faktycznie, gdyby nie
Ghost in the Shell, Matrix prawdopodobnie nigdy by nie powstał (przyznali to bracia
Wachowscy). Ofiary Władcy Marionetek to ludzie nie pamiętający swojej przeszłości, a fikcyjne
zdarzenia "zaprogramowane" w ich mózgach traktują jako coś w 100% pewnego. Oglądając scenę
w której naukowiec tłumaczy kierowcy śmieciarki (którego pamięć została zmodyfikowana i który
został wykorzystany przez Władcę Marionetek do jego osobistych celów), że nigdy nie miał ani
żony ani córeczki i od dziesięciu lat naprawdę sam mieszka w kawalerce może przyprawić o...
chwilę zakłopotania, współczucia dla tego faceta i chwili refleksji: co by było gdyby coś takiego
było możliwe dzisiaj? Manipulacja ludzką psychiką, pamięcią, zachowaniem. To pewnie wkrótce
nastąpi, prędzej czy później. Musimy uważać. A tym bardziej muszą uważać nasze dzieci i wnuki.
Za ich życia komputeryzacja i rozwój prac nad Sztuczną Inteligencją może okazać się zagrożeniem
dla ludzkości. I Ghost in the Shell przed tym ostrzega.
Może się okazać że program, wirus, SI, czy jak to sobie nazwiecie, uzyska świadomość i zacznie się
określać jako żywa istota. Skoro ma świadomość własnego "ja" to dlaczego ma nie być traktowany
jako żywy organizm, nowy gatunek? No bo co nas ludzi, upoważnia do nazywania siebie istotami
żywymi? Czym jest życie? Za pewnego rodzaju program można przecież uznać nasze DNA! Te
problemy także są tematem rozważań bohaterów Ghost in the Shell.
Gorąco polecam ten film wszystkim miłośnikom dobrego kina, najlepiej jeśli lubią podczas filmu
jak i po nim, trochę pomyśleć i zastanowić się nad fabułą i przesłaniem, które w sobie niesie.
Jest to widowisko dobre także dla tych, którzy mangi nie lubią - podobnie jak w Akirze nie
uświadczymy tu wielkich oczu, itp. Dźwięk także stoi na bardzo wysokim poziomie, zwłaszcza
muzyka. Ta, chociaż pojawia się tylko w wybranych momentach posiada znakomity klimat
pasujący do filmu, jest spokojna, zmuszająca do chwili zastanowienia. Jednym słowem: świetna!
Zastrzegam jednak, że nie jest to film przy którym dobrze jest się wyluzować. Trudno jest przy nim
z kimś rozmawiać, czytać i "jednym okiem" oglądać. Trzeba się przy nim maksymalnie skupić aby
dokładnie wszystko zrozumieć i niczego nie przeoczyć. Dla pewności, dobrze jest go obejrzeć
chociaż dwa razy.
PS. Dziś, po kilku latach od napisania tej recenzji (i bardzo delikatnych, kosmetycznych
modyfikacjach) mogę się pod nią bez oporu podpisać. Ghost in the Shell pozostał moim ulubionym
filmem science – fiction, ba, chyba ulubionym filmem w ogóle. Oglądam go raz do roku bo po
prostu go lubię do tego stopnia:) Absolutny klasyk i arcydzieło. Film doczekał się sequela
zatytułowanego Ghost in the Shell 2: Innocence, który jednak jest już „tylko” bardzo dobrym sf.